niedziela, 4 maja 2014

Rozdział 24

Louis i Malik przywitali się po przyjacielsku, a ja stałam jak wryta. Malik miał skórzaną sportową kurtkę, typową na motocykl i buty też do tego przeznaczone. Obok niego stały dwa kaski. Jeden biało-czarny ,drugi czarno-zielony. Ale po co mu dwa?
-Witaj Des-odezwał się Malik. Przełknęłam ślinę. Kurcze, ta skóra dodaje mu jeszcze więcej seksu,niż rzeczywiście on ma go w sobie.
-Dzień dobry-odpowiedziałam cichutko. -Um..Louis ,ja m-może pójdę do domu zanieść zakupy ,mama chciała coś słonego-wydukałam.
-Daj spokój pojedziemy razem. Podoba ci się? -wskazał na całego czarnego ścigacza ze srebrnymi akcentami. Był wspaniały, ale to nie zmieniało faktu ,że należał do Malika. Czułam jak serce skacze mi w piersi. Wiedziałam ,że Malik wyczuł moje zdenerwowanie bo wpatrywał się we mnie dość wiercącym wzorkiem.
-Fajny-powiedziałam cicho i starłam się patrzeć wszędzie ,tylko nie na Malika.
-Zayn, Des zawsze chciała takim pojeździć ,nawet była ze mną na pokazie, przewiózł byś ją?-zapytał Louis ,a ja myślałam ,że się przesłyszałam. Miałam wielką ochotę udusić brata gołymi rękami.
-Daj spokój Louis ,wcale nie chce-wykręciłam się. Mój głos drżał. Oczywiście ,że chciałam i chce, ale
nie z tym przystojnym, kurwa, nauczycielem!
-W samochodzie aż podskoczyłaś z radości gdy dowiedziałaś się ,że mój kolega ma ścigacz i cie może przewieść.
-Ale już mi się odechciało-warknęłam. Louis się zaśmiał. Bo nie wiedziałam który to ten KOLEGA!
-Des ,zobaczysz ,spodoba ci się ,będę jechał powoli-wtrącił się Malik. Widziałam po jego oczach ,że jest rozbawiony.
-Dobra jak ona nie chce to ja się przewiozę-powiedziała Louis. O nie! Kurwa ,chyba nie zostawi mnie w tym garażu samą z nim!
-Nie!-odezwałam się szybko. Louis zmarszczył brwi.
-T-to może ja pojadę z tobą?-zapytałam.
-Bezpieczniej będzie jeśli pojadę sam ,Zayn jest bardziej doświadczony w prowadzeniu takiego sprzętu ,ma prawo jazdy tej kategorii ,a ja nie mam. Jeśli nas złapią razem będzie duży mandat.-wyjaśnił. Co za drań.
-A jak ciebie samego złapią?-zapytałam z chamską barwą głosu.
-To będzie mniejszy mandat.-wywróciłam oczami.
-Dobra ,idę do domu-westchnęłam i chciałam już wyjść.
-Czekaj Des. Co ci zależy?-spytał Louis. Wzruszyłam ramionami.-Zayn przewiezie cie kawałeczek ,potem ja pojadę i wrócimy razem.
-Nie, nie pojadę z tym panem ,to mój nauczyciel-powiedziałam bardziej szeptem do Louisa w nadziei ,że Malik nie usłyszy.
-Nie jesteśmy w szkole Des ,możesz do mnie mówić na "ty".-powiedział Malik, czyli usłyszał.-Jakby co jestem Zayn,a teraz chodź.-uśmiechnął się. Przez ten jego cholerny uśmiech pokiwałam głową i tym samym zgodziłam się na to szaleństwo.
-Będę jechał ostrożnie ,bo mam dla ciebie tylko kask i moją kurtkę ,nie mamy ochraniaczy.-powiedział i ściągnął z ramion okrycie i podał mi. Przyjęłam i założyłam na siebie. Zapach był boski, pachniało nim, pachniało tak pięknie. Louis podał mi zielonoczarny kask ,a ja go założyłam. Zayn założył ten biały i zorientowałam się ,że on będzie jechał w samej bluzie.
-Um..a pan nie będzie miał kurtki?-zapytałam ,a on pokręcił głową. Wyprowadził motocykl z garażu i usiadł.
-Siadaj za Zaynem i trzymaj się go mocno-polecił Louis.
