środa, 28 maja 2014

Rozdział 31

Rozdział dedykowany naszej solenizantce Mari. Wszystkiego najwspanialszego kochanie,
Spełnienia marzeń, miłości, pieniędzy(bo ich nigdy nie jest za dużo xD) w przyszłości
wymarzonego męża, sporą gromadkę dzieci i czego tam sobie życzysz. Kocham <3

                                                                                                                               Zayn
-Gdzie masz parasol Des? Przecież zmokniesz-zawołałem ,a dziewczyna odwróciła się gwałtownie i lekko uśmiechnęła czując ulgę.
-Nie mam, a w dodatku ja już zmokłam, więc mi nie zależy-wzruszyła ramionami zakładając za ucho zbłąkany kosmyk jej blond włosów.
-Daj spokój, jeszcze rozchorujesz się przed zawodami, podwiozę cię do domu. Chodź.-zaproponowałem i czekałem na jej reakcje. Po jej minie stwierdziłem ,że rozważa za i przeciw. Miałem nadzieje ,że szybko się zgodzi, bo w końcu pada niemiłosiernie ,a my stoimy i mokniemy.
-Okej ,w sumie dlaczego nie-odpowiedziała. Wskazałem ręką na parking dając jej do zrozumienia ,że wybieramy się właśnie tam. Dziewczyna ruszyła ,a ja za nią idąc z nią ramię w ramię. Zerknąłem w niebo, które otulały czarne chmury. Zdaje się ,że przez najbliższe dni będzie padać. Doszliśmy na szkolny parking i stanęliśmy przed moim samochodem. Otworzyłem jej drzwi od strony pasażera i wpuściłem do środka.
Wsiadła, trochę zabawnie i niezdarnie, bo auto jest wysokie, ale wydawało mi się to urocze.
Dołączyłem do niej i odpaliłem samochód, a zaraz potem odjechałem z parkingu. Od razu przypomniała mi się sobota i to co się wydarzyło. Chciałem zapytać Des, a raczej porozmawiać z nią o tym w spokoju, nie w klubie, kiedy była wściekła po tej bójce i tak naprawdę zmartwiło mnie jedno, że ona teraz może żałować tego co się stało. W sobotę przecież była rozzłoszczona, działała pochopnie. Wiedziałem ,że zaczynając teraz rozmowę o tym, słowami " A co myślisz o naszym pocałunku, lub jak się czujesz po naszym pocałunku?", wyszedłbym na idiotę. Myślałem intensywnie nad tym co powiedzieć, coś sensownego, jednak to nie było proste. Des nie jest już dla mnie tylko uczennicą, zaczynam się nią interesować w inny sposób i dlatego zanim powiem, chce pomyśleć.
-Ta pogoda jest okropna, taka dobijająca ,nawet nie chce mi się do szkoły wstawać, a tu jeszcze troszeczkę zostało-westchnęła rozwiązując mój problem.
-Zleci bardzo szybko zobaczysz-uśmiechnąłem się-A co do pogody, też nie przepadam za deszczem ,choć częściej gości w Londynie niż słonce ,niestety.
-Nawet pan..um..nawet nie możesz pojeździć ścigaczem ,bo w deszcz to trochę niebezpiecznie.-powiedziała patrząc na mnie. Czułem jej wzrok bardzo intensywnie wbijający się w moją skórę twarzy, ale wcale mi to nie przeszkadzało. Byliśmy już niedaleko jej domu, więc delikatnie zwolniłem.
-W każdą pogodę jest niebezpiecznie ,ale ja lubię adrenalinę, choć masz racje, gdy pada widoczność jest o wiele gorsza.
-To twój pierwszy ścigacz?
-Nie, miałem jeszcze jednego wcześniej.
-Co się z nim stało?-zapytała z ciekawością.
-Pożyczyłem znajomemu, który miał lekki wypadek ,na szczęście jemu nic złego się nie stało, z motorem gorzej. Nie miałem ochoty go naprawiać bo na to samo wyszło kupując nowy.
-Ahaaa, niedobrze-westchnęła-Też bym chciała umieć prowadzić taką maszynę. Zastanawiam się czy nie robić prawa jazdy na motor.
