czwartek, 16 października 2014

Rozdział 51.

Des

Następnego dnia


- Mamo. Co to za niespodzianka? - zapytałam po raz kolejny w trakcie drogi do domu.
- Dowiesz się w domu, kochanie. - odpowiedziała mama i jęknęłam, opierając głowę o szybę w aucie. Chwilę potem włożyłam do uszu słuchawki.
 Około godziny trzynastej otrzymałam wypis ze szpitala. Lekarz kazał mi zostać na trzy lub cztery dni w domu i się oszczędzać oraz nie stresować. Przypisał mi też tabletki na ciśnienie. 

- Des, jesteśmy. Czas na niespodziankę. - powiedziała moja rodzicielka po jakichś czterdziestu minutach. Rozejrzałam się dookoła i zauważyłam swój podjazd, a także dom.
 Najszybciej jak potrafiłam odpięłam pas i wyszłam z auta. Pobiegłam do domu i w try miga dobiegłam pod drzwi. Jednak, kiedy pociągnęłam za klamkę od drzwi, okazało się, że były zamknięte. Nie miałam przy sobie kluczy, więc zostało mi jedynie czekać na mamę. 
 Kilka minut później, może trzy, mama stanęła obok mnie i wyjęła z torebki klucze.
- Szybciej, proszę. Wiesz, że nie jestem zbytnio cierpliwa. - pośpieszałam mamę, która na moje słowa tylko westchnęła.
 Kiedy w końcu drzwi się otwarły, od razu weszłam do środka. Weszłam do każdego pomieszczenia po kolei - salonu, kuchni, łazienki, sypialni mamy i swojej również. Na koniec, gdy już prawie się poddałam, postanowiłam wejść do pokoju brata. 
 Byłam pewna, że nikogo w nim nie ma, więc weszłam bez pukania. Jednak okazało się być odwrotnie - w pokoju był Louis, a z nim jego narzeczona, Sarah*. Na ich widok natychmiast zasłoniłam oczy. Najwidoczniej im w czymś przeszkodziłam, gdyż Sarah siedziała okrakiem na kolanach Lou, a jego ręce błądziły po całym jej ciele. Warto też wspomnieć, że oboje byli w samej bieliźnie, a ich ubrania leżały dookoła czarnego krzesła obrotowego.
- Ekhem. - odchrząknęłam znacząco, ponieważ prawdopodobnie nie zdawali sobie sprawy z mojej obecności i posuwali się coraz dalej. 
 Kiedy tylko Sarah mnie usłyszała, od razu odskoczyła od mojego brata i zakryła się kołdrą. Na jej policzkach pojawiły się bardzo wyraźne rumieńce. Cóż, też bym się zawstydziła w takiej sytuacji.
- Em, Des, nie miałyście przypadkiem przyjechać trochę później? - zapytał lekko zażenowany Tomlinson.
- Możliwe, wypuścili mnie trochę wcześniej ze szpitala. Przy okazji, cześć Loulou, cześć Sarrie**! - ostatnią część zdania wypowiedziałam zdecydowanie głośniej i przytuliłam mocno brata. Gdy już puściłam Louis'a, uścisnęłam Sarah***.
- Więc, co was tu sprowadza?
- Mamy wam coś do ogłoszenia! Wieczorem idziemy wszyscy na kolację, tak gdybyś chciała wiedzieć. 
- Tylko rodzina, tak?
- Nie. Będzie też Zayn, bo jest drużbą!**** 
Cholera, no.
- A, okej. Idę do siebie, nie chcę dłużej wam przeszkadzać. - pożegnałam się i wyszłam z pokoju.
 Weszłam do mojego pokoju i rzuciłam się na łóżko. Zaczęłam rozglądać się po całym pomieszczeniu. Trochę dawno tu nie byłam. Trzy ściany były białe, czwarta była miętowa. Na jednej z białych ścian było duże okno, pod którym był szeroki parapet okryty cienkim, fioletowym materacem. Zimą często na nim siadałam i oglądałam otoczenie. Na drugiej ścianie było pełno antyram ze zdjęciami. Większość przedstawiała mnie i Lou, ale sporo było też tych z Victorią. Można było znaleźć też pobrane z internetu, oraz cytaty. Ostania z białych ścian była pusta, bez żadnych ozdób. Pod nią stała komoda, biurko i kilka innych szafek. Obok znajdowały się także białe drzwi do niewielkiej łazienki. Z kolei o miętową ścianę oparte było łóżko okryte gładką, jasnoróżową pierzyną. Dookoła niej było mnóstwo kolorowych poduszek. 
  Nim się spostrzegłam, usnęłam.
Obudziłam się dopiero kilka minut przed godziną osiemnastą, co oznaczało, że mam około półtorej godziny na wyszykowanie się. Nie marnując czasu weszłam do łazienki, żeby wziąć prysznic. Po umyciu całego ciała i włosów wyszłam spod prysznica i wysuszyłam włosy, które później dokładnie wyprostowałam. Opuściłam pomieszczenie i spojrzałam na zegarek. Było pięćdziesiąt siedem minut po osiemnastej. Jęknęłam i zaczęłam wybierać strój. Długo nie mogłam się zdecydować, ale ostatecznie wybrałam klasyczną małą czarną, rozkloszowaną od pasa w dół i dziesięciocentymetrowe czarne szpilki. Na koniec pomalowałam rzęsy i zrobiłam średniej grubości kreski eye-linerem. Przejechałam usta różową szminką i byłam gotowa. Zeszłam na dół równo o dziewiętnastej dwadzieścia osiem. 
- Wow, mała, pięknie wyglądasz! - skomentowali równocześnie Lou i Sarah.
Louis był ubrany w czarny garnitur i lśniąco białą koszulę. Miał też na sobie liliowy krawat. Włosy miał zaczesane do tyłu. Z kolei Sarrie miała na sobie sukienkę w kolorze krawatu swojego narzeczonego. Była na ramiączkach, a z tyłu miała spore wycięcie. Dół sukienki był tiulowy, a włosy dziewczyny były spięte w pięknego koka. Wyglądała olśniewająco, tak samo Lou.
Chwilę później z kuchni wyłoniła się mama, która - ubrana w szary komplet - także bardzo dobrze wyglądała
- Wow, naprawdę do siebie pasujecie. Jedziemy?
- Tak.

