piątek, 18 kwietnia 2014

Rozdział 17

Piątek po południu.
Kolano boli mnie już znacznie mniej niż we wtorek, ta maść i leki naprawdę pomagają. Około godziny szesnastej wróciłam ze szkoły. Przez te dwa dni nie widziałam już w szkole Max'a ,tak samo jak nie widziałam jego kumpla Alexa, trochę mnie to zastanawiało ,ale doszłam do wniosku ,że nie powinno.
Zjadłam obiad ,dałam jeść Lunie i poszłam wziąć prysznic. Po kąpieli musiałam wybrać jakieś ubrania na tą imprezę u Spencera. Podeszłam do szafy i grzebałam w rzeczach. Wybrałam zwykłą, obcisłą ,czarną sukienkę bez ramiączek ze złotym zamkiem z tyłu i jeansową kurteczkę oraz czarne sandałki. Pogoda dopisywała, więc mój strój był dobry. Ściągnęłam z kolana bandaż i posmarowałam maścią
już mniej widocznego siniaka. Pomalowałam rzęsy tuszem wodoodpornym, popryskałam się dużą ilością perfum, a na włosach zrobiłam roztrzepanego koka. Paznokcie pomalowałam na czarno. Koło godziny dwudziestej mają po mnie przyjść. Telefon wsadziłam do górnej kieszonki kurtki i wzięłam trochę pieniędzy.
Mojej mamy nie było w domu i wiedziałam ,że wróci dopiero rano ,więc nawet nie poinformowałam jej o imprezie. Złe samopoczucie z powodu Max'a jeszcze się mnie trzymało ale już znacznie mnij niż wcześniej. Przyjaciele mi pomagają. Zeszłam na dół i usiadłam w  salonie czekając na znajomych. Cieszyłam się ,że Spencer mieszka nie daleko ode mnie ,bo mam słabą głowę i nie lubię alkoholu ,ale dzisiaj postanowiłam zaszaleć. Po jakiś czterdziestu minutach usłyszałam szczekanie Luny, a zaraz po tym ucichło i rozległ się dzwonek do drzwi. Poszłam otworzyć, a w nich nie nikt inny jak moja trójka.
-Cześć-przywitaliśmy się uściskami.
-Gotowa na podbój imprezy?-zapytała Victoria, była bardzo podekscytowana tym wyjściem.
-Jasne ,że tak-zaśmiałam się.
-Ślicznie wyglądasz Des-powiedział Rick ,a ja się uśmiechnęłam.
-Dzięki, wy też -odparłam i zabierając kluczyki wyszłam zamykając drzwi. Ruszyliśmy chodnikiem w stronę domu Spencera.
-Może wyrwiemy jakieś fajne laski, bo nudzi mi się to bycie singlem-powiedział Zack.
-W sumie dobrze gadasz, ileż można-poparł go Rick.
-Tak znajdźcie sobie ,ale uważajcie na ludzi typu Max.-odpowiedziałam
-Wybacz mała, nie chcemy żebyś o nim myślała ,ty też powinnaś sobie znaleźć fajnego chłopaka-odpowiedział mi Zack i objął ramieniem.
-No właśnie Di powinnaś wyrwać dzisiaj jakieś ciacho-wtrąciła Vicky.
-Z bolącym i sinym kolanem na pewno mi się nie uda-zachichotałam. Na prawdę mój humor polepszył się przez te kilka dni, ale mała drzazga w sercu jeszcze była.
-To ja wezmę cie na barana ,wskakuj-powiedział Rick ,a ja bez zastanowienia wskoczyłam mu na plecy uważając na kolano. Do celu zostało nam tylko kilka minut. Przed domem naszego kolegi Rick zsadził mnie, a ja poprawiłam sobie sukienkę i weszliśmy na teren domu. Muzyka już rozbrzmiewała się po całym domu i było spor ludzi. Nie wszyscy byli ze szkoły ,ale większość. Cieszyłam się z jednej rzeczy ,że nie będzie tu Max'a. Przywitaliśmy się z ludźmi z klasy ,nawet przywitałam się z Samantą i Olivią ,nie chciałam mieć sporów w ten dzień. Wyszliśmy na ogród z tyłu domu gdzie był rozstawiony grill i pysznie pachniało. Zajęliśmy krzesła i od razu podano nam po schłodzonym piwie. Przyjęłam i przechyliłam butelkę. Piwo ma okropny smak ,ale moim dzisiejszym postanowieniem było dobrze się bawić i napić się. Większość osób była już lekko wstawiona ,jak widać przyszliśmy niemal ostatni.