-Naprawdę byś chciała?-zdziwiłem się. Nie wygląda na dziewczynę ,która woli prowadzić, niż być pasażerem.
-Jasne, ale to dalekie plany.
-Jeżeli chcesz mogę cie nauczyć jeździć, oczywiście gdzieś w bezpiecznym miejscu.
-Serio?!-usłyszałem w jej głosie podekscytowanie, więc pokiwałem głową.-Ale byłby czad.-powiedziała odpinając pas, bo własnie znaleźliśmy się przy jej domu. Wjechałem przez bramę i wyłączyłem silnik. Stwierdziłem, że skoro już tutaj jestem ,odwiedzę Louisa.
-Idziesz do Louisa?-zapytała domyślając się.
-Tak-odpowiedziałem i wysiadłem z samochodu. Chciałem otworzyć drzwi Des, ale ona była szybsza sama opuszczając pojazd i kierując się do drzwi. Sekundę później ,ja znalazłem się przy niej i wszedłem za nią do środka.
-Cześć!-krzyknęła-Louis chodź, masz gościa!-dodała tak samo głośno i zdjęła kurtkę. Sam też rozebrałem się ze swojej i powiesiłem na wieszaku. Usłyszałem po schodach kroki ,a zaraz potem ukazała się sylwetka i twarz Louisa.
-Siema stary-podszedł i przywitaliśmy się uściskiem dłoni. Des zniknęła, chyba wyszła na górę.
-Chcesz się czegoś napić?-zapytał Louis-Piwka?-dodał.
-Jestem samochodem, piwo odpada, ale sok byłby okej.
-No to już, już-kumpel wskazał na kuchnie i tam się skierowaliśmy. Do dwóch wysokich szklanek nalał soku jabłkowego.
-Chodź do salonu, może jakiś mecz jest-zaproponował.
-Dobrze pomyślane-poparłem go i znaleźliśmy się w salonie. Louis włączył telewizor i usiedliśmy na kanapie.
Trafiliśmy na mecz koszykówki, więc zostawiliśmy.
-Przyszedłeś się pożegnać z przyjacielem?-zaczął Louis, a ja zmarszczyłem brwi.
-Wyjeżdżasz? Już?-zdziwiłem się.
-Coś ty taki zdziwiony? Mówiłem ci o tym w sobotę na imprezie, nie pamiętasz?
-Nie.
-Przecież nie byłeś pijany.
-Widocznie cie nie słuchałem-zaśmiałem się.
-Faktycznie, na coś lub na kogoś się wtedy gapiłeś i miałeś w dupie to co ja mówię.-tak ,pewnie gapiłem się na twoją siostrę.
-Wybacz Louis ,kiedy wyjeżdżasz?
-Jutro rano.
-Coś krótko byłeś.
-Przyjadę niedługo razem z Sarah, wiesz zaproszenia i te sprawy, a poza tym mamy niespodziankę dla Des.
-Jaką?
-Nie bądź ciekawski ,bo ty też nie możesz o tym wiedzieć, dowiesz się na ślubie.
-Czyli to związane jest z waszym przyjęciem?
-Tak, w rzezy samej. Powiedz Zayn, jak dogadujesz się z moją siostrą? Bardzo jest pyskata, niesłuchana ,denerwująca w szkole? Czy raczej jakoś wytrzymasz z nią ten krótki czas?-zapytał pijąc sok. Poczułem się lekko zmieszany i postanowiłem powiedzieć Louisowi o tym co się zdarzyło między nami. To mój przyjaciel ,a Des to jego siostra ,powinien wiedzieć.
-Dogadujemy się całkiem dobrze, może nawet za dobrze-zacząłem.
-Za dobrze? To znaczy?-uniósł brwi w górę.
-Nie wiem jak zacząć.
-Najlepiej od początku-prychnął.
-Dobra ,w sumie to zaczęło się od piątku przed twoim przyjazdem.-zacząłem opowiadać mu o tym jak pijana była Des i na co pozwoliłem. Louis prawie się zakrztusił. Nie wiedziałem czego mam się po nim spodziewać. Obije mi gębę czy będzie spokojny?
-Coo?! Serio całowaliście się?!-wybuchnął, a ja go uciszyłem. Zrozumiał, że Des może to słyszeć.
