poniedziałek, 21 lipca 2014

Rozdział 46- tak na przeprosiny drugi rozdział w ciągu dnia ;c

Zayn
Wyszedłem na papierosa i znalazłem się w lesie, wiem ,że nie powinienem tam palić, ale gdzieś musiałem, potrzebowałem tej minimalnej dawki nikotyny. Maszerowałem leśnymi ścieżkami i wsłuchiwałem się w cisze jaką dawał mi las. Od kilku dni mam strasznie zły humor i doskonale wiem czym to jest powodowane. Des albo już ma chłopaka, albo zaraz go będzie miała, a ja wygłupiłem się mówiąc jej że się nią interesuje, że
zawróciła mi w głowie. Pewnie w jej oczach byłem jako idiota. Postanowiłem się już do niej nie zbliżać w ten sposób, w końcu nie mogę mieć jej za złe tego ,że woli rówieśnika niż o dziesięć lat starszego i to w dodatku nauczyciela. Powinienem to przemyśleć za nim ją pocałowałem, za nim dałem się pocałować i za nim cokolwiek jej wyznałem. Mam nadzieje ,że w końcu przestanę o niej myśleć. Muszę tylko jakoś
przeżyć wesele Louisa, skończyć prace w tej szkole i potem jakoś już będzie.
Musi jakoś być.
Kiedy wyrzuciłem niedopałek i zgasiłem go butem chciałem wracać z powrotem do motelu, bo zawędrowałem za daleko, jednak coś mnie zatrzymało. Zdawało mi się jakbym słyszał jakieś krzyki.
Przystanąłem i wytężyłem słuch. Wyraźnie usłyszałem słowo "pomocy" i zacząłem biec w północnym kierunku z którego dobiegały krzyki. Biegłem między drzewami, a liście wraz z gałęziami ocierały się o moje ciało, nie dbałem jednak oto, wiedziałem ,że ktoś jest w niebezpieczeństwie. Chwilkę po tym usłyszałem jakiś męski głos, przyśpieszyłem i zobaczyłem jak na drodze leży mężczyzna, a pod nim jak się domyślałem, dziewczyna.
-Zostaw ją!-krzyknąłem i złapałam za ubrania tego faceta rzucając go na bok. Kiedy zobaczyłem kim była ta dziewczyna zmarłem.
To Des!
W tamtym momencie czułem ,że zmieniam się w chodzącą furię. Dziewczyna patrzyła na mnie zaszklonymi oczami, miała rozerwana bluzkę. Musiałem coś zrobić. Obróciłem się i uderzyłem tego mężczyznę z całej siły, jaką miałem, w twarz. Upadł, czułem alkohol, był pijany. Miał siwe włosy, pomarszczoną skórę i długą brodę dotykającą klatki piersiowej. Nie był to miły widok.
-Kurwa, odbiło ci człowieku!-syknął trzymając się za twarz. Uklęknąłem przy nim i uderzyłem go jeszcze raz i jeszcze i jeszcze , kiedy chciałem zrobić to ponownie usłyszałem głos Des:
-Nie rób tego Zayn, będziesz miał problemy-czułem ,że zraz zacznie płakać, było to wyraźne w jej głosie. Nie uderzyłem tego faceta kolejny raz, tylko podnosiłem się i jeszcze go kopnąłem. Chciałem więcej ,ale wiedziałem ,że Des ma racje, nie mogłem go bić, nie przy Des.
-Wypieprzaj stąd!-nakazałem. Facet powoli się podnosił. Z jego twarzy płynęła krew, ale nie przejąłem się tym.-No już!-warknąłem głośniej.
-Nie wiedziałam ,że ta suka to twoja laska-wybełkotał ,a we mnie się zagotowało.
-Mam ci pomóc stąd wypierdalać?!-warknąłem i złapałem go za kawałek ubrania,  facet spłoszył się i ruszył drogą dalej w las, nawet przyśpieszył kroku. Podszedłem do Des i wyciągnąłem do niej dłoń.