-Hej, zatańczysz?-podszedł do mnie jakiś blondyn. Nie mogłam tańczyć ,żałowałam tego.
-Wybacz ,ale nie mogę ,mam stłuczone kolano ,ja jestem tu od siedzenia, nie tańczenia-uśmiechnęłam się do niego.
-Oh szkoda-zrobił smutną minę-Mogę posiedzieć z tobą?-zapytał. Popatrzyłam na Victorie ,a ona kiwnęła głową i uniosła kciuk w górę.
-Siadaj jeśli chcesz się ponudzić-powiedziałam ,a chłopak zajął miejsce obok mnie.
-Matko gdzie moje maniery-pacnął się w głowę-Jestem Michael ,a tobie jak na imię?-wyciągnął rękę.
-Des-uścisnęłam z nim dłoń.
-Bardzo oryginalnie imię ,pasuje do ciebie-posłał mi uśmiech.
-Dzięki-odpowiedziałam i wypiłam resztę piwa.
-Lubisz piwo?-zapytał.
-Nie-odpowiedziałam, a on się zaśmiał.-Chyba wole drinki-dodałam.
-To może przyniosę po jednym z tamtego stolika co?-zapytał, a ja pokiwałam głową. Chłopak odszedł ale cały czas obserwowałam go wzrokiem. Zabrał ze stolika, przy huśtawce ogrodowej, dwie szklanki i szybko wrócił do mnie podając mi napój. Musiałam realizować swój cel o totalnym zapomnieniu o Max'ie. Wypiłam dwa łyki , napój był zimny ,dobry, ale mocny. Przez jakąś godzinę rozmawiałam z Michaelem o wielu sprawach i czas leciał mi szybko ,bo dobrze mi się z nim rozmawiało, ale nie był w moim typie.
Zdążyliśmy wypić już po trzy drinki ,a ja czułam ,że w mojej głowie zaczyna szumieć. Zaobserwowałam , że pijana Victoria bawi się w najlepsze z Zackiem przytulając się. Uśmiechnęłam się na ten widok bo fajna byłaby z nich para. Dostrzegłam też, że Rick patrzy się na mnie i na mojego towarzysza po czym zniknął gdzieś w tłumie.
-Może wymienimy się telefonami?-zapytał Michael.
-Jasne ,jaki masz?-zapytałam wyjmując swojego i phone z kieszonki. Chłopak zgłupiał całkowicie.
Zaczęłam się śmiać ,a on patrzył na mnie jak na wariatkę. "Dobry kawał Des ,dobry."
-Przepraszam cie na chwile muszę do toalety- przestałam się śmiać ,wstałam ze stołka i ostrożnie przemierzyłam trawnik i weszłam do domu. Michael nawet nie zdążył mi nic odpowiedzieć.
W środku też błąkało się sporo ludzi ,większość okazywała sobie "miłość" w wolnych kątach ,to znaczy całowali się. Znalazłam toaletę i na szczęście była wolna. Ulżyłam sobie ,bo od tego piwa i drinków mój pęcherz się napełnił. Stanęłam przed lustrem i umyłam ręce. Świeciły mi się oczy ,a to oznaczało ,że naprawdę alkohol zaczyna władać moim ciałem. Lekko chwiejnym krokiem opuściłam pomieszczenie. Przed oczami mignęła mi postać Samanty jak mizia się z jakimś chłopakiem. Z tego co się domyślałam on chodzi do naszej szkoły. Tak szybko dała sobie spokój z naszym wychowawcą? Dziwne.
Poczułam lekki głód i zamiast do stolika gdzie siedziałam wcześniej podeszłam pod grill. Michaela już nie było. Nałożyłam sobie dwa skrzydełka z kurczaka i zaczęłam jeść. Zjawili się przy mnie moi przyjaciele.
-I jak ci idzie romans z tym przystojniakiem?-zapytała pijana Victoria obejmując się z Zackiem.