-Ale to nie był jeden raz.
-Kurwa-zdziwił się-To ile razy??
-Dwa, ostatni w sobotę po tej bójce.
-Wtedy kiedy wyprowadziłeś Des z klubu?-pokiwałem głową.
-Znów cie pocałowała?
-Tym razem byłem to ja-opowiedziałem po krotce całe zdarzenie.
-Ja pierdziele, co tutaj się dzieje?! To dlatego Des chciała cie tak unikać, cwaniara.
-No właśnie dlatego, ale pogadałem z nią wtedy na tej przejażdżce.
-A potem sam ją pocałowałeś-dogryzł-Słuchaj Zayn ,ja tam nie mam nic przeciwko, róbcie co chcecie, ale
pamiętaj ,że ona jeszcze jest twoją uczennicą i to nie będzie takie proste.
-Ja po prostu chciałem ci o tym powiedzieć, bo uznałem, że powinienem.
-Szkoda ,że trochę z opóźnieniem.
-Nie wiedziałem jak ci to powiedzieć, bo nie wiedziałam jak zareagujesz.
-Przecież bym ci nie wpieprzył.
-Ty? Własnie to jest najbardziej prawdopodobne-zaśmiałem się.
-Nie przesadzaj. Tysiąc razy wolę ciebie jako szwagra niż tych dupków z towarzystwa Des, tego Maxa, Alexa co z nimi się zadaje.
-Właśnie, ona chyba ma chłopaka-mruknąłem.
-Kogo??
-Właśnie ten Alex.
-Kurwa mać, nie lubię tych dupków, ostatnio z jednym rozmawiałem ,z drugim nie zdarzę.
-Może nie wybieraj jej chłopaków.-stwierdziłem, bo wiem ,że mnie by coś takiego wkurzało.
-Będę jej wybierał ,bo nie chce żeby później ona chodziła jak jakieś zombie zraniona przez niewyżytego dupka.
-O tym ,że ją zdradził akurat wiem ,słyszałem jak opowiedział o tym Victorii w szatni-powiedziałem ciszej.
-No i widzisz?! Co jej ten frajer zrobił?! Nie chce czegoś takiego kolejny raz, ale nie dam rady jej upilnować na odległość. Musisz mi pomóc.
-Co? Ja? Niby jak?
-Zayn, Zayn ,Zayn, i tak między wami już co się dzieje, więc ty będziesz ją odciągał od tych gnojków, nie mów ,że nie chcesz...-zachichotał na końcu.
-Chcę? Czego chcę?
-Oj podoba ci się Des ,czy nie?
-Louis-warknąłem.
-Ah czyli ,że tak. I widzisz, może między wami coś tam będzie, raczej na pewno, ale wiedz jedno ,że jakbyś ty ją zranił to ciebie też zabije.
-O czym my rozmawiamy... Des stu procentowo woli rówieśników, między nami jest spora różnica.
-Różnice to ty masz w mózgu! Dziesięć lat to nie jest dużo ,ja jakoś się z nią dogaduję.
-Ty jesteś bratem.
-A ty mógłbyś być jej chłopakiem.-zaśmiał się cwaniacko.
-Chyba niepotrzebnie ci o tym mówiłem-powiedziałem nieco rozdrażniony.
-Potrzebnie potrzebnie. Tak jak mówiłem ,ja nie mam nic przeciwko, nawet proszę cię o to, żebyś miał tutaj na nią oko. Ale problemem może być moja mama. Wiesz ona cie lubi ,ale nie wiem jak to będzie kiedy ty byłbyś z Des.
-Dobra Louis, może na dzisiaj koniec tego tematu, mecz się zaraz skończy ,a ja nie wiem nawet jaki wynik jest teraz.-zmieniłem temat, bo po postu nie wiedziałem ,co mam odpowiedzieć. Louis ma racje ,jeżeli chciałbym coś z Des problemem może być jej matka. W końcu jestem tym cholernym nauczycielem w tej cholernej szkole. W mojej głowie zrobił się mętlik. Próbować coś działać? Jakoś rozmawiać z Des, starać się? Czy odpuścić? Może ona nie chce mieć tyle starszego chłopaka? Ale z drugiej strony ona pocałowała mnie jako pierwsza..."Była pijana"... to trudne. Co robić? Co mam robić? Spróbować, czy lepiej odpuścić i zapomnieć? Jak zapomnieć, skoro będę widywał ją codziennie? Cholera jasna, życie jest beznadziejnie skomplikowane. Mam tylko nadzieje ,że Des nie siedziała na schodach i nie słyszała nic
co tu było powiedziane. Sądząc po jej charakterze miałbym pozamiatane.
