wtorek, 29 kwietnia 2014

Rozdział 21

Powiedział i odwrócił się na pięcie po czym wyszedł z mojego pokoju. Doznałam tak zwanego szoku. Co? On chyba żartował prawda?! Nie myśląc więcej wybiegłam z pokoju. Louis schodził już ze schodów.
-Louis zaczekaj!-krzyknęłam. Odwrócił się.
-Czego chcesz?-zapytał.
-Ty żartujesz prawda? Powiedz ,że żartujesz!
-Nie Des, nie żartuje. On będzie drużbą czy ci się podoba czy nie. Uzgodniliśmy to z Sarah jakiś czas temu.
-A nie moglibyście..
-Nie.-przerwał mi i tym samym mnie zdenerwował.
-To poszukajcie sobie nowej druhny-odpowiedziałam wkurzona i zniknęłam za drzwiami pokoju trzaskając nimi głośno i zamykając na klucz. Wszystko jak zawsze zwraca się przeciwko mnie. No ale kuźwa, czy Louis nie rozumie ,że Zayn to mój nauczyciel i mi będzie głupio? Na pewno ma innych kolegów ,ale ja wiem ,że uprze się przy Maliku ,bo za wszelką cenę będzie chciał ,żebym go polubiła ,albo po prostu robi mi na złość. Nie mam zamiaru być z nim w parze ,nie wytrzymałabym nerwowo i wcale nie czułabym się dobrze na ślubie własnego brata. Miało to być najlepsze wesele pod słońcem ,a przeczuwam ,że będzie odwrotnie. Czułam ,że ciśnienie mam wysokie, chyba zbyt wysokie. Podniosłam telefon z szafki ściągnęłam jeansową kurteczkę z wieszaka i założyłam ją. Otworzyłam drzwi i szybkim krokiem zeszłam na dół. Nawet nie spoglądałam w stronę kuchni, a wiem ,że tam siedzieli.
-Des możesz tu przyjść?!-zawołała mama ,ja nawet nie odpowiedziałam. Pośpiesznie włożyłam na stopy moje białe Converse i wyszłam z domu. Nie miałam pojęcia gdzie chce iść ,ale gdzieś iść musiałam. Byłam głodna ,ale nie wzięłam pieniędzy. Podbiegła Luna. Pogłaskałam ją chwile i skierowałam się do bramki. Nawet nie zdążyłam jej otworzyć, a przed bramką stanął ni stąd ni zowąd Max. No tak kurwa jeszcze jego tutaj potrzeba.
-Cześć Des-powiedział i otworzył bramkę wchodząc na moje podwórko. Spojrzałam na niego i widziałam ślady bójki na jego twarzy. Pewnie dlatego nie było go w szkole, ktoś spuścił mu łomot.
-Do widzenia-odpowiedziałam. Zamknął furtkę nie zważając na moje pożegnanie.
-Możemy pogadać?-zapytał uśmiechając się krzywo.
-Nie ,śpieszę się.-warknęłam.
-Nie zajmie ci to długo ,chce ci coś powiedzieć.
-A ja mam w dupie to co ty chcesz powiedzieć. Nie rozumiesz ,że między nami jest definitywny koniec i sprawiłeś ,że znienawidziłam cie tak jak nigdy wcześniej nikogo?!-powiedziałam nieco głośniej i oparłam się o słupek przy ogrodzeniu. Nie dość ,że byłam wkurwiona na Louisa to jeszcze on pogarsza mój stan psychiczny.  Zrobił krok w moją stronę i tym samym był bardzo blisko mnie. Drażnił mnie jego zapach już nie ten sam ,fajny co zawsze ,ten zapach mnie mdlił. Na prawdę. Wszystko co dotyczy Max'a mnie obrzydza.
-Słuchaj kotku ja wiem ,że udajesz, pójdę o tysiąc ,że wrócisz do mnie za jakiś czas aż się uspokoisz-zaśmiałam się nerwowo. Podszedł jeszcze bliżej i wydawał się taki pewny siebie.
-Nawet nie wiesz jak bardzo się mylisz "Kotku"-prychnęłam i chciałam go odepchnąć ,ale on złapał mnie za obydwa nadgarstki. Zmarszczyłam brwi.
-Chcesz się przekonać kto ma racje?-zapytał.
-Spieprzaj-syknęłam. Unieruchomił mnie i zbliżał swoją twarz do mojej. Chciałam się wyrwać ,ale on był silniejszy. Wtem drzwi od domu otworzyły się z hukiem i Max odskoczył ode mnie. Louis szybko pokonywał drogę jaka nas dzieliła. Był wkurwiony, o tak.
-Szukasz tu czegoś Evans?!-warknął i podszedł do Max'a.
-Siema Louis nie wiedziałem ,że wróciłeś-odpowiedział Max. Brat złapał go za szmaty i przycisnął do siebie. O cholera.
-Louis uspokój się i zostaw go ,nie warto-podeszłam i chciałam go odciągnąć.
-Wypierdalaj stąd dzieciaku i więcej się tu nie pokazuj ,bo może spotkać cię coś złego ,czego nie chcemy prawda?!-powiedział Louis z takim jadem ,że ja sama się przeraziłam. Tak jak i Max ,który potulnie pokiwał głową.
-Jasne Louis ,wybacz.-Louis puścił go i palcem wskazał na furtkę rozkazując mu wyjść.
-Jeżeli jeszcze raz zbliżysz się do Des ,nie będzie przyjemnie pamiętaj ,a teraz won!-pół krzyknął Louis ,a Max jak za dotknięciem różdżki opuścił naszą posesję. Stałam z otwartą buzią i nie mogłam uwierzyć ,że Louis potrafi być taki przerażający samym sposobem mówienia. Wow zaimponował mi i to bardzo. Patrzyłam jak Max szybko odchodzi ulicą ,a potem wzrok przeniosłam na brata. Linia jego szczęki była prosta ,a policzki drgały z nerwów. Wiem ,że powstrzymywał się ,żeby mu nie przylać.
-Des wszystko okej, nic ci nie zrobił?-zapytał już spokojniej i potarł ręką moje plecy.
-Nie ,wszystko okej ,ale ty...Louis wow, on się ciebie przestraszył-powiedziałam.
-Taki był mój cel ,nie chciałem go bić w końcu jest dużo młodszy ale postraszyć można. Mam nadzieje, że da ci spokój. Po co tu był?
-Chce mi coś powiedzieć. Mówiłam ,że nie mam zamiaru go słuchać ,ale on coś tam gadał swoje.
-Dupek-syknął-Chodź do środka-zaproponował Louis. I wtedy do mnie dotarło ,że chwile wcześniej pokłóciłam się z Louisem o siedzącego w środku Malika.
-Nie ,idę pa-odpowiedziałam już bez emocji i szybko wyszłam przez furtkę.
-Gdzie idziesz i kiedy będziesz?-zapytał Louis. Przystanęłam na chwilę.
-Nie wiem, gdzie mnie nogi zaniosą.
-Des jutro szkoła-przypomniał.
-Tak jak i pojutrze i po pojutrze i w czwartek i piątek-skomentowałam i wznowiłam swój marsz. Wiedziałam ,że Louis odpuścił i wrócił do domu. Wiedziałam gdzie powinnam pójść. Skręciłam w prawo w uliczkę po której chodzę ,żeby dostać się do miejsca, które jest dla mnie bardzo bolesne. Udałam się na Cmentarz odwiedzić tatę. Po piętnastu minutach byłam na miejscu. Wyłączyłam telefon. Zawsze tak robię na spotkaniu z tatą ,nie lubię gdy ktoś nam przeszkadza. Przeszłam przez wielką metalową bramę ,mijałam betonowe chodniczki wokół grobów i skierowałam się na dobrze znane mi miejsce. W sercu cmentarza był szaro-czarny grób z kamienia, a na nim ta zimna tabliczka

Fred Tomlinson żył lat 40 ,zmarł 5.03.2009r. Zginął śmiercią tragiczną.

Odmówiłam modlitwę za dusze taty i usiadłam na małej drewnianej ławeczce po prawej stronie grobu.
-Cześć tato ,sprawy się pokomplikowała prawda? Wiem ,że nie jesteś ze mnie dumny ,wiem ,że źle zrobiłam całując nauczyciela ,ale może usprawiedliwię się tym ,że mój mózg nie funkcjonował zbyt dobrze? Wiem ,że to głupie tłumaczenie ,ale chyba mnie rozumiesz. Człowiek uczy się na błędach. W dodatku ten sen. Tato czy to prawda? Czy ten koszmar to prawda? Czy to moja wina? Gdyby nie ja, ty byś żył? Bardzo nie chce o tym myśleć, ale gdzieś w głębi siebie wiem ,że może to być prawda. Przepraszałam już cie tyle razy, choć powtarzali mi ,że to nie moja wina, ja czułam ,że mają do mnie żal ,ale go ukrywają. Proszę tato ,pilnuj mnie, kiedy zbocze na złą drogę zatrzymaj mnie i sprowadź na tą dobrą, bo ja sama nie dam sobie rady.-popatrzyłam na czarno białe zdjęcie uśmiechniętego taty i bardzo za nim zatęskniłam. Chciałabym cofnąć się w czasie do mojego dzieciństwa, do czasów kiedy razem z Louisem i z tatą robiliśmy wyścigi ,babki z piasku ,domki na drzewie, graliśmy w piłkę, w berka. Zawsze pozwalali mi wygrywać, No cóż bądź co bądź byłam dziesięć lat młodsza od Louisa.
-Pewnie cieszysz się ,że Louis wreszcie się żeni. Jestem pewna ,że Sophie by ci się spodobała. W końcu to ona pomogła wyjść Louisowi z depresji po starcie ciebie. Mam nadzieje ,że nad nim też czuwasz ,tak jak i nad mamą. Nie uważasz ,że ona zbyt dużo pracuje? To nie wyjdzie jej na zdrowie ,ale ona nie chce się przekonać. Czasem mam dość tego życia i wcale go nie rozumiem. Może jeszcze jestem zbyt głupia i zbyt młoda? Nie mam pojęcia. Wiesz tato ,że cie kocham i wiesz jak bardzo mi ciebie brakuje. Chciałabym ,żebyś był ze mną. Przytulił i zaśpiewał to co zawsze-na wspomnienie kołysanki mojego taty skapnęły mi dwie niewinne łzy. Przestałam mówić już do taty, choć zawsze to robię i nigdy nie obchodzi mnie to ,że ktoś może uznać to za wariactwo. No bo jak gadać do kamiennego grobu? Ale ja wiem ,ja jestem pewna ,że tata mnie słyszy ,mnie rozumie dlatego to robię. Wpatrywałam się w jeden palący znicz ,co oznaczało ,że Louis był tu i zapalił. Zrobiło się chłodno ,niebo zasłoniły czarne chmury. Nie podobało mi się to bo byłam ubrana w letni strój ,ale nie chciałam jeszcze odchodzić. Tu przy tacie było mi dobrze.
Mogłam odpocząć od wszystkich i w ciszy pomyśleć nad wszystkim. Mogłam opowiedzieć wszystko tacie tak jakbym mówiła do niego żywego. Gnębiła mnie jedna myśl. Powiedziałam bratu w nerwach ,żeby znaleźli sobie nową druhnę. Nie miałam tego dokładnie na myśli ale byłam zbyt wkurzona ,żeby to przemyśleć. Ja marze o tym by być na ich ślubie kimś dość ważnym ,ale nie chce być z Malikiem. To znaczy inaczej, jest przystojny wow, ale nie mogę  ,nie po tym co zrobiłam. Przecież ja mu nie spojrzę w oczy.
Może i mi się podobał ten pocałunek ,bo był inny niż moje pozostałe ,ale to był ten zakazany, a wiadomo ,że zakazany owoc smakuje najlepiej. Nigdy bym się nie spodziewała ,że to będzie kolega Louisa ,że tak sprawy się potoczą. Może gdyby on nie był moim nauczycielem wyglądało by to inaczej? Wtedy nie miałabym takich wątpliwości. W końcu Louis ma tyle samo lat co on i dobrze się dogadujemy ,więc z Malikiem też raczej nie maiłabym problemów. Ale o czym ja myślę! Musze wybić sobie takie głupoty z głowy. Siedziałam już długą chwile w milczeniu i wpatrywałam się w kwiaty na grobie albo na zdjęcie taty. Potarłam rękami o ramiona bo czułam wszędzie gęsią skórkę. Nawet zerwał się wiatr.
-Des chodź już do domu.-usłyszałam za sobą głos Louisa i się wzdrygnęłam. Powoli odwróciłam głowę w jego stronę.
-Nie było cię w domu przez trzy godziny już dziewiętnasta.-dodał chwile później. Pokiwałam głową i wstałam z ławeczki. Louis natychmiast założył mi swoją kurtkę na ramiona. Ja czekałam aż się pomodli.
-Pa tato-szepnęłam i ruszyliśmy drużką w górę cmentarza.
-Wiedziałem ,że cie tu znajdę.-odezwał się Louis.-Zawsze tu przychodziłaś gdy miałaś dość-dodał, ale to własnie prawda.
-Tsa-mruknęłam.-Louis przyjechałeś samochodem z Walii?
-Tak ,nie chciałem się tułać pociągami ,wsiadłem w samochód i o to jestem, nie zauważyłaś go wcześniej?
-Jakoś nie-wzruszyłam ramionami i wsiadłam na miejsce pasażera.
-Przeszło ci już?-spytał Louis.
-To znaczy?
-Twoja złość.
-Moja złość?-zapytałam, a on pokiwał głową.
-Na prawdę mamy szukać nowej druhny? Chcesz nas zranić Des?
-Nie! Nie chce! Ale Louis czy ty byś się dobrze czuł idąc w parze z nauczycielem?
-Kurcze Des ,ale Zayn jest na zastępstwie, będzie uczył cie tylko dwa miesiące, poza tym między wami nie jest duża różnica, jakoś ze mną potrafisz się dogadać ,a w dodatku to tylko jeden dzień i noc ,potem możesz się z nim nie zadawać. Ale przypominam ,że chciałaś jakiegoś seksownego i przystojnego partnera ,a podobno Zayn to niezłe ciacho i w dodatku wolny ,bo rozstał się niedawno z dziewczyną-poruszył śmiesznie brwiami.
-Mimo wszystko to mój nauczyciel-mruknęłam.
-Ale tylko chwilowo. Nie bądź dzikusem, na weselu zapomnisz o tym ,że on cie uczy. Poza tym to tylko wuefista nie profesor matematyki.
-Niby tak-przytaknęłam i oparłam głowę o szybę. I co ja mam teraz robić ,jak o tym myśleć? Jak sobie to pookładać w głowie?
-Przyznaj się ,że ci się podoba-powiedział zabawnie Louis.
-Kto?
-Miś Gogo.-fuknął.-Zayn.-szczęka mi opadła ,przecież się nie przyznam ,że TAK.
-Nie wiem ,nie patrzę tak na niego.
-Widać po tobie ,że kłamiesz. Huhu Des.. dlatego nie chciałaś zejść do kuchni.
-Spadaj Louis-warknęłam i przewróciłam oczami. Miał rację ,podoba mi się, ale to przecież nie możliwe.

