piątek, 4 kwietnia 2014

Rozdział 5

Zatrzymałam się i odwróciłam.
-Idę się przebrać.-odpowiedziałam.
-Nie skończyliśmy zajęć-powiedział twardo Malik.
-Wy może nie ,ale ja tak-odparłam. Dziewczyny patrzyły na mnie, jednych wzrok był rozbawiony, inne znowu miały nutkę niepewności.
-Wracasz tutaj i gracie-warknął, prychnęłam i zaśmiałam się chamsko. Pomachałam ręką do dziewczyn i zniknęłam za drzwiami szatni. Zamknęłam za sobą drzwi i zaczęłam oddychać na uspokojenie. Minęły dwie minuty, ciągle słyszałam jak wołają mnie dziewczyny ale zlałam to ,przebrałam się szybko w swoje czarne rurki z dziurami na kolanach ,białe Converse, i szaro-niebieską bluzkę w paski.
Strój wpakowałam do szafki i wyszłam na sale. Nie grali. Zerknęłam na twarz Malika, był wkurwiony o tak , to jest jedna z emocji jaką rozpoznaje u ludzi na kilometr ,bo często sama jestem powodem ich wkurwienia ,ale jakoś mi z tym się żyje, cóż nawet dobrze mi się z tym żyje. Odnoszę nawet pewnego rodzaju satysfakcje, chociaż zdaję sobie sprawę ,że pewnego dnia ktoś mi wpieprzy, bo aż tak go wkurwię.
-Masz iść się przebrać, wracasz tutaj i gramy, masz trzy minuty!-zaczął iść w moją stronę. Nie wiedziałam ,że barwa jego głosu ,złego ,wkurwionego głosu może spowodować kolumnę ciarek przechodzących przez mój kręgosłup ,ale nie dałam tego po sobie poznać. Wzruszyłam ramionami i usiadłam na ławce na końcu sali. Wszystkie moje koleżanki wodziły za nim wzorkiem i za tym co czeka mnie. Myślały ,że będę ukarana..
ja też byłam tego świadoma, ale nie potrafiłam grać z tą idiotką i jej zachowaniem ,nie zniosłabym tego ani minuty dużej.
-Nie słyszysz co się do ciebie mówi?-był zły oj był zły, ale ja również nie byłam jak baranek.
-Nie będę dzisiaj uczestniczyć w zajęciach.-odpowiedziałam mu opierając się o ścianę.
-Niby czemu? Nigdy nie zgłaszałaś nieprzygotowania z tego co widziałem.
-To prawda ,kiedyś musi być ten pierwszy raz-odparłam i wygrzebałam z plecaka słuchawki.
-Wróć grać.-powtórzył po raz kolejny.
-Nie będę grać i koniec-odparłam i włożyłam słuchawki do uszu ,widziałam jak podchodzi Vicky.
-Będziesz grać.
-Nie będę, na pewno nie z nią-kiwnęłam głową w kierunku Samanty, która gapiła się na Malika, obrócił się na chwilkę i zwrócił znów do mnie.
-W czym ci przeszkadza?
-To co tutaj się dzieje to nie jest gra ,bo księżniczka udaje, że nie umie serwować ani odbijać i ciągle akcje są przerywane, mam gdzieś taką grę ,zagram jak się ona może w końcu przestanie udawać-wycedziłam.
-Na razie to ty zachowujesz się jak księżniczka.-zatrzymałam oddech i rozszerzyłam oczy. To wszystko co o nim myślałam rozsypało się już całkowicie. Mam nowego wroga i znowu to nauczyciel ,ekstra.
-Jeśli pan lubi bójki na boisku to zagram-wysyczałam. Zaśmiał się.
-Di zagraj, bez ciebie będzie beznadziejnie-podeszła moja przyjaciółka.
-Musisz być wyrozumiała dla koleżanki skoro jej nie wychodzi ,nie każdy umie wszystko-odezwał się Malik ,a ja zaśmiałam się nerwowo.
-Dobra nie ważne ,ja nie gram Vicky i wiesz ,że nie lubię jak ktoś mnie o coś prosi mimo ,że ja stanowczo odmawiam-zwróciłam się do przyjaciółki.
-Masz nowy telefon?-zapytała zmieniając temat. To jedna z jej cech ,zawsze zmienia tematy w najmniej spodziewanym momencie.
-Pogadamy po lekcji-odpowiedziałam.
-Ostatni raz mówię ,idź się przebierz i gracie! T E R A Z.-wtrącił Malik.
-Powiedziałam już coś i nie zamierzam zmieniać zdania, dziękuje ,miłych zajęć-odparłam i włączyłam muzykę.  Widziałam ,że poruszał ustami ,ale nie wiedziałam co mówił. Jednak wiedziałam co myśli: "Pieprzona gówniara" W końcu odeszli. Coś czuje,że mogę mieć małe kłopoty, ale walić to.
Jeszcze kilkanaście minut temu myślałam  ,że polubię tego wychowawce ,ale chyba jednak zbyt pochopnie z tym wyskoczyłam. Jest ślepy ,jeśli nie widzi ,że Samanta robi to specjalnie, żeby do niej mówił i żeby ona była blisko ,ale to facet wystarczy ,że ona ma duże cycki i już nie myśli mózgiem. Kiedy była pierwsza przerwa dosiadła się do mnie Vicky.
-Znowu mu pyskujesz-poklepała mnie po kolanie.
-Oj Victoria, ty mnie dobrze znasz i doskonale wiesz ,że lepiej jeśli zeszłam z boiska i nie grałam ,bo moje nerwy były już na wyczerpaniu.
-O tak wiem o co ci chodzi, robiła z siebie kretynkę ,też mnie wkurzała ,ale nie aż tak jak ciebie.-uśmiechnęłam się.
