czwartek, 26 czerwca 2014

Rozdział 39

-Nie ma takiego numeru-wcale się nie zdziwiłam gdy usłyszałam tą znaną formułkę. Alex musiał wyrzucić kartę. Cholera. Nie dość, że narobił kłopotów sobie to jeszcze w dodatku mnie. Wzięłam głęboki oddech i położyłam się na łóżku. Przez ostatnie dni w moim życiu doszło do wielu fajnych i niefajnych przeżyć. Zastanawiam się dlaczego akurat przyszły one wszystkie na raz?  Najbardziej obawiam się jednej rzeczy. Co zrobi Victoria jak się dowie o tym co robiłam z Zaynem? Na pewno się na mnie wkurzy, przecież obiecałyśmy sobie mówić wszystko ,a tymczasem ja utajniłam tyle wydarzeń. Boje się ,że mi nie wybaczy lub nie będzie się chciała ze mną przyjaźnić. W końcu przyjaźń polega na szczerości i zaufaniu.
Poczułam wibracje wokoło mojej głowy i od razu pomyślałam ,że oddzwania Alex. Spięłam się i podniosłam telefon. Dzwonił jednak nieznany numer.
-Halo.-powiedziałam.
-Cześć piękna i ostra-powiedział jakiś głos należący do chłopaka.
-Słucham?-zapytałam i zaśmiałam się. Kto to?
-Nie mów ,że mnie nie poznajesz, Des nie ładnie.
-Um..czekaj muszę sobie przypomnieć-powiedziałam i  myślałam nad tym kto może być po drugiej stronie aparatu. Kojarzyłam skądś ten głos, ale do końca nie byłam pewna.
-Brat Miley, Nathan-powiedział z lekkim oburzeniem.
-Mój Boże Nathan, długo się nie odzywałeś!-pisnęłam,
-To samo mógłbym powiedzieć o tobie Des, nawet nie masz zapisanego mojego numeru.
-Naprawdę nie wiem jak to się stało. Wybacz mi.
-Jasne ,że ci wybaczam ,pod warunkiem że pójdziesz jutro ze mną na pyszne gofry!-powiedział chłopak ,a ja się zaśmiałam.
-Oczywiście ,że pójdę ,ale jedynie po godzinie szesnastej ,wcześniej mamy zawody w szkole ,gram w siatkówkę!
-Ooo no to mam nadzieje ,że wygracie. Prowadzi was ten twój Zayn ,super ciacho?-zapytał,a ja ciągle chichotałam.
-Nie mój, i nie ,on nas nie prowadzi, on piłkę nożną.
-Oh ,ale będzie tam, tak?-zapytał.
-No tak.
-O której macie te zawody?
-Zaczynają się o jedenastej.
-Eh ,nie chce mi się iść jutro do szkoły ,dlatego przyjdę do was na zawody!
-Serio?!-ucieszyłam się.
-Serio, nie mogę odpuścić tego jak grasz, poza tym stęskniłem się chyba.
-Znamy się z jednej imprezy.-mruknęłam.
-A wydaje się jakby całe życie ,co nie?! Znamy swoje sekrety.
-To prawda. Powiedz co u ciebie słychać?-zapytałam.
-Wszystko dobrze ,a nawet lepiej. Mike wraca w sobotę!-pisnął tak ,że aż telefon wyleciał mi z dłoni, jednak szybko go podniosłam.
-Podzielam twoje szczęście ale szanuj moje uszy!-zachichotałam.
-Wybacz piękna i ostra.-zaśmiał się.
-Wybaczam piękny i piskliwy.
-Ej!-oburzył się-Moje jest ładniejsze.
-Tak oczywiście, gdzie jutro idziemy ,tak dokładniej?
-W Kingly Court jest świetna kawiarnia gdzie robią najlepsze gofry na świecie, tam idziemy.
-Nie ma problemu ,ale będziemy musieli iść na początku do mojego domu, będę musiała się przebrać.
-O wiem, ja cie ubiorę!
-Co?-zdziwiłam się, a Nat zaczął się śmiać.
-To znaczy ja wybiorę ci ciuchy!
-Aa no dobra, bo już się przestraszyłam.
-Wiesz gdybyś była pięknym wysportowanym brunetem to dlaczego nie.
-Aha-mruknęłam.
-Poza tym Zayn byłby zazdrosny.
-Ty to jednak jesteś głupi. Między mną ,a Zaynem nic nie ma.
-Oh czyżby?
-Tak.
-Opowiesz mi wszystko jutro. Teraz muszę lecieć bo kąpiel na mnie czeka, kąpiel w kozim mleku!
-Pa wariacie!-zaśmiałam się i rozłączyłam. Nie wiem skąd ten chłopak się urwał, ale jest niesamowity. Przez te kilka minut rozmowy wprowadził tyle energii ,że spokojnie starczyłoby mi na tydzień. Mam nadzieje ,że dzięki temu, że jutro Nathan będzie kibicował dobrze mi pójdzie. Usłyszałam jak drzwi od domu się otwierają. Zeszłam na dół i skierowałam się do gabinetu mamy.
-Cześć!-krzyknęłam,
-O Cholera-złapała się za serce.-Zawału bym dostała.-zaśmiała się, a ja razem z nią.
-Jak ci minął dzień?-zapytałam.
-Dzisiaj nic wielkiego, dwie sprawy.
-Sprawy?
-Zabójstwo na obrzeżach miasta i wizja lokalna w jednym z mieszkań.
-Zabójstwo?
-Tak, niestety tak, w naszym mieście nie jest bezpiecznie, ale nie chce o tym opowiadać.
-Taaa, tajemnica zawodowa.
-Też, ale po prostu nie było to nic przyjemnego.-zmarszczyłam brwi.
-Aż tak źle?
-Gorzej-westchnęła mama.
-To ja zrobię ci herbaty co?-zapytałam.
-Byłabym ci wdzięczna.-odparła ,a ja ruszyłam do kuchni. Po chwili mama piła ciepłą herbatę z cytryną i miodem.
-Ja idę spać mamo ,jutro mamy mecz.
-Powodzenia córeczko!
-Dzięki-mruknęłam i wyszłam na górę. Przebrałam się w piżamę, ustawiłam budzik i zanurzyłam się w miękkiej pościeli czekając na następny dzień.