-_____________________________________________________________________________-
Ktoś z was zadał mi pytanie czy założę aska blogowego ,chcecie?
Piszcie w komentarzach :)

MACIE ! http://ask.fm/suunshinexd


sobota, 26 kwietnia 2014

Rozdział 20

Kończyliśmy oglądać z Louisem film kiedy drzwi od naszego domu otwarły się z hukiem. Chwilę później w drzwiach stanęła moja trójka. Uśmiechnęłam się do ich ,a oni stanęli jak wryci kiedy tylko zobaczyli Louisa.
-Siema stary, tyle czasu cię nie było!-podszedł Rick i przywitał się z moim bratem ,to samo zrobił Zack ,a później Victoria.
-Des ty kretynko! Jak mogłaś wyjść z imprezy i nic nam nie powiedzieć!-wydarła się Vicky ,a ja zrobiłam minę niewinnego stworzonka.
-Byłam tak pijana ,że nogi same mnie niosły-zaśmiałam się ,a oni wraz ze mną.
-Mogłabyś chociaż odbierać telefon.-dodała oschle, a ja tylko pokiwałam głową.
-Co robicie?-zapytał Zack i usiadł po mojej stronie, a obok niego usiadła Vicky i złapali się za ręce. Popatrzyłam na nich pytająco.
-Kończymy oglądać film-powiedział Louis.
-Więc słucham-powiedziałam w stronę tej dwójki czekając na jakieś wyjaśnienia.
-Um..tak się jakoś składa ,że jesteśmy ze sobą-powiedziała nieśmiało moja przyjaciółka.
-UU słodko słodko gołąbeczki-zaśmiał się Lou i zagwizdał wyzywająco ,a Rick zaczął się śmiać równo ze mną.
-Przestańcie-mruknęła blondynka.
-Gratulujemy robaczki. Cóż domyślałam się ,że coś z was będzie bo wczoraj nie odklejaliście się od siebie ani na sekundę-powiedziałam żartobliwie ,a Vicky zmarszczyła brwi ,Zack tylko się zaśmiał i przytulił ją mocniej.
-W nocy pewnie też się nie odklejali-skomentował Louis.
-Louis nie wiem o czym ty myślisz ,ale przestań-warknęła Vi. Niebieskooki pokazał jej językiem zboczone rzeczy. Jak dzieci...
-Ja tam wiem swoje i nie powiecie mi ,że nic nie było-upierał się Louis ,a po Victorii coraz bardziej widziałam ,że Louis ma racje.
-Dobra już dajmy im spokój są razem i super, nie zawstydzajmy ich-zakończyłam. Vicky wyszeptała dzięki.
-Lou, a może ty taki ciekawski bo twoje życie seksualne jest jakieś słabe-zaśmiała się Zack.
-Chciałbyś mieć takie życie seksualne jak ja-odparł mu i wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem.
-Pograjmy w coś ,albo oglądnijmy coś razem-zaproponowała Vicky chcąc zakończyć ten temat. Zgodziliśmy się wszyscy i wymyśliliśmy ,że zagramy w pokera na cukierki. Louis i Rick pojechali po słodycze  ,a my zrobiliśmy kanapki i rozłożyliśmy wszystko w salonie.
-Cieszę się ,że jesteście razem-powiedziałam w stronę przyjaciół. Uśmiechnęli się.
-My też się cieszymy.-odparli równocześnie.
-Widzę ,że to ,że chodzicie do jednej klasy nie stanowi już problemu-zaczęłam ,bo zawsze Vicky brała ten argument na górę, jako pierwszy.
-No wiesz jakoś nie ,poza tym będziemy uczyć się we dwójkę.-rzekła blondynka.
-Chyba zbyt dużo się nie nauczycie-zaśmiałam się.
-Nie martw się ,będziemy umieć więcej niż cala klasa razem wzięta-upierała się Victoria.
-Ja będę nad wszystkim panował-wtrącił Zack. Uśmiechnęłam się.
-Dobra dobra ,oby wam się dobrze ułożyło.
-Nie dziękujemy, żeby nie zapeszać-dodała Vicky i słodko pocałowała Zacka w usta. Kurcze pasują do siebie i to bardzo. Po kilkunastu minutach wrócili z trzema kilogramami cukierków owocowych. Zaczęła się gra. Oczywiście ,że wygrywał Louis i oczywiście , że je przegrywałam. Nigdy nie miałam szczęścia  w kartach. Graliśmy tak dobre trzy godziny ,aż do momentu kiedy Louis nie zabrał wszystkich cukierków.
Wyobraźcie sobie! Całe trzy kilogramy tylko dla niego! Nie powiem ,bo przez całą grę śmialiśmy się średnio dwa razy na minutę. To mnie odstresowało ,to mnie przywróciło do normalności po ostatnich przeżyciach. Koło godziny dziewiętnastej włączyli Horror, Piątek 13-stego. Nienawidzę filmów tego typu ,ale większość przegłosowała. Cały film chowałam twarz za Zackiem albo za Louisem. Działy się tam okropieństwa ,że czasem mnie mdliło. Zwłaszcza ,że pomogliśmy jeść cukierki mojemu bratu.
-Louis na ile tu przyjechałeś?-zapytała Rick.
-Jeszcze nie wiem, jakieś dwa tygodnie-odpowiedział wesoło.
-Znudziło ci się mieszkanie w Walii czy stęskniłeś się za rodzinką?
-Stęskniłem się, a poza tym musiałem ogłosić że żenię się niedługo-powiedział ucieszony ,a Vicky od razu mu pogratulowała.
-Wreszcie Lou bo już się starzejesz-zaśmiała się moja przyjaciółka ,a Louis udał oburzenie.
-Dwadzieścia lat to nie jest starość, młoda-odparł jej.
-Dwadzieścia nie ,ale dwadzieścia osiem to już trochę bardziej. Sarah jest w ciąży?
-Oszaleliście. Nie ,na razie nie staramy się o dziecko. Sarah kończy studia.
-Na razie tak mówisz ,a za kilka miesięcy dzwonisz i mówisz "Mamo będziesz babcią"-przekomarzała się Vicky, a my słuchaliśmy ich z rozbawieniem. W pewnym sensie Victoria ma racje. Ja to bym chciała zostać już ciocią. Pod sam koniec filmu ogarnęło mnie wielkie zmęczenie. Później czułam jak ktoś niesie mnie po schodach i kładzie na łóżku. Nie miałam sił się rozebrać, marzyłam o głębokim długim i spokojnym śnie.
*
Obudziłam się i powoli przetarłam oczy. Spojrzałam na zegarek ,wskazywał czternastą. Ja pierdziele ile ja już śpię! Szybko podniosłam się z łóżka i podbiegłam do szafki. Zerknęłam w stronę okna i świeciło słoneczko ,stwierdziłam ,że jest ciepło. Wybrałam jeansowe spodenki z wyższym stanem , krótką bluzkę w kropki ,która kawałek odsłaniała brzuch, dobrałam zwykłą bieliznę. Weszłam do łazienki i od razu wskoczyłam pod prysznic. Wykonałam swoje rutynowe czynności ,ubrałam się ,wysuszyłam włosy
i lekko pomalowałam. Gotowa, odświeżona i wypoczęta wyszłam z łazienki. Była już czternasta trzydzieści pięć. Akurat załapię się na jakiś obiad czy coś ,bo w brzuchu burczy mi niemiłosiernie. Hmm..mam ochotę na jakieś pyszne naleśniki z syropem i o tak..Kakao! Zabrałam z szafki nocnej telefon i wyszłam z pokoju kierując się na schody. Z kuchni dochodziły jakieś głosy. Rozpoznałam Louisa i chyba mojej mamy i kogoś jeszcze. Byłam coraz bliżej. Z uśmiechem na ustach przekroczyłam korytarz i stanęłam w drzwiach kuchni. Zamarłam w jedną sekundę i upuściłam telefon. Przy stole siedziała mama ,Louis i Kurwa mać, Zayn Malik!
-Wstałaś kochanie-zaczęła mama.
-Cześć Des chciałbym...-zaczął Louis ale ja szybko uciekłam z powrotem na górę zamykając się w pokoju i z bijącym serce oparłam się o drzwi. O cholera! Jeśli on przyszedł powiedzieć o wszystkim coś się wydarzyło sobotniej nocy? Przecież matka mnie zabije za takie coś! Nie! Obiecał ,że nic nie powie ,a tymczasem siedzi w mojej kuchni! Cholera Cholera! Cały mój dobry nastrój poszedł w zapomnienie. Co ja teraz zrobię? Przecież nie mogę tam zejść ,nie mogę patrzeć na tego człowieka ,nie po tym co zrobiłam. Wszystkiego bym się spodziewała ,ale nie tego ,że ujrzę go u siebie w kuchni.
To zbyt dużo ,ja dopiero się obudziłam i już los zrobił mi "miłą" niespodziankę. A może on zapomniał ,że go całowałam? Nie...on nie był pijany ,tylko ja ,więc to odpada, a szkoda. Usłyszałam pukanie w drzwi.
-Des... mała otwórz.-powiedział spokojnie Louis.
-Louis idź sobie-odpowiedziałam cicho.
-Otwórz pogadamy.-kontynuował.
-Idź-powiedziałam głośniej. Nie chciałam z nim rozmawiać ,bo nie chciałam pokazywać mojego zdenerwowania.
-Chcę ci coś wyjaśnić.
-A ja nie chcę niczego słuchać.
-Nie odejdę dopóki nie otworzysz-zaczął pukać w drzwi bardzo energicznie. Nie kontrolując swoich ruchów otworzyłam mu drzwi.  Wszedł i zamknął je za sobą. Usiadłam na łóżku ,a chwile później dołączył do mnie brat chwytając za rękę.
-Wiem Des ,że doznałaś szoku kiedy zobaczyłaś Zayna ,wiem ,że to twój nauczyciel i wychowawca ,ale tak się złożyło ,że poznałem Zayna rok temu w Walii i się zakumulowaliśmy. Nie mówiłem ci ,bo chciałem zobaczyć twoją reakcje ,ale takiej to się nie spodziewaliśmy-zaśmiał się i podał mi telefon. Z otwartą buzią przyjęłam urządzenie i odłożyłam je na szafkę. O kurwa! Malik to kumpel Louisa! Co będzie kiedy Lou dowie się co ja zrobiłam? Przecież chyba nie będzie zadowolony..
-Chodź na dół, poza szkołą możesz do Zayna mówić tak jak do mnie, na "ty" jemu nie będzie przeszkadzać.-Louis wstał i wyciągnął do mnie rękę. Moje serce zaczęło walić jeszcze szybciej. W życiu tam nie zejdę ,w życiu nie będę mówić do niego na "ty"...Chociaż już mówiłam tak do niego...
-Zapomnij-warknęłam. Wpadłam na mały plan. Nie do końca wiedziałam czy to dobry plan i czy wypali ,ale uznałam ,że warto spróbować.
-Nie chcesz?
-Nie. Dobrze wiesz ,że nigdy nie lubiłam nauczycieli i dla niego też nie zrobię wyjątku ,nawet jeśli on miałby być twoją żoną-warknęłam znowu. Louis zmarszczył brwi.
-Tylko dlatego ,że masz uprzedzenie do wszystkich nauczycieli nie zejdziesz na dół?
-Tak.
-Des ,przecież nie znam cie jeden dzień ,widzę ,że nie o to ci chodzi. Gdybyś ty widziała swoją minę.
Jakbyś zobaczyła jakiegoś ducha czy coś tego stylu. Powiedz. Zrobiłaś coś Zaynowi w szkole ,że tak się zdziwiłaś i zwiałaś?
-Co?!-wybuchnęłam-Jak tak możesz myśleć, nic mu nie zrobiłam. Ale mam go gdzieś i nie będę do niego mówić na `ty` bo to twój kolega.
-Denerwujesz się Des ,czyli jest coś o czym nie wiem. Ale się dowiem ,jak nie od ciebie to od Zayna.
-Louis! Naprawdę tu o nic nie chodzi, ja ..um..ja nie chce tam iść, po prostu.
-Nic nie jadłaś od wczoraj. Będziesz się głodzić?
-Przecież nie będzie tam siedział wiecznie-mruknęłam.
-Tak ,ale dosyć długo ,zaplanowaliśmy sobie coś.
-Okej więc idź do swojego gościa i daj mi spokój-warknęłam znowu.
-Nigdy nie widziałam cie takiej dzikiej. Aż tak go nie lubisz?
-Tak-odpowiedziałam bez wahania. Kłamałam ,ale musiałam grać.
-Będziesz  musiała go polubić i poznać bardziej prywatnie.-powiedział Louis.
-Nie mam powodów.
-Masz.
-Niby jakie?-uniosłam brwi wyczekująco.
-On będzie z tobą w parze jako drużba na moim ślubie.

czwartek, 24 kwietnia 2014

Rozdział 19

Rozdział dla  moich kochanych czytelniczek, które piszą egzaminy gimnazjalne! Oby wam się powiodło.

(tak tak wiem ,jutro ostatni dzień)