-Nic ci nie jest?-spytałem kiedy chwyciła się mojej dłoni. Poczułem znajome ciepło wokół miejsca, gdzie był jej dotyk. Podniosłem ją, a ona nie odpowiedziała na moje pytanie tylko bardzo mocno się we mnie wtuliła. Miałem się do niej nie zbliżać, miałem przestać o niej myśleć ale wiedziałem ,że w tamtej chwili mnie potrzebowała. Zaczęła się cała trząś i słyszałem jak cicho płacze w moją klatkę piersiową. Objąłem ją rękami pocierając jej plecy. Jej głowa znajdowała się pod moją brodą.
-Już po wszystkim, spokojnie, już po wszystkim, nic ci nie grozi-mówiłem w czubek jej głowy. Po chwili oderwała się ode mnie mały kawałek, a ja w świetle księżyca doskonale widziałem jej załzawioną twarz. Nie myśląc za wiele, kciukiem starłem jej łzy. Louis mówił ,że ona nigdy nie płacze, chyba ,że coś na prawdę ją dotknie i złamie. Widok jej płaczącej bolał. Chyba znienawidziłem jej łzy, bardzo znienawidziłem.
-Nie płacz już, wszystko dobrze, jego nie ma i nic ci nie grozi-powiedziałem ponownie.-Ja jestem przy tobie-dodałem za nim w ogóle przemyślałem jak to zabrzmiało.
-Dzi-dzię-ku-kuje-wyjąkała i sama przetarła twarz rękami.
-Dlaczego wyszłaś sama w nocy?-zapytałem. Przecież to było niebezpieczne. Nie chodzi mi tylko o to ,że ktoś mógłby chcieć ją zgwałcić, ale choćby jakieś niebezpieczne zwierze mogłoby się przyplątać nocą.
-Musiałam wyjść na spacer, musiałam nad wszystkim pomyśleć-powiedziała i popatrzyła w moje oczy. Czułem ,że wpatruje się w nie bardzo głęboko. "Zayn opanuj się, wcale nie chcesz jej pocałować, nie możesz, nie teraz!" mówiłem do siebie.
-Akurat w nocy?-zapytałem szybko aby odwrócić swoją uwagę od jej oczu.
-Nikt mi nie przeszkadzał, w nocy myśli się najlepiej.-zmarszczyłem brwi-A ty co robisz w lesie o tej porze?
Tu mnie ma, nie wiedziałam jaką dać jej odpowiedź.
-Ja też musiałem pomyśleć-odpowiedziałem ,na co ona niewyraźnie się uśmiechnęła. Wolę nawet nie myśleć co by się stało, gdybym nie wyszedł z motelu. Louis by mnie zabił, gdyby jej się coś stało, gdyby została skrzywdzona, sam bym sobie tego nie darował. Zauważyłem jak cała się trzęsie ,a jej bluzka, jest cała rozdarta, przez co widać było jej prawą pierś w czarnym koronkowym staniku. Nie chciałem się patrzeć w tamto miejsce, nie powinienem tego robić. Szybko ściągnąłem swoją bluzę i zarzuciłem jej na ramiona.
-Musisz się rozgrzać-powiedziałem ,a ona znowu posłała niewyraźny uśmiech.
-Dziękuje Zayn, nie wiem co by się stało gdyby nie ty-wyszeptała.
-Już spokojnie, po wszystkim, nie myśl o tym.-zerknąłem na jej szyję i dostrzegłem ciemniejsze ślady, czerwone ślady. Zbliżyłem się i  ręką odchyliłem jej brodę do tyłu aby lepiej przyjrzeć się tym śladom.
-Dusił mnie-odpowiedziała na jeszcze nie zadane moje pytanie. Znowu się zdenerwowałem. Cholera jasna!
-Mogłem nie przestawać-warknąłem do siebie.
-Musiałeś przestać Zayn.
-Nie w takiej sytuacji.
-Musiałeś przestać-powtórzyła i spojrzała w niebo, rozgwieżdżone, piękne czarne niebo.
-Musimy wracać do motelu-powiedziałem w końcu. Des pokiwała głową i zaczęła iść w tamtą stronę. Szedłem za raz przy jej boku. Ciągle gryzło mnie to o czym przyszła tutaj myśleć, tak bardzo chciałem ją o coś zapytać, ale nie odważyłem się. Cisza trwała kilka minut, ale nie wiedziałam jak ją przerwać.
