środa, 28 maja 2014

Rozdział 31

Rozdział dedykowany naszej solenizantce Mari. Wszystkiego najwspanialszego kochanie,
Spełnienia marzeń, miłości, pieniędzy(bo ich nigdy nie jest za dużo xD) w przyszłości
wymarzonego męża, sporą gromadkę dzieci i czego tam sobie życzysz. Kocham <3

                                                                                                                               Zayn
-Gdzie masz parasol Des? Przecież zmokniesz-zawołałem ,a dziewczyna odwróciła się gwałtownie i lekko uśmiechnęła czując ulgę.
-Nie mam, a w dodatku ja już zmokłam, więc mi nie zależy-wzruszyła ramionami zakładając za ucho zbłąkany kosmyk jej blond włosów.
-Daj spokój, jeszcze rozchorujesz się przed zawodami, podwiozę cię do domu. Chodź.-zaproponowałem i czekałem na jej reakcje. Po jej minie stwierdziłem ,że rozważa za i przeciw. Miałem nadzieje ,że szybko się zgodzi, bo w końcu pada niemiłosiernie ,a my stoimy i mokniemy.
-Okej ,w sumie dlaczego nie-odpowiedziała. Wskazałem ręką na parking dając jej do zrozumienia ,że wybieramy się właśnie tam. Dziewczyna ruszyła ,a ja za nią idąc z nią ramię w ramię. Zerknąłem w niebo, które otulały czarne chmury. Zdaje się ,że przez najbliższe dni będzie padać. Doszliśmy na szkolny parking i stanęliśmy przed moim samochodem. Otworzyłem jej drzwi od strony pasażera i wpuściłem do środka.
Wsiadła, trochę zabawnie i niezdarnie, bo auto jest wysokie, ale wydawało mi się to urocze.
Dołączyłem do niej i odpaliłem samochód, a zaraz potem odjechałem z parkingu. Od razu przypomniała mi się sobota i to co się wydarzyło. Chciałem zapytać Des, a raczej porozmawiać z nią o tym w spokoju, nie w klubie, kiedy była wściekła po tej bójce i tak naprawdę zmartwiło mnie jedno, że ona teraz może żałować tego co się stało. W sobotę przecież była rozzłoszczona, działała pochopnie. Wiedziałem ,że zaczynając teraz rozmowę o tym, słowami " A co myślisz o naszym pocałunku, lub jak się czujesz po naszym pocałunku?", wyszedłbym na idiotę. Myślałem intensywnie nad tym co powiedzieć, coś sensownego, jednak to nie było proste. Des nie jest już dla mnie tylko uczennicą, zaczynam się nią interesować w inny sposób i dlatego zanim powiem, chce pomyśleć.
-Ta pogoda jest okropna, taka dobijająca ,nawet nie chce mi się do szkoły wstawać, a tu jeszcze troszeczkę zostało-westchnęła rozwiązując mój problem.
-Zleci bardzo szybko zobaczysz-uśmiechnąłem się-A co do pogody, też nie przepadam za deszczem ,choć częściej gości w Londynie niż słonce ,niestety.
-Nawet pan..um..nawet nie możesz pojeździć ścigaczem ,bo w deszcz to trochę niebezpiecznie.-powiedziała patrząc na mnie. Czułem jej wzrok bardzo intensywnie wbijający się w moją skórę twarzy, ale wcale mi to nie przeszkadzało. Byliśmy już niedaleko jej domu, więc delikatnie zwolniłem.
-W każdą pogodę jest niebezpiecznie ,ale ja lubię adrenalinę, choć masz racje, gdy pada widoczność jest o wiele gorsza.
-To twój pierwszy ścigacz?
-Nie, miałem jeszcze jednego wcześniej.
-Co się z nim stało?-zapytała z ciekawością.
-Pożyczyłem znajomemu, który miał lekki wypadek ,na szczęście jemu nic złego się nie stało, z motorem gorzej. Nie miałem ochoty go naprawiać bo na to samo wyszło kupując nowy.
-Ahaaa, niedobrze-westchnęła-Też bym chciała umieć prowadzić taką maszynę. Zastanawiam się czy nie robić prawa jazdy na motor.
-Naprawdę byś chciała?-zdziwiłem się. Nie wygląda na dziewczynę ,która woli prowadzić, niż być pasażerem.
-Jasne, ale to dalekie plany.
-Jeżeli chcesz mogę cie nauczyć jeździć, oczywiście gdzieś w bezpiecznym miejscu.
-Serio?!-usłyszałem w jej głosie podekscytowanie, więc pokiwałem głową.-Ale byłby czad.-powiedziała odpinając pas, bo własnie znaleźliśmy się przy jej domu. Wjechałem przez bramę i wyłączyłem silnik. Stwierdziłem, że skoro już tutaj jestem ,odwiedzę Louisa.
-Idziesz do Louisa?-zapytała domyślając się.
-Tak-odpowiedziałem i wysiadłem z samochodu. Chciałem otworzyć drzwi Des, ale ona była szybsza sama opuszczając pojazd i kierując się do drzwi. Sekundę później ,ja znalazłem się przy niej i wszedłem za nią do środka.
-Cześć!-krzyknęła-Louis chodź, masz gościa!-dodała tak samo głośno i zdjęła kurtkę. Sam też rozebrałem się ze swojej i powiesiłem na wieszaku. Usłyszałem po schodach kroki ,a zaraz potem ukazała się sylwetka i twarz Louisa.
-Siema stary-podszedł i przywitaliśmy się uściskiem dłoni. Des zniknęła, chyba wyszła na górę.
-Chcesz się czegoś napić?-zapytał Louis-Piwka?-dodał.
-Jestem samochodem, piwo odpada, ale sok byłby okej.
-No to już, już-kumpel wskazał na kuchnie i tam się skierowaliśmy. Do dwóch wysokich szklanek nalał soku jabłkowego.
-Chodź do salonu, może jakiś mecz jest-zaproponował.
-Dobrze pomyślane-poparłem go i znaleźliśmy się w salonie. Louis włączył telewizor i usiedliśmy na kanapie.
Trafiliśmy na mecz koszykówki, więc zostawiliśmy.
-Przyszedłeś się pożegnać z przyjacielem?-zaczął Louis, a ja zmarszczyłem brwi.
-Wyjeżdżasz? Już?-zdziwiłem się.
-Coś ty taki zdziwiony? Mówiłem ci o tym w sobotę na imprezie, nie pamiętasz?
-Nie.
-Przecież nie byłeś pijany.
-Widocznie cie nie słuchałem-zaśmiałem się.
-Faktycznie, na coś lub na kogoś się wtedy gapiłeś i miałeś w dupie to co ja mówię.-tak ,pewnie gapiłem się na twoją siostrę.
-Wybacz Louis ,kiedy wyjeżdżasz?
-Jutro rano.
-Coś krótko byłeś.
-Przyjadę niedługo razem z Sarah, wiesz zaproszenia i te sprawy, a poza tym mamy niespodziankę dla Des.
-Jaką?
-Nie bądź ciekawski ,bo ty też nie możesz o tym wiedzieć, dowiesz się na ślubie.
-Czyli to związane jest z waszym przyjęciem?
-Tak, w rzezy samej. Powiedz Zayn, jak dogadujesz się z moją siostrą? Bardzo jest pyskata, niesłuchana ,denerwująca w szkole? Czy raczej jakoś wytrzymasz z nią ten krótki czas?-zapytał pijąc sok. Poczułem się lekko zmieszany i postanowiłem powiedzieć Louisowi o tym co się zdarzyło między nami. To mój przyjaciel ,a Des to jego siostra ,powinien wiedzieć.
-Dogadujemy się całkiem dobrze, może nawet za dobrze-zacząłem.
-Za dobrze? To znaczy?-uniósł brwi w górę.
-Nie wiem jak zacząć.
-Najlepiej od początku-prychnął.
-Dobra ,w sumie to zaczęło się od piątku przed twoim przyjazdem.-zacząłem opowiadać mu o tym jak pijana była Des i na co pozwoliłem. Louis prawie się zakrztusił. Nie wiedziałem czego mam się po nim spodziewać. Obije mi gębę czy będzie spokojny?
-Coo?! Serio całowaliście się?!-wybuchnął, a ja go uciszyłem. Zrozumiał, że Des może to słyszeć.
-Ale to nie był jeden raz.
-Kurwa-zdziwił się-To ile razy??
-Dwa, ostatni w sobotę po tej bójce.
-Wtedy kiedy wyprowadziłeś Des z klubu?-pokiwałem głową.
-Znów cie pocałowała?
-Tym razem byłem to ja-opowiedziałem po krotce całe zdarzenie.
-Ja pierdziele, co tutaj się dzieje?! To dlatego Des chciała cie tak unikać, cwaniara.
-No właśnie dlatego, ale pogadałem z nią wtedy na tej przejażdżce.
-A potem sam ją pocałowałeś-dogryzł-Słuchaj Zayn ,ja tam nie mam nic przeciwko, róbcie co chcecie, ale
pamiętaj ,że ona jeszcze jest twoją uczennicą i to nie będzie takie proste.
-Ja po prostu chciałem ci o tym powiedzieć, bo uznałem, że powinienem.
-Szkoda ,że trochę z opóźnieniem.
-Nie wiedziałem jak ci to powiedzieć, bo nie wiedziałam jak zareagujesz.
-Przecież bym ci nie wpieprzył.
-Ty? Własnie to jest najbardziej prawdopodobne-zaśmiałem się.
-Nie przesadzaj. Tysiąc razy wolę ciebie jako szwagra niż tych dupków z towarzystwa Des, tego Maxa, Alexa co z nimi się zadaje.
-Właśnie, ona chyba ma chłopaka-mruknąłem.
-Kogo??
-Właśnie ten Alex.
-Kurwa mać, nie lubię tych dupków, ostatnio z jednym rozmawiałem ,z drugim nie zdarzę.
-Może nie wybieraj jej chłopaków.-stwierdziłem, bo wiem ,że mnie by coś takiego wkurzało.
-Będę jej wybierał ,bo nie chce żeby później ona chodziła jak jakieś zombie zraniona przez niewyżytego dupka.
-O tym ,że ją zdradził akurat wiem ,słyszałem jak opowiedział o tym Victorii w szatni-powiedziałem ciszej.
-No i widzisz?! Co jej ten frajer zrobił?! Nie chce czegoś takiego kolejny raz, ale nie dam rady jej upilnować na odległość. Musisz mi pomóc.
-Co? Ja? Niby jak?
-Zayn, Zayn ,Zayn, i tak między wami już co się dzieje, więc ty będziesz ją odciągał od tych gnojków, nie mów ,że nie chcesz...-zachichotał na końcu.
-Chcę? Czego chcę?
-Oj podoba ci się Des ,czy nie?
-Louis-warknąłem.
-Ah czyli ,że tak. I widzisz, może między wami coś tam będzie, raczej na pewno, ale wiedz jedno ,że jakbyś ty ją zranił to ciebie też zabije.
-O czym my rozmawiamy... Des stu procentowo woli rówieśników, między nami jest spora różnica.
-Różnice to ty masz w mózgu! Dziesięć lat to nie jest dużo ,ja jakoś się z nią dogaduję.
-Ty jesteś bratem.
-A ty mógłbyś być jej chłopakiem.-zaśmiał się cwaniacko.
-Chyba niepotrzebnie ci o tym mówiłem-powiedziałem nieco rozdrażniony.
-Potrzebnie potrzebnie. Tak jak mówiłem ,ja nie mam nic przeciwko, nawet proszę cię o to, żebyś miał tutaj na nią oko. Ale problemem może być moja mama. Wiesz ona cie lubi ,ale nie wiem jak to będzie kiedy ty byłbyś z Des.
-Dobra Louis, może na dzisiaj koniec tego tematu, mecz się zaraz skończy ,a ja nie wiem nawet jaki wynik jest teraz.-zmieniłem temat, bo po postu nie wiedziałem ,co mam odpowiedzieć. Louis ma racje ,jeżeli chciałbym coś z Des problemem może być jej matka. W końcu jestem tym cholernym nauczycielem w tej cholernej szkole. W mojej głowie zrobił się mętlik. Próbować coś działać? Jakoś rozmawiać z Des, starać się? Czy odpuścić? Może ona nie chce mieć tyle starszego chłopaka? Ale z drugiej strony ona pocałowała mnie jako pierwsza..."Była pijana"... to trudne. Co robić? Co mam robić? Spróbować, czy lepiej odpuścić i zapomnieć? Jak zapomnieć, skoro będę widywał ją codziennie? Cholera jasna, życie jest beznadziejnie skomplikowane. Mam tylko nadzieje ,że Des nie siedziała na schodach i nie słyszała nic
co tu było powiedziane. Sądząc po jej charakterze miałbym pozamiatane.
-Ej Zayn-szturchnął mnie Lou.
-Co?
-A nie zapytałem o jedno.
-Tak?
-Dobrze się wam całowało?-zaśmiał się i oblizał usta językiem dwa razy bardzo energicznie. Zacząłem chichotać, cały Louis. Ja nie wiem jak Sarah z nim wytrzymuje...
-To zostawię dla siebie.-odpowiedziałem spokojnie.
-Cholera nie może wyjść mi to z głowy. Moja siostra i mój kumpel razem.
-Nie jesteśmy razem.-przypomniałem.
-A tam kwestia czasu ,weź zepnij poślady to na weselu będziecie jako para świadków i prywatnie, co nie?-poruszył brwiami. Ah właśnie, jeszcze przed nami ślub Louisa, nawet jakbym chciał odpuścić i zapomnieć ,byłoby to niemożliwe.
-Dobra dobra, oglądaj-starłem się to wreszcie zakończyć. Louis po kilku nieudanych próbach dogryzania mi i wypytywania czy całowaliśmy się "z języczkiem" czy bez odpuścił. Mecz skończył się pół godziny później. Zjedliśmy jakieś słone orzeszki i postanowiłem się zbierać.
-Nie zobaczymy się jutro, więc chyba czas się pożegnać, stary-poklepałem go po ramieniu i uścisnęliśmy się.
-Wiem ,że będziesz tęsknił po nocach Zaynuś ,ale już niedługo wracam ,a ty zamij się moją siostrą.
-Louis, nie dokuczaj jej i nic jej nie mów, może ona tego sobie nie życzy.
-Dobra dobra-pokiwał głową-Ale obiecaj ,że będziesz miał na nią oko.
-Okej-odparłem. Louis odprowadził mnie pod drzwi. Ubrałem kurtkę i właśnie weszła jego matka.
-Dzień dobry pani Tomlinson.-przywitałem się grzecznie.
-Cześć Zayn ,cześć, wychodzisz?
-Tak ,przyszedłem pogadać z Louisem przed wyjazdem.
-Oh mógłbyś zostać na kolacji, może Des nie miałaby nic przeciwko posiłku z nauczycielem-zachichotała pani Eva.
-Oh na pewno by nie miała, jestem przekonany-zaśmiał się Louis, a ja pokręciłem głową.
-Na prawdę dziękuje za propozycje ,innym razem. Miłego wieczoru, do widzenia.
-Do widzenia Zayn.
-Louis miłej podróży-pożegnałem się z kumplem ostatni raz i wyszedłem z ich domu. Padało już znacznie mniej, można powiedzieć,że pokropywało. Założyłem kaptur od kurki na głowie i skierowałem się do swojego samochodu. Zobaczyłem Alexa.
-Oh dzień dobry panu-powiedział zdziwiony moim widokiem.
-Dzień dobry Alex.
-Jest Des prawda?-spytał.
-Nie wiem, nie byłem u niej-odparłem chłodno.
-Okej,mam nadzieję, że jest,  to do widzenia.-powiedział i mijając mnie podszedł pod drzwi.
-Do widzenia-burknąłem i wsiadłem do samochodu odjeżdżając Mój humor trochę się posypał.