Obudziłam się. Zerknęłam w stronę okna i zorientowałam się ,że jeszcze jest noc ,a w każdym razie na zewnątrz było ciemno. Popatrzyłam na krzesło obok mojego łóżka i wtedy wszystko zaczęłam sobie przypominać. Kilka godzin ,a może godzinę temu siedział tutaj mój wychowawca, Zayn Malik, a teraz już go nie ma! Cholera jasna! Ja przecież go pocałowałam! Rozbierałam się przy nim! Wszystko zaczęło przypływać mi do głowy. Znalazł mnie na chodniku ,a potem znaleźliśmy się tutaj! Boże co ja zrobiłam?
Co ja do niego mówiłam! Jak mogłam być taka niepoważana! Co on sobie pomyśli teraz?! Cholera ,cholera ,cholera.
Wstałam z łóżka, moje kolano bolało znacznie mniej ,może praktycznie w ogóle, z czego się ucieszyłam.
W sobie czułam jeszcze trochę alkoholu. Podeszłam do szafki i włożyłam na siebie zwykły podkoszulek.
Otworzyłam drzwi balkonowe i wyszłam na świeże powietrze. Odwróciłam się w stronę pokoju i zerknęłam na elektryczny zegarek na szafce, wskazywał piątą pięćdziesiąt pięć. Dziwna godzina ,jakaś niepokojąca. Usiadłam na zimnych płytkach spuszczając nogi w dół. Poranek był chłodny ,ale to dobrze mi zrobiło. Starałam się przypomnieć sobie z wczoraj wszystko bardzo dokładnie. O ile się nie mylę Zayn nie odepchnął mnie od razu gdy zaczęłam go całować, pozwolił mi na to ,dopiero na łóżku się opamiętał.
Jak ja mogłam to zrobić? Pewnie pomyśli ,że chciałam się z nim...przespać... W gruncie rzeczy powiedziałam coś tego stylu. Nigdy więcej nie wypiję tyle alkoholu! Jak ja teraz pójdę do szkoły? Jak ja teraz na niego spojrzę? Przecież będę zawstydzona ,zmieszana jak nigdy przed nikim. Kurwa! Pocałowałam nauczyciela i rozebrałam się przy nim! Potem on siedział przy mnie ,a potem.. Bardzo dokładnie pamiętam ten sen. Sen który od zawsze był taki sam , bardzo wyraźny i dokładny, mój własny koszmar. Z jednej strony ciesze
się ,że Malik był tutaj kiedy się obudziłam po tym śnie, inaczej nie wiem co by ze mną było, rozbeczałabym się jak zwykle lub zaczęła trząś ze strachu. Tak dawno nie miałam tego snu ,a jednak wrócił. Ale dlaczego? Dlaczego teraz? Na całym ciele miałam już gęsią skórkę. Chyba wystarczy tego rozmyślania i tak czasu nie cofnę ,choć tak bardzo bym chciała. Wstałam i zamykając drzwi na balkon wskoczyłam pod kołdrę. Chyba muszę pomyśleć nad zmianą szkoły... Boże, przecież zostały tylko dwa miesiące, jakoś dam rade ,nie będę chodziła na lekcje z Malikiem i może zdam. Przyłożyłam głowę do poduszki i zasnęłam bardzo szybko.
*
-Wstawaj marchewo!!!!!!!!!!!-usłyszałam wrzask w moim pokoju i poczułam ciężar na moim ciele ,a zaraz potem ktoś całował mnie po policzku. Sekundę później rozniosło się głośnie szczekanie Luny i ona wskoczyła na moje łóżko.
-Louis!-krzyknęłam i szybko usiadłam przytulając brata. Głowa dopiero teraz zaczęła boleć mnie bardzo mocno.-Tak bardzo tęskniłam braciszku!-dodałam.
-Ale od ciebie jebie wódą ,piłaś!-pogroził palcem i zaczął się śmiać ,a ja uderzyłam go lekko w ramię.
-Troszkę-szepnęłam i zapałam się za głowę.
-Wyobrażam sobie ile to troszkę było. Wstawaj już dwunasta!-ściągnął mi kołdrę,a ja leniwie podniosłam się z łóżka.
-Ubierz się-zaśmiał się i wyszedł. Wstałam i podeszłam do szafy. Wyjęłam pierwsze lepsze jeansy i jakąś bluzkę oraz bieliznę i udałam się do łazienki. Spojrzałam w lusterko i  się przeraziłam. Wyglądałam TAK. Odbity tusz pod oczami ,zapuchnięte oczy. Przemyłam twarz porządnie wodą i
rozbierając się weszłam  pod prysznic. Tego mi było trzeba. Orzeźwienia. Zaczęłam szorować swoje ciało i myć głowę, do której znowu wkradły się te beznadziejne wspomnienia z wczorajszej nocy. Zayn Malik ,pocałunek ,moje głupie zachowanie ,okropny sen. Jeżeli ktoś dowie się o tym naszym pocałunku ,a raczej o moim pocałunku, mogę mieć problemy ,albo Malik będzie miał problemy.
O boże! A co zrobiłaby matka gdyby się dowiedziała?! Mam nadzieje ,że on poszedł do domu zanim ona wróciła. Wyszłam z kabinki i ubrałam się w to co miałam naszykowane, pomalowałam rzęsy ,związałam włosy i mogłam powiedzieć ,że wyglądałam jak namiastka człowieka. Umyłam porządnie zęby i popsikałam się perfumami ,żeby nie daj boże mama wyczuła alkohol ,który pewnie wędrował jeszcze w moich żyłach. Wiem jedno ,że w najbliższym czasie nie będę pić. O na pewno nie po tym co zrobiłam.
Zeszłam na dół. Poczułam zapach jajecznicy z szynką i pewnie skakałabym z radości ,ale nie tym razem. Zrobiło mi się niedobrze i wiedziałam ,że nie dane jest mi się najeść.
-Heej-przywitałam się z mamą ,a sekundę później do kuchni wparował uśmiechnięty Louis i ścisnął mnie bardzo mocno.
-Też się za tobą bardzo stęskniłam ,ale ja nie chce ci miażdżyć wszystkich kości Louis!-pisnęłam ,a on się zaśmiał tak specyficznie jak tylko on potrafi. Nie do wiary. Facet ma dwadzieścia osiem lat, a zachowuje się na piętnaście.
-Dobra dobra jemy kochani-powiedziała mama ,a ja usiadłam na swoim stałym miejscu przy stole.
-Um..mamo wiesz ja jakoś nie jestem głodna ,później sobie coś zrobię.-powiedziałam miło.
-O tak, Des na pewno ma powody żeby nie jeść-uszczypnął mnie niebieskooki.
-Kretyn-mruknęłam tak ,żeby tylko on to usłyszał. Chwile potem posłał mi całusa ,a ja pokazałam mu język.
-Des jesteś chora, albo źle się czujesz?-zapytała mama. Pokręciłam przecząco głową.
-Zjem sobie coś później ,ale wam życzę smacznego i napije się z wami herbaty-sięgnęłam po dzbanek i nalałam każdemu napoju do kubka.
-Lou, o której tutaj przyjechałeś?-zapytałam.
-Jakieś dwie godziny temu, miałem budzić cie od razu ,ale mama mnie prosiła ,żebym dał ci odpocząć. Słyszałem ,że przez ten tydzień czułaś się nie najlepiej ,musisz mi wszystko opowiedzieć-skończył i zaczął jeść swoje śniadanie. Ah tak ,mam mu tyle do opowiedzenia, oczywiście za wyjątkiem wczorajszego
zajścia. Ciekawa jestem czy bardzo by mnie zganił za tak bezmyślne zachowanie? Czy może nie?
-Wszystko ci opowiem później-mruknęłam. Mama tylko się nam przysłuchiwała i obserwowała czujnym okiem pani prokurator.
-Synku ,a jak długo u nas zostajesz?-spytała w końcu.
-Chcesz już się mnie pozbyć?-zachichotał wiecznie młody.
-Oh Louis nie wygłupiaj się ,tylko spytałam.
-Jakieś dwa tygodnie ,może mniej, może więcej-uśmiechnęłam się do niego szeroko. To będą dwa piękne tygodnie w moim życiu.
-Oh to wspaniale-tak samo ucieszyła się mama.
-Musze wam coś powiedzieć ,ale czekajcie aż zjem.-powiedział i podsycił moją ciekawość.
-Mów już-zaczęłam nalegać ,ale ten człowiek zrobił mi na złość i specjalnie jadł jak ślimak. Widział ,że się denerwuje ,a jego to tylko bawiło. Po jakiś dziesięciu minutach łaskawie skończył jeść ,przetarł usta serwetką i wstał z uśmiechem na ustach.
-Chciałbym moje panie przekazać bardzo ważną wiadomość.-zaczął.
-Wreszcie idziesz się leczyć na głowę , tak?-wtrąciłam ,a mama popatrzyła na mnie piorunująco.
-Jeszcze nie.-odparł Louis , a ja zachichotałam.
-W połowie czerwca żenię się!-krzyknął ,a ja otworzyłam wargi ze zdziwienia tak samo jak mama. Chwile później skoczyłam na równe nogi i rzuciłam się na Louisa tuląc go mocno.
-Gratuluje ,jeju jak fajnie. Razem z Sarah będziecie świetnym małżeństwem!.-powiedziałam. Spojrzałam na mamę ,a ona uroniła jedna łzę i wstała. Przytuliła Louisa z drugiej strony.
-Mój mały chłopczyk już się żeni, ale co ja mogę zrobić ,nie pozostało mi nic innego jak się cieszyć. Gratuluje synu, ale dlaczego ja o tym nie wiedziałam wcześniej? Przecież trzeba wszytko zamawiać ,zaproszenia ,gości ,muzykę ,katering ,sale ,wszystko!-zaczęła nakręcać się moja mama.
-Mamo ja i Sarah sami zajmujemy się wszystkim. Nie mówiłem ci bo tak ustaliliśmy.
-Oh jacy wy niemądrzy. Przecież to rodzice pomagają w przygotowaniach ślubnych, to chyba jasne ,że zamierzam się dołożyć do waszego ślubu i wesela i bez żadnej dyskusji.
-Mamo mamo mamo..-westchnął Louis.
-Chciałabym z wami posiedzieć ,ale nie mogę ,mam dzisiaj ważną sprawę. Louis pogadamy o ślubie jak wrócę.-powiedziała mama i wstała od stołu kierując się do gabinetu.
-Przecież wróciłaś nad ranem!-krzyknęłam za nią.
-Taka praca Des-odparła mi i usłyszałam zamykane drzwi. Po kilku minutach mama wyszła z domu.
-Des słyszałem że zerwaliście z Max'em ,dlaczego?-zapytał ciepło Louis i złapał mnie za rękę. Popatrzałam na niego ,nie byłam pewna czy chce powiedzieć mu całą prawdę, bałam się jak zareaguje.
-To stało się tydzień temu-zaczęłam mu opowiadać wszystko jak na spowiedzi. Louis marszczył brwi co jakiś czas ,ale mi nie przerywał,  znaczy nie przerywał mi na początku ,bo na końcu wybuchł.
-Co!?-krzyknął.-Co ten pieprzony dupek ci zrobił?!-warknął. Widziałam po nim ,że jest zdenerwowany.
-Louis nie unoś się i tak już po wszystkim.-powiedziałam.
-Kurwa-syknął-Ten skurwiel cie po prostu wykorzystał i zdradził ,jak mam się nie denerwować? Przecież jak go spotkam to go zabiję!
-Nie!-krzyknęłam.-Nie rób nic głupiego Louis, ja nie chce mieć z nim nic wspólnego i nie chce żeby moi bliscy się do niego zbliżali!
-Mała ale on zachował się tak kurwa podle ,że porządne obicie mordy to mało. On cie zranił mała.-pogładził mnie po ręce, a ja musiałam upuścić wszystkie emocje i rozpłakałam się. Niepotrzebnie ,wiem ,przechodziło mi już ,ale kiedy opowiadałam to na nowo Louisowi, przeżyłam to wszystko po raz drugi. Brat automatycznie mnie przytulił i zaczął bujać głaszcząc po głowie.
-Obiecaj Louis ,że nie będziesz go szukał i go bił.-mruknęłam tuląc się do niego jak najsilniej.
-Nie będę go szukał.-odparł chłodno i cmoknął mnie w czubek głowy. Jest najlepszym bratem na świecie.
-A co z twoim kolanem?-zapytał po kilku minutach ciszy. W skrócie streściłam mu cały ten wypadek ,ale nie narzekałam na Samantę ,powiedziałam ,że mnie przeprosiła i się na nią nie gniewam i już nie czuje bólu.
-Tobie to zawsze musi się coś przydarzyć-westchnął. No właśnie. Na przykład przewrócenie się przed nauczycielem ,zabranie go do domu ,rozebranie się przed num i całowanie go.
-Wiesz ,że będziesz druhną na moim ślubie?-uśmiechnął się blado.
-Ja myślę-powiedziałam szczypiąc go w bok, zaśmiał się. -Mam nadzieje ,że dasz mnie w parze z jakimś seksownym, gorącym chłopakiem ,żebym mogła zapomnieć o Max'ie raz na zawsze-zażartowałam.
-Postaram się-odpowiedział.-Świadkami będzie brat Sarah, Brian i jego dziewczyna Camilla.-dodał po chwili.
-Zapowiada się ciekawie, już nie mogę się tego doczekać.-wstałam z objęć Louisa i przeciągnęłam się leniwie ocierając policzki.
-Mojego wesela nigdy nie zapomnisz-zapewnił Louis.-Chodź poleniuchujemy dzisiaj trochę-pociągnął mnie w stronę salonu i usadził przed telewizorem wybierając jakiś film do obejrzenia. Wcale się nie zdziwiłam kiedy wybrał zboczoną komedie.

_________________________________________________________________________________
Wiem ,przepraszam ,zawaliłam sprawę ,ociągałam się z rozdziałem ,ale to jak mówiłam.
Skończyły mi się napisane rozdziały ,a przez święta nie miałam kiedy napisać ani słowa ,ale
odstawiłam książki do nauki, zadania domowe i zabrałam się za rozdział.
Jest on spokojny nic się nie dzieje ,ale inaczej się nie dało.
Do następnego <3

sobota, 19 kwietnia 2014

Rozdział 18 ♥♥♥♥

Kiedy szłam korytarzem do mojego pokoju potykając się i przytrzymując ściany, słyszałam kroki po schodach ,to znaczy ,że on idzie za mną. Wchodząc do pokoju usiadłam na łóżku i założyłam nogę na nogę. Po chwili w drzwiach stanął Malik i wszedł do środka.
-Dlaczego się tak załatwiłaś co?-zapytał zakładając ręce na piersi.
-Musiałam się rozluźnić ,musiałam się wyleczyć z tego jebanego Max'a-odpowiedziałam ,a Malik zmarszczył brwi.
-Chłopaka ,który...
-Który przeleciał jakąś laskę na imprezie, a dzień później przeleciał mnie i kłamał że mu zależy, tak.-przerwałam mu. Zobaczyłam w jego oczach zakłopotanie. Nigdy bym mu tego nie powiedziała ,ale byłam pijana ,nie wiedziałam dokładnie co robię i co mówię ,a mówiłam to co mi ślina na język przyniosła.
-Des ,nie powinnaś się tak upijać przez jakiegoś durnego chłopaka i wracać sama w takim stanie ,co jeśliby ktoś cie napadł?
-Jestem pijana, nie myślę co by mi się mogło stać ,ale spotkałam pana ,wiec jestem już bezpieczna w domu ,no chyba ,że ma mnie pan w planach zabić i poćwiartować, w tedy mogę się zacząć bać-powiedziałam, a on się roześmiał.
-Nie ,nie mam zamiaru cie zabijać ,możesz być spokojna-odpowiedział i patrzył się cały czas na mnie ,ja się lekko uśmiechnęłam.
-Jestem pewien ,że twoja mama nie byłaby zadowolona widząc cie taką.-powiedział po krótkiej chwili.
-Ja też jestem tego pewna-odpowiedziałam uśmiechając się. Podniosłam rękę do włosów i ściągnęłam gumkę pozwalając włosom opaść mi na twarz i plecy. Potrzepałam głową ,żeby się ułożyły i odrzuciłam niektóre kosmyki z moich oczu. Kręciło mi się w głowie, było mi gorąco i miałam dobry humor.
-Czy powie pan coś mojej mamie?-zapytałam przygryzając wargę ,jego wzrok spoczął na niej ,ale chwile później popatrzył mi w oczy.
-Powinienem ,ale chyba tego nie zrobię, musisz tylko iść spać i będzie okej.
-Spać? A pójdzie pan spać ze mną?-zapytałam, a on uniósł brwi. Zaczęłam się śmiać i położyłam plecami na materacu.
-Żartowałam ,wiem ,że pan woli dojrzalsze dziewczyny niż takie smarkule ,inaczej Samanta by pana dawno poderwała tak jak chciała.-powiedziałam kiedy przestałam się śmiać.
-Nie rozumiem, tak jak chciała?-zapytał.
-Oh czego pan nie rozumie? Podobasz się Samancie i chciała cię poderwać, nawet zaczęła ćwiczyć na wf'ie powiedziała ,że w miesiąc się z panem umówi, z resztą innym dziewczynom też się pan podoba, bo jest pan cholernie przystojny i dość młody ,to wszystko.-wzruszyłam ramionami i usiadłam z powrotem. Ten się uśmiechnął.
-Cholernie przystojny?-zapytał rozbawiony ,a ja kiwnęłam głową.-Powinnaś naprawdę się położyć, za nim wyjawisz mi wszystkie sekrety.
-Już nic więcej nie powiem, obiecuje-zaśmiałam się i udałam ,że zamykam usta na kluczyk. Zayn również się zaśmiał i takim sposobem śmialiśmy się obydwoje. Wtedy do głowy przyszło mi coś głupiego. Wstałam i zrzuciłam swoją jeansową kurteczkę na podłogę. Malik przestał się śmiać i patrzył na mnie. Przekręciłam swoją sukienkę tył na przód i odsuwając zamek pozwoliłam jej opaść na podłogę i wyszłam z niej,
zostając jedynie w czarnej bieliźnie.
-Des co ty robisz?-spytał Malik, patrząc na mnie zdziwiony.
-Szykuje się do spania-powiedziałam i zaczęłam do niego podchodzić. Stanęłam bardzo blisko niego. Jego wzrok przebiegł po całym moim ciele.
-Może pan utulić mnie do snu.-powiedziałam cicho i jak mi się zdawało "uwodzicielsko" i zbliżając się jeszcze o krok złapałam go za kark i pocałowałam. Po prostu go pocałowałam. Nie odepchnął mnie ,a bez problemu się ze mną zgrał. Sekundę później nasze języki masowały się wzajemnie, a ja wplotłam palce w jego miękkie czarne włosy ciągnąc za ich końce. Poczułam jego dłonie na moich plecach. Zaczęłam iść tyłem ,a on dorównywał mi kroku. Dotknęłam łóżka i opadłam na nie plecami, a na sobie poczułam ciężar Malika. Objęłam jego pas nogami, nie przestawaliśmy się całować. Podobało mi się ,ale wiedziałam ,że odważyłam się na coś takiego tylko dlatego ,że jestem mocno pijana i zdawałam sobie sprawę ,że będę tego żałować,
ale trzeba żyć chwilą. Nagle Zayn oderwał się od moich ust i szybko się podniósł. Ja zrobiłam to wolniej i oparłam się rekami o materac oblizując wargi. Dobrze smakował, bardzo dobrze. On patrzył na mnie świecącymi oczami i przeczesał włosy palcami, aby je ułożyć ,no bo ja je poburzyłam.
-Des nie powinno się to zdarzyć ,jetem..
-O tak jest pan moim nauczycielem,  to co się stało już się stało i nie powie mi pan ,że było źle-powiedziałam uśmiechając się.
-Ty jesteś pijana ,nie powinienem do tego dopuszczać-och, niech on tak już nie udaje ,jakoś od razu mnie nie odepchnął.
-Nie przeżywaj tak, mnie się podobało, dobrze pan całuje ,nawet bardzo dobrze.- On się lekko uśmiechnął. jaka ja byłam odważna i wcale się z niczym nie hamowałam.
-Połóż się-rozkazał ,a ja zrobiłam co kazał i przykryłam się kołdrą. Ciągle się uśmiechałam.
-Musisz zasnąć ,ja wyjdę kiedy będziesz spać.-powiedział twardo.
-W takim razie nie zasnę.-sprzeciwiłam się ,byłam taka rozbawiona.
-Des musisz spać i bez dyskusji.
-Ja wiem ,że ci się podobało-odpowiedziałam i zamknęłam oczy. Usiadł na krześle od mojego biurka ,a ja czułam jego zapach, a w ustach dalej miałam jego smak ,to sprawiło ,że zasnęłam w mgnieniu oka.