-Przepraszam cie Zayn-powiedziała Des, a ja zatrzymałem się i popatrzyłem na nią pytająco. Za co przeprasza?
-Za co?-spytałem.
-Za to wyjście na pizze, ja..
-Daj spokój, było minęło, rozumiem ,masz chłopaka, nie wracajmy już do tamtego dnia, wygłupiłem się i tyle-przerwałem jej.
-Nie!-zaprzeczyła.-Nie wygłupiłeś się i nie mam chłopaka, po protu z Nathanem umówiłam się dzień wcześniej, nie chciałam tego zmieniać, chociaż on mówił mi żebym z tobą poszła.-powiedziała, a ja rozszerzyłem swoje oczy. Mówiła mu o tym? Po co? Jak to mówił jej żeby poszła ze mną?
-Mówił ci abyś poszła razem ze mną?
-Tak, wbrew temu co wy wszyscy myślicie Nathan to nie mój chłopak i nigdy, nigdy nim nie będzie, on już kogoś ma.-powiedziała.
-Miley nic o tym nie wspominała.
-Bo ona sama nie wie, wiem tylko ja, miałam być cicho ,ale denerwuje mnie to gdy wszyscy wmawiacie nam to ,że jesteśmy razem ,albo ,że chodzimy na randki.
-Nie wiedziałem ,że on kogoś ma, myślałem...
-Wiem co myślałeś, ale to nie prawda-przerwała mi. Poczułem się bardziej ucieszony kiedy usłyszałem od niej te słowa.
-Byłeś zły? Na mnie?-spytała po chwili.
-Nie, nie na ciebie, ale na siebie.-tym razem ona zmarszczyła brwi.
-To znaczy?
-Stwierdziłem ,że nie potrzebnie z tym wyskoczyłem i zachowałem się jak idiota-wzruszyłem ramionami i kontynuowaliśmy nasz marsz do motelu.
-Nie prawda, nie zachowałeś się ja idiota, zachowałeś się bardzo miło, teraz trochę żałuje ,że nie mogłam z tobą pójść, dawno nie byłam na pizzy-uśmiechnęła się i odwróciła szybko głowę.
-Jeżeli chcesz kiedyś cię jeszcze zabiorę, ale poinformuj mnie czy nie masz wyjścia z Nathanem-powiedziałem. Mimo wszystko i tak chyba byłem o tego chłopaka zazdrosny. Bądź co bądź wybrała jego.
-Okej bardzo chętnie, nie mam zamiaru już wychodzić z Nathanem tak jak ostatnio, wtedy całkiem zostałabym bez ubrań-zaśmiała się.
-Bez ubrań?
-Nathan jest początkującym modelem ,wywietrzył mi szafę z połowy ubrań i potem wziął mnie na długie i męczące zakupy, powiedziałam, że przez najbliższy czas już koniec-zaśmiałem się z mimiki jej twarzy.-Nathan jest gorszy niż Victoria-skwasiła się.
-Nie przesadzaj, w klubie nie wyglądał na aż tak złego-tym razem Des zachichotała. Zorientowałem się ,że już byliśmy blisko motelu.
-Des czy wszystko już w porządku?-spytałem, a dziewczyna od razu posmutniała. Kurwa, mogłem jej o tym nie przypominać, bo choć na chwilę mogłem podziwiać jej wspaniały uśmiech.
-Chyba nie może być w porządku, będę to jakiś czas pamiętać-wyszeptała i ściągnęła bluzę przed drzwiami.-Dziękuje.-dodała i położyła ubranie na moich rękach.-Mam jeszcze jedną prośbę.-zwróciła twarz w moim kierunku.
-Jaką?
-Nie mów nikomu, NIKOMU o tym ,że Nathan kogoś ma, prosił o tajemnice, a ja to wypaplałam,
-Bez obaw, nic nie powiem-zapewniłem ją ,ale zastanawiałem się ,dlaczego tak to ukrywają? -Dobranoc Des-powiedziałem po chwili.
-Dobranoc-odparła i zniknęła za drzwiami budynku. Stałem tak jeszcze chwile ,aby nie było jakiś niedomówień. Po kilku minutach wszedłem do środka i udałem się do swojego pokoju. Znów w głowie miałem Des. Czy ja kiedykolwiek przestanę o niej myśleć? Czy to możliwe?