_________________________________________________________________________________
Dodanie rozdziału dzisiaj nie było zaplanowane ,ale skoro Mari ma urodziny, to jak mogłabym go nie dodać?
Tak...Wiem... Jest do bani, szału nie ma dupy nie urywa jak to się mówi, ale pisałam go tylko kiedy znalazłam
jakieś wolne minuty ,tak , to ciągle nauka i brak czasu.
W końcu muszę się zrehabilitować, mam nadzieje  ,że to nadejdzie szybko.
Miłego wieczoru
Pa :*

środa, 21 maja 2014

BARDZO WAŻNE!

NA WSTĘPIE PRZEPRASZAM ZA OCIĄGANIE SIĘ,  BRAK AKTYWNOŚCI
I PRZEPRASZAM ZA TO CO NAPISZĘ TUTAJ:


Otóż muszę was poinformować ,że biorę urlop.
Nie będzie to jakiś długi okres czasu. Mam na myśli tydzień. Góra  dziesięć dni. Potrzebuję teraz czasu, aby napisać najważniejsze sprawdziany ,zdobyć odrobinę dobrych ocen przed zbliżającą się na początku czerwca WYWIADÓWKĄ! Chyba mnie rozumiecie co nie? XD
Chciałabym wam dodać rozdział teraz ,ale napisane mam tylko pół i nie mam czasu na dalsze myślenie.
Przez ten urlopik postaram się w przerwach coś pisać, żeby za tydzień zacząć dodawać rozdziały
na bieżąco.

JESZCZE RAZ PRZEPRASZAM, niedobra ja, ale musicie zrozumieć, jest mi trochę ciężko.

niedziela, 18 maja 2014

Rozdział 30

Niedziela przeminęła stanowczo za szybko. W poniedziałek obudziłam się jak zwykle o równej siódmej i z wielką niechęcią wstałam z łóżka. Pomyśleć ,że jeszcze wczoraj miałam wolne i cały dzień spędziłam z bratem spacerując po okolicy ,grając w bilarda, śmiejąc się i wspominając. Czas tak szybko leci. Fascynujące jest to ,że nigdy nie będziemy w takim "wieku" jak dwie sekundy temu...
Wygrzebałam z szafy jakiś strój, w łazience robiłam to co rano, zgarnęłam plecak i zeszłam na dół. Nie miałam ochoty na śniadanie wgryzłam się tylko w jabłko. Ubrałam buty i wyjrzałam przez okno. Lało, no cóż typowo angielska pogoda. Z wieszaka zdjęłam kurtkę  przeciwdeszczową, założyłam kaptur ,plecak na plecy i wyszłam z domu nie budząc ani Louisa ani Mamy. W chwili kiedy doszłam na przystanek rozpadało się niemiłosiernie, coś jakby z nieba lał ktoś wiadrem, tak bym to mogła opisać ,a ja mądra nie wzięłam parasola. Autobus podjechał ,wsiadłam i ruszyliśmy. Do szkoły wbiegłam jak najszybciej i ściągnęłam kurtkę
wieszając ją w szatni. Podeszłam pod sale, w której mamy mieć lekcje i przywitałam się ze wszystkimi ,a na końcu podeszłam do Victorii.
-No Des-szturchnęła mnie w ramię-opowiadaj jak na tej imprezie było.
-Poznałam brata Miley-zaczęłam jej opowiadać o Nathanie.
-Ej..skoro mówisz ,że dość przystojny, dobrze się z nim gada ,to dlaczego się za niego nie weźmiesz?-zapytała marszcząc czoło. Kiwając palcem wskazującym dałam jej do zrozumienia aby się przybliżyła.
-Bo to gej-szepnęłam.
-Co?!-nie mogła uwierzyć.
-Właśnie to. Nathan to homoseksualista, ale za to zajebisty z niego kolega.
-W życiu zawsze tak jest ,że jak chłopak jest idealny to jest gejem-zachichotałyśmy.
-Wydarzyło się coś jeszcze?-dopytywała przyjaciółka.
-Tak, była taka jedna sytuacja-westchnęłam i opowiedziałam jej o małej bójce w ubikacji.
-Chyba żartujesz?!-wybuchnęła-Di, bardzo dobrze jej zrobiłaś! Szkoda ,że mnie tam nie było! Powyrywałabym jej te kłaki- zaczęła się burzyć, a ja się z niej śmiałam. Postanowiłam nie wspominać nic o Maliku. Wiem ,że obiecałyśmy sobie kiedyś mówić o wszystkim i wszystko, ale temat "Ja i Zayn", jakkolwiek to brzmi, postanowiłam zakryć i nie wyjawiać nic. Zadzwonił dzwonek, a nauczyciel przyszedł dość szybko.
Była już długa przerwa na lunch i całą czwórką udaliśmy się do stołówki. Jak się okazało dyżur dziś miał Zayn.
-Dzień dobry-powiedzieliśmy mu chórkiem, uśmiechnęłam się i on też.
-Dzień dobry-odpowiedział i skinął głową. Zajęliśmy stolik pod oknem.
-To ja dzisiaj wam przyniosę-zaoferował Rick.
-Aleś ty dobry-zachichotała Vicky, a Rick pokazując jej język poszedł w stronę Kate aby zabrać talerze.
Po kilku minutach podał każdemu posiłek i zajęliśmy się jedzeniem.
-Ej patrzcie jeszcze nie całe dwa miesiące i wakacje! Imprezy ,plaża, spanie..-zaczął Zack.
-O tak ,ale jeszcze czekają nas te nieszczęsne egzaminy-odpowiedziała Vicky.
-No własnie-mruknęłam.
-Oj tam zdamy ,wszyscy zdamy i będzie po sprawie.-oznajmił Rick.
-Nie wiadomo-powiedziałam.
-Tak. Akurat ty nie zdasz ,jak masz lepsze oceny do połowy klasy-przewrócił oczami Rick.
-Wszystko się może zdarzyć-zaśmiałam się.
-Ale nie gadamy o szkole-powiedział Zack-powiem wam dobry kawał-zaczął opowiadać, a gdy skończył wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem tak ,że oczy pozostałych zwrócone były na nas. Uspokoiliśmy się i skończyliśmy jeść.
-Ej! A może pojedziemy gdzieś razem na jakiś tydzień?-zaproponował Rick.
-Ja jestem za-zgodziłam się
-Ja też-powiedzieli równo Vicky i Zack.
-No to będą dobre wspomnienia-dodał Rick ,a my zaśmialiśmy się.
Żałowałam ,że wybrałam takie miejsce ,że nie widziałam Malika ,bo siedziałam do niego tyłem, a jakoś tak miałam ochotę na niego popatrzeć. Victoria coś zaczęła opowiadać kiedy poczułam, jak czyjeś ręce kryją mi oczy. Miałam cichą nadzieje ,że to Zayn ,ale wiedziałam, że to nie może być on bo to jest szkoła.
Nagle poczułam pocałunek na prawym policzku i ktoś oderwał ręce od moich oczu. Zamrugałam kilkakrotnie i skrzywiłam się.
-Czy my o czymś nie wiemy?-zapytała Vicky.
-Hej Des, cześć wam-poznałam głos Alexa. Och boże...
-Hej-powiedziałam i się lekko uśmiechnęłam.
-No siema siema, zadałam pytanie-wtrąciła się Victoria.
-Daj spokój o wszystkim wiesz i to nie jest to o czym ty myślisz-przewróciłam oczami.
-Czyli nie jesteście razem?-zapytała.
-Nie.-powiedziałam stanowczo. Alex usiadł obok mnie.
-Jeszcze-powiedział i się zaśmiał tak samo jak moi przyjaciele. Ja posłałam tylko sztuczny uśmiech. Nie chciałabym ,żeby on był moim chłopakiem. To nie to ,że go nie lubię ,bo go lubię ,ale on mnie nie interesuje.
-Pogoda jest taka zjebana ,może pójdziemy do kina, co?-zapytał Alex.
-Nie mogę, mam dzisiaj trening, przecież w piątek zawody-odpowiedziałam.
-A jutro?-zapytał.
-Się zobaczy.-odparłam z uśmiechem ,a on objął mnie ramieniem tak jak Zack obejmował Victorie.
-Super ,a ja będę siedział tak sam jak jakiś kutas-westchnął żartobliwie Rick.
-Musisz kogoś wyrwać wreszcie-poradził mu Zack.
-Tak zorbie-odparł Rick i zadzwonił dzwonek. Wstaliśmy z krzeseł.
-Ej..Skoro ty nie jesteś z Alexem Des to zostaniesz moją dziewczyną?-zapytał Rick śmiejąc się przy tym.
-No pewnie-odpowiedziałam mu ,a on rzucił się na mnie przytulając mnie i całując w policzek, a ja chichotałam.
-Super ,teraz Alex musisz szukać dalej.
-Nie, nie, damy radę w trójkę-odparł Alex a my się zaśmialiśmy.
-To wiecie co ,mi się w sumie jakoś do związku nie śpieszy ,więc bądźcie sobie we dwoje ,a ja będę sama-powiedziałam.
-Kwestia do przemyślenia-odparł mi Rick i wreszcie zdecydowaliśmy się wyjść ze stołówki. Popatrzyłam na siedzącego przy jednym ze stolików Zayna, patrzył na coś obok lady bufetowej. Szkoda. Zastanawiałam się co myśli o tym sobotnim pocałunku? Czy w ogóle o tym myśli i czy w ogóle o tym pamięta? Jak zwykle spóźniliśmy się na historie.
-Świetnie spóźnialscy, miałam zacząć pytać ,a wy spadliście jak z nieba Ustawcie się w rzędzie.-westchnęliśmy na słowa Morgan.
-Des pytanie do ciebie. Kiedy powołano do życia Zjednoczone Królestwo?-boże pytanie jak w podstawówce...
-Pierwszego maja tysiąc siedemset siódmego roku.
-Na mocy czego powstało?
-Powstało na mocy Aktu Unii w wyniku połączenia Królestwa Anglii i Królestwa Szkocji w jedno państwo
obejmujące całość wysp Brytyjskich. Dodatkowo połączenie Anglii i Szkocji było dopełnieniem istniejącej już od bodajże tysiąc sześćset trzeciego roku unii personalnej, kiedy Jakub szósty Szkocki został koronowany i zyskał imię Jakub Pierwszy Stuart.
-Na kogo był koronowany?
-No na króla Anglii.
-Dobrze teraz pytanie do Victorii. Moja przyjaciółka zbladła.
                                                                                                               Zayn (Stołówka)
Kiedy zobaczyłem idącą Des wraz z przyjaciółmi od razu przed oczami miałem to co wydarzyło się w sobotę. Szkoda ,że czasu nie da się cofnąć.
-Dzień dobry-powiedzieli chórkiem, a Des prześlicznie się uśmiechnęła.
-Dzień dobry-odpowiedziałem im i obserwowałem jak zajmują jeden ze stolików pod oknem. Ja piłem wodę ,nie miałem ochoty na jedzenie, musiałem tylko z nimi wszystkimi tu siedzieć. Chciałbym podjeść do niej i porozmawiać tak po prostu o czymkolwiek ,może nawet wypytać o sobotę, ale stwierdziłem ,że to chyba zły pomysł. Des i jej przyjaciele zaczęli się z czegoś śmiać, a mi spodobał się jej śmiech. Bardzo wyrazisty ,ale za to taki melodyjny. Ja chyba oszalałem....
Żałowałem ,że siedzi do mnie tyłem ,bo chciałem popatrzeć w jej oczy, być może coś z nich wyczytać. Może jakieś pięć minut później do stołówki wszedł chłopak, chyba jest mu na imię Alex, wiem ,że mam z nim lekcje i trening. Ruszył prosto do stolika przy którym siedziała Des, Rick, Zack i Victoria. Zobaczyłem jak on zakrywa oczy Des ,a za raz później całuje jej policzek. O mało co nie zakrztusiłem się tą wodą, którą piłem. To chyba kurwa nie jest jej chłopak?! Nie widziałem reakcji Des ale miałam nadzieje ,że nie jest zadowolona ,że coś mu powie, on jednak usiadł obok niej i objął ją ramieniem, a we mnie
krew zaczęła krążyć szybciej. No chyba nie jestem zazdrosny? Nie mam nawet najmniejszego prawa być zazdrosny. Louis wspominał coś o tym byłym chłopaku Des i mówił ,że ona nie chce mieć chłopaka ,nie chce mieć drugiego takiego dupka, a z  tego co wiem ten Alex to kolega Max'a, więc coś mi tu nie pasuje. Des zgodziłaby się z nim być wiedząc ,że to dobrzy koledzy? Nie wiem ,ale to nie zmienia faktu ,że wkurwił mnie ten chłopak. Ale co ja sobie wyobrażam? Że co? Że przez jeden, dobra, dwa pocałunki Des nie będzie miała chłopaków w swoim wieku? I będzie interesować się mną? Nauczycielem z jej szkoły? Oczywiście ,że nie, że to niemożliwe. Jetem trochę starszy powinienem używać mózgu ,a nie myśleć jak nastolatek. Postanowiłem już ich nie obserwować, tylko rozglądałem się po sali czy nikt nic nie kombinuje.
Nagle oni wstali bo zadzwonił dzwonek i zerknąłem na nich. Rick przytulił Des, więc znowu odwróciłem wzrok ,a oni wyszli z sali. Zorientowałem się ,że mam lekcje z klasą tego całego Alexa. Poczekałem aż wszyscy uczniowie opuszczą stołówkę i wyszedłem. Udałem się na sale gimnastyczną, odebrałem klucz od szatni i zszedłem do czekających chłopaków. Od razu zmierzyłem wzorkiem Alexa.
Powiedzieli mi dzień dobry ,ja otworzyłem im szatnie i czekałem ,aż się przebiorą. Po trzech minutach wyszli.
Miałem zły humor więc wiedziałem ,że dzisiaj sobie nie pograją. Sprawdziłem szybko obecność.
-Co dzisiaj robimy?-zapytał jeden chłopak, którego imienia jakoś nie pamiętałem.
-Ćwiczycie całą godzinę. Dookoła sali na początku truchtem potem przyspieszyć. Jazda-dmuchnąłem w gwizdek ,a oni ruszyli. Cały czas obserwowałem Alexa i wiedziałem ,że muszą się dzisiaj nieźle namęczyć. Po piętnastu minutach biegów kazałem im robić sto pompek i dwieście brzuszków. Kiedy to wykonali przyszedł czas na skłony i rozciąganie ,a następnie ćwiczenia mięśni grzbietu i dalej mięśnie brzucha. Widziałem po nich ,że są cali czerwoni ,co mnie jakoś nie przejęło. Gwizdałem na zmianę ćwiczenia ,a z nich lało się już strumykami. Mają szczęście ,że choć trochę są wyćwiczeni, bo zakwasy jakie mogłyby ich czekać nie pozwoliłyby im poruszać nogami ani rękami. Powinni się cieszyć ,że kazałem im robić tylko sto pompek i dwieście brzuszków, bo ja zwykle robiłem dwa razy tyle i dziękuje swojemu trenerowi do dzisiaj. Lekcja się skończyła ,a oni nie mieli siły nawet wstać z parkietu.
-No panowie, dzisiaj daliście z siebie prawie wszystko ,zobaczycie ,że wyjdzie wam to na dobre, możecie iść pod prysznice.-powiedziałem i opuściłem sale idąc do pokoju wuefistów. Przerwy mieli tylko dziesięć minut ,a pięć przeznaczyli na odpoczynek. Zostało im tylko pięć na prysznic i przebranie się. Kiedy opuszczali sale słyszałem tylko "Kurwa ja mnie wszystko napierdala", nawet powiedział to sam Alex ,więc byłem zadowolony z dzisiejszej lekcji.
Dzień mijał i cieszyłem się, bo dobiegał czas mojej pracy.
-Zayn zaczekaj-zatrzymał mnie William.
-Tak?
-Wiem ,że już idziesz ,ale nie zostałbyś razem ze mną na treningu dziewczyn w siatkówce? Poprowadziłbyś trening ze mną, bo byłoby lepiej i nie ukrywam ,że chciałbym by wygrały w piątek.-od razu do głowy wpadło mi ,że Des gra.
-Okej w sumie nie mam nic do roboty.
-Świetnie to za pięć minut na sali-powiedział ściskając mi dłoń. Zmieniłem kierunek i poszedłem się przebrać w sportowe ciuchy. Razem z Williamem zakładaliśmy siatkę i pompowaliśmy piłki czekając na dziewczyny. Wyszły ,rozgrzały się i rozpoczął się trening. Des jest naprawdę dobra tak samo jak Harriet i Zoe, one chyba są najlepsze z całej szóstki. Ścinały bardzo dobrze ,może nie perfekcyjnie ,ale jak na amatorki było dobrze. Zorientowałem się, że najwięcej uwagi poświęcam własnie Des, ale nie chciało mi się tego zmieniać.
Podobał mi się wyraz jej twarzy kiedy skupia się na odbiciach, albo jak się denerwuje.
Po dwóch godzinach trening się skończył. Wziąłem prysznic, przebrałem się i wreszcie skończyłem prace.
Wychodząc ze szkoły zobaczyłem jak Des wychodzi za bramę ,a padało od samego rana bardzo mocno. Nie miała parasola ,więc przyśpieszyłem kroku aby dogonić dziewczynę.
_________________________________________________________________________________
No ja wiem wiem, zawaliłam i tak dalej ,ale co ja mogę poradzić....-.-
Najchętniej to nie chodziłabym do tej głupiej szkoły i pisała tu rozdziały i by było pięknie.
Ale no cóż...życie.
Mam nadzieję ,że mnie jakoś zrozumiecie ,bo mimo wszystko nie każe czekać wam na rozdział
dwa miesiące ,a co najwyżej tydzień? Góra dwa...
:)