-Nie ma się czego innego złapać, muszę jego?
-Nie! No wsiadaj.-Jak powiedział tak zrobiłam. Usiadłam tuż za Zaynem i z wielkim trudem objęłam delikatnie jego pas.
-Trzymaj się mocniej bo naprawdę spadniesz-zaśmiał się Zayn i zasunął szybkę w kasku , ja zrobiłam to samo. Odpalił, a pojazd wydał ten charakterystyczny warkot ,który zawsze mi się podobał. Wzmocniłam uścisk. Przygazował i ruszył z osiedla. Na ulice wyjeżdżał ostrożnie i jechał dość wolno aż do samej autostrady. Tam musiałam złapać się go jeszcze mocniej ,bo prędkość była zawrotna.
Wiedziałam ,że zmarznie w tej bluzie i wiedziałam ,że powinę mieć kurtkę. Moja klatka piersiowa stykała się z jego plecami tak ,że nic by między nas nie włożono. Nie piszczałam, podobało mi się ,podobała mi się ta prędkość ,podobało mi się to jak wszystko mijamy, jak jedziemy między samochodami. Zdawałam sobie sprawę ,że jazda takim motorem nie należy do bezpiecznych i w każdej chwili mogłoby się nam coś stać ,ale miałam dziwne uczucie bezpieczeństwa ,kiedy wiedziałam ,że za kierownicą siedzi On. Jechaliśmy jakieś pięć minut i zorientowałam się ,że skręca z autostrady ,a potem zwalnia i wjeżdża w jakąś drogę mało ruchliwą. Podjechał pod przystanek autobusowy i zgasił ścigacz. Zeszłam z motoru i zdziwiona tym dlaczego stanęliśmy ściągnęłam kask. Przejechałam poburzone włosy ręką i odłożyłam kask na siedzenie.
Zayn również zdjął swój i położył obok mojego.
-Podobało się?-zapytał z uśmiechem.
-Było ekstra, fajne przeżycie i trochę adrenaliny ,to lubię-odpowiedziałam emocjonując swoje zdanie-Ale po co tu stanęliśmy?-zapytałam cicho. Zayn usiadł na ławce i gestem ręki wskazał miejsce obok siebie. Zanim pomyślałam siedziałam już obok niego.
-Unikasz mnie Des. Chcę z tobą porozmawiać. Nawet w szkole mi uciekasz ,nie przychodzisz na lekcje. Czy to wszystko przez ten pocałunek? Prze tą noc?-zapytał bez ogródek. Czułam jak się czerwienie na samą myśl o pocałunku z nim.
-Wiem ,to było nieodpowiedzialne, głupie ,dziecinne z mojej strony i więcej się nie powtórzy. Powinnam pana za to przeprosić.... Przepraszam-powiedziałam nie patrząc na niego ,tylko w moje buty.
-Nie musisz za to przepraszać.-powiedział, a ja delikatnie się uśmiechnęłam.-Nic strasznego się nie stało, że musisz przede mną uciekać.
-Nie byłam sobą, byłam pijana i robiłam takie głupstwa ,że mi wstyd.
-Polubiłem tamtą Des ,tylko szkoda ,że pijaną.-zaśmiałam się.
-Tak to jest jak się nigdy nie pije. Jeszcze raz przepraszam za moje zachowanie ,mam nadzieje ,że pan zapomni.
-Nie mów mi pan kiedy nie ma szkoły ,czuje się staro-zaśmiał się ,a ja to odwzajemniłam.-Nie mam zamiaru o tym zapominać-dodał, a ja popatrzałam na niego wielkimi oczami, ale nie odezwałam się nic.
O cholerka. Dlaczego się ucieszyłam kiedy wypowiedział to zdanie?
-Będziesz już chodzić na moje lekcje?-zapytał po chwili.
-Tak, a przynajmniej spróbuje-uśmiechnęłam się.
-To dobrze.-powiedział.
-Um..mam pytanie.-zaczęłam.
-Tak?
-Dlaczego pan zechciał, to znaczy zechciałeś pracować u nas w szkole?
-To nie jest tak do końca. Otóż dyrektorem szkoły jest mój wujek. Ja zwykle uczyłem wychowania fizycznego w podstawowej szkole ,ale mój wujek poprosił mnie abym popracował tutaj przez te dwa miesiące i został waszym wychowawcą za panią Barkley, a od września znajdą już nauczyciela na stałe. Ja jestem tylko na zastępstwo. Nigdy nie uczyłem w liceum i nie mam zamiaru więcej.
