środa, 2 lipca 2014

Rozdział 41

Jak to w życiu bywa weekend leci szybko i już wita nas ukochany poniedziałek. Przez te dwa minione dni lekko winiłam się za sprawę z Zayn'em,  ale przecież Nathan zaprosił mnie pierwszy i nie mogłam odmówić, tak? Z resztą to wszystko powoli mnie przerastało, to wszystko działo się za szybko.
Wstałam i założyłam pierwsze lepsze ubranie, które wpadło mi w ręce, zjadłam śniadanie pomalowała rzęsy i  ruszyłam pędem do szkoły. Kurtkę powiesiłam w szatni i przy klasie zauważyłam Vicky.
-Hej!-powiedziałyśmy równo i zachichotałyśmy.
-Już nie mogę się doczekać tej wycieczki! -Vicky zaczęła mi piszczeć do ucha, przez co prawie pękły mi bębenki słuchowe. Przewróciłam oczami. Ona jest zbyt emocjonalna. Chyba trzeba umówić ją na wizytę z psychologiem ,a mnie z laryngologiem.
-Zobaczymy jak poradzisz sobie na zadaniach-mruknęłam.
-Zadaniach? Jakich zadaniach?
-Nie pamiętasz co mówił Malik?-ona pokręciła przecząco głową.
-Na wycieczce będziemy w kilku grupach i każda będzie miała zadania. Najlepsza wygra.-po minie mojej przyjaciółki wywnioskowałam, że ona nawet tego nie słuchała. Wargi przekrzywione miała w lewą stronę ,brwi praktycznie stykały się w jedną.
-Nie mów ,że myślałaś ,że będziesz tam leżeć i nic nie robić?-zaśmiałam się.
-Nie leżeć ,ale coś w tym stylu.-zaśmiałam się ponownie, ale z daleka dostrzegałam Zayn'a, wychodzącego z pokoju nauczycielskiego, z dziennikiem w ręce. Wreszcie zadzwonił dzwonek, więc weszliśmy do klasy, każdy zajął swoje miejsca. Ostatni wszedł Malik, mówiąc ciche "dzień dobry". Położył dziennik na biurku i zaczął:
-Dzisiaj omówimy wycieczkę. Wyjazd w środę, o szóstej nad ranem - i tu właśnie rozległy się głosy sprzeciwu, ale Zayn kontynuował dalej:
-A powrót w piątek, około  dwudziestej.-Minęła lekcja i nasze sprawy organizacyjne. Połowa klasy nie była zadowolona, że oprócz Zayna jedzie z nami jeszcze pani Davis i Stewart. Ja się nie zdziwiłam. W końcu ktoś musi nas pilnować mimo ,że jesteśmy pełnoletni. Malik przez całą lekcje ani razu na mnie nie spojrzał, no może jeden raz gdy zapytałam go ilu osobowe są pokoje, chłodno odpowiedział mi ,że czerto. Stwierdziłam, że nie ma co się już jego pytać, był wyraźnie zły. Może to wyda się śmieszne ,ale chyba specjalnie najwięcej rozmawiał z Samantą uśmiechając się do niej. Nie żeby to mnie jakoś dotknęło, ale...
Victoria zrobiła dwustronną notatkę co ma zabrać ,a czego nie. Pokręciłam głową na jej pomysły i wyszłyśmy z klasy aby udać się na następne zajęcia. Gdy inne lekcje minęły szybko, wróciłam do domu, myśląc co mam zapakować, aby nie nabrać pięciu walizek ,ale jedną. Moja przyjaciółka zapewne spakuje połowę swojej szafy, a w tym momencie, ja, będę w żałosnej kropce.  Wyciągnęłam dużą sportową torbę, do której mogę spakować wszystkie potrzebne mi rzeczy. Postanowiłam pakowanie zacząć jutro,
ale dzisiaj musiałam się już przygotować. W swoim wolnym czasie pobawiłam się z Luną i pobiegałam z nią w parku. Przesiedziałam na Twitterze, Facebooku i tak minął mi cały dzień. Gdy nadszedł wieczór, zmęczona zasnęłam.
                                                                                                                                 ***
Wtorek. Lekcje były już luźniejsze, ponieważ mieliśmy wycieczkę, a nauczyciele postanowili być wyrozumiali. W końcu to nasz klasa miała najlepszą średnią w szkole. Nawet pani Morgan nam odpuściła "historyczny wycisk", co całą klasę zadziwiło. Miała jakiś lepszy humor, co jest niespodziewane jak deszcz na pustyni. Znowu piękne chwile z mężem w sypialni...
Kiedy lekcje zostały zakończone wróciłam do domu wraz z przyjaciółką. Vicky, która była już spakowana (co o dziwo mnie zaskoczyło) pomogła mi się pakować.
-Pamiętasz kiedyś mówiłam ci ,że połowę swojej szafy musisz wywalić?-powiedziała, a ja poczułam się, jakbym słuchała Nathana.-Widzę ,że choć raz mnie posłuchałaś.-zaśmiałam się pod nosem.
