środa, 7 maja 2014

Rozdział 26

Przeciągnęłam zieloną słuchawką po ekranie i przystawiłam telefon do ucha.
-Hej Sarah.-odebrałam.
-Hej Des, co u ciebie słychać?-zapytała dziewczyna.
-U mnie po staremu, nic się w sumie nie dzieje, ale jakoś żyje ,a jak przyszła pani młoda?
-Oh wiesz genialnie, nie mogę się już doczekać, jeszcze tyle załatwień-mówiła ,a w jej głosie słychać było ekscytacje.
-Ja też się nie mogę doczekać-odpowiedziałam.
-Kurcze Des mam ci tyle do opowiedzenia ,do przekazania ,ale to nie jest na telefon.
-Więc w jakiej sprawie do mnie dzwonisz?-zapytałam, wiedziałam ,że nie zadzwoniła tylko na nudne pogawędki.
-Oh wiem ,że idziecie z Louisem jutro na imprezę i z jego dawnymi przyjaciółmi, więc mam do ciebie jedną prośbę-zaczęła.
-Um..przepraszam Sarah ,że ci przerwę ,ale ja nie idę z nimi.
-CO!? Jak to nie idziesz?-zdziwiła się-Lou mówił ,że idziecie ,że zabiera cię i poznasz tam jakiegoś chłopaka Nathana czy jakoś tak.
-Oh mówił ci ,ale nie pytał się wtedy mnie o zdanie ,a ja wyraźnie mu powiedziałam ,że się z nimi nigdzie nie wybieram.
-Nie Des, idź z nimi zabawisz się ,a przy okazji zrobiłabyś coś dla mnie-powiedziała milutko-Proszę Des.
-Ale o co konkretnie chodzi?
-Chodzi o to ,że chce abyś miała oko na Louisa. Um..to znaczy źle to ujęłam. O Misia się nie martwię ,ufam mu ,wiem ,że nie zrobi nic nieodpowiedniego ,miałabym raczej prośbę ,abyś popatrzyła czy żadna się do niego nie dostawia, czy żadna nie podchodzi, nie dotyka, rozumiesz?
-No tak jakby.
-Po prostu jak jakaś by się chciała do niego przystawić i chciała by go dotknąć daj jej w zęby ,a wiem ,że potrafisz-zaśmiałyśmy się.
-Czyli mam pilnować aby nikt nieodpowiedni nie kręcił się obok Louisa tak?
-Tak Tak. Jego nie musisz jakoś bardzo pilnować ,bo mam do niego zaufanie ,po prostu ostatnio w klubie była taka przykra dość sytuacja z jedną dziewczyną i chciałabym tego uniknąć, a mnie przy nim nie będzie.
-OO jaka sytuacja?
-Dużo opowiadać, ale tak w skrócie to przyjebałam jakiejś lafiryndzie gdy tańczyłam z Lou ,a jakaś zaczęła się do niego miziać-zaczęłam się śmiać.
-Sarah ty?! Serio?
-Tak ja, wiem ,że to niespodziewane ,ale Louis jest dla mnie najważniejszy i żadna, poza mną, nie będzie się do niego przymilać-powiedziała srogo-Dlatego błagam cie, zrób to dla mnie i idź tam. Proszę.
-Dobra pójdę ,zrobię to dla mojej ukochanej bratowej-zachichotałam, a ona wraz ze mną.
-Jesteś najlepsza! Mam u ciebie dług! Ale pamiętaj jak jakaś podjedzie od razu wkraczaj do akcji.
-Spokojnie o tym nie musisz mi przypominać-znowu zachichotałyśmy.
-Oh muszę kończyć ,mam jeszcze parę telefonów co do ślubu i w ogóle. Zaproszenia w poniedziałek odbieram i zaczynamy zapraszać.
-Mi macie dać jakieś najładniejsze-zaśmiałam się.
-Masz jak w banku. Dobranoc Des i dziękuje.
-Nie ma za co Dobranoc Sarah-rozłączyłyśmy się. Ugh lubię ją i tylko dlatego zgodziłam się tam pójść. Wstałam z łóżka i poszłam do pokoju brata. Zapukałam trzy razy.
-Proszę-powiedział ,a ja pchnęłam drzwi i weszłam do środka.
-Louis.-zaczęłam
-Tak?
-Jednak idę z wami do tego klubu-powiedziałam ale bardzo anemicznie.