I tak was kocham ,dziękuje za komentarze ,wyświetlenia ,za to ,że jesteście.
Papapa <3



wtorek, 13 maja 2014

Rozdział 29

Uśmiechnęłam się do Zayna nieśmiało, a on to odwzajemnił pocierając palcem wskazującym o swoją brodę. Nathan puścił mi oczko i delikatnie się uśmiechnął. Zorientowałam się ,że tematem który poruszyli wszyscy wokoło to temat ślubu Louisa i Sarah.
-Sarah nie będzie zła ,że tu jesteś Louis?-zapytała Caroline.
-Nie ,ja ją uprzedziłem ,poza tym was zna ,to o co może być zła?-uśmiechnął się Louis. Oparłam się o sofę, przyznam ,że nogi mnie już lekko bolały. Louis zaczął coś opowiadać o sali weselnej, a ja przewróciłam oczami, bo słyszałam już to dziesięć razy w ciągu tego tygodnia.
-Um Des-odezwał się do mnie Zayn.
-Tak?
-Jak się czujesz? Może powinnaś zakleić tą ranę na nodze?-zapytał przybliżając się kawałek.
-Nie, nie trzeba, nawet o tym zapomniałam dzięki pewnemu incydentowi-uśmiechnęłam się, a potem przygryzłam wargę, bo on ciągle bawił się tym palcem wskazującym wokoło swoich ust i brody. To było rozpraszające, jak dla mnie. Miałam wrażenie ,że to było celowe.
-Ciesze się ,że mogłem pomóc-powiedział i patrzył prosto na moją wargę. Gdyby ich wszystkich tu nie było rzuciłabym się na niego całując, jakby to była ostatnia rzecz na świcie jaką bym mogła zrobić.
-No, a jak wy się dogadujecie jako nauczyciel i uczennica i przyszła para na ślubie Louisa?-zapytał nas James.
-Na razie dobrze-powiedziałam zwyczajnie.
-Des czasami sprawia maleńkie kłopoty edukacyjne ,ale jakoś się to ciągnie-zaśmialiśmy się z wypowiedzi Zayna.
-Taa zawsze pyskata i niesłuchana.-powiedział Dylan.
-Kiedyś zmądrzeję ale jeszcze nie czas-zachichotałam.
-Przynajmniej nie jesteś nudziarą.-powiedziała Miley. Posłałam jej mały uśmiech-Dziewczyny chodźmy potańczyć-wstała nagle i pociągnęła Eve. Ja i Caroline zachichotałyśmy.
-A wy to co?!-oburzyła się Eve ,wy też idziecie-dodała ,a my wstałyśmy. Chłopaki, albo faceci, tylko się nam przyglądali.
-Idziemy-mruknęłam i ruszyłyśmy za nimi. Wepchnęłyśmy się na sam środek parkietu i kiedy zaczęła się kolejna piosenka zaczęłyśmy wić się do muzyki. Tańczyłyśmy poruszając biodrami i śmiejąc się na reakcje innych ludzi w około. Utworzyłyśmy kółko i wszystkie razem tańczyłyśmy ocierając się o siebie. Przyznam, że dzięki temu tańcowi wyluzowałam się totalnie, nic mnie nie obchodziło liczył się tylko taniec.
Nagle poczułam jak ktoś łapie mnie za biodra i obraca w swoją stronę. Przestraszyłam się odrobinę.  Przed moimi oczami zobaczyłam jakiegoś faceta. Na oko miał jakieś czterdzieści lat, bo po bokach włosy zaczynały siwieć ,a wokół oczy tworzyć się te słynne kurze łapki. Był pijany, było czuć.
-Cześć mała, zatańczymy?-mruknął ,a ja się skrzywiłam i odsunęłam się o dwa kroki w tył, jednak on się przybliżył i znowu złapał mnie za biodra. Zepchnęłam jego ręce, a przynajmniej starłam się to zrobić, tyle, że z marnym efektem ,bo te jego łapska ciągle wracały. Irytowało mnie to.
-Nie chcę być niegrzeczna ale...
-Des, tutaj jesteś ,szukałem cię , obiecałaś mi taniec-zobaczyłam Zayna jak staje obok tego faceta.
-Ustaw się w kolejce-burknął tamten.
-Nie muszę, ja bez kolejki-syknął Zayn i uwolnił mnie od łap tamtego typa. Uśmiechnął się do mnie, a ja do niego. Tamten koleś zaczął coś się burzyć, ale nie zwracałam na to uwagi. Moim ciałem ogarnął
przyjemny dreszcz jakiejś ekscytacji. Szłam tyłem bo Zayn prowadził. Spojrzałam na prawy bok gdzie dziewczyny dalej tańczyły, ale z chłopakami. To znaczyło tyle ,że nikt nie siedzi przy stoliku.
Oddaliliśmy się od nich i chyba nas nie zauważyli.
-Dzięki-bąknęłam kiedy stanęliśmy w jednym miejscu.
-Nie ma za co. Louis kazał mi cię uwolnić od tego faceta ,bo powiedział ,że nie chce takiego szwagra.-wyjaśni Zayn ,a ja zachichotałam.
-Louis jest głupi, jak on coś wymyśli...
-Jeszcze powiedział ,żebyśmy przyzwyczaili się do wspólnego tańca ,bo w końcu na jego ślubie będziemy w parze.
-Tsa..ale obawiam się ,że na weselu będzie nieco inna muzyka.-westchnęłam.
-To prawda ,ale damy rade-uśmiechnął się Zayn i zaczęliśmy bujać ciałami w rytm muzyki. Mam strasznie naprane do głowy. Przez cały taniec, przez dobre kilka piosenek marzyłam aby on pocałował mnie jeszcze raz, ale wiedziałam ,że tego nie zrobi, nie byliśmy sami, był obok mnie Louis i znajomi.
-Odbijany-podszedł Dylan i wyrwał mnie od Zayna. On tylko zmarszczył delikatnie czoło ,a potem skinął głową i odszedł na bok. Tańczył chyba z Miley, a ja oddałam się tańcu.
-No Des jak ci się żyje, dawno cię nie widziałem i widzę ,że się zmieniasz.
-Na lepsze czy na gorsze?-zapytałam unosząc brwi.
-Oczywiście ,że na lepsze. Pamiętam cię taką młodą dziewczyną, jeszcze prawie dziewczynką ,a teraz taka laska z ciebie ,że aż dech zapiera-zaśmiałam się z słów bruneta.
-Ty też coś zmężniałeś-uścisnęłam jego biceps co doprowadziło go do małego śmiechu.
-Wiesz...tak to jest jak się ćwiczy-powiedział dumnie i zrobił mi obrót.
-Wiem ,wiem ,widzę.-znowu zachichotaliśmy.
 Tak minęły dobre dwie godziny. Była już pierwsza w nocy, a my siedzieliśmy na swoich miejscach przy stoliku pijać jakieś soki i drinki.
-Dobra my się zbieramy ,młoda musi iść spać-powiedział żartobliwie Louis.
-Oh Louis przyznaj się i nie zganiaj na mnie. To Sarah pozwoliła ci być tylko do pierwszej-odpyskowałam mu. Zaśmialiśmy się.
-Nie musisz tego ogłaszać-bąknął z żartem i odszedł na chwile zadzwonić po taksówkę.
-Wiesz musimy się kiedyś umówić.-szepnął mi Nathan. Dzisiaj przegadałam z nim pół imprezy, ale nie żałuję.
-Jasne, pisz ,dzwoń, wal drzwiami i oknami ,ja znajdę czas.
-Czekam aż przyjedzie Mike i się poznacie.
-Okej ,w takim razie nie mogę się doczekać.
-Zbieraj się młoda-przerwał nam Louis.
-Już już.-mruknęłam
-No więc będę pisał.-powiedział Nathan ,a ja pokiwałam głową.
-Zayn zostajesz czy jedziesz z nami?-brat zwrócił się do Zayna.
-W sumie mogę się z wami zabrać-odpowiedział po chwili namysłu. Pożegnaliśmy się z wszystkimi i przyszła kolej na Nathana.
-Kibicuje wam-zaśmiał się.
-Na marne-uśmiechnęłam się blado i przytuliłam nowego znajomego. Wyszliśmy przed klub i czekaliśmy na taksówkę. Schłodziło się więc oplotłam się rękoma. Zayn i Louis o czymś gadali ,a ja stałam kawałek od nich i patrzyłam na oświetloną ulice. Do moich uszu dobiegł cichy chichot Louisa, ale czego mogłam się po nim innego spodziewać? Podjechała nasza taksówka. Louis otworzył mi drzwi i wpuścił pierwszą do środka, za mną z tego co zauważyłam ,a raczej poczułam po perfumach, wszedł Zayn ,a Louis usiadł z przodu i podał adres kierowcy.
-Dobrze wam się tańczyło z tego co zauważyłem ,więc chyba spięć na weselu i ślubie nie będzie co?-zaczął Louis. Popatrzyłam się na Zayna ,a on na mnie i równocześnie się uśmiechnęliśmy mówiąc "NIE"
-Jacy wy zgrani-zaśmiał się Louis-To bardzo dobrze, prośba o to czy się zgodzicie być naszymi świadkami
i zaproszenia przyjdą już niebawem.-faktycznie. Sarah mi mówiła przez telefon.
-To świetnie-skomentowałam.
-Zayn musisz kupić jakiś zajebisty garnitur.-zachichotał Louis.
-Spokojnie ,załatwi się.-odparł Zayn.
-No drużba nie może wyglądać jak menel przy tak przystojnym panie młodym ,więc już się rozglądaj.
-No wiesz, obawiam się ,że drużba będzie wyglądał lepiej od pana młodego.
-Zayn ,Zayn ,Zayn jakiś ty żartobliwy-westchnął Louis, a ja się zaśmiałam. Oni mają po dwadzieścia parę lat? Nie wydaje mi się...
Taksówka zatrzymała się przed blokiem ,który już kojarzyłam. Zayn pożegnał się z Louisem uściśnięciem dłoni.
-Do zobaczenia w poniedziałek Des-posłał mi uśmiech i delikatnie przejechał palcem po wierzchu mojej dłoni.
-Cześć-wydusiłam tylko bo zaschło mi w ustach. O boże! Ten gest! Był! taki! WOW!
Pojazd ruszył dalej.
-A ty Des masz już w planach jakąś seksowną kreacje?-spytał brat. Otrząsnęłam się i zaczęłam mówić:
-Nie braciszku ,ale kupię coś niesamowitego.
-W to nie wątpię, zabieram cię na zakupy razem z Sarah.
-Co?
-To miała być niespodzianka ,ale Ups,wygadałem się trochę.
-Ale gdzie niby?
-Do sklepu.
-Louis!
-Zobaczysz ,ale bądź grzeczna-zaśmiał się. Przewróciłam oczami. Zaczął ale już nie skończył....
Stanęliśmy pod domem brat zapłacił ,a ja wyszłam z samochodu i ruszyłam do drzwi. Klucz miał ten wariat ,który coś gadał z kierowcą. Minęły trzy minuty i roześmiany szatyn wreszcie zaczął iść w moją stronę. Odsunęłam mu się ,żeby otworzył drzwi i weszliśmy. Pierwsze co zrobiłam to zrzuciłam z nóg buty. Od razu poczułam błogą ulgę na stopach. Louis pomimo tego ,że on miał vansy zrzucił je tak jak i ja. Zamknął drzwi i cicho wyszliśmy na górę. Skierowaliśmy się do swoich pokoi.
Szybko ściągnęłam sukienkę i ubrałam się w piżamę. Poszłam do łazienki zmyć makijaż. Po skończonej wieczornej toalecie wreszcie mogłam iść spać. Wskoczyłam pod kołdrę i usłyszałam pukanie.
-Wejdź Louis-westchnęłam. Nie myliłam się, to był mój delikatnie wstawiony brat.
-Ej podoba ci się Zayn?-wyjechał z czymś takim o drugiej w nocy?
-Louis nie męcz.
-No odpowiedz. Przecież jestem twoim bratem mnie możesz powiedzieć.
-Jeśli chodzi o wygląd to tak, jest przystojnym facetem, a z charakteru za mało go znam ,żeby ocenić-wzruszyłam ramionami.
-Oh!-klasnął w dłonie-Chciałaś jakiegoś seksownego partnera na mój ślub i masz, widzisz jak ja o ciebie dbam?
-Nie mówiłam tylko o tym ,żeby to nie był nauczyciel z mojej szkoły ,ale teraz to już trudno.
- A tam wielki mi nauczyciel, przez marne dwa miesiące i to od wuefu.
-Tsa-mruknęłam.
-No dobra ja tak się tylko chciałem zapytać, ale teraz idę spać bo coś mi się w głowie szumi.
-Wcale się nie dziwie.-prychnęłam.
-Dobranoc i marchewkowych snów.-pożegnał się.
-Marchewkowych koszmarów-odparłam ,a on wyszczerzył się i zniknął za drzwiami.
Jutro niedziela czas na relaks. Przyłożyłam głowę do poduszki i zamknęłam oczy, przed którymi pojawił się pocałunek z dzisiejszej, a raczej wczorajszej imprezy. Ten magiczny pocałunek, który chciałabym powtórzyć, ale mam wątpliwości ,a raczej jestem pewna że tak się nie stanie. Może ze strony Zayna to był tylko impuls i nic więcej? W końcu ja dla niego jestem smarkulą, nieznośną, pyskatą, bezczelną smarkulą. Nie ważne, kimkolwiek bym dla niego była ten pocałunek tak czy inaczej był piękny sam w sobie
i bardzo hm..bardzo dopracowany pod względem zmysłowości i namiętności, może nawet zachłanności. Czułam ,że ma niemałe doświadczenie ale co się dziwić, facet kawałek starszy niż ja, całował wiele panienek. Poczułam okropne zmęczenie i zmusiłam się do zaśnięcia.
Sen na szczęście przyszedł szybko.