-Muszę cię niestety rozczarować-powiedziałam poważnie ,a ona patrzyła na mnie przekrzywiając głowę lekko w lewą stronę.
-Nathan wyrzucił mi z szafy te rzeczy ,które jemu się nie spodobały.
-Oh!-zachwyciła się-Ja też chce takiego przyjaciela. Bo samej mi szkoda wywalić moje ubranka-zachichotałyśmy-Ale widzę u ciebie rzeczy nowe.-powiedziała dotykając sukienek i spódniczek jeszcze z metkami.
-Byliśmy na zakupach, nawet nie pytaj jak było bo, po powrocie spałam na dywanie, nie miałam siły wgramolić się na łóżko-powiedziałam mając skwaszoną minę. Victoria wybuchnęła śmiechem.
-Ale za to masz zajebiste ciuchy. Ta sukienka-wskazała na jasnoróżową sukienkę z czarną wstążeczką w pasie-Jest niesamowita, pożyczysz mi ją kiedyś?
-Pewnie-odparłam.
-Chyba muszę podziękować temu twojemu Nathanowi, ma niesamowity gust. Teraz o ile przyjemniej będzie cię pakować!-ucieszyła się i zaczęła wybierać rzeczy.
-Zaczekaj-złapałam ją za nadgarstek kiedy pakowała już trzecią spódniczkę.
-Co?
-Po raz kolejny mówię ci ,że tam będziemy wykonywać ćwiczenia siłowe ty mądra blondynko, chyba nie sądzisz ,że wygonie będzie w sukience skakać po drzewach?-powiedziałam poważnie.
-To tam będziemy skakać po drzewach?-zaśmiałam się.
-Nie wiem, ale będzie dużo zadań, trzeba wziąć też jakieś spodnie dresowe i luźne podkoszulki ,a dopiero do tego coś ładnego.
-Oh, a ja nie mam dresów.
-Pożyczę ci jakieś, odsuń się-wykonała moje polecenie. Sobie wzięłam moje ulubione szare dresy oraz jedne czarne i jedne leginsy ,a przyjaciółce wyciągnęłam dwie pary popielatych. Dobrałyśmy o tego kilka luźniejszych t-shirtów i trzy bluzy. Dopiero potem Victoria włożyła do mojej torby coś bardziej dziewczęcego na wypadek gdyby wymagała tego sytuacja. Wsadziłyśmy kilka niezbędnych kosmetyków, ręczniki i buty. Ja brałabym tylko adidasy, ale dostałam prawie za to szamponem po głowie. Musiałam wziąć jakieś klapki ,"bo przecież Basen!", oraz zwykłe balerinki. Kiedy wreszcie mogłam zasunąć torbę, na moją twarz wskoczył uśmiech ,że wreszcie koniec.
-Des?-zaczęła moja przyjaciółka.
-Hm?
-Mogę u ciebie dzisiaj nocować?
-Po co ty się pytasz, dobrze wiesz ,że możesz czuć się tu jak u siebie w domu. Z miłą chęcią cię wykorzystam w nocy-blondynka zachichotała i przytuliła mnie dusząc za szyje.
-Zobaczymy kto kogo wykorzysta-mrugnęła jednym okiem. Poszłyśmy sobie coś zjeść i wróciłyśmy na górę.
-Widziałaś co dzisiaj robiła Samanta?-zapytała przyjaciółka.
-Co takiego?
-Oh nie gadaj, przecież ewidentnie kokietowała Malika.-kiedy wypowiedziała te słowa mój humor się pogorszył. Nie musiała mi o tym  przypominać.-Ciągle "Ah proszę pana" myślałam ,że puszcze pawia-skrzywiła się ,ale mnie to nie rozbawiło. Zayn chciał się gdzieś ze mną wybrać, a gdy ja odmówiłam ,zajął się inną. Ale dlaczego akurat Samanta...?
-Robi co chce. Jak zawsze-mruknęłam.
-Jeżeli tak będzie na tej wycieczce to nie wiem co jej zrobię.
-Vicky nic nie zrobisz, ale nie gadajmy o nich.-powiedziałam szybko. Przyjaciółka pokiwała głową.
Przed snem opowiadałyśmy sobie kawały, ale również straszyłam Victorię jakimiś tandetnymi horrorami, które znalazłam w internecie, nie zdziwiło mnie to gdy czasem piszczała. Po chwili zapadłyśmy  w sen.
                                                                                                                                 ***
-Des!!Obudź się!!-moja przyjaciółka szturchała mnie ręką, próbując mnie nieudolnie obudzić. Mocniej przycisnęłam poduszkę do siebie i starałam wrócić do krainy snu. Przyjaciółka zerwała ze mnie kołdrę.
-Wstawaj natychmiast!-ponowiła swoje krzyki. Zdenerwowałam się już samego rana.