-Oh jest! Wiedziałem ,że się skusisz, obiecuje ci, że nie będziesz się nudzić, Nathan jest fajnym chłopakiem.
-Nie idę tam ze względu na niego, mam gdzieś chłopaków po Max'ie ,ale trzymam cie za słowo. Idę spać, Branoc.
-O tym dupku musisz zapomnieć i dlatego powinnaś znaleźć jakiegoś normalnego. Branoc Mała-pożegnał mnie posyłając całusa ,a ja wróciłam do swojego ciepłego łóżeczka i zaraz po tym zasnęłam.
~Szłam korytarzem sama, mijałam ludzi z mojej szkoły ,ale nikt nie zwrócił na mnie uwagi.
Nawet Victoria ,Rick i Zack, nie podeszli ,nie pogadali. Chciałam stanąć ,ale moje nogi prowadziły mnie dalej przed siebie. Zobaczyłam jak Zayn stoi razem z Samantą.
-Des mogła cię pocałować to ja też mogę-powiedziała i wpiła się w jego usta. On od razu objął ją
w pasie i obrócił przygniatając do ściany. Całowali się jakąś minutę ,a ja płakałam. Tak jakby ktoś mnie tym zranił.
-Całujesz świetnie-powiedział Zayn i objął Samantą ,a ona zachichotała. Złapali się a ręce i mijając mnie
wyszli ze szkoły.~  
Otworzyłam szeroko oczy i usiadłam na łóżku. Jak dobrze ,że to tylko sen ,to był dziwny i bolesny dla mnie widok. Nie zrozumiałam dlaczego to mi się przyśniło. Jakieś chore brednie. Pewnie przez tą sytuacje w stołówce. Przyłożyłam głowę do poduszki i starałam się usnąć. Szło mi marnie. Cały czas miałam przed oczami jak Zayn ja obejmuje ,a ona go całuje. Kurwa! Dlaczego mi to przeszkadza?!
*
-Blondyneczko!-doszedł mnie czyjś głos.-Już pierwsza po południu ,wyprowadź Lunę-ktoś głaskał moją głowę.
-Mhm-mruknęłam tylko ,nie chciało mi się wstawać.
-WSTAWAJ DO CHOLERY!-w moje bębenki uderzył głośny krzyk Louisa. Otworzyłam gwałtownie oczy i podniosłam się.
-Po co się tak drzesz?-zapytałam pocierając oczy.
-Kiedy mówiłem łagodnie ty ani drgnęłaś. Wyprowadź Lunę błagam ,a ja zorbie jakieś dobre śniadanie.
-Okej-ziewnęłam ,a on wyszedł. Przeciągnęłam się i wstałam z łóżka ścieląc je. Ubrałam na siebie zwykłe czarne dresy i jakiś niebieski t-shirt, włożyłam na głowę moją beanie "FUCK"i zeszłam na dół. Z wieszaka ściągnęłam smycz i wyszłam na ogród.
-LUNA!-zawołałam i nie minęło dziesięć sekund, a biała była już przy mnie ,zapięłam jej smycz. Słońce już lekko przypierało, a ja ubrałam czapkę ,która równie dobrze mogłaby być na zimę ,ale mniejsza z tym. Okrążyłyśmy dom i wyszłam na ulice. Pospacerowałyśmy kilkanaście dobrych minut niedaleko domu i w pobliskim parku puściłam ze smyczy Lunę. Wybiegała się, a później wróciłyśmy do domu. Byłam strasznie głodna więc gdy tylko spuściłam Lunę ze smyczy od razu udałyśmy się do kuchni.
Ona miała już swoje jedzonko ładnie w miseczkach ,ja musiałam czekać.
-Robię tosty pasuje ci?-zapytał Louis i podał mi herbatę.
-Jasne ,że tak ,ale mogłeś mówić pomogłabym ci przecież.
-Nie, przecież dałem sobie rade-uśmiechnął się i po kliku minutach zjadaliśmy pyszne tosty z szynką i serem. Zjadłam trzy i byłam maksymalnie napełniona.
-Kiedy i gdzie idziemy na tą imprezę?-spytałam Brata.
-Około dwudziestej trzydzieści mamy być w W28.
-W28?!-zdziwiłam się ,słyszałam ,że to naprawdę dobry klub i godny odwiedzenia.
-Tak. Pasuje ci?
-Nigdy tam nie byłam ,ale wiem ,że go chwalą ,ekstra-ucieszyłam się.
-Więc teraz masz czas żeby sobie odpocząć przed imprezą, bo musisz ze mną tańczyć.