____________________________________________________________________________
Dodaję dzisiaj, ten rozdział jest taki SOFT
taki wiecie na opadnięcie emocji i uspokojenie się. Może w następnych już będzie lepiej
a przynajmniej się postaram.

piątek, 9 maja 2014

Rozdział 28

Ona popatrzyła się na mnie krzywo i zaczęła nakładać puder ma twarz, sory, na RYJ. Zarzuciłam swoje włosy na plecy i podeszłam do niej.
-Sama jesteś kurwa idiotką-syknęłam, po czym odepchnęłam ją tyle ,że mocniej niż ona mnie. Upadła na płytki.
-Co ty kurwa gówniaro sobie wyobrażasz! Lexi!-zawołała, a z kabiny wyszła ta druga.
-Co jest?-zapytała. Suka się podniosła.
-Ta smarkula się stawia ,łap-rzuciła do niej telefonem i pudrem i podeszła do mnie. Chciała uderzyć mnie w twarz ale zrobiłam unik. Szarpnęła mnie za włosy ,więc wkurwiłam się mocniej i odepchnęłam ją znowu. Ona była pijana ,więc oczywiste było to ,że nie ma szans.
-Ty mała dziwko-widać było ,że wkurwia się jeszcze bardziej. Tak samo jak i Ja.
-Spierdalaj-syknęłam do niej. Ona kopnęła mnie w łydkę szpilką zdzierając mi skórę i uderzyła mnie z otwartej ręki w twarz.
-To cie nauczy ,żebyś mi nie właziła w drogę szmato-krzyknęła ,a ja w tym czasie uderzyłam ją z pięści w wargę. Poleciała krew, ta druga nie reagowała tylko stała i się patrzyła.  Brunetka chciała mnie pchnąć ale złapałam ją za nadgarstki i obróciłam tak ,że upadła na podłogę. Zaczęła strasznie wyklinać na mnie i wyzywać mnie ,a ja byłam coraz bardziej wkurzona. Chciała mnie chwycić za nogę ale się odsunęłam. Blondyna wybiegła z ubikacji, a ta druga podniosła się i chciała kolejny raz pociągnąć mnie za włosy.
Odskoczyłam ,ale za to ja chwyciłam całą garść jej kłaków i pociągnęłam w swoją stronę.
-AAAAAAAAAAAAAAAAŁŁŁŁŁŁŁŁŁŁŁŁŁLLL!!!!!!!!!!!!!!!!!!!-Zapiszczała i chciał się wyrwać ale kiedy to robiła zadawała sobie większy ból. Do pomieszczenia weszło klika ludzi.
                                                                                                                             Zayn
Wszyscy doszczętnie zmęczeni tańcem usiedliśmy z powrotem na swoich miejscach. Nie było tylko Des. Zorientowałem się ,że ten Nathan mi się delikatnie przygląda. Może jemu podoba się Des i widział jak z nią tańczę i mu to przeszkadza? W sumie to by mnie cieszyło, cieszyło by mnie tak samo jak to ,że z nią zatańczyłem. Chyba jestem chory albo głupi jeżeli myślę ,że dla niej to coś mogło znaczyć.
Jestem tylko jej nauczycielem ,którego pewnie nie lubi. Przecież nawet przeprosiła za ten pocałunek ,ona tego żałuje. A ja nie ,ja wręcz odwrotnie. Podobał mi się on i chyba powinienem się kontrolować bo przez przypadek mógłbym to ja ją pocałować. Miałem na to ochotę podczas tego wolnego kawałka ,ale znalazłem odrobinę rozumu i odpuściłem. Postanowiłem się jej tylko przyglądać. Uwielbiam jej niebieskie oczy i uwielbiam to jak nimi na mnie patrzy, od razu robi mi się gorąco.
Louis zaczął opowiadać jakiś kolejny dowcip i wszyscy się śmiali.
-Laski się biją w toalecie!-ktoś obok nas krzyknął i pobiegł w stronę toalet. Dopiero do mnie dotarło ,że to przecież Des tam jest.
-Louis! Cholera Des poszła do toalety-powiedziałem i wraz z Louisem szybko zerwaliśmy się z foteli i pobiegliśmy tam gdzie zbierał się tłum. Przepchnęliśmy się przez ludzi i zobaczyłem jak Des trzyma za włosy jakąś dziewczynę, a tamta krzyczy i stara się bić Des po brzuchu i po nogach.
-Trzeba było nie zaczynać-warknęła Des i odepchnęła dziewczynę prosto na umywalkę.
-Des spokój już spokój!-powiedział Louis i podszedł do siostry łapiąc ją za dłoń, ja ruszyłem za nim i złapałem Des za ramiona ,bo chciała się wyrwać.. Ta dziewczyna zaczęła podchodzić do Des i do nas
ale zjawiła się ochrona.
-Co tu się dzieje?!-zapytał i podszedł na środek. Des momentalnie się spięła.
-Stałam przed lustrem kiedy ta idiotka-wskazała na dziewczynę-popchnęła mnie na ścianę ,więc się zdenerwowałam i jej oddałam-powiedziała ochroniarzowi. Ochroniarz kazał mi się trochę odsunąć ,więc zrobiłem mu miejsce puszczając jej ramiona. Brunetka zbliżyła się do nich i zanim Louis i ochroniarz zdążył odsunąć Des, udało się tej dziewczynie kopnąć ją w udo.
Des się zerwała i drapnęła ją w twarz. Szybko podszedłem i chwyciłem znowu za ramiona ją ,a Louis zastawiał drogę tamtej drugiej wraz z ochroniarzem. Zorientowałem się ,że brunetka jest pijana, a od Des złość promieniowała na kilometr.
-Jesteś pijana-warknął ochroniarz podchodząc do tej drugiej i zaczął wyprowadzać ze środka.
-Zabiję ją no zbiję ją!-krzyknęła Des i chciała za nią ruszyć ,ale ja ją przytrzymałem. Wpadła plecami na moją klatkę piersiową.
-KONIEC ZBIEGOWISKA-warknął do wszystkich ochroniarz i zniknęli za rogiem.
-Des spokojnie, już dobrze spokojnie-stanąłem do niej twarzą i potarłem o jej ramiona, a ona popatrzyła na mnie tymi swoimi pięknymi oczami i zmarszczyła brwi.
-Mała ty zawsze wpakujesz się w kłopoty-powiedział Louis i odgarnął z jej twarzy kilka kosmyków. Des dalej trzęsła się z nerwów, dygotały jej ramiona i nogi.
-Lepiej żeby mama się nie dowiedziała-dodał Louis.
-Nie ja zaczęłam-syknęła Des i ciężko oddychała.
-Wyprowadzę ją na zewnątrz żeby ochłonęła i zaraz wrócimy-powiedziałem do Louisa, a ten pokiwał głową.  Był w znacznie gorszym stanie niż ja, ja w wypiłem tylko trzy piwa, a on pięć. Des bez słowa poszła ze mną. Minęliśmy mały tłum gapiów i przeciskaliśmy się przez tańczących. W końcu dotarliśmy do wyjścia, otworzyłem drzwi i przeszliśmy kilka metrów aż znaleźliśmy się na końcu budynku pod ścianą.
-Już jest dobrze Des? Uspokoiłaś się?-zapytałem ciepło chwytając ją za ramie.
-Chyba tak. Ja nie chciałam się bić ,ale ona zaczęła i popchnęła mnie, ja sobie nie pozwolę na to...-zaczęła mówić szybko.
-Okej już dobrze ,zrobiła ci coś?-zapytałem. To chyba normalne ,że się martwię, prawda?
-Zdarła nogę i uderzyła w policzek ,boli, a więcej już nic-powiedziała i złapał się za policzek. Dalej się trzęsła i wiedziałam, że ma wysokie tętno. Delikatnie dotknąłem jej policzka. Malował się na nim mały czerwony ślad. Des patrzyła na mnie wielkimi oczami i jej oddech zaczął się normować. Wciąż trzymałem rękę na jej zaczerwienionym policzku delikatnie pocierając go kciukiem. Byliśmy tak blisko siebie, ciało przy ciele ,ona trzymała się mnie jedną ręką i patrzyła prosto w moje oczy lekko rozchylając wargi. Chciałem się opanować, ale przegrałem sam ze sobą. Zbliżyłem usta do jej ust i delikatnie o nie otarłem. Czekałem na jej dalszą reakcję, uśmiechnęła się i położyła swoją dłoń na moim karku. Uznałem to za pozwolenie. Przycisnąłem ją do ściany i kładąc rękę na jej tali wpiłem się w jej usta wsuwając swój język. Ona nie była mi dłużna i zaczęła się nasza mała walka. Chciała ustalić rytm pocałunku ,ale jej na to nie pozwoliłem, chciałem ją zdominować i tak się stało. Poddała się i podążała za moimi ruchami. Jej usta były bardzo delikatne, ale bardzo pyszne. Może to zabrzmi głupio ,ale z nią pocałunki są jakieś inne, nigdy nie całowałem się tak z dziewczyną, w niej jest coś tajemniczego coś innego, coś coś przyciąga jak magnes i nie może się człowiek uwolnić. Wplotła swoje smukłe palce w moje włosy pociągając za ich końce. Nakręciło mnie to bardziej.  Jęknęła dwa razy kiedy "przez przypadek" dotknąłem jej pośladka. Ten pocałunek zaczął pobudzać inne rejony w moim ciele i wiedziałem, że muszę już stopować, ale nie chciałem. Pragnąłem tego pocałunku od chwili kiedy tylko ją zobaczyłem w tych szpilkach i w tej seksownej sukience. Nie ukrywam ,że chciałbym ją z niej zedrzeć, ale zdaje sobie sprawę ,że to byłaby już totalnie przekroczona granica. Do chuja ona jest moją uczennicą! Oderwałem się od niej ,a ona się uśmiechnęła ,tak pięknie się uśmiechnęła. Ręce dalej trzymała w moich włosach.
-Teraz jestem najspokojniejszym człowiekiem świata-zachichotała, a ja wraz z nią.-Znowu się całujemy, to nielegalne-dodała
-Poza szkołą to chyba legalne-odparłem.
-Dziękuje za uspokojenie i poprawienie nastroju.-powiedziała ciepło.