 Zayn
"O tak podobało mi się" ale przecież nie mógłbym tego wyznać na głos. Podobał mi się jej "striptiz?" ma ładne ,młode ,wysportowane i kuszące ciało. Siedziałem w jej pokoju już jakie dwadzieścia minut i wiedziałam ,że muszę wyjść ,za nim wróci jej mama, ale jakoś nie mogłem. W głowie miałem tylko to, co zdarzyło się wcześniej ,ten pocałunek. Mało brakowało, a dałbym ponieść się chwili i emocjom
i kto wie do czego mogłoby dojść. Ale to ja jestem trzeźwy, ona nie i nie wiadomo, czy będzie pamiętać z tego wieczoru cokolwiek. Stawiam ,że nie będzie pamiętała nic. Patrzyłem na nią jak śpi i spokojnie oddycha. Jest intrygująca ,bardzo ładna, nawet i śliczna. Ma coś z charakteru Louisa, łatwo potrafi rozbawić człowieka ,ale też potrafi się postawić. Ma chyba nawet ostrzejszy charakter niż Lou.
Przyłapałem się na tym ,że trzymam się za dolną wargę. Wciąż jeszcze czuje jej słodki zapach i lekki posmak alkoholu w ustach. Wypiła go naprawdę sporo ,przecież ledwo trzymała się na nogach. A gdyby ktoś ją porwał, albo zgwałcił? Jest atrakcyjna i na pewno chłopaki zwracają na nią uwagę. To było nieodpowiedzialne, kto pozwolił jej wracać samej, w takim stanie? Zmarszczyłem brwi i spojrzałem na jej rozchylone wargi. Zastawiałem się tylko, jak mam wyjść z jej domu? Przecież nie mogę zostawić tutaj jej samej ,ale nie mogę czekać aż zjawi się jej matka. Jakby to wyglądało? Nauczyciel siedzi przy łóżku półnagiej uczennicy. Niby dla mnie to nie jest nic aż tak dziwnego ,bo między nami nie ma aż tak dużej różnicy wieku i Des jest pełnoletnia ,ale wiem jakby to działało na innych. Gdybym tylko nie uczył w tej szkole, gdybym pracował tylko jako trener boksu, mogłoby to wyglądać inaczej. Na pewno bym ją poznał ,bo to siostra mojego kumpla. Co prawda ona o tym jeszcze nie wie ,ale za pewnie dowie się już niedługo.
-Nie...nie..nie-zorientowałem się ,że Des zaczyna mówić przez sen. Wstałem z krzesła i zbliżyłem się do łóżka.
-Des?-zapytałem cicho.
-To nie moja wina, nie to nie ja, ja tego nie chciałam!-powiedziała głośniej i zaczęła kręcić się po łóżku.
-Des spokojnie-dotknąłem jej ramienia ,ale ona się nie obudziła.
-Przepraszam to nie...ja nie chciałam...przepraszam...-złapała mocno poduszkę i przycisnęła ją do swojej szyi.
-Obudź się ,Des obudź się ,to tylko sen-potrząsnąłem jej ręką ,a ona otworzyła oczy. Na jej czole pojawiły się krople potu.
-To tylko sen Des już dobrze-powiedziałem ciepło ,a ona zamrugała kilkakrotnie.
-To nie jest moja wina prawda?-zapytała mnie, nie wiedziałam o co mogło jej chodzić ,ale wolałem nie pytać
-Oczywiście ,że nie Des.-odrzekłem i uśmiechnąłem się.
-Oni mówią inaczej-mruknęła i odwróciła się do mnie plecami. Zmarszczyłem brwi. O co może chodzić?
Jacy oni? Dlaczego coś ma być jej winą? Była jeszcze pijana i wiedziałam ,że od niej się tego nie dowiem.
Kucnąłem przy jej łóżku i czekałem co stanie się dalej. Czy zaśnie czy nie. Ona gwałtownie znowu odwróciła się twarzą do mnie, a jej oczy zaszły łzami. Cholera co się dzieje?!
-Nie chce być tutaj sama-powiedziała cicho i jedna łza spłynęła jej z oka. Wahałem się przez chwile ,ale starłem jej łzę z policzka. Kiedy mój kciuk wylądował na jej policzku przymknęła powieki ,a gdy się od niego oderwał otworzyła je, to wyglądało tak jakby czuła coś w rodzaju ukojenia, mógłbym to porównać z uczuciem jakie się doznaje gdy przystawia się chłodny okład do sparzonej skóry.
-Spokojnie nie będziesz sama ,śpij ,dobrze ci zrobi-powiedziałem, a ona zamknęła oczy i chwyciła mnie za rękę. Wiedziałem ,że powinienem zabrać rękę no bo przecież "Nie wypada" ale tego nie zrobiłem ,nie mogłem. Czuwałem tak godzinę dopóki ona nie zasnęła twardym snem. Delikatnie wyjąłem rękę z jej uścisku i wstałem. Popatrzyłem na nią ostatni raz i najciszej jak umiałem wyszedłem z jej pokoju zamykając drzwi. Zszedłem po schodach i szedłem w kierunku drzwi ,ale coś skoczyło na mnie od tyłu.
Wzdrygnąłem się i obróciłem ,ale moim oczom ukazała się ta śliczna psinka, Luna.
-Hej psinko-powiedziałem głaskając ją, a ona zamerdała ogonkiem i raz zaszczekała.
-Ciii twoja pani śpi-uciszyłem ją, a ona zrozumiała i usiadła na podłodze. Pogłaskałem ją ostatni raz po głowie i wyszedłem przed dom. Wieczór był w miarę ciepły. Wyjąłem telefon aby sprawdzić godzinę. Było już w pół do drugiej w nocy. Wyszedłem za bramkę i ruszyłem w kierunku  swojego mieszkania. Wyciągnąłem nową paczkę papierosów, po którą wyszedłem z domu ,a chwile później spotkałem Des. Zapaliłem jednego. Usłyszałem jadące za mną auto ,odwróciłem się ,a samochód skręcił w bramę dokładnie do domu Des. To jej matka wróciła. Mało brakowało ,a byłoby sporo tłumaczenia. Odetchnąłem z ulgą i przyśpieszyłem  kroku.
Zamknąłem za sobą drzwi ,a mój pies od razu zaczął szczekać. Uciszył się ,gdy zobaczył ,że to ja. Poszedłem wziąć szybko gorący prysznic ,a później położyłem się na łóżku. Kręciłem się z boku na bok mając przed oczami obraz mnie całującego się z Des.
Ten dzisiejszy wieczór ,albo raczej kawałek dzisiejsze nocy, na pewno utkwi mi w pamięci.

_________________________________________________________________________________
Mój ulubiony rozdział jak na razie xD
TRZECI ROZDZIAŁ BALLY : http://bally-fanfiction.blogspot.com/2014/04/rozdzia-3.html