-Fajny z niego chłopak ale nic więcej ,nie wzbudza we mnie zainteresowania, poza tym na pewno wziął mnie za nienormalną.-odpowiedziałam.
-Dlaczego niby?-zapytała blondynka. Opowiedziałam im ten mój błyskotliwy żarcik ,a oni parsknęli śmiechem.
-Brawo-zaklaskał Rick.
-A czy ja o czymś nie wiem?-spytałam patrząc na Vicky i Zacka. Zaśmiali się.
-Dobrze się bawimy-odpowiedział mi Zack.-Napijmy się we czwórkę co?-dodał, a my się zgodziliśmy.
Wzięliśmy sobie drinki i usiedliśmy na innych krzesłach.
-Nasze zdrowie!-podniósł swoją szklankę Rick ,a my do niego dołączyliśmy. Tak wypiliśmy kolejne dwa drinki ,a ja czułam po sobie ,że nie jest dobrze, kręciło i szumiało mi w głowie i miałam dobry humor śmiejąc się co jakiś czas. Victoria i Zack poszli tańczyć przytulanego ,a Rick skoczył do łazienki. Wiedziałam ,że jeżeli zostanę tutaj chodź chwile dłużej o własnych nogach do domu nie zajdę. Niezauważona wstałam ze stołka i chwiejąc się weszłam do domu ,pokonałam korytarz i głównym wejściem opuściłam imprezę.
Zerknęłam na zegarek ,ale kręciło mi się w głowie i nie byłam pewna ,czy faktycznie zegar wskazywał w pół do pierwszej. Kiedy szłam chodnikiem pięć minut oddaliłam się może jakieś sto metrów od domu Spencera. Starałam się iść prosto ,ale na nic moje staranie ,bo co jakiś czas potykałam się. Szłam dalej i zobaczyłam jak z bocznej alejki wychodzi jakaś postać. Wyprostowałam się i chciałam zrobić krok wyglądając na trzeźwą  ,ale mi się nie powiodło i wylądowałam na chodniku podpierając się rękami.
Usłyszałam kroki i podniosłam głowę. Nad sobą zobaczyłam Zayna Malika. Przełknęłam ślinę. Nie ma to jak tak, mój wychowawca widzi mnie zalaną na chodniku.
-Matko kochana, Des ,czy ty oszalałaś! Jesteś kompletnie pijana, nic ci nie jest?-powiedział i podniósł mnie z chodnika. Przytrzymał mnie za ramię, bo ja ciągle się chwiałam.
-Nie przesadzaj kolego-odpowiedziałam z plączącym się językiem ,a on się zaśmiał.
-Daleko stąd mieszkasz?-zapytał.
-Nie ,jeszcze kawałek, zapraszam na kawę-powiedziałam, a on znowu się zaśmiał. Prowadził mnie przytrzymując, bo ja dalej potykałam się co drugi krok.
-Wskakuj na plecy ,będzie szybciej-powiedział ,a ja wdrapałam się na jego plecy. Na trzeźwo nie zgodziłabym się. Objęłam rękami jego szyje i położyłam brodę na jego ramieniu. Jak zwykle pachniał ładnie.
-Ładne masz perfumy-powiedziałam kiedy byliśmy bardzo blisko mojego domu. Mówiłam do niego na `ty`, ciekawe co sobie pomyśli.
-Dziękuje, fajnie ,że ci się podobają-powiedział rozbawiony. Pewnie byłam dla niego jak klaun w cyrku.
-Tu musi pan teraz skręcić-wskazałam na swoją furtkę. Zeskoczyłam z jego pleców ,a on mnie asekurował. Po minucie czasu wygrzebałam z kieszeni klucze i otworzyłam bramkę wchodząc do środka.
Malik wszedł za mną. Podeszłam pod drzwi i otworzyłam je.
-Wejdź-zaprosiłam go do środka i weszłam.
-Czy jest twoja mama?-zapytał.
-Nie ma ,inaczej by mnie zabiła-zaśmiałam się i ściągając buty wyszłam na górę podpierając się o poręcz
________________________________________________________________________________
Co tam jak tam ?
Ale jestem głodna ,a dziś wielki piątek i trzeba pościć ,tylko małe posiłki.
Cholerka ....

Rozdział drugi w Bally - http://bally-fanfiction.blogspot.com/2014/04/rozdzia-2.html