-Wybacz ale chyba jednak posunąłem...-nie dokończyłem, bo ona przerwała mi składając pojedynczy pocałunek na moim policzku. Dziwne uczucie przekuło moje ciało.
-Mówiłam już, że dziękuję, ale wracajmy do środka bo chłodno-powiedziała i zabrała ręce z moich włosów.
Odsunąłem się od niej aby miała większą swobodę i ruszyła do środka ,a ja za nią. Zastawiałem się czy powinienem powiedzieć o tym Louisowi, w końcu to mój kumpel ,a ja już drugi raz całuje się z Des.
Wszyscy siedzieli na sofach i zamilkli gdy podeszliśmy do stolika. Miejsce było obok tego młodego, brata Miley, Des usiadła obok niego ,a ja tak czy siak musiałem usiąść obok niej. Musiałem i chciałem.
-Des o co poszło?-zapytała Eve. Linia szczęki Des zwęziła się i dziewczyna zaczęła opowiadać ,że ta druga ją popchnęła i obraziła nazywając Idiotką, a Des jak to Des nie pozwoli sobie ,więc zaczęła się szarpanina.
-I bardzo dobrze Des, ja bym zareagowała tak samo-poparła ją Caroline.
-Dobrze nie dobrze ,Des mogłabyś mieć kłopoty, matka padła by na zawał-powiedział Louis i z nim się zgadzam. Chociaż z tą mamą było zabawne.
-Ciekawe braciszku co ty byś zrobił?!-prychnęła. Louis się nie odezwał. On tak samo zareagowałby jak Des. Po kilku minutach atmosfera się ociepliła. Des raz się do mnie uśmiechnęła, a ja to odwzajemniłem. Zagadał ją ten Nathan i zaczął szeptać jej coś na ucho. Nie ukrywam że mi to przeszkadzało, może nawet bardzo. W końcu pięć minut temu całowaliśmy się na zewnątrz. Mam nadzieje ,że Des nie zapomni o tym i nie będzie tego żałować. Zdaję sobie sprawę ,że to mogło być nieodpowiednie ,ale jestem tylko człowiekiem nie mogłem się jej oprzeć. Ma piękne perfumy, których zapach osadził się na mojej koszuli ,bo wciąż go czuje. Gdybym nie był tym cholernym nauczycielem w jej szkole inaczej zabrałbym się za to wszystko.
Wyjeżdżając z Bradford przysięgałem sobie ,że kończę ze związkami ,bo miałem dość ,ale teraz widzę ,że chyba moja przysięga nic nie da. Ta młoda dziewczyna intryguje mnie coraz bardziej i coraz częściej gości w moich myślach. Ciągle zastanawiam się co jej się śniło, bo było to niepokojące. Chętnie bym o to zapytał ale wiem ,że unikała by odpowiedzi. Popatrzyłem w swoją prawą stronę ,oni ciągle rozmawiali, nawet chichotali. Ten chłopak zaczął mnie denerwować, ale to przecież Louis z Miley wymyślili żeby się poznali i chętnie skopałbym Louisowi za to tyłek.
-Zayn masz jeszcze jedno-odezwał się Sam i podał mi kufel piwa. Przyjąłem i przechyliłem upijając kilka dużych łyków.
-Piękna i ostra daj mi ten twój numer-powiedział brat Miley ,a ja prawie zakrztusiłem się piwem. Des klepnęła go w ramie ,ale zaczęła mu dyktować. Chłopak wpisał liczby do swojej komórki i przytulił ją lekko. No kurwa, wyjdę stąd zaraz. "Zayn oddychaj" powiedziałam do siebie.                                          
Przecież nie mam nawet najmniejszego powodu ,ani nawet nie mam prawa być zły czy kurwa  z a z d r o s n y!
                                                                                                                             Des                  
Na zewnątrz siebie byłam taka jak zawsze ,nerwy od bójki kompletnie odleciały i to dzięki temu pocałunkowi ,dzięki Zaynowi. Poczułam te przysłowiowe jebane motylki w swoim brzuchu i jak słowo daje porozrywały mi wnętrzności. Nie chciałam dać po sobie poznać ,że coś jest inaczej ,wiec starałam się być tą samą Des. Zayn siedział obok mnie ,co tylko powodowało gorąco na całym moim ciele. Myśl, że tym razem to on pocałował mnie była strasznie podbudowująca, była najlepsza na świecie. To nie ja, zalana Des, tylko on, praktycznie trzeźwy, pocałował mnie i to w jaki kurwa sposób! Jego ręce na moim ciele, ten kilkudniowy zarost, który w przyjemny sposób drażnił moją twarz i zwinny uparty język. Chciałam skakać z radości i piszczeć jak jakaś wariatka, a tym czasem siedziałam spokojnie OBOK NIEGO! i Nathana który wypytywał mi się o taniec z Zaynem. Chciałam porozmawiać z Zaynem ,ale nie miałam najmniejszego pomysłu o czym zacząć gadać, więc zajęłam się rozmową z nowym kolegą.
-Szkoda ,że nie nagrałem tego tańca ,zobaczyłabyś jak ładnie razem wyglądaliście-szepnął mi i dźgnął lekko palcem w zebra, delikatnie się zgięłam i zachichotałam.
-Daj już spokój, jesteś bardziej podekscytowany niż ja-mruknęłam.
-Może i tak jest-zaśmiał się.- On na ciebie leci bo jesteś-zbliżył się jeszcze bardziej-Piękną i ostrą dziewczyną-zaczęłam niebezpiecznie chichotać.
-Ty nie pij już tego piwa, bo ci szkodzi-powiedziałam żartem.
-Mimo wszytko jednak jestem chłopakiem i wiem.-oburzył się ,a ja się uśmiechałam.
-Piękna i ostra daj mi ten twój numer-powiedział nieco głośniej co nie uszło uwadze siedzących wokoło. Louis się uśmiechnął tak samo jak Miley.
-Brakuje ci tylko Megafonu-mruknęłam, a Nat zrobił "Ups. Podałam mu numer ,a on przytulił mnie , po czym schował swój telefon.
-Chodź napijmy się soczku bo tego piwa to już serio nie chce-wstał i pociągnął mnie za rękę ,więc nie miałam innej możliwości, jak tylko z nim iść. Złapałam krótki kontakt wzrokowy z Zaynem ,który wyglądał na...wkurzonego?  Podeszliśmy pod bar i Nat zamówił po dwie szklanki coli z lodem. Faktycznie soczek. Usiedliśmy na okrągłych stołkach barowych i czekaliśmy aż barman zrealizuje nasze zamówienie. Wydostałam dwie różowe rureczki do napoju i jedną dałam Nathanowi.
-Dzięki, różowa-zaśmiał się.
-Oh ja..nie specjalnie różową po prostu taka mi się wyjęła.
-Daj spokój piękna i ostra, lubię różowy-uśmiechnęłam się. Brunet stojący za barem podał nam napoje. Od razu zabrałam się za picie.
-Des, Zayn ciągle tu zerka-powiedział poruszając brwiami.
-Może dla tego, że kilkanaście minut temu całowaliśmy się przed klubem-mruknęłam.
-Co kurwa?! Co?! Serio?! Jezu Des?! To genialnie i idzie szybciej niż mógłbym się spodziewać!-ucieszył się i skacząc ze stołka podniósł mnie i okręcił dwa razy wokoło.
-Ty jesteś popieprzony-powiedziałam rozbawiona kiedy już postawił mnie na ziemi. Znowu cała ósemka siedząca przy stoliku gapiła się na nas-Jeszcze pomyślą ,że my coś razem-zaśmiałam się.
-Fakt oni na pewno tak pomyślą. Siostra non stop się mnie pyta kiedy idziemy na randkę.
-No widzisz.
-Oh kurwa Zayn może być zazdrosny-zakrył usta ręką.
-Nie przesadzaj.
-Nie przesadzam. Opowiadaj jak doszło do tego buzi buzi-usiedliśmy z powrotem na stołkach i opowiedziałam szybko nasz pocałunek. Nie tak dokładnie jak naprawdę było.
-Hoho jak nic ty mu się podobasz ,tak jak on tobie. Nie rozumiem czemu się za niego nie weźmiesz?!
-Bo to nie jest takie proste jak tobie się wydaje. On mnie uczy, wuefu, ale jednak mnie uczy. Przecież miałby problemy gdyby dowiedzieli się o tym w szkole.
-Oh czy ja wam każe obściskiwać się w szkole? Masz już osiemnaście, więc po szkole możecie się miziać.
-Nie wiem ,nie wiem czy dla niego to cokolwiek znaczyło.
-No teraz to ty gadasz głupoty. Wcale go to nie obchodzi wcale ,pomijam to ,że patrzy na mnie jakby chciał mnie zabić, podczas gdy stwierdzam ,że on jest bardzo apetyczny, ale widać ,że nie interesują go chłopcy-zaśmiałam się.
-Dobra już nie rozmawiajmy o tym i wróćmy do nich-wypiliśmy nasze napoje i jak mówiłam tak zrobiliśmy.
Nathan popchnął mnie dyskretnie żebym usiadła obok Zayna i nie miałam wyjścia. On za to usiadł obok swojej siostry.
_______________________________________________________________________________
Wy wszystkie SZKODA ŻE SIĘ NIE POCAŁOWALI, SZKODA , NO SZKODA
tak szybko się smucicie, ja was bym nie zawiodła, przecież KISS KISS musi być xDDDD

patrzcie jakie fajne :
Des -podryw na Zayna xDD

AHA:
JEŻELI TO NIE PROBLEM TO BARDZO PROSZĘ O KOMENTARZE,
BO OSTATNIO JEST ICH JAKOŚ MNIEJ I UWIERZCIE MI ,ŻE WCALE NIE CHCE
MI SIĘ WYMYŚLAĆ NOWYCH ROZDZIAŁÓW.
Dla was aby napisać komentarz wystarczy minuta lub mniej. Naprawę mnie uszczęśliwi
głupia " :) ,albo ;(" chce po prostu znać wasze reakcje po przeczytaniu rozdziału
to dużo daje , mimo wszystko.
Ale nie zmuszam ,tylko tak sobie narzekam i was proszę o to <3
Dziękuję.