piątek, 18 kwietnia 2014

Rozdział 17

Piątek po południu.
Kolano boli mnie już znacznie mniej niż we wtorek, ta maść i leki naprawdę pomagają. Około godziny szesnastej wróciłam ze szkoły. Przez te dwa dni nie widziałam już w szkole Max'a ,tak samo jak nie widziałam jego kumpla Alexa, trochę mnie to zastanawiało ,ale doszłam do wniosku ,że nie powinno.
Zjadłam obiad ,dałam jeść Lunie i poszłam wziąć prysznic. Po kąpieli musiałam wybrać jakieś ubrania na tą imprezę u Spencera. Podeszłam do szafy i grzebałam w rzeczach. Wybrałam zwykłą, obcisłą ,czarną sukienkę bez ramiączek ze złotym zamkiem z tyłu i jeansową kurteczkę oraz czarne sandałki. Pogoda dopisywała, więc mój strój był dobry. Ściągnęłam z kolana bandaż i posmarowałam maścią
już mniej widocznego siniaka. Pomalowałam rzęsy tuszem wodoodpornym, popryskałam się dużą ilością perfum, a na włosach zrobiłam roztrzepanego koka. Paznokcie pomalowałam na czarno. Koło godziny dwudziestej mają po mnie przyjść. Telefon wsadziłam do górnej kieszonki kurtki i wzięłam trochę pieniędzy.
Mojej mamy nie było w domu i wiedziałam ,że wróci dopiero rano ,więc nawet nie poinformowałam jej o imprezie. Złe samopoczucie z powodu Max'a jeszcze się mnie trzymało ale już znacznie mnij niż wcześniej. Przyjaciele mi pomagają. Zeszłam na dół i usiadłam w  salonie czekając na znajomych. Cieszyłam się ,że Spencer mieszka nie daleko ode mnie ,bo mam słabą głowę i nie lubię alkoholu ,ale dzisiaj postanowiłam zaszaleć. Po jakiś czterdziestu minutach usłyszałam szczekanie Luny, a zaraz po tym ucichło i rozległ się dzwonek do drzwi. Poszłam otworzyć, a w nich nie nikt inny jak moja trójka.
-Cześć-przywitaliśmy się uściskami.
-Gotowa na podbój imprezy?-zapytała Victoria, była bardzo podekscytowana tym wyjściem.
-Jasne ,że tak-zaśmiałam się.
-Ślicznie wyglądasz Des-powiedział Rick ,a ja się uśmiechnęłam.
-Dzięki, wy też -odparłam i zabierając kluczyki wyszłam zamykając drzwi. Ruszyliśmy chodnikiem w stronę domu Spencera.
-Może wyrwiemy jakieś fajne laski, bo nudzi mi się to bycie singlem-powiedział Zack.
-W sumie dobrze gadasz, ileż można-poparł go Rick.
-Tak znajdźcie sobie ,ale uważajcie na ludzi typu Max.-odpowiedziałam
-Wybacz mała, nie chcemy żebyś o nim myślała ,ty też powinnaś sobie znaleźć fajnego chłopaka-odpowiedział mi Zack i objął ramieniem.
-No właśnie Di powinnaś wyrwać dzisiaj jakieś ciacho-wtrąciła Vicky.
-Z bolącym i sinym kolanem na pewno mi się nie uda-zachichotałam. Na prawdę mój humor polepszył się przez te kilka dni, ale mała drzazga w sercu jeszcze była.
-To ja wezmę cie na barana ,wskakuj-powiedział Rick ,a ja bez zastanowienia wskoczyłam mu na plecy uważając na kolano. Do celu zostało nam tylko kilka minut. Przed domem naszego kolegi Rick zsadził mnie, a ja poprawiłam sobie sukienkę i weszliśmy na teren domu. Muzyka już rozbrzmiewała się po całym domu i było spor ludzi. Nie wszyscy byli ze szkoły ,ale większość. Cieszyłam się z jednej rzeczy ,że nie będzie tu Max'a. Przywitaliśmy się z ludźmi z klasy ,nawet przywitałam się z Samantą i Olivią ,nie chciałam mieć sporów w ten dzień. Wyszliśmy na ogród z tyłu domu gdzie był rozstawiony grill i pysznie pachniało. Zajęliśmy krzesła i od razu podano nam po schłodzonym piwie. Przyjęłam i przechyliłam butelkę. Piwo ma okropny smak ,ale moim dzisiejszym postanowieniem było dobrze się bawić i napić się. Większość osób była już lekko wstawiona ,jak widać przyszliśmy niemal ostatni.
-Hej, zatańczysz?-podszedł do mnie jakiś blondyn. Nie mogłam tańczyć ,żałowałam tego.
-Wybacz ,ale nie mogę ,mam stłuczone kolano ,ja jestem tu od siedzenia, nie tańczenia-uśmiechnęłam się do niego.
-Oh szkoda-zrobił smutną minę-Mogę posiedzieć z tobą?-zapytał. Popatrzyłam na Victorie ,a ona kiwnęła głową i uniosła kciuk w górę.
-Siadaj jeśli chcesz się ponudzić-powiedziałam ,a chłopak zajął miejsce obok mnie.
-Matko gdzie moje maniery-pacnął się w głowę-Jestem Michael ,a tobie jak na imię?-wyciągnął rękę.
-Des-uścisnęłam z nim dłoń.
-Bardzo oryginalnie imię ,pasuje do ciebie-posłał mi uśmiech.
-Dzięki-odpowiedziałam i wypiłam resztę piwa.
-Lubisz piwo?-zapytał.
-Nie-odpowiedziałam, a on się zaśmiał.-Chyba wole drinki-dodałam.
-To może przyniosę po jednym z tamtego stolika co?-zapytał, a ja pokiwałam głową. Chłopak odszedł ale cały czas obserwowałam go wzrokiem. Zabrał ze stolika, przy huśtawce ogrodowej, dwie szklanki i szybko wrócił do mnie podając mi napój. Musiałam realizować swój cel o totalnym zapomnieniu o Max'ie. Wypiłam dwa łyki , napój był zimny ,dobry, ale mocny. Przez jakąś godzinę rozmawiałam z Michaelem o wielu sprawach i czas leciał mi szybko ,bo dobrze mi się z nim rozmawiało, ale nie był w moim typie.
Zdążyliśmy wypić już po trzy drinki ,a ja czułam ,że w mojej głowie zaczyna szumieć. Zaobserwowałam , że pijana Victoria bawi się w najlepsze z Zackiem przytulając się. Uśmiechnęłam się na ten widok bo fajna byłaby z nich para. Dostrzegłam też, że Rick patrzy się na mnie i na mojego towarzysza po czym zniknął gdzieś w tłumie.
-Może wymienimy się telefonami?-zapytał Michael.
-Jasne ,jaki masz?-zapytałam wyjmując swojego i phone z kieszonki. Chłopak zgłupiał całkowicie.
Zaczęłam się śmiać ,a on patrzył na mnie jak na wariatkę. "Dobry kawał Des ,dobry."
-Przepraszam cie na chwile muszę do toalety- przestałam się śmiać ,wstałam ze stołka i ostrożnie przemierzyłam trawnik i weszłam do domu. Michael nawet nie zdążył mi nic odpowiedzieć.
W środku też błąkało się sporo ludzi ,większość okazywała sobie "miłość" w wolnych kątach ,to znaczy całowali się. Znalazłam toaletę i na szczęście była wolna. Ulżyłam sobie ,bo od tego piwa i drinków mój pęcherz się napełnił. Stanęłam przed lustrem i umyłam ręce. Świeciły mi się oczy ,a to oznaczało ,że naprawdę alkohol zaczyna władać moim ciałem. Lekko chwiejnym krokiem opuściłam pomieszczenie. Przed oczami mignęła mi postać Samanty jak mizia się z jakimś chłopakiem. Z tego co się domyślałam on chodzi do naszej szkoły. Tak szybko dała sobie spokój z naszym wychowawcą? Dziwne.
Poczułam lekki głód i zamiast do stolika gdzie siedziałam wcześniej podeszłam pod grill. Michaela już nie było. Nałożyłam sobie dwa skrzydełka z kurczaka i zaczęłam jeść. Zjawili się przy mnie moi przyjaciele.
-I jak ci idzie romans z tym przystojniakiem?-zapytała pijana Victoria obejmując się z Zackiem.
-Fajny z niego chłopak ale nic więcej ,nie wzbudza we mnie zainteresowania, poza tym na pewno wziął mnie za nienormalną.-odpowiedziałam.
-Dlaczego niby?-zapytała blondynka. Opowiedziałam im ten mój błyskotliwy żarcik ,a oni parsknęli śmiechem.
-Brawo-zaklaskał Rick.
-A czy ja o czymś nie wiem?-spytałam patrząc na Vicky i Zacka. Zaśmiali się.
-Dobrze się bawimy-odpowiedział mi Zack.-Napijmy się we czwórkę co?-dodał, a my się zgodziliśmy.
Wzięliśmy sobie drinki i usiedliśmy na innych krzesłach.
-Nasze zdrowie!-podniósł swoją szklankę Rick ,a my do niego dołączyliśmy. Tak wypiliśmy kolejne dwa drinki ,a ja czułam po sobie ,że nie jest dobrze, kręciło i szumiało mi w głowie i miałam dobry humor śmiejąc się co jakiś czas. Victoria i Zack poszli tańczyć przytulanego ,a Rick skoczył do łazienki. Wiedziałam ,że jeżeli zostanę tutaj chodź chwile dłużej o własnych nogach do domu nie zajdę. Niezauważona wstałam ze stołka i chwiejąc się weszłam do domu ,pokonałam korytarz i głównym wejściem opuściłam imprezę.
Zerknęłam na zegarek ,ale kręciło mi się w głowie i nie byłam pewna ,czy faktycznie zegar wskazywał w pół do pierwszej. Kiedy szłam chodnikiem pięć minut oddaliłam się może jakieś sto metrów od domu Spencera. Starałam się iść prosto ,ale na nic moje staranie ,bo co jakiś czas potykałam się. Szłam dalej i zobaczyłam jak z bocznej alejki wychodzi jakaś postać. Wyprostowałam się i chciałam zrobić krok wyglądając na trzeźwą  ,ale mi się nie powiodło i wylądowałam na chodniku podpierając się rękami.
Usłyszałam kroki i podniosłam głowę. Nad sobą zobaczyłam Zayna Malika. Przełknęłam ślinę. Nie ma to jak tak, mój wychowawca widzi mnie zalaną na chodniku.
-Matko kochana, Des ,czy ty oszalałaś! Jesteś kompletnie pijana, nic ci nie jest?-powiedział i podniósł mnie z chodnika. Przytrzymał mnie za ramię, bo ja ciągle się chwiałam.
-Nie przesadzaj kolego-odpowiedziałam z plączącym się językiem ,a on się zaśmiał.
-Daleko stąd mieszkasz?-zapytał.
-Nie ,jeszcze kawałek, zapraszam na kawę-powiedziałam, a on znowu się zaśmiał. Prowadził mnie przytrzymując, bo ja dalej potykałam się co drugi krok.
-Wskakuj na plecy ,będzie szybciej-powiedział ,a ja wdrapałam się na jego plecy. Na trzeźwo nie zgodziłabym się. Objęłam rękami jego szyje i położyłam brodę na jego ramieniu. Jak zwykle pachniał ładnie.
-Ładne masz perfumy-powiedziałam kiedy byliśmy bardzo blisko mojego domu. Mówiłam do niego na `ty`, ciekawe co sobie pomyśli.
-Dziękuje, fajnie ,że ci się podobają-powiedział rozbawiony. Pewnie byłam dla niego jak klaun w cyrku.
-Tu musi pan teraz skręcić-wskazałam na swoją furtkę. Zeskoczyłam z jego pleców ,a on mnie asekurował. Po minucie czasu wygrzebałam z kieszeni klucze i otworzyłam bramkę wchodząc do środka.
Malik wszedł za mną. Podeszłam pod drzwi i otworzyłam je.
-Wejdź-zaprosiłam go do środka i weszłam.
-Czy jest twoja mama?-zapytał.
-Nie ma ,inaczej by mnie zabiła-zaśmiałam się i ściągając buty wyszłam na górę podpierając się o poręcz
________________________________________________________________________________
Co tam jak tam ?
Ale jestem głodna ,a dziś wielki piątek i trzeba pościć ,tylko małe posiłki.
Cholerka ....

Rozdział drugi w Bally - http://bally-fanfiction.blogspot.com/2014/04/rozdzia-2.html

czwartek, 17 kwietnia 2014

Rozdział 16- wasz świąteczny bonus xD

Malik bez problemu ich rozdzielił i Max'a trzymał po swojej lewej ręce ,a Ricka po prawej.
-Ten kretyn zaczął!-warknął Max-chciałem porozmawiać z dziewczyną, a on mnie odpychał ileż można-dodał. Co? Z dziewczyną? Którą?
-Z byłą dziewczyną-poprawił go Rick- Nie moja wina ,że ten idiota nie rozumie jak się do niego grzecznie mówi żeby się odczepił.
-Dobra spokój już ,chcecie mieć problemy przez jakieś szczeniackie bójki? Chcecie się bić zapraszam na boks, prowadzę zajęcia, a nie w szkole.-mówił zły Malik. Prowadzi boks? NO NO.
-Po co tu przyszedłeś Max?-zwrócił się do tego idioty.
-Jak mówiłem chciałem porozmawiać z Des ,a on mi nie chciał pozwolić-tłumaczył się.
-Może miał powód-syknął Malik ,a ja aż zmarszczyłam brwi ze zdziwienia, tak jak i wszyscy.
-Nie zostaniecie za to ukarani ,ale nie cieszcie się ,jeszcze jedna taka akcja i będą konsekwencje. Lubię was obu, więc lepiej tego nie psujcie i rozejdźcie się w pokoju- powiedział szybko i puścił obydwu chłopaków. Victoria pode mnie podeszła i objęła mnie ramieniem.
-Ani mi się śni-prychnął Rick.
-Będę walczył Des-powiedział Max i odszedł bardzo wkurwiony. Wgapiałam się w niego z wielkimi oczami ,wiedziałam ,że mi się zaświeciły. Wszyscy na mnie patrzyli ,to znaczy cała trójka. Zrobiło mi się głupio.
-Pieprzony idiota-warknął Zack.
-Jeżeli już się uspokoiliście idźcie pod sale lekcyjną-powiedział wychowawca. -Des wszystko okej?-zapytał po krótkiej chwili.
-Tak-wyszeptałam i spojrzałam na Victorię. Ona kiwnęła głową dając znak ,abyśmy już szły. Bez słowa i lekko zszokowana ruszyłam za przyjaciółką. Na końcu korytarza odwróciłam się za siebie ,ale Malika nie było ,dlaczego poczułam rozczarowanie? Chciałam żeby stał i patrzył dopóki nie zniknę za rogiem? To głupie, przecież on nic dla mnie nie znaczy ,więc dlaczego tak jest? Pewnie jestem oszalała po tych ostatnich dwóch dniach. Stanęliśmy pod klasą od fizyki, oparłam się o ścianę. Większość klasy ukradkiem na mnie zerkała i coś sobie szeptali. Pewnie już cała szkoła wie i widziała ten filmik nabijając się ze mnie, ale nie miałabym im tego za złe ,sama nad sobą się użalam, śmieję się sama z siebie ,że jestem taką idiotką ,łatwowierną kretynką. Victoria, Rick i Zack zawzięcie o czymś dyskutowali i zerkali co jakiś czas na mnie.  W końcu zdecydowali się do mnie podjeść.
-Słuchaj Des ,mamy pewien pomysł.-zaczął Rick.
-Jeśli chcecie zemsty na Max'ie czy coś tego typu na mnie nie liczcie ja się wypisuje.
-Nie, spokojnie, on i tak dostał za mało ,ale to załatwi się później.
-Więc co wymyśliliście?
-W piątek wieczorem Spencer robi imprezę u siebie w domu, no wiesz tam dwie, czy trzy ulice dalej od twojego domu i pomyśleliśmy ,że może wybralibyśmy się tam, co?-zapytała Victoria.
-To chyba nie jest dobry pomysł.-powiedziałam kręcąc głową.
-Właśnie to jest genialny pomysł ,napijesz się ,rozluźnisz ,potańczysz ,zapomnisz o tym dupku i wrócisz do żywych.-zapewniała przyjaciółka.
-Mam chore kolano ,impreza odpada.
-Jeju Des ,to nie będziesz tańczyć ,napijemy się kilka drinków ,pogadamy, pośmiejemy się, zrelaksujesz się ,a potem  wrócisz do domu. Choć raz nas usłuchaj i chodź z nami. Kiedy ostatnio byłaś na imprezie?
-Nie wiem-wzruszyłam ramionami-U ciebie na osiemnastce.
-Dwa miesiące temu!-prychnęła Vicky-Więc zgadzasz się?-zapytała z nadzieją
-Nie wiem Vicky, ja chyba nie mam nastroju do zabaw ,chce spać i nic więcej nie robić-ziewnęłam teatralnie.
-Wyśpisz się ,spokojnie ,chodź z nami ,musisz się rozluźnić.-Victoria kiwnęła głową do chłopaków-PROSIMYYYY-powiedzieli równo ,a ja lekko się uśmiechnęłam.
-Będziemy cie pilnować-zapewnił Zack.
-Sama się upilnuje.
-Taaak, to znaczy że idziesz-ucieszyła się Victoria.-Poza tym do piątku kolano już będzie lepsze i przyjdziemy po ciebie-przytuliła mnie lekko. Zabrzęczał dzwonek na lekcje. Nie wiem dlaczego ,ale już na samą myśl ,że będę mogła choć na chwile zapomnieć o tym dupku ,o tym ,że mnie zranił robi mi się lepiej. Mają racje, kilka drinków i będzie ze mną okej ,a co będzie dalej to na razie nie ważne. Weszliśmy do sali i zaczęła się lekcja. Wszyscy słuchali w skupieniu ,zgłaszali się na oceny, bo wszyscy chcą jechać na tą wycieczkę. Dawno nie widziałam u mnie w klasie takiego zapału ,ale to pewnie dlatego ,że nigdy nie było tak ciekawej nagrody.
*
Przed ostatnią lekcją Victoria zwolniła się bo musiała jechać na kolejną kontrole u dentysty. Rick i Zack szli przede mną i rozmawiali na temat tej przyszłej imprezy. Skręciłam w lewo do toalet bardzo dyskretnie, tak żeby mnie nie zauważyli. Weszłam do środka. Było kilka pierwszoklasistek. Podeszłam pod lusterko. Byłam bardzo blada, tak jak nigdy, aż sama siebie się wystraszyłam. Umyłam ręce bo miałam porysowane długopisem. Wciąż źle się czułam po tym co się wydarzyło wczoraj. Opuściłam toaletę i wychodząc zderzyłam się z kimś. Podniosłam wzrok to był Max. Cholera jasna!
-Chcę przejść-warknęłam i odpychając go zrobiłam dwa kroki ,ale on złapał mnie za rękę i zatrzymał. Wyszarpałam mu ją . Nie chciałam jego dotyku.
-Czego chcesz?-spytałam marszcząc brwi.
-Chciałabym z tobą porozmawiać ,ale spokojnie, bez krzyków-powiedział zbliżając się, a ja tym samym się oddalałam.
-My już nie mamy o czym rozmawiać Max.
-Des słuchaj ,ja chciałem cię przeprosić ,chcę błagać o wybaczenie ,ja w tedy na tej imprezie byłem mocno zalany, nie kontrolowałem niczego ,zachowałem się tak głupio ,teraz żałuję.-powiedział cicho ,a ja się zaśmiałam.
-Jesteś taki żałosny Max. Poszedłeś na imprezę nic mi nie mówiąc i okłamując mnie ,że byłeś u babci ,a teraz
tłumaczysz się ,że byłeś pijany i nie wiedziałeś co robisz? Masz mnie za aż taką idiotkę?-syknęłam wściekła.
-Ja wiem jak to wygląda w twoich oczach ,ale naprawdę to nie miało tak być.
-Dobra ja nie chce tego słuchać i nie chce mieć z tobą nic wspólnego, już nigdy-powiedziałam z zimną krwią i znowu podjęłam próbę odejścia od niego ,ale on znowu mnie złapał i szarpnął mocno za rękę ciągnąc w swoją stronę. Kolano mnie zabolało i syknęłam z bólu.
-Chce żebyś do mnie wróciła-warknął, nagle zmienił mu się nastrój? Zmarszczyłam brwi. Czy on oszalał? Poczułam jak mocno ściska moją rękę.
-Po moim trupie ,nienawidzę cie-odwarknęłam ,a on przybliżył twarz do mojej.
-Mam też dla ciebie ważną informacje Des-szepnął mi do ucha. Nie wiedziałam co on może mieć do powiedzenia ,to skończony kłamca.
-Ja nie chce tego słuchać i puść mnie-warknęłam z buzującą krwią.
-Des szukałem cie-usłyszałam za sobą głos Malika. Max od razu mnie puścił. Dzięki Bogu ,że on się tu zjawił.
-Nie widzi pan ,że rozmawiamy-Max syknął w jego stronę. Malik zmierzył go wzorkiem.
-Mam pilną sprawę ,możecie porozmawiać później-odpowiedział mu.
-Ja nie mam zamiaru z nim rozmawiać ani teraz ani nigdy-wtrąciłam się ,a Malik popatrzył na Max'a.
-To nie jest koniec Des.-syknął Max i  wkurzony odszedł w swoją stronę. Wróciłam wzrokiem na Malika.
-Dziękuje ,że mnie pan tak jakby uratował-bąknęłam i chciałam zrobić krok ,ale O Ironio ,znowu zostałam zatrzymana.
-Poczekaj Des ,chciałem ci przekazać wiadomość ,że jutro możesz przyjść do szkoły dwie godziny później z racji tego ,że masz zwolnienie.
-Super-mruknęłam.
-Mam jeszcze pytanie.
-Jakie?
-Czego on od ciebie chce , robi ci krzywdę?-zapytał. Popatrzyłam na niego pytająco-Chodzi mi o Max'a- sprostował.
-Nie, nic mi nie robi, to znaczy..a nie ważne-poplątałam się ,ale co ja mu miałam odpowiedzieć?
-Jesteś smutna przez niego?-jego pytanie mnie zamurowało, a co go to interesuje?
-Nie jestem smutna ,a w ogóle to chyba nie pańska sprawa-odpowiedziałam.
-Des jesteś inna niż wcześniej ,widać po tobie ,że się smucisz i jesteś smutna ,przez przypadek słyszałem twoją rozmowę z Victorią, wiem co się stało.-powiedział wkładając rękę do kieszeni i zerknął na telefon.
-Niech pan lepiej to zachowa dla siebie-odpowiedziałam.
-Ale chce wiedzieć czy on nie robi ci krzywdy.
-To należy do pana obowiązków?
-Tak, należy-odpowiedział.
-Więc on mnie skrzywdził ,ale sam pan już wie w jakiś sposób i nic poza tym.
-Nie powinnaś się nim przejmować Des, bo...
-Dam sobie rade-przerwałam mu i odeszłam. Nie chciałam się dowiedzieć co on miał mi jeszcze do powiedzenia. Samo to ,że wie o moim problemie jest trochę dla mnie krępujące, co sobie może pomyśleć... Kiedy byłam już pod salą Rick i Zack do razu do mnie podeszli.
-Zniknęłaś Des, nie mów ,że rozmawiałaś z tym idiotą-zaczął Zack.
-Uspokójcie się, nie jestem dzieckiem i tak rozmawiałam z nim ,ale tylko chwile.
-Jemu chyba naprawdę jest mało-wtrącił Rick.
-Bardzo was proszę nie bijcie się już z nim ,olejmy go i tyle.
-Des, to pieprzony kretyn jemu się należy.
-Już dostał i wystarczy.-nie chciałam mówić im co powiedział Max ,bo wiem ,że mogłyby być problemy. Te jego słowa "To jeszcze nie koniec" "Mam dla ciebie ważną informację" O co mogło mu chodzić?? Pytanie czy ja chcę to wiedzieć...Zadzwonił dzwonek na lekcje. Na szczęście to była już ostatnia.
_________________________________________________________________________________
Widzicie jaka jestem dobra ? ;D
a wy też zróbcie mi jakiś prezent na święta :C