Rozebrałem się i wziąłem szybki prysznic. Będę musiał mieć teraz oko na Des, po tym co przeżyła, wiem ,że będzie to długo pamiętać, a moim zadaniem będzie do tego nie dopuścić. Ona musi to wyrzucić sobie z głowy, nie chcę aby miała po tym jakieś fobie. Koło dwudziestej trzeciej dwadzieścia położyłem się i szybko zasnąłem.
Des
Cicho weszłam do pokoju i pierwsze co zrobiłam to wzięłam swoją bieliznę, piżamę i poszłam pod prysznic. Miałam nadzieje ,że nie obudzę dziewczyn. Włosów postanowiłam nie myć, bo robiłam to kilka godzin wcześniej, ale musiałam zmyć to uczucie, uczucie tego faceta. Staranie i mocno szorowałam swoje ciało w miejscach w których mnie dotykał. Bolała mnie szyja od przyduszenia i łzy zaczęły mieszać się z wodą lejąca się z góry, kiedy miałam przed oczami jego twarz. Jetem tak wdzięczna Zayn'owi ,za pomoc, za to ,że był tam akurat on. Boję się pomyśleć co ten mężczyzna mógłby ze mną zrobić.  Może byłby zdolny mnie nawet zabić? Kto to wie.
Wyszłam spod prysznica, przebrałam się, a brudne ubrania zabrałam ze sobą aby móc je schować do reklamówki i nie pokazywać ich nikomu. Nie chce aby Victoria pytała mnie co się stało, nie chcę aby się martwiła. Położyłam się na łóżku i obróciłam na lewy bok. Ze wszystkich sił chcę zapomnieć o tym co mi się przytrafiło, ale boję się ,że nie dam sobie rady. W dodatku Zayn pobił tego człowieka, mam nadzieje ,że nie będzie miał przez to kłopotów, że nie będzie miał kłopotów przeze mnie. Wierciłam się z boku na bok dobrą godzinę aż w końcu zasnęłam.
-Des wstajemy, już ósma trzydzieści za pół godziny śniadanie-dobiegł mnie miły głos Zoe. Dobrze ,że nie budziła mnie Victoria, bo nie byłoby już tak miło.
-Okej-odparłam cicho i podniosłam się na rekach. Usiadłam, przetarłam oczy i wstałam z łóżka.-Gdzie Vicky?-spytałam.
-Ubiera się, teraz twoja kolej-odpowiedziała Jasmine. Podeszłam do szafy i wybrałam drugie dresy, t shirt i bluzę ubieraną przez głowę.
-Długo już tam jest?-wskazałam głową na drzwi od łazienki.
-No jakieś piętnaście minut ,ale mówiła ,że za chwile wychodzi i żeby cię budzić-odparła Zoe.
-Okej-powiedziałam cicho i oparłam się o ścianę.
-Coś jest nie tak Des?-spytał Jasmine. Cholera aż tak idzie poznać po moim głosie ,że nie jest dobrze?
-Nie, wszystko okej, ale w nocy nie mogłam zasnąć i nie czuje się zbyt dobrze.
-Jesteś chora?
-Nie-posłałam udawany uśmiech-Kiedy zjem śniadanie będę jak nowo narodzona-z trudem wychodziło mi grać to całe przedstawienie. Wreszcie z łazienki wyszła moja przyjaciółka, a ja żeby uniknąć pytań z jej strony szybko wparowałam do środka i zamknęłam drzwi. Przemyłam twarz wodą i ręce i zaczęłam się ubierać. Włosy związałam byle jak w koka i popatrzyłam w lustro. Na szyi były widoczne zaczerwienienia. Jak ja mam się z tego wytłumaczyć? Nie chce by ktokolwiek wiedział co tutaj zaszło.
Jakaś pojedyncza, niechciana i zagubiona łza słynęła w dół po moim policzku kapiąc na umywalkę. Potrząsnęłam głową.
Muszę być silna! Musze przestać o tym myśleć!
Mówiłam do siebie. Nie nałożyłam sobie ani odrobiny makijażu, nie miałam na to najmniejszej ochoty.