czwartek, 8 maja 2014

Rozdział 27

Zayn wyglądał bardzo gorąco. Z tego co zauważyłam miał czarne spodnie i tego samego koloru koszulę rozpiętą na trzech pierwszych guzikach. Jak zwykle towarzyszył mu lekki ,bardzo seksowny zarost na twarzy ,śliczne brązowe i głębokie oczy. Wraz z Louisem przywitaliśmy się ze wszystkimi ośmioma osobami, razem nas było dziesięcioro. Zajęli mały czarny lakierowany stolik ,wokoło którego ustawione były trzy duże sofy pięcioosobowe. Louis polecił abym usiadła obok tego całego Nathana, blond-włosy chłopak z grzywką, z niebieskimi oczami, szczupłej sylwetce. Tak jak kazał tak zrobiłam.
-Więc to ty jesteś Des, siostra sporo mi o tobie mówiła-odezwał się chłopak.
-Pewnie same kłamstwa-uśmiechnęłam się.
-Nie sądzę ,mówiła ,że lubisz sport, interesuje cie medycyna oraz jesteś ostrą, twardą dziewczyna, na taką mi wyglądasz.
-Może i coś w tym jest.-wzruszyłam ramionami-Ty o mnie coś wiesz ,a ja o tobie praktycznie nic, wiem ,że jesteś bratem Miley. Opowiedz coś o sobie.
-Moje życie jest nudne, studiuję grafikę komputerową, pływam, biorę udziały w zawodach, w małym stopniu interesuje mnie moda, a moją ulubioną formą odpoczynku jest sen.
-Oh to tak jak i moją, bracie-zachichotaliśmy.
-Przepraszam ,że wam przerwę, Des masz drinka-Louis wystawił przede mnie kolorowy napój. Przyjęłam bo wyglądał smakowicie i natychmiast upiłam łyk. Drink był tak zrobiony ,że nie było czuć alkoholu co mnie ucieszyło. Całe towarzystwo o czymś gadało i przesiedli się na dwie sofy zostawiając mnie i Nathana samych na ostatniej. W sumie nie było źle ,bo my mieliśmy luz ,a oni się ściskali na dwóch sofach. Mój wzrok powędrował prosto na Zayna. On również przez sekundę patrzył na mnie ,ale zaraz ktoś go zagadał.
Wróciłam do rozmowy z Nathanem. Opowiadaliśmy sobie więcej szczegółów o naszych zainteresowaniach, ciekawych przygodach i  śmiesznych sytuacjach albo dziwacznych naszego życia. Nathan wybiera się na kasting, chce wziąć udział w reklamie męskich spodni,albo bokserek. Odważny. Minęła dobra godzina, a na sofach zostaliśmy tylko we dwoje ,wszyscy poszli tańczyć.
-Wiesz początkowo nie chciałem się zgadzać ,żeby przyjść tutaj i być dla ciebie towarzystwem, kłóciłem się z siostrą, ale teraz się ciesze ,bo jesteś bardzo ciekawą dziewczyną, byłabyś dobrą przyjaciółką-powiedział i upił łyk swojego piwa. Czy ja się przesłyszałam?
-Zaraz zaraz. Twoja siostra kazała ci tutaj przyjść ,żebym ja się nie nudziła, żebyś ty był dla mnie towarzystwem?-zapytałam zdziwiona.
-No tak. Mówiła ,że jesteś prawie w moim wieku, a z nimi będziesz się nudzić i prosiła abym przyszedł z nią. O niczym nie wiedziałaś?
-Nie, to nie o to chodzi.
-Tylko o co?
-Chodzi o to ,że mój brat Louis powiedział mi dokładnie to samo ,tyle ,że to ty będziesz się nudził i to ja mam towarzyszyć tobie ,tak samo mnie prosił ,żebym tutaj przyszła-obydwoje zmarszczyliśmy brwi.
-Oni chcieli nas swatać?-zapytał Nathan, a ja wybuchnęłam śmiechem, dołączył do mnie blondyn. Śmialiśmy się krótką chwilę.
-Oni są nienormalni-powiedziałam.-My nie mamy dziesięciu lat nie potrzebujemy swatek ,jeżelibyśmy czegoś od siebie chcieli.-zatrzymałam się ,aby napić się drinka.-I wiesz powiem coś, o milion razy wole się z tobą kolegować niż miałbyś zostać moim chłopakiem, za dobrze się z tobą rozmawia ,żeby to psuć-uśmiechnęłam się. Wolałam to powiedzieć na początku, bo wcale nie chciałabym teraz tworzyć nowy związek ,a Nathan jest niesamowity jako znajomy.
-Tak czy siak nie mógłbym być twoim chłopakiem-podrapał się chwile po głowie. Popatrzyłam na niego pytająco.
-Um..ja mam nadzieję ,że nie zepsuje swojego obrazu w twoich oczach i nie uciekniesz stąd ale..
-Ale co?
-Ale wiesz um...no bo ja, ja jestem gejem.-powiedział, a ja otworzyłam usta ze zdziwienia.
-Co?! Ale jak to? Nie sprawiasz takiego wrażenia.
-No tak,  moja rodzina o tym nie wie, siostra też i od dłuższego czasu na siłę szuka mi dziewczyny. Nigdy nie powiedziałem jej wprost o swojej orientacji ,bo ona nawet nie chciałaby o tym słuchać.
-Oh ale jaja. To znaczy..um..przepraszam.-skrzywiałam się-możesz wiedzieć jedno ,że mi to w niczym nie przeszkadza i wcale twój obraz się w moich oczach nie zmienił. Wciąż widzę cie jako super kumpla, z którym można pogadać i pożartować mimo ,że znamy się kilka godzin.
-Serio?-pokiwałam głową-To dobrze. Ty naprawdę byłabyś dobrą przyjaciółką.-uśmiechnęłam się.
-Wybacz za bezpośredniość ,ale masz chłopaka?-zapytałam.
-Tak, starszego trzy lata, wyjechał kilka dni temu za granice coś załatwić i teraz po szkole siedzę w domu i nie mam co robić.
-To nie będzie miał nic przeciwko ,że tu jesteś?
-Ależ skąd, on mi ufa. Poza tym chyba nie zdziwi cię to ,że on o dziewczyny nie jest zazdrosny-zaśmiał się ,a ja do niego dołączyłam. No Fakt.
-To ile jesteście razem?
-Rok.
-Rok? I nikt z twojej rodziny o tym nie wie? Jak się kryjecie? Um..wybacz ,że tyle pytam ale..
-Nie szkodzi ,pytaj śmiało. Po prostu chodzimy do miejsc gdzie nasz związek i nasza orientacja jest dla innych normalna i nie wyróżniamy się z tłumu. A w domu myślą ,że to mój kolega ze szkoły.
-Zamierzasz powiedzieć co tym siostrze?
-Zamierzam ,ale nie do końca wiem jak się za to zabrać. Boje się jak cała moja rodzina na to zareaguje.
-Moim zdaniem jeśli cie kochają, a na pewno tak jest, z biegiem czasu zaakceptują cie takiego jakim jesteś i to zrozumieją.
-A jeśli nie?
-Nie ma takiej opcji, zobaczysz ,że cie zaakceptują, bo przecież wciąż będziesz tym samym Nathanem którego znali tyle ,że z troszkę z innymi upodobaniami.
-Może masz racje. dziękuje Des, trochę podniosłaś mnie na duchu i przywróciłaś wiarę w to ,że nie będę musiał kryć swojej miłości.
-Nie ma za co.
-A ty nie masz chłopaka?-zapytał, a ja westchnęłam.
-Od jakiś dwóch tygodni nie, zdradził mnie z inną.
-Oh przepraszam..
-Nic nie szkodzi ,już mi przeszło. Czuje się dobrze.
-Na pewno znajdziesz sobie kogoś kto będzie ciebie godzien ,kto na ciebie zasłuży, jesteś wspaniałą dziewczyną.
-Na razie o tym nie myślę ,chyba dam sobie spokój ze związkami.-Nathan uśmiechnął się ładnie. Jest gejem ,ale bardzo przystojnym ,pewnie wiele dziewczyn do niego wzdycha ,a on ma je w dupie. A może ja powinnam zostać lesbijką?
Nie...chyba ten drink mi zaszkodził...
-Powiem ci tak w sekrecie ,że ten Zayn jest bardzo przystojny-szepnął mi Nathan i wskazał głową na tańczącego z Eve, Zayna. Zachichotałam pod nosem.
-Tak to prawda-powiedziałam, jakoś nie chciałam się przy nim hamować, on w końcu wyznał mi swój sekret.
-A jego byś nie chciała?-zapytał ,a ja roześmiałam się nieco głośniej.
-Oh to jest skomplikowane.
-Jak skomplikowane? Siostra mówiła ,że jest wolny.
-Tak ,ale to mój nauczyciel i wychowawca w liceum.
-Co ty gadasz?! Serio?-rozbawiona pokiwałam głową-A ja kurwa w liceum miałem same stare baby-skrzywił się, a ja zaczęłam się śmiać jeszcze głośniej.
-W sumie on uczy mnie tylko przez dwa miesiące bo jest na zastępstwie ,ale jednak to nauczyciel i przyjaciel mojego brata.
-Ile go znasz? Wiesz zauważyłem ,że ci się przyglądał dość długo kiedy tu siedzieli.
-Krótko ,ale miałam z nim kilka przygód.
-Oh chętnie posłucham-poruszył brwiami.
-Dobra opowiem ci wszystko od początku-zaczęłam wszystko mówić mu jak na spowiedzi. Dokładnie opisałam pocałunek, rozmowy w parku ,jazdę na motorze i wszystko inne. Nathan słuchał ochoczo.
-Wow Des, całowałaś się z nauczycielem i to jakim-klasnął w dłonie-Chyba dobrze całował co?
-Zajebiście-mruknęłam, a on zaczął chichotać.
-Nie przejmuj się tym, że on cie uczy, tylko się za niego bierz, pasuje do ciebie.
-Nie, matka by mnie zabiła, nie ma szans, ja muszę zapomnieć o tych wszystkich rzeczach.
-Ale ty jesteś niemądra. Taki facet, a ty chcesz odpuścić. Weź mnie nie osłabiaj.
-A co mam robić niby? Między nami jest dziesięć lat różnicy.
-Wiesz jaki byście mieli zajebisty seks?
-Jesteś głupi wiesz?-złapałam się za czoło. Boże jak on się rozkręcił.
-Wiem co mówię. Des przemyśl wszystko bo będziesz żałować i O patrz gapi się tu-pisnął a ja odwróciłam głowę w stronę  tłumu tańczącego. On faktycznie się patrzył , lekko się uśmiechnął i wrócił do tańca.
-Ej teraz się zorientowałem ,że tylko my tu siedzimy od godziny ,idziemy zatańczyć.-pociągnął mnie za rękę i wstał.
-A twój chłopak mnie nie zabije?-zapytałam żartem.
-Nie, ale musisz go poznać jak wróci i musisz mi dać swój numer-pociągnął mnie na sam środek parkietu.
Znaleźliśmy się obok Louisa który tańczył akurat z Miley. Miałam go "pilnować" ale przez ten czas nie zauważyłam aby ktoś nieodpowiedni się obok niego kręcił. Louis bawił się tylko z przyjaciółmi. Piosenka była szybka więc i nasze ruchy były do niej dostosowane. Poddaliśmy nasze ciała rytmom i bardzo dobrze nam się tańczyło. Czy każdy gej to taki dobry tancerz i kolega? Jak słowo daje jeszcze z żadnym chłopakiem tak dobrze mi się nie gadało i żadnemu tak szybko się nie zwierzyłam.
Minęły trzy piosenki kiedy podszedł Louis z Miley, zrobili odbijane. Tańczyłam z bratem.
-Widzę że dobrze ci się rozmawia z tym młodym.-zaczął Lou, wiedziałam ,że tak będzie.
-Oh tak, doskonale się z nim gada jest zabawny ,nie jakiś kretyn, dobry z niego będzie kumpel.
-Tylko kumpel?-zdziwił się Louis.
-Tak Lou, nie jestem nim zainteresowana jako chłopakiem-a raczej on też nie jest tym zainteresowany, ma swojego przecież.
-Nie opowiadaj, ja się może nie znam ,ale chyba on jest przystojny co?
-Tak, ale to nie o wygląd chodzi, po prostu jest za fajny jak na chłopaka.
-Jak może być za fajny jak na chłopaka?
-Oj ty i tak nie zrozumiesz ,to nie będzie mój chłopak i już kończmy te tematy ,tańczymy.-dźgnęłam go w brzuch i zaczęliśmy wariować po parkiecie. Zleciały dwie szybkie piosenki ,a ja byłam trochę zmęczona. Podeszłam pod bar i zamówiłam  sok z czarnej porzeczki.
-Na koszt firmy mała ,bo widzę ,że dobrze się bawisz-uśmiechnął się kelner i podał mi napój.
-Dziękuje-oddałam uśmiech i duszkiem wypiłam cały sok. Przetarłam usta ręką i oparłam się o ladę.
Nathan dalej tańczył z siostrą i widziałam ,że o czymś dyskutowali. pewnie o tym samym o czym ja z Louisem.
-Jak się bawisz Des?-dobiegł mnie głos Malika. Stanął obok mnie i coś zamówił.
-Bardzo dobrze ,ciesze się ,że tu przyszłam, a pan?
-Nie pan-zganił mnie.
-A ty?-spytałam z uśmiechem.
-Nie narzekam-odpowiedział i odebrał zamówienie, było to piwo.-Chcesz coś do picia?-zapytał po chwili.
-Nie, już piłam, ale dziękuje-odparłam, a on się uśmiechnął. Cholerny uśmiech sprawił, że moje oczy zaczęły świecić, byłam pewna że tak jest. On w bardzo szybkim tempie wypił piwo i oparł się obok mnie.
-Widzę ,że poznałaś nowego kolegę.
-Tak jest okej, nawet bardzo okej.
-To chyba dobrze prawda?
-Tak, idealnie nadaje się na kumpla.
-Na kumpla?-zdziwił się, następny....
-Tak.-powiedziałam twardo.
-Jak tam uważasz, chcesz zatańczyć?-zapytał wyciągając rękę, a ja automatycznie się uśmiechnęłam. Prawdę mówiąc czekałam na ten moment, ale wiedziałam ,że nie nadejdzie, a tu takie zaskoczenie.
-Nigdy nie tańczyłam z nauczycielem, więc pewnie-powiedziałam i podałam mu dłoń.
-Mam prośbę ,poza szkołą nie traktuj mnie jak nauczyciela okej?
-Więc jak?
-Jak kolegę.-odparł i stanęliśmy na parkiecie wczuwając się w rytm szybkiej klubowej piosenki. Zrobił się spory tłum ,więc tańczyliśmy w bliskiej od siebie odległości. Patrzyłam na niego przez dłuższy okres czasu tak jak on patrzył na mnie. Nasze ciała stykały się raz na jakiś czas lub, Zayn zrobił mi kilka obrotów. Minęła piosenka i muzyka ucichła ,a odezwał się DJ.
-JAK SIĘ BAWICIE?!-krzyknął ,a cała wiara odpowiedziała:
-ZAJEBIŚCIE.
-JESTEŚCIE CHOCIAŻ TROCHĘ ZMĘCZENI?-pytał dalej.
-TAK/NIE-głosy były podzielone.
-Macie coś na uspokojenie-zaśmiał się i w całym klubie zaczęła się rozchodzić spokojna wolna melodia.
Popatrzyłam na Zayna ,a on na mnie i się uśmiechnął. Podszedł bliżej mnie.
-Musimy do tego zatańczyć-powiedział łobuzersko i delikatnie umieścił ręce na mojej talii ,a ja swoje na jego ramionach. Bujaliśmy się powoli w rytm spokojnej piosenki. Wyszukałam wzorkiem Nathana, który pokazał mi dwa kciuki w górę i oblizał dwa razy swoje usta, zachichotałam cicho i pokręciłam głową. Mój wzrok przeniosłam prosto na twarz Zayna. Powoli zatracałam się w jego tęczówkach i pięknym męskim zapachu. On również wpatrywał się we mnie. Czułam dziwną aurę wokół nas, coś jakby napięcie ,ale nie złe ,tylko dobre ,może nawet przyciąganie? Nie wiedziałam jak to nazwać ,ale było mi dobrze.
Sięgałam mu po czubek nosa w tych szpilkach, idealnie żeby dostać mu do ust... Może zrobiłam błąd ale swoje ręce z jego ramion przesunęłam na kark tym samym zbliżając się do  niego maksymalnie. Posłał mi piękny uśmiech ,a ja mu się odpłaciłam. Czułam się tak jakbyśmy tylko my dwoje byli na tej zatłoczonej sali ,a wokoło było pusto. Po chwili jednak piosenka dobiegła niestety końca ,a ja szybko oderwałam się
od Zayna sama siebie ganiąc.
-Pójdę do toalety, dziękuje za taniec-powiedziałam ciepło i ruszyłam w wyznaczonym kierunku. Stanęłam przed lustrem i  ręcznikiem papierowym otarłam swoje mokre od potu czoło. Umyłam dłonie i gdy wyschły
zaczęłam przeczesywać palcami włosy. Do pomieszczenia wpadły dwie dziewczyny. Jedna, blondynka weszła do kabiny, a druga brunetka podeszła pod lustro obok mnie.
-Posuń się idioto-warknęła, poznałam po głosie, że była pijana i popchnęła mnie na ścianę. Wkurwiłam się bo ramie mnie lekko zabolało.
________________________________________________________________________________
Coś długi mi wyszedł ,ale nie chciałam go rozdzielać, co nie ,bo byłoby głupio XD