Rozdział 15

Obudziłam się o szóstej ,o godzinę za wcześnie. Kręciłam się z boku na bok i nie mogłam uwierzyć ,że to co wydarzyło się wczoraj jest prawdą. Nie mogłam, to było trudne. Nienawidzę zdrady ! Nienawidzę! Moja wredność, zołzowatość w tej chwili poszła w zapomnienie ,nie miałam nastroju dogryzać innym ,zwłaszcza ,że ja sama byłam zraniona, nie miałam na to ochoty. Nie miałam ochoty rozmawiać. Godzina minęła bardzo powoli ,wreszcie wstałam. Z racji tego ,że miałam bandaż na kolanie ubrałam swoje spodnie dresowe ,zostawiłam bluzę Louisa, w łazience umyłam zęby ,pomalowałam rzęsy, związałam włosy w kucyka i biorąc plecak zeszłam ostrożnie na dół. Mama siedziała ubrana w swój "roboczy" strój pijąc kawę.
-Jak się czujesz Des?-zapytała z troską.
-Nie jest źle mamo ,kolano nie boli bardzo ,odczuwam ból tylko gdy chodzę ,ale jest znośny.
Podeszłam pod blat w kuchni i wyjęłam tabletkę ,którą przepisał mi lekarz. Popiłam wodą i oparłam się o blat.
-Widać po tobie ,że jesteś zmęczona ,słaba i kompletnie pozbawiona energii ,może chcesz zostać w domu?
-Nie mamo ,oszalałabym chyba-mruknęłam. Ale to była prawda ,oszalałabym jeżeli miałabym siedzieć w domu sama, zwłaszcza po tym co się stało. Nie zniosłabym własnych myśli. Nawet mogłabym zrobić coś głupiego, nowe rany na kostce? Możliwe ,ale minęło tyle lat...
-A co chcesz zjeść?-pytała dalej.
-Nic mamo, nie jestem głodna ,ja już pójdę-podeszłam i pocałowałam ją w policzek. Z szafki na buty wyjęłam swoje air maxy, m a x y nawet buty zaczęły mi się z nim kojarzyć, cholera. Zakładając
kaptur na głowę wszyłam z domu. Droga do przystanku zajęła mi trzy minuty więcej niż zwykle.
Nie miałam nawet ochoty na słuchanie muzyki. Podróż do szkoły tez jakoś minęła i byłam pod budynkiem. Biorąc wdech zaczęłam wychodzić po schodkach. Na korytarzu było już sporo uczniów, udałam się pod klasę ,w której miałam mieć godzinę z wychowawcą. Gdy tylko Victoria mnie zobaczyła natychmiast do mnie podbiegła i przytuliła mnie, rzadko tak robimy bo nie lubimy się mazać ,ale wiedziała że tego potrzebuje.
-Mała ,nie przejmuj się tym idiotom, dostał za swoje.-pogłaskała mnie po głowie.
-Czy wszyscy już wiedzą?-spytałam.
-Nie wiem ,w klasie raczej nie, w klasie tego durnia to nie wiem ,ale czym ty się przejmujesz ,to on jest bardziej wyśmiewany w tej szkole. Laska z którą był na filmiku wyśmiała go publicznie ,że miał małego kutasa-powiedziała Victoria, a ja na chwile się uśmiechnęłam. Może to i prawda. Poczułam jak do naszych objęć dołącza Zack i Rick. Przytulili mnie, a kiedy w końcu mogłam stanąć normalnie zobaczyłam rozciętą wargę Ricka.
-Biłeś się z nim?!-spytałam lekko się denerwując.
-Nie denerwuj się Des ,ale nie mogłem się opanować to taki skurwiel-powiedział zaciskając pięści. Nie chciało mi się na niego gniewać. Uśmiechnęłam się blado. W sumie dobrze mu zrobił.
-Będę nosił twój plecak daj ,kaleko-powiedział po chwili i odebrał ode mnie plecak. Dzwonek zaczął dzwonić ,a my czekaliśmy na Malika. Przyszedł po dwóch minutach. Otworzył klasę, a my weszliśmy do środka ,zajęłam swoje miejsce, a Rick przyniósł plecak. Kiedy wszyscy byli już w klasie Samanta wstała. Spojrzałam na nią ,ale nie obchodziło mnie to co ma do powiedzenia.
-Co się stało Samanto?-zapytał Malik.
-Chciałabym przeprosić moją koleżankę Des ,za moje lekkomyślne zachowanie. Zrozumiałam ,że mogłam doprowadzić do czegoś gorszego. Jest mi wstyd.-powiedziała i zwróciła się twarzą do mnie.-Przepraszam cie Des, nigdy więcej tak nie postąpię , wybacz-powiedziała. Nie chciałam zagłębiać się w to, czy było to szczere, czy tylko po to żeby przypodobać się Malikowi( a raczej to drugie), nie obchodziły mnie jej przeprosiny nic mnie nie obchodziło.
-Nie ma sprawy, nie gniewam się na ciebie ,każdy ma czasem gorsze chwile-odpowiedziałam wstając i kiwnęłam do niej głową. Po czym usiadłam.  Klasa patrzyła na mnie z otwartymi ustami, razem z Samantą. Chyba nikt nie spodziewał się tego ,że będę taka miła ,grzeczna i spokojna. Ale nie miałam ochoty na użeranie się z nią ,nie miałam na nic ochoty. Doszłam do wniosku ,że takim sposobem będę miała to z głowy, bo wcale nie chciało mi się opowiadać dyrektorowi, czy bóg wie komu, co zrobiła Samanta. W głowie miałam tylko wyrzuty sumienia ,że oddałam się Max'owi, a on potraktował mnie tak podle. Gdybym tylko się nie zgadzała na ten seks ,nie byłabym taka przygnębiona ,dałabym mu w pysk i zerwała i byłoby po sprawie. Niestety było inaczej. Tak bardzo żałowałam swojej decyzji. Oparłam głowę na rekach i patrzyłam się w okno.
-Des jesteś chora?-zapytał Zack,a cała klasa popatrzyła na mnie.
-Nie wiem ,może tak-odpalam beznamiętnie.
-Nie patrzcie się tak-syknęła Victoria w ich stronę i chyba poskutkowało.
-Di przestań już zadręczać się tym co było, proszę, nie mogę patrzeć jak jesteś taka nieobecna-powiedziała szeptem łapiąc mnie za rękę.
-Vicky wszystko byłoby dobrze gdybym ja nie zgodziła się sama wiesz na co, wiesz jak się teraz czuje?
Najpierw pieprzył ją ,a potem mnie, byłam jak ostatki ze stołu.
-Nie gadaj głupot, musisz przestać o tym myśleć ,miej to w dupie tak jak zawsze.
-Kurwa ja go na prawdę lubiłam ,a on zrobił takie coś ,jeszcze to kolano ,nie mogę chodzić na treningi,
mam dość-westchnęłam i położyłam głowę na ławce. Vicky pogłaskała mnie uspokajająco. Nie słuchałam nawet o czym klasa rozmawia z Malkiem , ale wiem ,że coś dyskutowali.
-I teraz najważniejsza informacja dzisiejszej lekcji-zaczęłam słuchać w momencie gdy Malik wypowiedział te słowa.
-Na początku czerwca będzie trzydniowa wycieczka.-rozległ się pisk po klasie-Ale ,żeby na nią pojechać
cała klasa musi pracować i być zaangażowana. Wygrywa klasa ,która będzie miała najwyższą średnią ocen za miesiąc maj, czyli w tym miesiącu. Jest dopiero początek ,a widzę po ocenach ,że nie są złe ,ale jeżeli na prawdę chcecie jechać musicie wszyscy się wziąć za naukę i zdobywać jak najlepsze stopnie, to pojedziemy.
-A dokąd ta wycieczka?-zapytała Margaret.
-Pięćdziesiąt kilometrów od Londynu w pewnej miejscowości. Jest tam mały motel przy wielkim lesie.
-Woow-ktoś się zachwycił.-Co tam będziemy robić?
-Jeśli wygracie to mniej więcej ma być tak ,że w ciągu dwóch pierwszych dni będziecie podzieleni na drużyny, będą czekać was różne zadania ,w lesie i poza lasem, drużyna która wygra będzie miała jakieś nagrody, będą ogniska , odwiedzicie muzeum leśnictwa, ogólnie taki mini obóz przetrwania , telefony i wszystkie urządzenia będą zabierane ,dostaniecie je tylko na jakąś godzinę po kolacji ,a w trzeci dzień pobytu w ramach relaksu wykupiony zostanie całodzienny pobyt w parku wodnym. Koło godziny osiemnastej powrót. Tak mówił dyrektor.-zakończył Malik.
-Ej trzeba się wziąć do roboty taka wycieczka może być ciekawa-powiedział Mark.
Wszyscy się zgodzili i zaczęła się klasowa dyskusja. Wycieczka podobała się nawet mnie ,kręcą mnie takie zabawy, ale nie miałam sił aby wdać się w rozmowy z klasą.
-Kto byłby naszym opiekunem?-zapytała Olivia.
-Ja jako wasz wychowawca i jeszcze jeden nauczyciel, nie wiadomo kto się by zgodził. No ale żeby pojechać trzeba zapracować ,liczę na was-odpowiedział. Dzwonek zadzwonił dość szybko co bardzo mnie ucieszyło. Wstałam z krzesła i chwytając za plecak ruszyłam do wyjścia.
-Des możesz zostać na chwilę?-zapytał pan Malik, popatrzyłam na niego i kiwnęłam głową. Przypomniałam sobie o moim zwolnieniu. Postawiłam plecak na ławce i z zeszytu wyjęłam papierek. Klasa spustoszała. Bez słowa podałam kartkę Malikowi. Przyjął ją i zaczął czytać.
-Powiedz dokładnie jak z tym twoim kolanem jest?-zaczął i odłożył zwolnienie.
-Nic wielkiego jest tylko stłuczone ,zero obrażeń wewnętrznych ,za jakiś tydzień mi pewnie przejdzie-odparłam zwyczajnie.
-Na pewno nic? Widać po tobie ,że coś nie tak.-powiedział i zbliżył się krok w moją stronę. Ja doskonale wiem ,że widać po mnie jak chujowo się czuje ,ale nie chce aby ktoś się litował i pytał co się stało.
-Wszystko okej tylko um...nie wyspałam się zbyt dobrze.-odpowiedziałam ,a on zmrużył oczy ,nie uwierzył mi, no trudno. Przecież on CHYBA słyszał to co powiedziałam w szatni.
-Jeżeli chcesz ,żeby kolano szybko wróciło do formy rób sobie wieczorem masaż kolana, wcieraj maść lub jakiś krem ,ale ostrożnie ,to nie zaszkodzi ,a na pewno pomoże-powiedział ciepło. Uśmiechnęłam się.
Jego wzrok chwile spoczął na bluzie Louisa.
-Tak ,męska-odpowiedziałam kiedy marszczył brwi. Zaśmiał się.
-Po prostu widziałem już gdzieś tą bluzę i się przyglądam.-no to nie jest unikat, jest ich więcej.
-Pójdę już ,do widzenia-powiedziałam i biorąc plecak szybko ,oczywiście w miarę możliwości, wyszłam z sali. Victoria Zack i Rick już na mnie czekali. Rick odebrał ode mnie plecak i ruszyliśmy korytarzem. Przeszliśmy może jakieś pięć metrów ,a oni się zatrzymali. Nie wiedziałam po co ,ale odpowiedź przyszła bardzo szybko.
-Des!-krzyknął Max i zaczął iść w naszą stronę bardzo szybko. Rick, Victoria i Zack momentalnie stanęli przede mną zasłaniając mnie. Poczułam się jeszcze gorzej niż minute wczesnej ,wszystko co złe stało się bardziej wyraziste.
-Lepiej stąd kurwa idź Max-warknął Rick.
-Nie z tobą chce rozmawiać ,chce pogadać z Des.-odwarknął Max.-Des proszę ,daj mi chwile.-wychylił się zza głowy Vicky. Zamknęłam powieki ,żeby czasami nie poleciały mi jakieś łzy.
-Kurwa serio idź stąd człowieku ,nie rozumiesz ,że ona nie ma zamiaru rozmawiać z takim śmieciem jak ty?! -wtrąciła się Victoria. Wyczułam wielkie napięcie pomiędzy nami wszystkimi.
-Des błagam daj mi dwie minuty ,proszę ja nie chce tego tak kończyć.-powiedział głośniej i chciał przepchnąć się przez moich przyjaciół, ale Zack i Rick uniemożliwili mu to i przytrzymali go za ręce ,on się wyrywał wyklinając coś.
-Puścicie mnie ,ja chcę Des.-powiedział już dużo głośniej. Zdałam sobie sprawę ,że nie odezwałam się ani słowem odkąd tu się pojawił.
-Miałeś ją ale spierdoliłeś to ,wiec teraz wypad idź sobie to tamtej laski-syknął Zack. Chyba za ostro i za głośno ,ale już było po. Max odepchnął Ricka ,a potem Zacka ,jednak nie na długo. Rick w nerwach uderzył go z pięści w wargę. Max się odsunął i złapał za twarz.
-Pożałujesz-warknął i rzucił się na Ricka.
-Co wy robicie! Uspokójcie się!-krzyknął Malik i w ułamku sekundy stał już przy nas i rozdzielał chłopaków.
_______________________________________________________________________________
HEJ HO !
nie wiem co mam napisać ,więc kończę już xD
Do następnego <3