-Myślałam ,że mam być bratnią duszą dla jakiegoś Na..coś tam?-zapytałam ironicznie.
-Nathana. Ale ze mną też będziesz tańczyć.-pokiwałam grzecznie głową. Zmyłam po nas kubki i usiadłam w salonie. Włączyliśmy z Louisem jakieś seriale i zabijaliśmy nimi czas jedząc paluszki.
Tak zleciało aż do godziny dziewiętnastej trzydzieści. Oczywiście zrobiliśmy w międzyczasie szybko obiad i zjedliśmy.
-Kurwa Des, zbieramy się bo się nie wyrobimy-wstał Louis i podniósł również mnie.
-Spokojnie.
-Nie spokojnie-wyłączył telewizor i pociągnął mnie w stronę schodów-Idziemy się szykować.-powiedział i gdy byliśmy na górze ruszył do swojego pokoju ,a ja do swojego. Wyjęłam czarną bieliznę i nową sukienkę od Louisa i poszłam się umyć. Kiedy tą czynność miałam z głowy ubrałam sukienkę i założyłam na siebie szlafrok. Nałożyłam na twarz odrobinę fluidu i ociupinkę pudru. Na rzęsy standardowo tusz, tylko ,że tym razem grubszą warstwę. Spryskałam się perfumami od stóp do głów i wyprostowałam idealnie włosy. Wygrzebałam z pudełka czarny lakier do paznokci i pomalowałam nim najpierw paznokcie u stóp, a potem u rąk. Usiadłam na wannie czekając aż wyschną. Postanowiłam nie ubierać rajstop bo pogoda dopisywała. Minęło dziesięć minut ,a moje paznokcie były suchutkie. Spojrzałam w lustro i wyglądałam nawet okej.
Wyszłam z łazienki i zeszłam na dół ubierając moje czarne balerinki. Wróciłam na górę po małą torebkę na złotym łańcuszku i wpakowałam do niej pieniądze oraz telefon. Poszłam do pokoju Louisa. Kończył się ubierać ,a raczej zapinał koszule.
-No no no Des, pięknie-pochwalił mnie i uporał się z zapięciem koszuli.
-Dzięki-uśmiechnęłam się.-Ty również braciszku-zachichotałam oblizując usta.
-Wiesz co, ubierz jakieś szpilki będziesz wyglądać jeszcze piękniej-poradził ,a ja go wyśmiałam.
-No weź Des, raz ubierz szpiki ,zobaczysz nikt ci się nie oprze-zaśmiał się, a ja z nim.
-Nie Louis, tak mi wygodniej.
-Oh ja cię tu ubiorę-pociągnął nie za rękę i zeszliśmy na dół. Podszedł do szafki i wyciągnął z niej czarne dość wysokie szpilki na platformie z czerwoną podeszwą i bez palców.
-Ubieraj.
-Ale ty jesteś upierdliwy-przewróciłam oczami i włożyłam buty. Od razu urosłam dwanaście centymetrów.
-No teraz jest bosko!-klasnął w dłonie Louis i przywołał ręką przed wielkie Lustro. Rzeczywiście wyglądałam całkiem dobrze ,może nawet lepiej niż w balerinach.
-Zostajesz tak?-zapytał, a ja pokiwałam głową.
-Rewelacyjnie. A teraz trzeba się zbierać, jesteśmy już pawie spóźnieni.-Louis wyjął telefon i zadzwonił po taxi. Ah wiedziałam ,chce się napić dureń jeden ,nie pojedzie jako kierowca. Po kliku minutach jechaliśmy już do klubu taksówką. Kolejka była spora, czekaliśmy w niej jakieś dziesięć minut aż nas wreszcie wpuścili. Przyjaciele Louisa dzwonili do niego po klika razy pytając gdzie jesteśmy. Wreszcie Louis ich zobaczył i ruszyliśmy do stolika. Stanęliśmy przed nim.
-Siema-krzyknął Louis,
-Są spóźnialscy-powiedziała Miley.
-Cześć!-powiedziałam grzecznie im wszystkim machając. Każdy popatrzył na mnie ,ale nie zapomnę wzorku Zayna Malika. Objechał mnie z góry na dół po klika razy.
________________________________________________________________________________
Hej hej hej <3
Jak tam żyjecie? Bo mnie to się chce spać i nie wiem co wam tu napisać.
Do następnego Koty <3

 Macie GIF XD