Dlaczego budzik nie może być bardziej delikatny ,tylko wali tym cholernym ,przeklętym dźwiękiem tak ,że puchną uszy?
Zaspana wstałam z łóżka i ruszyłam do łazienki. Zrobiłam to co zwykle i wyszłam z pomieszczenia aby wybrać sobie jakiekolwiek ubrania. Wybrałam zwykłe jasne jeansowe rurki, szary t-shirt z myszką Mickey. Nie brałam bluzy w związku z tym ,że o dziwo pogoda była bardzo słoneczna. Wzięłam niewielką sportową torbę ,aby wpakować tam telefon, wodę i ręcznik. Zeszłam na dół, zjadłam musli, spakowałam jabłko i szybko poszłam umyć zęby. Na koniec dałam Lunie jeść i wyszłam z domu.
Mogłam ubrać sobie krótkie spodenki bo zrobiło się naprawdę przyjemnie.
-Des, jesteś świetnie!-powiedział pan Truman kiedy weszłam do budynku.
-Dzień dobry-zachichotałam.
-Dobry dobry. Idziemy na ostatni mały trening, a właściwe rozgrzewkę.-pociągnął mnie lekko za łokieć.
-Ale proszę pana sala jest tam-wskazałam na drzwi w przeciwnym kierunki niż zmierzaliśmy.
-Des, piękna pogoda, dzisiaj rozgrywki są na boiskach szkolnych-ucieszył się pan Truman.
-Chciałabym się przebrać-powiedziałam.
-Oh no tak-złapał się za głowę.-Przebierz się i za dwie minuty widzę cie na zewnątrz, migiem!-klasnął w dłonie, a ja szybko ruszyłam w stronę szatni. Chwyciłam za strój, przebrałam się, związałam włosy w koka, torbę wpakowałam do szafki i szybko wyszłam.
Kiedy dotarłam na boisko szkolne wszyscy zawodnicy z naszej szkoły już tam byli i ćwiczyli.
-Mogę dostać ochraniacze?-zapytałam pana Trumana.
-Proszę-wręczył mi ,ja je założyłam i byłam gotowa. Przywitałam się z dziewczynami i zaczęłyśmy się rozgrzewać i ćwiczyć. Czas leciał szybko i zanim się spostrzegałam była już godzina dziesiąta trzydzieści.
Pozostałe zaproszone trzy szkoły przyjechały już w strojach reprezentacyjnych. Zobaczyłam jak na teren szkoły wchodzi Nathan. Od razu pobiegłam w jego stronę.
-Hej!-powiedzieliśmy równo i się przytuliliśmy.
-No sexy wdzianko!-powiedział ciągnąc za koszulkę.
-Twoje też-zachichotałam. Miał na sobie męskie niebieskie shorty i biały t shirt z dekoltem w serek oraz białe converse i tego samego kolory okulary, naprawdę seksownie się prezentował.
-Zaczęła się już gra?-zapytał.
-Jeszcze kilkanaście minut
-O jest i Zayn-kiwnięciem głowy wskazał na boisko do nogi. Przystojny Zayn tłumaczył coś chłopakom.
-Tak, przecież to nauczyciel.
-I dobra dupa-zaśmiał się.
-Ty masz swojego-odparłam, a Nathan się uśmiechnął. Zobaczyłam jak ze szkoły wychodzą wszyscy łącznie z moją klasą. Moja trójka widząc mnie z Nathanem zrobiła dziwną minę i podeszli do nas.
-Hej-przywitali się.
-Cześć-odpowiedział Nathan i przedstawił się każdemu.
-Skąd wy się znacie?-zapytała Victoria.
-No z klubu.-odpowiedziałam.
-Ahh z klubu-zaśmiała się.-Przystojny-mruknęła mi do ucha, a ja pokiwałam jej głową.