środa, 7 maja 2014

Rozdział 26

Przeciągnęłam zieloną słuchawką po ekranie i przystawiłam telefon do ucha.
-Hej Sarah.-odebrałam.
-Hej Des, co u ciebie słychać?-zapytała dziewczyna.
-U mnie po staremu, nic się w sumie nie dzieje, ale jakoś żyje ,a jak przyszła pani młoda?
-Oh wiesz genialnie, nie mogę się już doczekać, jeszcze tyle załatwień-mówiła ,a w jej głosie słychać było ekscytacje.
-Ja też się nie mogę doczekać-odpowiedziałam.
-Kurcze Des mam ci tyle do opowiedzenia ,do przekazania ,ale to nie jest na telefon.
-Więc w jakiej sprawie do mnie dzwonisz?-zapytałam, wiedziałam ,że nie zadzwoniła tylko na nudne pogawędki.
-Oh wiem ,że idziecie z Louisem jutro na imprezę i z jego dawnymi przyjaciółmi, więc mam do ciebie jedną prośbę-zaczęła.
-Um..przepraszam Sarah ,że ci przerwę ,ale ja nie idę z nimi.
-CO!? Jak to nie idziesz?-zdziwiła się-Lou mówił ,że idziecie ,że zabiera cię i poznasz tam jakiegoś chłopaka Nathana czy jakoś tak.
-Oh mówił ci ,ale nie pytał się wtedy mnie o zdanie ,a ja wyraźnie mu powiedziałam ,że się z nimi nigdzie nie wybieram.
-Nie Des, idź z nimi zabawisz się ,a przy okazji zrobiłabyś coś dla mnie-powiedziała milutko-Proszę Des.
-Ale o co konkretnie chodzi?
-Chodzi o to ,że chce abyś miała oko na Louisa. Um..to znaczy źle to ujęłam. O Misia się nie martwię ,ufam mu ,wiem ,że nie zrobi nic nieodpowiedniego ,miałabym raczej prośbę ,abyś popatrzyła czy żadna się do niego nie dostawia, czy żadna nie podchodzi, nie dotyka, rozumiesz?
-No tak jakby.
-Po prostu jak jakaś by się chciała do niego przystawić i chciała by go dotknąć daj jej w zęby ,a wiem ,że potrafisz-zaśmiałyśmy się.
-Czyli mam pilnować aby nikt nieodpowiedni nie kręcił się obok Louisa tak?
-Tak Tak. Jego nie musisz jakoś bardzo pilnować ,bo mam do niego zaufanie ,po prostu ostatnio w klubie była taka przykra dość sytuacja z jedną dziewczyną i chciałabym tego uniknąć, a mnie przy nim nie będzie.
-OO jaka sytuacja?
-Dużo opowiadać, ale tak w skrócie to przyjebałam jakiejś lafiryndzie gdy tańczyłam z Lou ,a jakaś zaczęła się do niego miziać-zaczęłam się śmiać.
-Sarah ty?! Serio?
-Tak ja, wiem ,że to niespodziewane ,ale Louis jest dla mnie najważniejszy i żadna, poza mną, nie będzie się do niego przymilać-powiedziała srogo-Dlatego błagam cie, zrób to dla mnie i idź tam. Proszę.
-Dobra pójdę ,zrobię to dla mojej ukochanej bratowej-zachichotałam, a ona wraz ze mną.
-Jesteś najlepsza! Mam u ciebie dług! Ale pamiętaj jak jakaś podjedzie od razu wkraczaj do akcji.
-Spokojnie o tym nie musisz mi przypominać-znowu zachichotałyśmy.
-Oh muszę kończyć ,mam jeszcze parę telefonów co do ślubu i w ogóle. Zaproszenia w poniedziałek odbieram i zaczynamy zapraszać.
-Mi macie dać jakieś najładniejsze-zaśmiałam się.
-Masz jak w banku. Dobranoc Des i dziękuje.
-Nie ma za co Dobranoc Sarah-rozłączyłyśmy się. Ugh lubię ją i tylko dlatego zgodziłam się tam pójść. Wstałam z łóżka i poszłam do pokoju brata. Zapukałam trzy razy.
-Proszę-powiedział ,a ja pchnęłam drzwi i weszłam do środka.
-Louis.-zaczęłam
-Tak?
-Jednak idę z wami do tego klubu-powiedziałam ale bardzo anemicznie.
-Oh jest! Wiedziałem ,że się skusisz, obiecuje ci, że nie będziesz się nudzić, Nathan jest fajnym chłopakiem.
-Nie idę tam ze względu na niego, mam gdzieś chłopaków po Max'ie ,ale trzymam cie za słowo. Idę spać, Branoc.
-O tym dupku musisz zapomnieć i dlatego powinnaś znaleźć jakiegoś normalnego. Branoc Mała-pożegnał mnie posyłając całusa ,a ja wróciłam do swojego ciepłego łóżeczka i zaraz po tym zasnęłam.
~Szłam korytarzem sama, mijałam ludzi z mojej szkoły ,ale nikt nie zwrócił na mnie uwagi.
Nawet Victoria ,Rick i Zack, nie podeszli ,nie pogadali. Chciałam stanąć ,ale moje nogi prowadziły mnie dalej przed siebie. Zobaczyłam jak Zayn stoi razem z Samantą.
-Des mogła cię pocałować to ja też mogę-powiedziała i wpiła się w jego usta. On od razu objął ją
w pasie i obrócił przygniatając do ściany. Całowali się jakąś minutę ,a ja płakałam. Tak jakby ktoś mnie tym zranił.
-Całujesz świetnie-powiedział Zayn i objął Samantą ,a ona zachichotała. Złapali się a ręce i mijając mnie
wyszli ze szkoły.~  
Otworzyłam szeroko oczy i usiadłam na łóżku. Jak dobrze ,że to tylko sen ,to był dziwny i bolesny dla mnie widok. Nie zrozumiałam dlaczego to mi się przyśniło. Jakieś chore brednie. Pewnie przez tą sytuacje w stołówce. Przyłożyłam głowę do poduszki i starałam się usnąć. Szło mi marnie. Cały czas miałam przed oczami jak Zayn ja obejmuje ,a ona go całuje. Kurwa! Dlaczego mi to przeszkadza?!
*
-Blondyneczko!-doszedł mnie czyjś głos.-Już pierwsza po południu ,wyprowadź Lunę-ktoś głaskał moją głowę.
-Mhm-mruknęłam tylko ,nie chciało mi się wstawać.
-WSTAWAJ DO CHOLERY!-w moje bębenki uderzył głośny krzyk Louisa. Otworzyłam gwałtownie oczy i podniosłam się.
-Po co się tak drzesz?-zapytałam pocierając oczy.
-Kiedy mówiłem łagodnie ty ani drgnęłaś. Wyprowadź Lunę błagam ,a ja zorbie jakieś dobre śniadanie.
-Okej-ziewnęłam ,a on wyszedł. Przeciągnęłam się i wstałam z łóżka ścieląc je. Ubrałam na siebie zwykłe czarne dresy i jakiś niebieski t-shirt, włożyłam na głowę moją beanie "FUCK"i zeszłam na dół. Z wieszaka ściągnęłam smycz i wyszłam na ogród.
-LUNA!-zawołałam i nie minęło dziesięć sekund, a biała była już przy mnie ,zapięłam jej smycz. Słońce już lekko przypierało, a ja ubrałam czapkę ,która równie dobrze mogłaby być na zimę ,ale mniejsza z tym. Okrążyłyśmy dom i wyszłam na ulice. Pospacerowałyśmy kilkanaście dobrych minut niedaleko domu i w pobliskim parku puściłam ze smyczy Lunę. Wybiegała się, a później wróciłyśmy do domu. Byłam strasznie głodna więc gdy tylko spuściłam Lunę ze smyczy od razu udałyśmy się do kuchni.
Ona miała już swoje jedzonko ładnie w miseczkach ,ja musiałam czekać.
-Robię tosty pasuje ci?-zapytał Louis i podał mi herbatę.
-Jasne ,że tak ,ale mogłeś mówić pomogłabym ci przecież.
-Nie, przecież dałem sobie rade-uśmiechnął się i po kliku minutach zjadaliśmy pyszne tosty z szynką i serem. Zjadłam trzy i byłam maksymalnie napełniona.
-Kiedy i gdzie idziemy na tą imprezę?-spytałam Brata.
-Około dwudziestej trzydzieści mamy być w W28.
-W28?!-zdziwiłam się ,słyszałam ,że to naprawdę dobry klub i godny odwiedzenia.
-Tak. Pasuje ci?
-Nigdy tam nie byłam ,ale wiem ,że go chwalą ,ekstra-ucieszyłam się.
-Więc teraz masz czas żeby sobie odpocząć przed imprezą, bo musisz ze mną tańczyć.
-Myślałam ,że mam być bratnią duszą dla jakiegoś Na..coś tam?-zapytałam ironicznie.
-Nathana. Ale ze mną też będziesz tańczyć.-pokiwałam grzecznie głową. Zmyłam po nas kubki i usiadłam w salonie. Włączyliśmy z Louisem jakieś seriale i zabijaliśmy nimi czas jedząc paluszki.
Tak zleciało aż do godziny dziewiętnastej trzydzieści. Oczywiście zrobiliśmy w międzyczasie szybko obiad i zjedliśmy.
-Kurwa Des, zbieramy się bo się nie wyrobimy-wstał Louis i podniósł również mnie.
-Spokojnie.
-Nie spokojnie-wyłączył telewizor i pociągnął mnie w stronę schodów-Idziemy się szykować.-powiedział i gdy byliśmy na górze ruszył do swojego pokoju ,a ja do swojego. Wyjęłam czarną bieliznę i nową sukienkę od Louisa i poszłam się umyć. Kiedy tą czynność miałam z głowy ubrałam sukienkę i założyłam na siebie szlafrok. Nałożyłam na twarz odrobinę fluidu i ociupinkę pudru. Na rzęsy standardowo tusz, tylko ,że tym razem grubszą warstwę. Spryskałam się perfumami od stóp do głów i wyprostowałam idealnie włosy. Wygrzebałam z pudełka czarny lakier do paznokci i pomalowałam nim najpierw paznokcie u stóp, a potem u rąk. Usiadłam na wannie czekając aż wyschną. Postanowiłam nie ubierać rajstop bo pogoda dopisywała. Minęło dziesięć minut ,a moje paznokcie były suchutkie. Spojrzałam w lustro i wyglądałam nawet okej.
Wyszłam z łazienki i zeszłam na dół ubierając moje czarne balerinki. Wróciłam na górę po małą torebkę na złotym łańcuszku i wpakowałam do niej pieniądze oraz telefon. Poszłam do pokoju Louisa. Kończył się ubierać ,a raczej zapinał koszule.
-No no no Des, pięknie-pochwalił mnie i uporał się z zapięciem koszuli.
-Dzięki-uśmiechnęłam się.-Ty również braciszku-zachichotałam oblizując usta.
-Wiesz co, ubierz jakieś szpilki będziesz wyglądać jeszcze piękniej-poradził ,a ja go wyśmiałam.
-No weź Des, raz ubierz szpiki ,zobaczysz nikt ci się nie oprze-zaśmiał się, a ja z nim.
-Nie Louis, tak mi wygodniej.
-Oh ja cię tu ubiorę-pociągnął nie za rękę i zeszliśmy na dół. Podszedł do szafki i wyciągnął z niej czarne dość wysokie szpilki na platformie z czerwoną podeszwą i bez palców.
-Ubieraj.
-Ale ty jesteś upierdliwy-przewróciłam oczami i włożyłam buty. Od razu urosłam dwanaście centymetrów.
-No teraz jest bosko!-klasnął w dłonie Louis i przywołał ręką przed wielkie Lustro. Rzeczywiście wyglądałam całkiem dobrze ,może nawet lepiej niż w balerinach.
-Zostajesz tak?-zapytał, a ja pokiwałam głową.
-Rewelacyjnie. A teraz trzeba się zbierać, jesteśmy już pawie spóźnieni.-Louis wyjął telefon i zadzwonił po taxi. Ah wiedziałam ,chce się napić dureń jeden ,nie pojedzie jako kierowca. Po kliku minutach jechaliśmy już do klubu taksówką. Kolejka była spora, czekaliśmy w niej jakieś dziesięć minut aż nas wreszcie wpuścili. Przyjaciele Louisa dzwonili do niego po klika razy pytając gdzie jesteśmy. Wreszcie Louis ich zobaczył i ruszyliśmy do stolika. Stanęliśmy przed nim.
-Siema-krzyknął Louis,
-Są spóźnialscy-powiedziała Miley.
-Cześć!-powiedziałam grzecznie im wszystkim machając. Każdy popatrzył na mnie ,ale nie zapomnę wzorku Zayna Malika. Objechał mnie z góry na dół po klika razy.
________________________________________________________________________________
Hej hej hej <3
Jak tam żyjecie? Bo mnie to się chce spać i nie wiem co wam tu napisać.
Do następnego Koty <3