-Jestem gotowa-powiedziałam wychodząc z łazienki i zaniosłam piżamę na łóżko.-Idziemy?-spytałam dziewczyn, które siedziały na łóżku Zoe.
-Co ci się stało w szyje!?-zapytała spanikowana Victoria.
O nie...


Rozdział 45

-Di wstawaj już, musimy się zbierać!-poganiała mnie Victoria szarpiąc za moje ramię. Irytowało mnie to już jakiś czas, ale nic się nie odzywałam. Chciałam sobie chwilę poleżeć i odetchnąć, ale nie było mi dane.
-Victoria zaraz wstaję!-powiedziałam w końcu wkurzona.
-Leżysz tak już godzinę, musimy iść!-mówiła dalej potrząsając mnie za ramie. Wzięłam uspokajającą dawkę powietrza w płuca i ślamazarnie podniosłam się z łóżka. Zobaczyłam ,że Zoe i Jasmine  tylko podśmiewają się z tej sytuacji.
-No wreszcie śpiąca królewno!-powiedziała przyjaciółka.
-Ja nie spałam tylko relaksowałam się.-odpowiedziałam jej na co prychnęła.-Idziemy?-zapytałam, a Vicky popatrzyła na mnie jak na wariatkę.  Nie wiedziałam o co mogło jej chodzić.
-Chyba nie zamierzasz pójść w tym w czym wykonywałaś zadania?
-A dlaczego nie?
-Bo to już jest nie świeże, idź się wykąpać i ubrać masz dziesięć minut-zaczęła mnie pchać do łazienki, a kiedy chciałam wyjść przytrzymała drzwi. Było to zabawne, a nie miałam zamiaru się z nią siłować.
-Dajcie jej bieliznę!-krzyknęła w stronę pozostałych dziewczyn. Oparłam się o kabinę prysznicową i chichotałam pod nosem. Moja przyjaciółka jest niemożliwa. Dziewczyny podały mi czystą bieliznę, a Victoria zamknęła drzwi i widziałam przez małą szybkę, że się o nie opiera. Pokręciłam głową i ściągnęłam ubrania, następnie weszłam pod prysznic. Ustawiłam odpowiednią temperaturę wody i sięgnęłam po szampon, który zostawiła Vicky. Nie chciało mi się brać mojego. Woda przyjemnie chłodziła moje ciało, pobudzając mnie do życia. Starannie umyłam włosy, oraz całe ciało i dokładnie spłukałam piane. Wyszłam spod prysznica, wytarłam się ręcznikiem, potem owinęłam się nim wokół ciała i zaczęłam suszyć włosy.
Nie chciało mi się robić tego dokładnie, więc nie były idealnie suche. Zatłukłam się w drzwi.
-Otwórz mi!-krzyknęłam, a przyjaciółka otworzyła drzwi.
-Już zaraz idziemy, tylko się ubiorę-powiedziałam rozbawiona i szybko podeszłam do szafy ,aby znaleźć coś do założenia. Wybrałam zwykłe jeansy i bluzkę z rękawem trzy czwarte. Wróciłam do łazienki aby założyć strój i lekko pociągnęłam rzęsy tuszem. Włosy zostawiłam rozpuszczone, w lekkim nieładzie. Wyszłyśmy z pokoju i udałyśmy się na główny hol. Jak się okazało, nie wszyscy byli  gotowi. Zmroziłam moją przyjaciółkę wzorkiem ,że tak mnie pospieszała kiedy trzeba było czekać wiadomo na kogo.
-Przez ciebie mam niedokładnie wysuszone włosy ,a miałabym jeszcze chwile czasu-powiedziałam do blondynki.
-Oj no już się nie dąsaj-zaśmiała się i cmoknęła mnie w policzek. Udałam obrzydzenie i wytarłam miejsce kawałkiem bluzki. Po kilku minutach Olivia i Samanta raczyły nas zaszczycić swoją obecnością. Myślałam ,że padnę kiedy je zobaczyłam ubrane w sandały na koturnie i sukienki. One chyba nie zdają sobie spawy z tego ,że my sami mamy przygotować swoje ognisko. Nie mogłam się doczekać obrazu tych dwóch jak będą nosiły patyki, po prostu komedia na żywo.