środa, 16 kwietnia 2014

Rozdział 14

Film był kręcony telefonem komórkowym na jakieś imprezie, skąd to wiem? Była głośna muzyka i światła.
Osoba kamerująca otworzyła jedne z drzwi i podeszła do pary osób. Rozpoznałam. Był to Max ,siedział na krześle ze ściągniętymi spodniami, a na nim okrakiem siedziała jakaś dziewczyna ,była prawie naga ,cóż miała tylko biustonosz ,całowali się i po porostu zwyczajne pieprzyli na krześle. Moje serce przyśpieszyło pompując krew ,która mnie zalała. Byłam tak wściekła i taka ...taka inna, poczułam się zraniona ,zdradzona ,bo przecież rzeczywiście taka byłam. Max mnie zdradził. Spojrzałam na wyświetlacz ,filmik skończył się, kiedy Max zorientował się ,że jest kamerowany, dziewczyną siedząca na nim to ta dziewczyna z trzeciej ce. Trwało to może dwadzieścia sekund ,ale tyle wystarczyło ,żeby zmienić coś we mnie ,coś pękło. Nigdy mnie nie zawiódł ,a teraz zdrada? Z tą dziewczyną zabawiał się w sobotę, a ze mną w niedziele. To było dla mnie upokarzajcie ,ile osób o tym wie? Ile to widziało? Byłam załamana ,ale równie mocno wkurwiona. Domyślałam się że zbladłam. Zobaczyłam ,że dziewczyny wychodzą z szatni ,zatrzymałam Victorie.
-Co jest Des? Chodź-powiedziała ,a ja pokręciłam głową nie mogąc na chwile wydobyć słowa i zamknęłam oczy aby odstraszyć łzy.
-Des co jest?-spytała z troską-Coś z nogą?-pokręciłam znowu głową. Pociągnęłam ją za rękę do szatni i na szczęście była pusta, skręciłyśmy za róg w stronę pryszniców i jedna łza opuściła moje oko ,ale szybko ją starłam.
-Kurwa Des ,powiesz wreszcie co się stało?-zapytała poirytowana. Podałam jej słuchawki, a ona unosząc brwi pytająco włożyła je w uszy.
-Oglądaj-bąknęłam i włączyłam filmik podając jej telefon. Na reakcje nie czekałam długo, dziesięć sekund filmu, a Victoria otworzyła szeroko usta i przeklinała Max'a ,ale oglądała dalej. Po krótkim czasie oddała mi telefon, który wrzuciłam do plecaka.
-A to jebany gnojek zabawiał się z tą laską z trzeciej ,mówiłam ,że się mu przyglądała!-powiedziała zła.
-Boże Victoria ,co ja mam teraz robić?-spytałam łamiącym się głosem.
-O nie ,na pewno nie możesz płakać przez to szczurze gówno!-potrzepała mnie za ramiona.-Spierzemy go na kwaśne jabłko ,ale ty nie możesz ryczeć, nie ty! Ty nigdy nie płaczesz Des! Zawsze tak było. Jesteś silna i dasz rade-mówiła przekonywająco.
-Nie rozumiesz Victoria-mruknęłam-Nie wiesz jak się czuje. Pieprzył się z tą panienką w sobotę ,a w niedziele umówił się ze mną i  pieprzył mnie! Rozumiesz! Oddałam mu się bo zawsze nalegał, to był mój pierwszy raz ,z nim! A on dzień wcześniej był na imprezie i zbawiał się z tą idiotką!-powiedziałam głośniej hamując łzy!-Czuje się jak kompletna kretynka, jak mogłam mu uwierzyć w te jego "Zależy mi na tobie" ?! Powiedział ,że by u babci, kłamał mnie!-wyrzuciłam to wszystko jak z maszyny. -Przecież ja go zabije-dodałam na końcu i ruszyłam w stronę drzwi wyjściowych.
-Nie Des ,zostaw to nam ,ty masz chorą nogę-krzyknęła za mną przyjaciółka. Kidy przeszłam za róg i skręciłam, w drzwiach zobaczyłam wchodzącego Malika. Patrzył na mnie unosząc brwi. Słyszał to? A jebać to teraz!
-Jezu, Des ,wracaj nie rób nic głupiego!-krzyknęła znowu Victoria ale nie dokończyła bo zobaczyła Malika.
-Przyszedłem powiedzieć ,że musicie opuścić sale ,zamykam-powiedział zwykłym głosem ,ale ja wiedziałam ,że słyszał. Kulejąc ruszyłam dalej. Victoria mnie dogoniła i pomogła pokonać schody. Szłam korytarzem szybkim krokiem ignorując ból i odpychając innych uczniów ,byłam wściekła ,ale chciało mi się płakać. Znalazłam klasę matematyczną i Max rzeczywiście tam stał.
-Dwie przez dwa wieczory, nieźle stary-poklepał go po ramieniu jakiś chłopak. Wiedziałam o co chodzi. Ich rozmowy ucichły, a Max się odwrócił uśmiechając się do mnie.
-Cześć moja słodka-gdy tylko usłyszałam to tandetne powitanie chciałam rzygać. Podeszłam krok i z całej siły jaką miałam uderzyłam go ręką w twarz. Zdezorientowany złapał się za policzek i przeklął.
-Odbiło ci Kurwa?-syknął i łapiąc mnie z nadgarstek pociągnął w stronę toalet, noga bolała ,ale to nie było ważne. Jego kumple zaczęli się śmiać. Zamknął drzwi  w jednej z ubikacji ,nie było nikogo.
-Ty pieprzony gnojku ,ty dupku!-krzyknęłam waląc rękami w jego klatkę piersiową. Jakoś udało mu się mnie powstrzymać.
-Des uspokój się ,o co ci chodzi?!-odkrzyknął. Jego policzek był mocno czerwony.
-Jak mogłeś mi to zrobić co?! Jak mogłeś pieprzyć się z tamtą dziewczyną ,kłamiąc, a potem przelecieć mnie, wciskając kity i dając jakąś jebaną różę i bransoletkę?!-krzyczałam, zerwałam z nadgarstka biżuterie i rzuciłam mu pod buty.
-Skąd wiesz?-zapytał cicho.
-Dostałam świetny filmik. Nie mogę w to uwierzyć ,że to zrobiłeś ,ja ci ufałam.-powiedziałam z żalem.
-Des wysłuchaj mnie ,to nie jest tak-nie dokończył bo znowu uderzyłam go otwartą dłonią w policzek.
-Przestań się ośmieszać! Nie tak? A jak!? Wszystko było widać ty idioto ,ty fałszywy śmieciu!
-Des błagam cie, ja ci to wytłumaczę.
-Tu nie ma co tłumaczyć, jesteś durnym frajerem ,a ja jestem naiwną kretynka, dałam się zwieść i i teraz za to płacę.
-Mała proszę...-przerwał mi, ale ja posłałam mu gromiące spojrzenie, zamilkł.
- To ,że nasz związek dobiegł końca nie jest dla ciebie dziwne prawda?-prychnęłam i spluwając mu na buta wyszłam z toalety krzycząc "Nienawidzę cie". Korytarz był pusty ,co oznaczało ,że lekcja się zaczęła. Na ile mogłam tak szybko poszłam w stronę wyjścia. Max krzyknął raz za mną ale pokazałam  mu środkowy palec ,a on stanął jak wryty. Kiedy byłam już przy wyjściu drogę zatorowała mi pani Morgan.
-Dokąd to Tomlinson, lekcje się nie skończyły.-powiedziała chamsko. Byłam na krawędzi emocjonalnej ,chciałam krzyczeć i płakać, skulic się i biegać.
-Muszę do domu ,proszę mnie zwolnić. Zostałam zraniona w kolano i w dodatku bardzo źle się czuję. Proszę, błagam-pierwszy raz powiedziałam do niej takim tonem ,błagalnym i skruszonym. Zdjęła okulary i zamrugała kilkakrotnie. Nie dowierzała w to co słyszy.
-Des ,co ci jest?-spytała spokojnie.
-Zostałam uderzona paletką w nogę ,a teraz boli mnie jeszcze głowa, ja muszę do domu , proszę niech mi pani pozwoli ja muszę, proszę-przełknęłam ślinę i byłam świadoma ,że moje oczy zaszły już łzami ,ileż można to w sobie trzymać.
-Nie mogę wypuścić cie samej...
-Ja zadzwonię do Mamy ,przyjedzie ,ale muszę iść na powietrze , proszę-kolejne "proszę".
-Dobrze Des ,idź-otworzyła mi drzwi i ze współczuciem wyrytym w tęczówkach poklepała mnie po ramieniu. Nie miałam już jej za złe, że przez nią dostałam uwagę ,nie obchodziło mnie to.
Wyszłam przed szkołę i uważając na stopnie powoli zeszłam. Chyba przez ten szybki chód w poszukiwaniu Max'a nadwyrężyłam nogę. Nie mogłam dłużej utrzymać łez i tama została przerwana. Płakałam i pospiesznie opuszczałam teren szkoły. Zadzwoniłam po mamę ,od razu poznała ,że coś mi jest i powiedziała ,że przyjedzie. Zdziwiłam się, że nie musiała zostać w pracy. Szłam w kierunku domu kiedy nadjechała ,oczy miałem dalej zapłakane. Wsiadłam.
-Co ci jest kochanie?-spyta z troską.
-Musisz mnie zawieźć do lekarza mamo ,mam zrobić badanie kolana ,zostałam uderzona rakietką tenisową-wydukałam, a mama zmieniła kierunek jazdy.
-Coś jeszcze się stało?-spytała ,ona wyczuła ,że coś jest nie tak ,bądź co bądź to matka.
-Opowiem ci jak wrócimy od lekarza-pociągnęłam nosem i starłam łzy z policzków. Opowiedziałam mamie jak mniej więcej dostałam tą paletką, nie zwalałam winy na Samantę, nie chciałam już się z nią użerać.
Po czasie wchodziłyśmy już do szpitala. Kulałam ,a mama podeszła do recepcji i po chwili dołączyła do mnie.
-Zaraz jakiś lekarz nas poprosi-powiedziała pocierając mi ramiona. Z całych sił starałam się nie płakać. Przecież byłam silna!
-Pani Tomlinson-zawołał lekarz ,podniosłam się razem z mamą. -Zapraszam do gabinetu.-powiedział sympatycznie. Ruszyłam za nim ,a mama za nami.
Wskazał na kozetkę i rozkazał ściągnąć spodnie, znaczy jedną nogawkę. Z małym trudem wykonałam zadanie. Zaczął badać mi kolano i pytał czy "boli" później zaprosił mnie ,aby zrobić zdjęcie Rentgenowskie.
Przepisał mi jakąś dobrą maść i lekarstwo i zajął się odczytywaniem zdjęcia, a ja ubrałam spodnie.
-Wygląda na to ,że to tylko stłuczenie ,z rzepką i całym kolanem wszystko dobrze ,masz tylko tego wielkiego siniaka i przez jakieś kilka dni będziesz utykać. Wypiszę ci tygodniowe zwolnienie z lekcji wf i proszę cie, nie nadwyrężaj kolana, to znaczy nie biegaj i nie chodź szybko ,w miarę możliwości nie zginaj gwałtownie , wtedy szybciej ci przejdzie.
-Dobrze-powiedziałam, choć tak na prawdę nie skupiłam się na tym co mówił lekarz ,odebrałam zwolnienie z zajęć fizycznych. Wyszłam przed gabinet i czekałam na mamę. Wyciągnęłam telefon, nieodebrane połączenia od Vicky ,Ricka ,Zacka. Martwią się ,nawet są sms

Mama wyszła z gabinetu i skierowałyśmy się do wyjścia.
*
-Des ,skarbie ,widzę ,że coś jest nie tak ,masz zaszklone oczy ,powiedz mi co się stało?
-Nie wracasz do pracy?-zapytałam.
-Des ,dzisiaj zostaję z tobą. Powiedz skarbie, proszę ,powiedz mi.-nalegała łapiąc mnie za rękę siedząc na przeciwko mnie na czarnej kanapie w salonie przed telewizorem.
-Mamo ,ja...nie jestem już z Max'em-wydusiłam i kilka łez spłynęło mi po twarzy.
-Co się stało?
-To trudna sprawa ,nie chce o tym gadać ,ale to jest koniec.
-Kochanie, czasem tak jest ,że coś się psuje ,ale nie płacz ,zastanów się czy warto, nie ten to inny.
-Masz racje ,nie warto ,idę spać mamo-powiedziałam i wstając z kanapy ruszyłam do swojego pokoju.
Wzięłam piżamę z bielizną i udałam się do łazienki aby jakoś ochłonąć. Ściągnęłam bandaż z kolana,
rozebrałam się i weszłam pod prysznic. Odkręciłam wodę i chłodne krople kuły moją skórę, nie chciałam myć się w ciepłej wodzie, wolałam orzeźwienie. Kiedy wreszcie byłam sama zaczęłam gorzko płakać mieszając łzy z lejącą się wodą. Oparłam się łokciem o ściankę prysznica i łkałam. Zdradził mnie ,on mnie zdradził. Wykorzystał mnie. Tylko po co? Skoro dobrze zabawiał się z tą laską w sobotę ,po co kupował mi różę,  tą głupią bransoletkę, po co mówił , że mu zależy ,po co pytał czy mu ufam?! Nigdy tego nie zrozumiem. Delikatnie zaczęłam myć włosy ,a potem całe ciało. Łzy nie przestały lać się po twarzy. "Za dużo ryczysz Des ,stanowczo za dużo" Ale to prawda, nie pamiętam kiedy ostatni raz aż tak bym płakała. Jestem pewna ,że nie kochałam Max'a miłością ogromną, bezwarunkową ,ale wiem ,że zależało mi na jego towarzystwie ,na jego obecności ,lubiłam z nim rozmawiać, był czymś więcej niż przyjacielem ale mniej niż miłością życia, mimo to zostałam zraniona. Niczym przebity balon, uszło ze mnie wszystko to co budowałam tyle czasu. Wyszłam z pod prysznica i nie trudząc się by wysuszyć włosy ubrałam piżamę, zawinęłam kolano i poszłam do byłego pokoju Louisa. Podeszłam do szafy i wyciągnęłam jedną z jego bluz.
Założyłam na siebie i wyobrażając sobie ,że mnie tuli udałam się do swojego pokoju i położyłam się spać.
Z zaśnięciem też miałam problemy. Zastanawiałam się czy pół szkoły ,czy cała wie, że Max zabawił się na boku i ile osób widziało ten filmik i kto mi go przysłał? Wiem ,że to było konto fikcyjne.