-Wiesz co jest najgorsze?
-Co?
-Że one będą teraz ćwiczyć...
-Faktycznie...-przytaknęła mi przyjaciółka. Pierwsza przerwa była krótka ,więc szybko zadzwonił dzwonek.
-Dobra idę ćwiczyć, pierwszy raz to ty nie ćwiczysz ,a nie ja, buntowniczko-zaśmiała się i odeszła.
Wsłuchałam się w piosenki króla Popu, Michaela Jacksona. Jeden z moich ulubionych muzyków.
Druga lekcja na szczęście szybko dobiegła końca. Słuchając muzyki ciągle obserwowałam Samantę.
Dalej robiła wszystko ,żeby Malik na nią zwrócił choć odrobinę uwagi. Widziałam po minach dziewczyn ,że już się lekko denerwowały bo przez nią gra ,nie była taka jak zwykle. Gdy tylko dźwięk dzwonka rozniósł się po sali wstałam chowając słuchawki z telefonem do plecaka i ruszyłam do wyjścia.
-Des ,zaczekaj.-zatrzymał mnie Malik. Ekstra ,wiedziałam ,że będę miała kłopoty. Spojrzałam w stronę szatni ,a Samanta zabijała mnie wzorkiem.
-Tak?-spytałam posyłając udawany uśmiech.
-Nie chciałbym ,żeby coś takiego się jeszcze kiedyś powtórzyło-warknął.
-Ja też wielu rzeczy bym nie chciała ,ale wiem ,że nie można mieć wszystkiego-odpyskowałam ,a on zmrużył oczy. Zastanawiałam się tylko po co ja go denerwuje?  Ah tak..nazwał mnie księżniczką. No dobra księciu, zaczynamy zabawę.
-Mówię poważnie Des.-jego ton głosu był już taki srogi ,że aż  nie tylko wzdłuż krzyża przeszły mnie ciarki,
ale po całym ciele ,znowu nie mogłam tego pokazać.
-Będę grzeczna-powiedziała uszczypliwie i odeszłam szybko zanim zdążył jakoś zareagować. Słyszałam że zawołał mnie dwa razy ,ale ja, gdy tylko minęłam róg ściany przyśpieszyłam tempo i szybko pokonując schody znalazłam się na korytarzu, gdzie był tłum innych uczniów. Odetchnęłam. Udałam się w stronę szafek, aby wyjąć potrzebne książki. Kiedy wszystko przepakowałam czekałam na pojawienie się przyjaciółki.
Oparłam się plecami o metalowe drzwiczki i patrzyłam w szary sufit, który pierwotnie był biały.
-Brawo Tomlinson ,drugi dzień ,a nowy wychowawca już zdążył cię znienawidzić.-usłyszałam dobrze znany głos, żmijski głos.
-Samanto, mam w dupie to czy on mnie lubi czy nie.-powiedziałam prostując się.
-I bardzo dobrze.-warknęła. Wtem do głowy przyszła mi pewna myśl.
-Oh nie łudź się ,że uda ci się go wyrwać ,na pewno nie lubi fajtłapowatych lasek ,które nie umieją grać.
W końcu to człowiek który lubi sport.-powiedziałam i czekałam na jej reakcje . Zamyśliła się i chyba łyknęła haczyk.
-Coś sugerujesz?-podniosła brwi.
-Moim zdaniem jeśli chcesz go jakoś zdobyć powinnaś pokazać swoje umiejętności ,a nie to że jesteś tępą idiotką, która nie potrafi odbić piłki ,to dobrze nie działa. Powinnaś pokazać ,że grasz lepiej od nas ,że masz bardziej wyćwiczone ciało, wtedy jest twój, na pewno-mówiłam z przekonaniem. Wiedziałam ,że ta idiotka nie widzi w tym drugiego dna.
-Oh czasem się przydajesz Des-uśmiechnęła się i razem z Olivią odeszły. Dziwię się Olivii ,że jest tak ślepo zapatrzona w Samantę, nie ma własnego zdania ,co robi Ona ,robi i Olivia, to chyba upokarzające ,w życiu nie pozwoliłabym na taki układ.
-Czego chciała ta idiotka?-dobiegł głos mojej Vicky.
-Nic mądrego nie powiedziała.-odparłam ,a ona się zaśmiała.
-Cóż za nowość-parsknęła i zaczęła wyciągać książki. Na drugim końcu korytarza dostrzegłam Max'a.
Bez słowa opuściłam przyjaciółkę i podeszłam do chłopaka zakrywając mu od tyłu oczy.
-Heej-powiedział, ale jakoś dziwnie. Odwrócił się w moją stronę i dał mi szybkiego buziaka.
-Mało się teraz spotykamy ,poza szkołą-wydęłam wargi.
-Wiem, mała przepraszam ,ale wiesz ,że mamy zawody w piłce nożnej i nie mam czasu ,a w dodatku prowadzi nas ten nowy nauczyciel coś na "EM".
-Malik-burknęłam
-Właśnie ,słyszałem ,że to wasz wychowawca-pokiwałam głową.-Może wpadniesz obejrzeć dzisiaj nasz trening?
-Jasne-uśmiechnęłam się-To kiedy będziesz miał czas na spotkanie? W sobotę?
-Um..-zawahał się-w sobotę jadę do babci um..ma uro-urodziny.
-Okej-westchnęłam-Niedziela?
-Niedziela cała nasza-uśmiechnął się i cmoknął mnie w policzek.
-Musze uciekać mam sprawdzian ,zadzwonię Pa-rzucił i znikł w tłumie. Wzruszyłam ramionami i skierowałam się w stronę sali 107. Historia ,aż się boje tej lekcji.