-No więc skoro wszyscy są, to możemy już iść.-powiedziała Davis i wszyscy ruszyliśmy do wyjścia. Poczułam jak telefon w mojej kieszeni zaczyna brzęczeć. Wydostałam go i pojawił się napis "Louis"
-Proszę pani czy ja mogę przyjść za kilka minut, dzwoni do mnie brat ,a nie rozmawiałam z nim długo-powiedziałam do Davis
-Okej Des, byle nie za długo-uśmiechnęła się do mnie, a ja odeszłam na bok holu.
-Cześć Skarbeńku!-przywitałam Louisa śmiejąc się, zauważyłam jak ostatni idzie Zayn. Spojrzał na mnie przelotnie i wyszedł za klasą.
-Cześć Siostrzyczko!-odezwał się Louis.-Jak tam na tej wycieczce?
-Nie można narzekać, nie jest źle, zawsze lepsze to niż szkoła.-zaśmiałam się.
-No fakt, ale nie nudzicie się?
-Nie, właśnie mamy mieć ognisko.
-Oo ja dawno nie byłem na żadnym ognisku, może by jakieś zrobić-nie wiedziałam czy mówi to do mnie czy do siebie samego.-No ale nic. Powiedz jak było na randce?-zapytał, a ja zmarszczyłam brwi.
-Na randce?
-No Miley dzwoniła mi ,że byłaś gdzieś z Nathanem-wywróciłam oczami. W tej chwili chciałam aby oni wiedzieli ,że Nathan jest homoseksualistą, bo to ich gadanie jest już denerwujące.
-To nie była żadna randka, tylko wyjście koleżeńskie.
-Tak się to teraz nazywa-zaśmiał się.
-Myśl sobie co chcesz, ja tam wiem swoje.
-No już dobrze dobrze, chciałem ci jeszcze pogratulować wygranej mała, wiedziałam ,że wygracie.
-Dziękuje w imieniu całej drużyny-zachichotałam.
-Wiesz co zadzwoniłem bo miałem małą chwilkę przerwy ,ale mój wolny czas się kończy i muszę kończyć.
Wkrótce się widzimy. Pa marchewo-pożegnał mnie jak zwykle.
-Wkrótce?-zapytałam.
-Tak tak, do zobaczenia-zaśmiał się i rozłączył. Ma zamiar przyjechać wkrótce? To by było świetnie.
Schowałam telefon z powrotem do kieszeni i szybko ruszyłam w miejsce ogniska. Kiedy tam dotarłam zastałam całą moja klasę która przygotowywała wszystko sama. Nie całą, dwie księżniczki z wiadomych powodów nie brały w tym udziału tylko ze skwaszonymi minami stały obok. Podbiegłam do przyjaciółki.
-Co mam robić?-zapytałam.
-Pomóż mi z tymi patykami, trzeba położyć je tam-powiedziała i wskazała na miejsce na środku małego placyku za motelem. Wzięłam się do roboty i zaniosłyśmy to co potrzebne. Widziałam jak inne dziewczyny ułożyły kółko z kamieni ,żeby ogień się nie przedostał. Kiedy wszystko było gotowe chłopaki zaczęli rozpalać ognisko. Zayn, Davis i Stewart oparli kijki do smażenia kiełbasy o ścianę motelu i zawołali kilku chłopców aby przynieśli ławki oraz stolik z jedzeniem. Chłopaki uwinęli się z tym szybko ,a nam pozwolili już usiąść. Po chwili ognisko się paliło i każdy wziął sobie swój kijek i nabił na niego kiełbaskę. Na jednej z ławek siedziała Zoe, Jasmine, Margaret, Ja i obok mnie usiadł Oscar. Miał przy sobie gitarę, co mnie ucieszyło, bo uwielbiam słuchać kiedy ktoś gra na tym instrumencie.
-Nie wiedziałam ,że grasz, nic nie mówiłeś-powiedziałam do niego wskazując na gitarę.
-Nie pytałaś, więc nie mówiłem-zaśmiał się.-a ty umiesz grać?
-Nie, ja niestety nie, ale umiem słuchać jak ktoś gra-zaśmialiśmy się.