-Już wstaję!-odkrzyknęłam, patrząc na zegarek. 05:00. Idealnie, Vicky. Wstałam, idąc do łazienki z wybranym ubraniem, które przygotowała  dla mnie przyjaciółka. Przyznam -miała gust. Jasne rurki, biały top i czarna skórzana kurtka. Trochę rockowo ,ale ładnie. Umyłam zęby, wymalowałam i ubrałam się. Założyłam torbę na ramię i patrzyłam jak Victoria się guzdrze. Ona wymyśliła sobie wzorzyste leginsy i jeansową koszulę. Mama weszła do pokoju kiedy przyjaciółka była w łazience.
-Des masz tutaj jakieś pieniądze ,gdyby ci się przydały-wręczyła mi kilka banknotów, schowałam je do portfela.
-Dziękuje-odpowiedziałam.
-Masz być grzeczna-zaśmiała się.
-Coś mi się wydaje ,że nie.
-Jak to?
-My tam wcale nie pojedziemy. Mamo, Victoria jeszcze nie jest gotowa ,a za chwile jest zbiórka.
-Ja was zawiozę.
-Nie trzeba, masz swoje sprawy.
-Zawiozę was, jak tylko Vicky będzie gotowa zejdźcie na dół-powiedziała głosem nieznoszącym sprzeciwu i wyszła.
-Pospiesz się, nie dojdziemy tam w pięć minut!- pośpieszałam blondynkę.
-Już, jeszcze chwile ,rzęsy ,błyszczyk ,wysikam się i idziemy-odkrzyknęła mi. Minęło pięć minut. Księżniczka wyszła.
-Za dwie szósta!?O cholera-wykrzyczała i szybko wzięła swoją torbę po czym zbiegłyśmy na dół. Pędem pognałyśmy do samochodu mamy, a ta ruszyła w kierunku szkoły. Jako pani prokurator sprzeciwiła się łamaniu przepisów, ale w końcu ją uprosiłam aby jechała szybciej.
Osiem po szóstej wysiadłyśmy z samochodu i pobiegłyśmy na parking gdzie stał już autokar i cała klasa tam na nas czekała, razem z Malikiem. Samanta stała bardzo blisko niego. Kurwa, obym tylko nie miała spieprzonego wyjazdu.
- Des i Victoria super że jesteście tak wcześnie-powiedział Zayn, a ja uśmiechnęłam się do niego ironicznie. Zapisał nas na licie obecności.
-Widzisz Oli ,choć raz nie my jesteśmy ostatnie-zaśmiała się ta idiotka.
-Intelektualnie i tak jesteście ostatnie-odpowiedziałam ,a cała klasa oprócz nich zaczęła się śmiać.
Punkt dla mnie. Samanta nie wiedząc co ma odpowiedzieć tylko spojrzała na mnie krzywo.
-Brawo!-Victoria przybiła mi piątkę.
-Wchodzimy do środka, spóźnialskie na końcu-powiedział Malik. Klasa zaczęła się pchać. Kiedy na zewnątrz zostałyśmy my, Zayn i dwie, wiadomo kto, wepchnęłyśmy się przed nie. W autokarze nie było zbyt dużo miejsc do wyboru, dlatego zajęłyśmy dwa siedzenia dalej od pani Davis i pani Stewart. Pomachałyśmy tylko Zackowi i Rickowi którzy siedzieli z tyłu autobusu. Nagle zobaczyłam ,że Samanta i Olivia siadają obok nas na dwóch siedzeniach ,a przed nimi  usiadł Zayn. Widząc ,że Samanta znowu o coś go pyta kręcąc swoje włosy na palec wskazujący, zaczęłam szukać słuchawek w kieszeniach kurtki. Nie znalazłam. Spojrzałam na Victorie, która wymieniała smsmy z Zackiem. Przewróciłam oczami. Boję się tej wycieczki, te dwa gołąbeczki będą przyprawiać mnie o mdłości.
W dodatku Zayn... A miałam nadzieje ,że będę miała możliwość porozmawiać z nim. W końcu za niedługo ślub Louisa, ale los sprawił mi niespodziankę.
-Des kurcze słuchaj ,bo Zack mi pisze ,że jest tam dla mnie malutkie miejsce, mogę iść?-zapytała robiąc słodką minkę.
-Czy ty upadłaś na głowę?-zapytałam ,a ona zmarszczyła brwi.
-Dlaczego ty pytasz się o takie rzeczy? To twój chłopak ,więc pewnie ,że idź-wypchnęłam ją ,a ona się zaśmiała.
-Jesteś niemożliwa-powiedziała i trzymając się zagłówków siedzeń doszła na sam tył autokaru.
Jechaliśmy już kilkanaście minut ,a moje uszy nie mogły znieść głosu Samanty. Spojrzenie Zayna i moje czasem się krzyżowało, ale on dziwnie szybko odwracał wzrok i grzecznie odpowiadał na ciągłe pytania tej kretynki. Oparłam głowie o szybę i prosiłam o sen.
Tak też się stało. Zasnęłam.

____________________________________________________________________________
KARINA, DZIĘKUJE ♥

:)