-Czyli uczył pan um..uczyłeś tylko w podstawówce?
-Tak.
-Uczysz dalej?
-Nie, już od roku nie, teraz  jestem trenerem tenisa i boksu.-tenisa...nic gorszego nie mógł wybrać...
-Oh ciekawe życie-powiedziałam żartem.
-Tsa-westchnął.-Już niedługo ślub Louisa, słyszałem waszą kłótnie poniekąd na mój temat. Naprawdę przeszkadza ci to ,że prawdopodobnie będziemy razem w parze?
-Um..nie, teraz chyba nie, ale wtedy przeszkadzało bo sam pan wie co się wydarzyło. Jest pan moim nauczycielem ,nawet przez te dwa miesiące.
-Czyli to wszystko przez ten pocałunek?-zaśmiał się.-Chyba nie było aż tak źle?-powiedział z rozbawieniem.
Pokręciłam głową. On w ogóle nie jest skrępowany ,za to ja non stop się czerwienie i non stop się zawstydzam. Nigdy taka nie byłam. Co jest?!
-Chodźmy już ,bo zaczyna się ściemniać.-wstał,a ja zrobiłam to samo. Założyliśmy kaski i wsiedliśmy na ścigacz, po czym odjechaliśmy. Objęłam go tak, żeby czuć się bezpiecznie i ruszyliśmy. Całą drogę czułam jego zapach, ma cudowne perfumy i są bardzo "wytrwałe", nawet po takiej jeździe zapach pozostał. Kiedy dotarliśmy na miejsce Louis siedział w garażu na krześle i rozmawiał przez telefon. Ściągnęłam kask i kurtkę i oddałam Zaynowi.
-Myszko już są ,w takim razie do usłyszenia. Kocham cie ,słodkich snów-wiedziałam już z kim rozmawia.
-Długo was nie było coś.-powiedział.
-Zagadaliśmy się prze chwile ,masz stary-odpowiedział mu Zayn i podał kurtkę ,kask i kluczyki. Louis dopadł motocykl jak jakaś bestia. Odpalił ,przygazował i już go nie było. Znowu byłam sam na sam z Zaynem. Ale czułam się już znacznie lepiej w jego towarzystwie niż wcześniej.
-A jak z twoim kolanem?-zapytał stając obok mnie.
-Chyba już dobrze ,siniak zszedł, nie boli. Jutro już będę na treningu.
-To dobrze, bo przecież zawody coraz bliżej-pokiwałam głową.
-Ja już pójdę ,powiedz Louisowi-zebrałam się do wyjścia ,ale poczułam jak on łapie mnie za nadgarstek. Zatrzymałam się. Przyjemne dreszcze przeszły przez...NIE! STOP!
-Lou zaraz będzie ,zaczekaj tutaj-wskazał na krzesło. Posłuchałam go i usiadłam. On oparł się o swój ,chyba swój, samochód na przeciwko mnie. Patrzyłam przez chwile na niego ,tak jak i on patrzył na mnie ,ale żadne z nas się nie odezwało. Chciałam, chciałam się odezwać ale nie wiedziałam co mam powiedzieć.
-Czemu nic nie mówisz?-odezwał się pierwszy.
-Nie mam o czym mówić-wzruszyłam ramionami.-Niech pan coś powie.
-Ah wiem, nie było cię w środę na lekcji i przekazywałem klasie informacje na temat tego wyjazdu. Na razie jesteście klasą z najlepszą średnią ale to wszystko możne się jeszcze zmienić-powiedział ,a ja się uśmiechnęłam.
-To bardzo dobra wiadomość, fajnie byłoby pojechać.
-Jesteście zdolną klasa dacie rade.
-Tsa-mruknęłam.-znowu zapadła cisza. Nie patrzyłam na niego, patrzyłam na swoje buty ,jednak czułam, jego wzrok na sobie.
-Des-zaczął, ale w tej samej chwili podjechał Louis. Nie dokończył ,a mnie było głupio się dopytywać ,co chciał mi powiedzieć, chociaż byłam ciekawa.
_______________________________________________________________________________
Cześćććććććććć jak się spało po weekendzie? xDD
ale mam dobry humor ;D
Do zobaczyska w next chapterze <3