-To zaraz pokażesz swoje umiejętności, kiedy tylko zjemy-odpowiedział chłopak. Wszyscy w koło ogniska trzymali na kijku kiełbaskę. Nie, nie wszyscy, nasze dwie dziewczynki nie jadły nic. Miały tylko przy sobie butelkę wody. Zauważyłam ,że Zayn przygląda się mnie i Oscarowi, ale kiedy zorientowała się ,że i ja patrzę na niego odwrócił głowę i zaczął rozmawiać z kimś kto siedział obok niego. Była to Davis. Wspominałam już, że ona się w nim dłuży? Bo dla mnie to wręcz oczywiste, inaczej nie złagodziłaby się na wyjazd z naszą klasą, jestem tego absolutnie pewna, szkoda ,że ona chyba Zayn'a nie pociąga, jest troszeczkę starsza. Kiedy wszyscy sobie pojedli, pożartowali, przyszedł czas na granie gitary.
-Chcecie jakąś konkretną piosenkę ,czy wszystko wam jedno?-zapytał.
-Znasz The All-American Reject, Real World ?-zapytała Brooke.
-Jasne ,że znam-odpowiedział jej Oscar i po chwili rozbrzmiały się pierwsze odgłosy drgających strun.
-Nie będę śpiewał sam, musicie mi pomóc-powiedział i zaczął pierwszą zwrotkę ,a po chwili dołączyliśmy się do niego wszyscy. Oscar grał kolejne utwory ,a my bawiliśmy się świetnie. Grał bardzo dobrze. Nawet nie wiem kiedy ale minęły dwie godziny. Ognisko powoli gasło, bo od dłuższego czasu nikt nie dorzucał ani kawałeczka drewna do ognia. Wieczór o dziwo nie był bardzo chłodny, dało się wytrzymać.
-Moi kochani, na dzisiaj już koniec atrakcji, idźcie do pokoi i odpocznijcie przez noc-powiedziała pani Stewart.
-Nie możemy jeszcze chwile?-zapytała Victoria.
-Niestety nie, musimy kończyć, bo my nie jesteśmy tutaj jedynymi gośćmi, na samej górze też są inni. powiedziała.
-Chłopaki, gaście ognisko-odezwała się Davis w stronę Zacka, Ricka, Bila i Garr'ego. Oni zebrali się i zaczęli wykonywać czynność. Cała reszta posprzątała śmieci które jakimś cudem się namnożyły i po kilkunastu minutach wszyscy udaliśmy się do pokoi wchodząc tylnym wejściem. Ja tak jak poprzednio rzuciłam się w ubraniu na łóżko, dziewczyny jednak przebrały się w piżamy.
-Des ,a ty śpisz w ciuchach?-zapytała Zoe.
-Za chwilkę się przebiorę-uśmiechnęłam się do niej i położyłam ręce za głowę.
-Kurcze ,ale mi się oczy kleją, chyba zaraz zasnę-powiedziała Vicky.
-Dobranoc-zaśmiałam się. Mnie nie chciało się spać, miałam ochotę na wieczorny spacer. Czekałam aż one wszystkie zapadną w głęboki sen, a ja będę mogła spokojnie wyjść na zewnątrz. Męczy mnie sytuacja z Zayn'em. Wolałam gdy się do mnie odzywał, gdy mogliśmy pogadać. Nie podoba mi się to ,że od kilku dni, nie zamienił ze mną prawie ani słowa. Kiedyś powiedział, że go "interesuje", czyżby mu już przeszło?