Dwadzieścia pięć minut później

Wyszłam ze samochodu. Chwilę później mama, Sarah i Louis powtórzyli wykonaną przeze mnie czynność. Nagle - ni stąd, ni zowąd - obok mnie pojawił się Zayn.
- Dobry wieczór, cześć. 
- Och, dobry wieczór, kochany. - przywitała go moja matka, a chwilę później na jego powitanie odpowiedzieli również Lou i Sarrie. Ja jednak wciąż milczałam, a Malik, jak i cała reszta, patrzyli na mnie z wyczekiwaniem.
- Cześć, Zayn. - powiedziałam w końcu beznamiętnie, na co mulat kiwnął głową i uśmiechnął się.
Moment później byliśmy już w środku eleganckiej restauracji. Louis podszedł do lady, za którą stała jedna z pracownic owego miejsca.
- Rezerwacja na nazwisko Tomlinson, proszę. - powiedział nonszalancko mój brat.
- Tam jest pański stolik, niedługo podejdzie do państwa kelner. 
Skierowaliśmy się w stronę stolika, który nam wskazała kobieta. Każdy z nas zajął swoje miejsce, ale tak się złożyło, że mi przypadło to naprzeciw Zayna. 
 Po kilku minutach przyszedł kelner.   Podał każdemu z nas jedzenie, a gdy wszyscy skończyliśmy jeść Louis wstał. 
- Więc, moi drodzy. Chcielibyśmy wam coś z Sarah ogłosić. - w tym momencie spojrzał na dziewczynę i delikatnie się uśmiechnął. - Wiecie już, że za cztery tygodnie będziemy brać ślub, a miesiąc temu dowiedzieliśmy się, że będziemy mieli dziecko!



* - dodam do zakłaki ' bohaterowie ' Sarah i najprawdopodobniej w jej rolę wcieli się Lucy Hale. Jeśli macie jakieś inne propozycje, to piszcie, proszę, w komentarzach, bo ja naprawdę nie mam pojęcia kto jeszcze mógłby nią być
 
** - to będzie zdrobnieniem od jej imienia, może być? jeśli macie inne pomysły, również piszcie w komentarzach
 
*** - nie wiem jak się odmienia to imię
 
**** - nie znam się na ślubach, więc nie wiem, czy dobrze to napisałam

Więc, tak się kończy pierwszy rozdział mojego autorstwa.
Wiem, że rozdział jest cholernie krótki, ale chciałam, żebyście już dłużej nie musiały czekać :)
Następne oczywiście będą dłuższe, no, chyba, że ewentualnie zabraknie mi weny, lub czasu. 
Teraz kończę notkę, bo nie mam już czasu.
Więc pa, do następnego rozdziału.
Miło by było zobaczyć chociaż kilka komentarzy, więc piszcie, czy się podobał, czy nie. Zapraszam też do czytania Heartbreak girl :)
ily
@perfectlloydxo