-Ej Zayn-szturchnął mnie Lou.
-Co?
-A nie zapytałem o jedno.
-Tak?
-Dobrze się wam całowało?-zaśmiał się i oblizał usta językiem dwa razy bardzo energicznie. Zacząłem chichotać, cały Louis. Ja nie wiem jak Sarah z nim wytrzymuje...
-To zostawię dla siebie.-odpowiedziałem spokojnie.
-Cholera nie może wyjść mi to z głowy. Moja siostra i mój kumpel razem.
-Nie jesteśmy razem.-przypomniałem.
-A tam kwestia czasu ,weź zepnij poślady to na weselu będziecie jako para świadków i prywatnie, co nie?-poruszył brwiami. Ah właśnie, jeszcze przed nami ślub Louisa, nawet jakbym chciał odpuścić i zapomnieć ,byłoby to niemożliwe.
-Dobra dobra, oglądaj-starłem się to wreszcie zakończyć. Louis po kilku nieudanych próbach dogryzania mi i wypytywania czy całowaliśmy się "z języczkiem" czy bez odpuścił. Mecz skończył się pół godziny później. Zjedliśmy jakieś słone orzeszki i postanowiłem się zbierać.
-Nie zobaczymy się jutro, więc chyba czas się pożegnać, stary-poklepałem go po ramieniu i uścisnęliśmy się.
-Wiem ,że będziesz tęsknił po nocach Zaynuś ,ale już niedługo wracam ,a ty zamij się moją siostrą.
-Louis, nie dokuczaj jej i nic jej nie mów, może ona tego sobie nie życzy.
-Dobra dobra-pokiwał głową-Ale obiecaj ,że będziesz miał na nią oko.
-Okej-odparłem. Louis odprowadził mnie pod drzwi. Ubrałem kurtkę i właśnie weszła jego matka.
-Dzień dobry pani Tomlinson.-przywitałem się grzecznie.
-Cześć Zayn ,cześć, wychodzisz?
-Tak ,przyszedłem pogadać z Louisem przed wyjazdem.
-Oh mógłbyś zostać na kolacji, może Des nie miałaby nic przeciwko posiłku z nauczycielem-zachichotała pani Eva.
-Oh na pewno by nie miała, jestem przekonany-zaśmiał się Louis, a ja pokręciłem głową.
-Na prawdę dziękuje za propozycje ,innym razem. Miłego wieczoru, do widzenia.
-Do widzenia Zayn.
-Louis miłej podróży-pożegnałem się z kumplem ostatni raz i wyszedłem z ich domu. Padało już znacznie mniej, można powiedzieć,że pokropywało. Założyłem kaptur od kurki na głowie i skierowałem się do swojego samochodu. Zobaczyłem Alexa.
-Oh dzień dobry panu-powiedział zdziwiony moim widokiem.
-Dzień dobry Alex.
-Jest Des prawda?-spytał.
-Nie wiem, nie byłem u niej-odparłem chłodno.
-Okej,mam nadzieję, że jest,  to do widzenia.-powiedział i mijając mnie podszedł pod drzwi.
-Do widzenia-burknąłem i wsiadłem do samochodu odjeżdżając Mój humor trochę się posypał.

_________________________________________________________________________________
Dodanie rozdziału dzisiaj nie było zaplanowane ,ale skoro Mari ma urodziny, to jak mogłabym go nie dodać?
Tak...Wiem... Jest do bani, szału nie ma dupy nie urywa jak to się mówi, ale pisałam go tylko kiedy znalazłam
jakieś wolne minuty ,tak , to ciągle nauka i brak czasu.
W końcu muszę się zrehabilitować, mam nadzieje  ,że to nadejdzie szybko.
Miłego wieczoru
Pa :*