Kto wie. Może teraz to zainteresowanie przeszło na Samantę? Tak, tak ,to chyba dobra opcja. Patrzyłam na zegarek. Minęła godzina odkąd leżałam i czekałam ,aż dziewczyny zasną i wreszcie się doczekałam. Była dwudziesta druga piętnaście. Jak myszka ,cichutko wstałam z łóżka, ubrałam buty i przemierzyłam pokój w stronę drzwi. Uchyliłam je ostrożnie i wyszłam z pokoju. Zeszłam po schodach i skierowałam się do tylnego wyjścia. Wiedziałam ,że panuje już cisza nocna, dlatego chciałam zachowywać się bezszelestnie. Kiedy już wyszłam z motelu wiedziałam ,gdzie chcę iść. Wybrałam spacer po lesie. Ruszyłam ścieżka w stronę lasu i po chwili znajdowałam się w jego centrum maszerując szeroką wydeptaną i wyjeżdżoną
drogą w środku lasu. Na pewno ta droga gdzieś prowadzi, może do innej miejscowości, bo ślady aut były świeże. Wokół mnie rozlegało się pohukiwanie sów, dźwięki świerszczy, szum drzew. Było tak spokojnie, taka sielanka. Zaczęłam rozmyślać sobie o wszystkim. Poczynając od zaginięcia Alexa, przez ślub Louisa i do sprawy z Zayn'em. Ciekawe czy zgodzi się teraz być ze mną w parze, czy jednak poprosi o zmianę partnerki? Wcale by mnie to nie zdziwiło, w końcu na początku ja sama  nie chciałam z nim być. Pamiętam kiedy pijana pocałowałam go. To było głupie z mojej strony, bo gdyby nie ta sytuacja pewnie inaczej wszystko by wyglądało. Zorientowałam się ,że z na przeciwka ktoś idzie w moją stronę. Lekko się spięłam, bo byłam sama po środku lasu. Poznałam ,że idzie mężczyzna, kiedy był blisko zorientowałam się również
że nie jest całkiem trzeźwy ,bo się chwiał.
-A dokąd taka śliczna panienka zmierza?-zapytał i wtedy miałam stu procentową pewność ,że był pod wpływem alkoholu.
-Do domu-powiedziałam na szybko.
-Domu?-zdziwił się-Nigdy cię tutaj nie widziałem-zbliżył się w moją stronę. Nie wiedziałam co mam robić, uciekać? Na razie stałam w miejscu ,a on był jeszcze bliżej. Czułam nieprzyjemny zapach.
-Wprowadziłam się niedawno-kłamałam dalej.-Musze już iść.-chciałam ruszyć ,ale ten facet złapał mnie za przedramię.
-Nie kłam, bo wiem kto tu się ostatnio wprowadził, ta miejscowość nie jest duża-syknął i ścisnął moją rękę mocniej.
-Mógłby pan mnie puścić? Muszę wracać-powiedział i starałam się wyrwać mu rękę.
-Mógłbym ,ale tego nie zrobię-powiedział śmiejąc się. Byłam coraz bardziej przerażona.
-Jeżeli mnie pan nie puści zacznę krzyczeć.
-Krzycz, kto cię tuta usłyszy-zaśmiał się po raz kolejny i przyciągnął mnie do siebie. Chciałam mu się wyrwać, wierzgałam nogami i rękami, ale on był dużo silniejszy. Przewrócił na na ziemie i leżał na mnie. Poczułam ból w plecach, jednak to nie było ważne.
-POMOOO!!-chciałam krzyczeć ,ale on zatkał mi usta brudną ręką.
-Nie krzycz mała, zabawimy się trochę-warknął i zaczął rozrywać mi bluzkę drugą ręką. Moja jedna ręka była wolna i mocno uderzyłam go w twarz ,na co syknął z bólu i odsunął się ode mnie kawałek.
-POMOCY! POMOCY!-zaczęłam wydzierać się na całe gardło.-Pomocy! Na pomoc!!!!-krzyczałam, ten facet wkurzył się jeszcze bardziej i ścisnął mnie za szyje, odcinając mnie od tlenu.
-NIE KRZYCZ KURWA BO INACZEJ SIĘ TOBĄ ZAJMĘ!!-krzyknął jeszcze głośniej niż ja, co było chore, bo mi na to nie pozwalał. Starłam się ze wszystkich sił go z siebie zrzucić, ale nie dawałam rady.
Z moich oczu zaczęły wypływać łzy. Brakowało mi powietrza jednak w końcu przestał mnie dusić. Przycisnął mnie swoim ciałem i jeszcze raz zakrył usta ręka. Krzyczałam w jego dłoń ,ale to nic nie dało. Zaczął całować moją szyje, a drugą ręka chciał rozpiąć mi spodnie. Wtedy usłyszałam kroki i słowa:
-Zostaw ją!-wydawało mi się jakbym słyszała Zayn'a, po chwili nie było już na mnie tego faceta. Nie myliłam  się, Zayn mnie uratował.