-Chodźcie zajmijcie miejsca zaraz zaczniemy mecz!-powiedziałam. Zostawiłam ich na trybunie i dołączyłam do drużyny. Po całym wstępie przywitań i tych wszystkich głupot mówionych przez dyrektorów szkół i tak dalej ,wreszcie można było zacząć gry. W związku z tym ,że były trzy boiska to mecze z każdej dziedziny rozgrywały się w tym samym czasie i każdy mógł sobie chodzić i oglądać to co chciał. Sędziów było sześciu na każdy mecz po dwóch. Nasze drużyny jako gospodarzy zaczynaliśmy. Wszystkich szkół było cztery. Wreszcie zaczęliśmy. Po dwóch godzinach została nam ostatnia drużyna, najgorsza, czyli najlepsze zawodniczki ze sportowej szkoły.  Byłyśmy już zmęczone ,ale wzmacniało nas to ,że wszystkie mecze jak dotąd wygrałyśmy i czekało nas złoto lub srebro. Wiem ,że koszykarze przegrali jeden mecz co zrzuciło ich na drugie miejsce, a piłkarze wygrali wszystkie i została im ostatnia drużyna, która też wygrywała wszystkie mecze. Ustawiłyśmy się na połowie i zaczęła się gra. Tak jak myślałam były zajebiście dobre, ale my też. Pierwszego seta wygrałyśmy czterema punktakami ,ale w drugim szłyśmy łeb w łeb. Punkt za punktem.
Ja byłam niemalże wykończona i w dodatku zaczęła boleć mnie głowa ,jednak doping z widowni z ust moich przyjaciół jakoś trzymał mnie na nogach. Kiedy było dwadzieścia cztery dla nas, a dla przeciwnej drużyny dwadzieścia trzy ,wiedziałyśmy ,że za wszelką cenę musimy zdobyć ostatni punkt. Serwowały przeciwniczki. Dziewczyna która była na zagrywce miała nadzwyczajnie mocne serwy i ciężkie do odbioru. Stałam jako przyjmująca, więc przyjęłam odpowiednią pozycje. Dziewczyna podrzuciła piłkę i zaserwowała. Harriet odbiła  i była marna szansa na odbicie ją ręka ,więc ja niewiele myśląc użyłam nogi. Poczułam jak kopnęłam piłkę ,ale nie wiedziałam czy przeszła na drugą stronę siatki, bo leżałam plecami na ziemi. Sekundę później rozległ się pisk wśród mojej drużyny i na widowni również. Poczułam jak dziewczyny się na mnie kładą i piszczą ,że wygrałyśmy ,że piłka siadła przy samej linii ,a one nie odbiły. Ucieszyłam się. Podniosłyśmy się, zaczęłyśmy skakać i cieszyć się. Pan Truman podszedł do nas i nam gratulował ściskając każdą. Podbiegli też inni w tym moja tym razem czwórka i ściskali mnie.
-Gdyby nie ty Des i twoja nóżka nie wygrałybyście tego-powiedział Nathan.
-Dzięki-odpowiedziałam. Uśmiechałam się, choć głowa bolała mnie coraz bardziej.
-Pamiętaj, że ja na ciebie czekam-uśmiechnął się.-Idźcie po medale-popchnął mnie delikatnie ,a my poszłyśmy. Po jakiś trzydziestu minutach i po rozdaniu nagród zawołał całą naszą klasę Zayn.
-Gratuluje dziewczyny-zwrócił się do nas-Mamy dwa pierwsze miejsce i jedno drugie jako szkoła ,to świetnie.-dodał.
-Dziękujemy-odpowiedziałyśmy mu, a on ścisnął dłoń każdej z nas. Oczywiście po mojej dłoni przeszedł
zadowalający prąd.
-Ale zwołałem was tutaj po to ,żeby poinformować was o wycieczce. Jesteście najlepiej uczącą się klasą w szkole i wycieczka należy do was.-powiedział, a wszyscy znowu zaczęli się cieszyć.
-Kiedy jedziemy?-zapytała Zoe.
-W środę rano wyjazd, a przyjazd w piątek wieczorem-odpowiedział Zayn.-Szczegóły opowiem w poniedziałek.-dodał.
Wszyscy zaczęli się rozchodzić i iść na poczęstunek. Ja miałam zamiar iść za dziewczynami pod prysznice.
-Des zaczekaj-zatrzymał mnie Zayn.
-Tak?-zapytałam.

_____________________________________________________________________________
Ja tutaj wam chce tylko powiedzieć ,że jeszcze małe kilka rozdziałów będzie mało Zayna, ale potem
będzie więcej i nie chodzi mi tylko o wycieczkę (w tym miejscu pocieram chytrze rękami :DDDDD)

Noo także cierpliwości moje Misiaki <3