_________________________________________________________________________________
Pierwszy rozdział Bally już jest : http://bally-fanfiction.blogspot.com/2014/04/rozdzia-1.html
Nareszcie wolne ,tyle czekałam ,tyle czekałam xD
Ale i tak wolę Boże Narodzenie bo więcej tego wolnego ;/
Ale lepszy rydz jak nic :)
JESTEŚCIE TAKIE kurcze PRZEWIDYWALNE -.-...

Do następnego Króliczki <3

wtorek, 15 kwietnia 2014

Rozdział 13

NOTKA POD ROZDZIAŁEM !


Wiedziałam ,że zrobiła to specjalnie ,nawet zaczęła się śmiać. Koniec. Przełknęłam ból. Trwało to może kilka sekund , Malik zaczął szybko biec w moją stronę.
-Des nie!-krzyknęła Victoria kiedy wyprostowałam się i zlekceważyłam bolące kolano ,kulejąc chciałam podejść do Samanty i wyrwać jej wszystkie włosy.
-Des ,nie!-powtórzyła Victoria i złapała mnie za ramie ,sekundę później pojawił się przy niej Malik i Zoe ,wszyscy mnie trzymali ,a Olivia i Samanta zaczęły się śmiać. Ja szarpałam się i bardzo chciałam się im wyrwać.
-Wzywajcie prawnika ,tylko nie moja matkę ,bo tym razem na pewną ją zabije!-krzyknęłam na całą sale tak ,że rozniosło się echo. Dziewczyny zamarły ,a ja dalej starałam się wyrwać. Malik był silny i dał sobie ze mną rade ,a ja byłam ranna ,to znaczy kolano bolało jak chuj.
-Des nie ruszaj się ,możesz mieć urazy wewnętrzne-powiedział do mnie Malik i starał się mnie ujarzmić.
Poradził sobie ze mną i trzymając mnie za ramiona unieruchomił mnie.
-Ty pieprzona idiotko ,mogłaś jej złamać nogę!-wydarła się Victoria.
-Nie chciałam ,każdemu się może zdarzyć-powiedziała piskliwe Samanta , zabijałam ją wzorkiem. W głowie miałam plan ,że podeszłabym do niej pociągnęła za blond kudły, dała kopniaka w brzuch, ona by się wywróciła ,a ja mogłabym ją poobijać, ale nie mogłam.
-Jesteś nienormalna!-wrzeszczała Victoria i puściła mnie ,żeby do niej podejść. Popchnęła ją ,ale zaraz przy niej zawiły się dziewczyny i ją odciągnęły.
-Uspokójcie się!-wrzasnął ,na prawdę wrzasnął Malik ,a wszystkie głosy zamilkły. Samanta przełknęła ślinę ,było widać.
-Zdajesz sobie sprawę ,że uszkodziłaś jej nogę? Pomyśl co by się stało gdybyś uderzyła ją w głowę, ,mogłoby dojść do katastrofy!-krzyczał na Samantę ,a ja już nie musiałam jej bić. Wiedziałam, że większym dla niej ciosem będzie jego krzyk.
-Des powiedz bardzo cie boli ,możesz choć ruszać nogą?-zwrócił się do mnie bardzo miłym głosem.
-Boli kolano-powiedziałam i zamknęła powieki bo przeszył mnie ból.
-Wielki siniak zaczyna ci się robić ,muszę zaprowadzić cie do pielęgniarki.-powiedział i stanął przy moim boku łapiąc za łokieć. Podniosłam lewą nogę trochę w górę i zaczęłam skakać na zdrowej prawej.
-Nie, tak to nigdy nie dojdziemy. Zoe masz pilnować ,klasy i nikt nie ma prawa grać ,dopóki nie wrócę! Jasne!?-zapytał wściekły. Dziewczyny pokiwały głową .
-Z tobą policzę się za chwilę-warknął Malik do Samanty ,a ona zrobiła się czerwona. Niespodziewanie dla mnie Malik wziął mnie na ręce niczym pannę młodą. Ależ to było zadziwiające ,zwłaszcza gdy zobaczyła to Samanta
-Sama pójdę-warknęłam głośno.
-Nie ,nie pójdziesz Des ,trzeba to szybko zbadać-zganił mnie ,a ja widząc jak Samanta się wkurwia delikatnie położyłam mu ręce na szyi, tak dla bezpieczeństwa. Uśmiechnął się lekko i ruszył do gabinetu pielęgniarki ,który znajdował się przy wyjściu od sali gimnastycznej. Kiedy zniknęliśmy za rogiem dalej trzymałam się jego szyi ,chociaż na początku w planach miałam puścić go gdy tylko Samanta i dziewczyny stracą nas z oczu. Malik bez problemu pokonał schody, cały czas na mnie uważając. Miał bardzo piękne perfumy, przyjemnie było je wąchać.
-Jeżeli masz coś złamane nici z gry w siatkówkę-powiedział i łokciem otworzył drzwi do pielęgniarki.
Pani Johnson skoczyła na równe nogi widząc nas. Ale zaraz zaraz ,czy on nie powiedział ,że nie będę mogła zagrać? Zabije tą blond szmatę ,zabije ją!
-Cóż się stało ,Des ,co zrobiłaś?-zapytała sympatycznym głosem pielęgniarka ,kiedy Malik usadził mnie na kozetce.
-Jedna z koleżanek uderzyła ją rakietką do tenisa ,zaczyna jej się robić siniak ,ale złamania raczej nie ma-odpowiedział Malik.
-Dobrze ,zaraz zobaczymy ,pan może wracać na zajęcia ,zawołam kiedy skończę.-powiedziała ,a Malik skinął głową i wyszedł z gabinetu.
-Jak do tego doszło Des?-zapytała delikatnie oglądając mi kolano. Kilka razy syknęłam ,ale o ile się nie myliłam ból był mniejszy niż minutę temu, tak jakby ustawał.
-Samanta ,ta idiotka specjalnie uderzyła mnie rakietką ,to znaczy udawała ,że serwuje, a tak naprawdę wypuściła rakietkę z rąk, a ta trafiła najpierw w podłogę ,a potem w moje kolano i O-wskazałam na siniaka-proszę co dostałam.
-Jeśli cie to pocieszy ,nie masz złamania ,na szczęście ,jest tylko stłuczenie ,ale przez kilka dni będziesz miała siniaka i możesz kuleć. Zaraz ci nasmaruje specjalną maścią wygrzewającą ,ale musisz pojechać dzisiaj do lekarza na prześwietlenie kolana ,bo jeśli jest coś w środku uszkodzone na przykład rzepka ,będziesz mogła pożegnać się z jakimkolwiek sportem ,a słyszałam ,że jesteś w reprezentacji Des.
-Zabije ją ,normalnie zabije ją-warknęłam.
-Ale bądź dobrej myśli ,poboli kilka dni i w przyszłym tygodniu oznaki będą znikome ,a za dwa tygodnie nie będziesz o tym pamiętać.-pocieszała wcierając delikatnie śmierdzącą maść w cale moje kolano ,kuźwa ten siniec serio był duży. Zaraz po tym owinęła mi białym elastycznym bandażem.
-Nie za mocno?-spytała.
-Nie. A mogłaby mi pani dać jakiś lek przeciwbólowy?-spytałam.
-Jasne, proszę-podała mi tabletkę ,a ja ją szybko połknęłam. Delikatnie wstałam z kozetki i zrobiłam dwa kroki, oczywiście musiałam kuleć w dodatku bandaż mi przeszkadzał.
-Des ,tylko nie nadwyrężaj nogi ,najlepiej zwolnij się i niech mama przyjedzie i zawiezie cie do lekarza.
-Nie mogę się zwolnić ,mam sprawdzian z angielskiego ,pojadę po szkole-uśmiechnęłam się.
-Jak zwykle uparta, zawołam twojego wychowawce-wyszła z gabinetu. Minęło jakieś półtorej minuty i wraz z Malikiem weszła do środka. Spojrzał na moje kolano.
-Chcesz się zwolnić?-zapytał.
-Nie ,muszę napisać sprawdzian ,ale już jest lepiej niż na początku ,jakoś dam rade-odparłam zwyczajnie i dziwnie miło niż zawsze ,ale to przez to ,że mi pomógł ,a wydarł się na Samantę. Kuśtykając opuściłam gabinet ,on szedł za mną asekurując mnie czyli podtrzymując za łokieć. Miałam mu powiedzieć ,że dam rade i żeby zabrał łapy ,ale nie chciałam ,podobało mi się jak się mną zajmował. Nawet chciałam żeby wziął mnie na ręce jak kilka minut wcześniej. Po trzech minutach trudnej drogi doszliśmy na sale. Popatrzyłam na Samantę i pokazując jej mój środkowy palec, a potem drugi skierowałam się do szatni ,aby się przebrać.
-Victoria idź z Des i pomóż jej-polecił Malik ,a Victoria się zgodziła i weszła za mną do szatni.
Zabrałam się za ubieranie spodni. Musiałam uważać na kolano.
-Jejku Des ,jakbyś ty widziała jak Malik się wydarł na Samantę jak wrócił.
-Serio?-powiedziałam ucieszona.
-Noo kurwa ,wiesz co jej powiedział?-pokręciłam głową.
-Dostaje Uwagę i to porządną za tak bezmyślne zachowanie-klasnęła w dłonie i widząc jak trudno jest mi ubrać spodnie zlitowała się i pomogła mi.
-To zajebiście ,w końcu jej pierwsza uwaga i tym razem nie wywinie się ,bo ja na nią poskarżę ,niech ma.-powiedziałam ciągle zadowolona. Założyłam bluzę przez głowę i Victoria pomogła ubrać mi buty.
-Dobra ze mnie przyjaciółka ,nawet ci kurwa buty ubieram-zaśmiała się.
-Jakoś ci to wynagrodzę gdy kolano przestanie boleć.
-Właśnie ,a co dokładnie się stało?
-Podobno to nie złamanie ,ale stłuczenie ,tylko ,że muszę jechać na prześwietlenie-skrzywiłam się.
-Zadzwonisz do mamy?
-Po lekcjach ,a teraz chodźmy stąd ,ja idę usiąść na ławce.-powiedziałam biorąc plecak i powoli wyszłam na sale. Samanta była dalej wkurzona ,albo zawstydzona tym ,że jej ukochany ją opierdolił i to przeze mnie. Kiedy dochodziłam  do ławeczki i chciałam usiąść obok Caroline, podszedł pan Malik.
-Wszystko w porządku?-spytał ciepło.
-Tak ,niech pan dalej prowadzi lekcje ,ja jakoś dam sobie rade-odparłam ,a on posłał mi uśmiech i wrócił na środek sali. Dziewczyny zaczęły grać. Wyciągnęłam telefon wraz z słuchawkami i wpadłam w świat muzyki POP. Ten lek przeciwbólowy chyba zaczął działać ,bo kolano aż tak mnie nie bolało. Do mojej głowy wpadły niechciane myśli o panu Maliku. Kurde ,ale dlaczego ja o nim myślę? Dlaczego myślę o jego pięknym specyficznym zapachu ,o pięknych, głębokich, brązowych tęczówkach, o nieziemskim białym uśmiechu i silnych rekach ,szczupłej sylwetce i pięknym głosie? Jestem pewna ,że gdyby śpiewał,
byłby to najlepszy piosenkarz na świecie. Ale zaraz ,chyba się nie zakochuje w Nauczycielu?!
Tak nie może być ,oj nigdy nie mogłam do tego dopuścić! On uważa nas za młode smarkule, z którymi
musi się użerać ,a ja miałabym do niego wzdychać ukradkiem? O nie!!! Proszę ,żeby tylko przeszły mi te myśli o nim. Jest taki przystojny ... STOP! I dobrze się z nim rozmawia jak jesteśmy "sami". STOP!
Ciekawe czy on ma jakąś dziewczynę? STOP! Cholera ,to wszystko przez ten park ,jak ze mną rozmawiał, albo jak wymawia moje imię, akcentuje literkę  "S" tak jak nikt inny. Boże! Ja chyba oszalałam! Przecież nazwałam go dupkiem ,wkurwiającym dupkiem. Bo taki..był..znaczy wydawało mi się że taki był ,ale on jest naprawdę Okej. Obserwowałam go jak prowadzi lekcje, jak daje rady dziewczyną. Spodobało mi się jak przejechał palcami po swoich czarnych włosach, to był fajny widok. Na litość Boską ,czy ja mogłabym przestać? "Myśl o Maxie Des!" o tak ,nie widziałam się z nim  od niedzieli i naszego...pierwsze razu ,a raczej mojego pierwszego razu. Musze złapać go na korytarzu, wiem ,że we wtorki po moim wf'ie ma w sali matematycznej ,będę musiała jakoś się tam doczłapać i się z nim przywitać. Mam tylko nadzieje ,że nie będzie mnie unikać, no bo po co miałby to robić?... Byłam tak zasłuchana i tak zamyślona ,że następna lekcja zleciała bardzo szybko i dziewczyny poszły się przebrać. Kulejąc podeszłam pod drzwi szatni i się oparłam o ścianę ,czekając na Victorie schowałam słuchawki ale telefon  trzymałam w ręce.
-Des czy na pewno wszystko w porządku? Może lepiej cie zwolnić?-podszedł Malik.
-Nie ,dziękuje za pomoc ,ale jest dobrze ,zadzwonię po mamę gdy skończę zajęcia-odpowiedziałam. Jego język przez krótką chwile przebiegł przez dolną wargę ,a mój wzrok pobiegł w jego kierunku. Na szczęście w miarę się opamiętałam i przeniosłam wzrok na sufit. Warga Malika była bardziej interesująca ,ale nie mogłam na to patrzeć.
-Oby było to tylko stłuczenie ,dobrze grasz i szkoda by było stracić taką zawodniczkę , z tobą dziewczyny mają większą szansę na wygraną-powiedział, a ja nie wiedzieć czemu oblałam się rumieńcem. Co! Jak to! Ja?! Ja i rumieniec?! Jezu ,co się ze mną dzieje...
On widział moje zawstydzenie i uśmiechnął się delikatnie, po czym odszedł złożyć siatki.
Nie ,dlaczego on odszedł...Kurwa! Co dzieje się w tej mojej pustej głowie? Podziwiałam jak jego mięśnie pracują kiedy chodził po sali i ściągał siatki.
Mój telefon zabrzęczał ,myślałam ,że to sms ,ale jednak to powiadomienie z Facebooka. Ktoś z nieznanego konta wysłał mi link i napisał "Lepiej to obejrzyj Des, ale przed obejrzeniem usiądź" Wahałam się ale weszłam w link, a moim oczom ukazał się jakiś filmik. Wyciągnęłam z powrotem słuchawki i wsadziłam je do uszu ,po czym wcisnęłam Play. Zaczęłam rozumieć dlaczego miałam usiąść.
_______________________________________________________________________________
Wstawiam LINK do Nowego Fanfiction 
KLIK
http://bally-fanfiction.blogspot.com/
KLIK KLIK KLIK