 Macie GIF XD



wtorek, 6 maja 2014

Rozdział 25

-O czym gadaliście?-zapytał Louis kiedy jechaliśmy już do domu.
-Tak po prostu, o niczym ciekawym ,o tym wyjeźdźcie co ma być niedługo-powiedziałam szybko.
-Ah tak. Nie wiem jak Zayn i inny nauczyciel zwami tam wytrzyma.-zaśmiał się.
-Nic się nie bój ,będzie grzecznie i spokojnie-zapewniłam ,a on znowu się zaśmiał.
-Tak jasne. Des jutro po szkole ,po twoim treningu pojedziesz ze mną do centrum handlowego ,muszę coś kupić ,dobrze?
-Jasne ,że tak ,ale kończę koło siedemnastej.
-Nie ma sprawy ,otwarte jest do dwudziestej trzeciej więc zdążymy.
-A co chcesz kupić?
-Zobaczysz jutro-powiedział i zaparkował przed domem. Wzięliśmy zakupy i weszliśmy do domu.
-Czy wy robiliście te smakołyki ,że was dwie godziny nie było?-zawołała mama z salonu.
-To Louis się ociągał mamo-odkrzyknęłam i wzięłam z siatki paluszki oraz chipsy i powędrowałam do salonu. Otworzyłyśmy przekąski i zaczęłyśmy jeść.
-Beze mnie?-oburzył się Louis i wrył się między nas dwie zabierając nam chipsy.
-Oddawaj to!-krzyknęłam i starałam się wyrwać mu jedzenie.
-Jak powiesz "Louisku ty mój najpiękniejszy, najukochańszy, najwspanialszy i najmądrzejszy braciszku na świecie".
-W życiu-prychnęłam
-To nie jesz-powiedział i zaczął specjalnie jeść robiąc mi 'smaka'
-Dobra-przewróciłam oczami-"Louisku ty mój najpiękniejszy, najukochańszy, najwspanialszy i najmądrzejszy braciszku na świecie daj mi chipsy"
Mama się tylko z nas śmiała. Po obejrzeniu filmu udałam się na górę ,aby wziąć gorący prysznic. Po kąpieli powtórzyłam parę rzeczy do szkoły i zasnęłam.
*
Nadchodziła czwarta lekcja ,siedziałyśmy z Victorią w szkolnej stołówce i piłyśmy kawę z mlekiem kiedy do sali wszedł Malik i również poszedł coś zamówić. Nie wiem czy to była herbata ,kawa ,woda czy coś innego, wiedziałam ,że było to coś w kubku. Usiadł dwa stoliki dalej od nas. Kiwnęłyśmy do niego głowami na "Dzień dobry" ,a on obdarzył nas tym swoim ładnych, białym uśmiechem.
Obserwowałam go i widziałam ,że on przygląda się również mnie. Dwie minuty później do pomieszczenia weszła Samanta i gdy zobaczyła Malika uśmiechnęła się do niego, podeszła pod ladę ,zamówiła wodę niegazowaną i podeszła pod jego stolik.
-Mogę usiąść z panem?-spytała słodko, a we mnie się coś poruszyło. Nie no chyba nie byłam zazdrosna, chyba to nie to?
-Jasne ,ale masz dużo wolnych stolików ,możesz usiąść ze znajomymi, a wybierasz nudnego nauczyciela?-zaśmiał się i upił łyk napoju.
-Niech pan nie przesadza ,nie jest pan nudny. Poza tym zawsze siadam ze znajomymi więc teraz coś dla odmiany-pisnęła i usiadła naprzeciw niego, tyłem do nas. Zarówno ja jaki Vicky obserwowałyśmy ich ,ale Samanta później mówiła tak ,że mało co było słychać. Nie wspomnę już o tym ,że miała bluzkę z wielkim dekoltem. Budowała się we mnie ogromna ciekawość o czym rozmawiają. Zasłoniła mi widok Malika i na swój sposób mi to przeszkadzało. W końcu od wczoraj mogę mówić do niego jak do kolegi, oczywiście poza szkołą. Ciężko mi przyznać ,ale chyba jednak byłam z a z d r o s n a. Eh...nie mam powodów, nie mam, ale jednak byłam. Pewnie przez to wszytko co się "między nami wydarzyło". Bo nie ukrywam, chociaż byłam pijana to wciąż pamiętam ten pocałunek, smak jego ust, jego dotyk, głos uśmiech, zdziwienie ,śmiech ,oddech i zapach. Wszystko i to bardzo dokładnie. Och ja chyba oszalałam.
-Des, Des, Des!-szarpała mnie przyjaciółka za rękę.
-Co?
-Zapatrzyłaś się na tą idiotkę, że ho ho ,chodź szkoda naszego czasu aby coś usłyszeć ,idziemy-wstała ,a ja skopiowałam jej ruchy. Dopiłam łyka kawy.
-Dzięki Kate!-krzyknęłyśmy naszej bufetowej i ruszyłyśmy do drzwi. Spotkałam na sobie spojrzenie Zayna, ale po krótkiej chwili przestałam na niego patrzeć i wyszłyśmy na korytarz aby udać się pod odpowiednią salę. Mijały lekcje, a zbliżał się trening. Pierwszy raz od prawie dwóch tygodni będę mogła zagrać w siatkówkę i cholernie się z tego ciesze.
W końcu nadszedł czas i z dziewczynami pobiegłyśmy się przebrać. Kiedy wyszłyśmy na sale nasz trener już na nas czekał i zaczęła się ostra rozgrzewka.
*
Wyszłam ze szkoły po treningu siatkówki zmęczona ale szczęśliwa.
-No jesteś wreszcie ,czekam już pół godziny-miło przywitał mnie Louis. Ja byłam bardzo podekscytowana i uradowana ,żeby cokolwiek mu odpyskować.
-Jeju jestem taka podekscytowana i trochę zdenerwowana, bo zawody przesunęli nam już na za tydzień w piątek, rozumiesz za tydzień?!-powiedziałam i zapięłam pas.
-Oh słyszałem ,że jesteś kapitanem mała. Szkoda ,że nie będę mógł zobaczyć jak grasz...
-Dlaczego?-zmarszczyłam brwi.
-Po weekendzie wracam do Walii ,mamy mnóstwo spraw do załatwienia razem z Sarah.
-Oh westchnęłam.-Miałam nadzieje ,że będziesz nam dopingował.
-Bardzo bym chciał, ale nie mogę, wybacz mi Des.
-Okej ,spoko przecież to tylko zawody-wzruszyłam ramionami-Jedźmy do tego centrum-dodałam, a brat ruszył z pod szkoły. Louis jechał dość szybko prze ulice miasta i słuchaliśmy głośno muzyki. Lubie z nim jeździć jest dobrym kierowcą. Podjechaliśmy pod galerie handlową, zaparkowaliśmy i udaliśmy się do środka.
-Więc mistrzu co kupujesz?-zapytałam kiedy szliśmy korytarzem.
-Jakąś fajną koszule i spodnie.
-Okej, a na jaką okazje?
-Coś na imprezę.
-Idziesz na imprezę?
-Wszystko ci opowiem jak kupimy coś dla nas.
-Nas?-zapytałam unosząc brwi.-Ja nic nie kupuje wszystko mam.
-Oj nie bądź taka honorowa ,w nagrodę ,że mi pomożesz zafunduję ci jakąś sukienkę czy coś.
-Lou...
-Des..-zamruczał ,a ja się zaśmiałam. Weszliśmy do pierwszego sklepu.
Minęło półtorej godziny, a ta panienka miała tylko spodnie, lekko opięte czarne, ładne.
-Boże Louis piętnasta koszula, rozumiesz!?-warknęłam gdy ten osioł przymierzał kolejne ubrania.
-Ej ale ta jest niezła ,popatrz-pisnął i odsunął kotarkę w przymierzalni. Szczęka mi opadła. Wreszcie!
Boże ! Wreszcie się zlitowałeś i zesłałeś mi na drogę tą koszule!
-Jeju Louis jest genialna!-zachwyciłam się.-Ładnie ci w niej i wyglądasz seksownie-zaśmiałam się.
Koszula była idealna dla niego. Fioletowa z białym kołnierzem i mankietami, naprawdę do niego pasowała
,a w dodatku idealnie układała się na jego ciele.
-Myślisz ,że ta może być?-zapytał.
-Jak najbardziej jestem Za. Z tymi nowymi spodniami będzie tworzyć najlepszy komplet.
-No cóż.
-Posłuchaj mądrzejszej siostry Louis, ten strój jest dla ciebie najlepszy, weź tą koszule.-patrzył kilka chwil i oglądał się z każdej strony. Boże to ja jestem dziewczyną ,a tak nie mam.
-Biorę-zasunął zasłonkę i czekałam aż wyjdzie. Minęło kilka minut i panienka już wyszła, skierowaliśmy się do kasy.
-Teraz kupimy coś tobie ,bo cię wymęczyłem-zachichotałam i wszyliśmy ze sklepu.
-Ja mam sporo ciuchów.
-Oj daj spokój, kupimy fajną kieckę.-objął mnie ramieniem i ruszyliśmy dalej. Weszliśmy do jakiegoś butiku dla pań i oglądaliśmy przeróżne ubrania. W ręce wpadła mi cała czarna sukienka, przez jedno ramie, obcisła, nie za krótka nie za długa.
-A ta?-zapytałam brata.
-Noo czarna kocica-zaśmiał się.-Do przymierzalni-pokierował, a ja wykonałam jego polecenie. Wyszłam ubrana w moją sukienkę.
-Sex Bomba-skomentował brat.-Wyglądasz prześlicznie Des, musisz mieć tą sukienkę ,zobacz tylko-podszedł i obrócił mnie dookoła. Sukienka ładnie leżała na mojej tali i nie miała ogromnego dekoltu. Podobała mi się.
-To ją bierzemy-powiedziałam.
-Oczywiście ,że tak , nie ma innej opcji-rzekł Lou. Szybko się przebrałam i brat zapłacił za sukienkę.
Poszliśmy do KFC. Kiedy Lou przyniósł nasze zamówienia szybko zabrałam się za jedzenie.
-Powiesz mi wreszcie co to za impreza?-zapytałam jedząc frytki.
-Już ci mówię. Znasz dobrze moje najlepsze koleżanki i najlepszych kolegów z liceum prawda?-pokiwałam głową.
-No więc ugadaliśmy się, że cała nasza siódemka, chłopak prawie w twoim wieku, jeszcze Zayn idziemy jutro do klubu. Ty też idziesz.-dodał ,a ja zatrzymałam swoje czynności.
-CO? Ja nigdzie się nie wybieram Lou-pokręciłam głową.
-Ależ się wybierasz ,już powiedziałem ,że będziesz,
-Nie! Ciekawe co ja tam będę robić z wami, to twoi przyjaciele nie moi. W dodatku co z Sarah?
-Sarah o wszystkim wie ,zgodziła się, nie ma problemu. A wracając do ciebie Miley bierze ze sobą młodszego brata, rok starszego od ciebie i prosiła abym zabrał ciebie ,żeby on miał z kim pogadać w swoim wieku ,żeby się nie nudził. Chodź Des ,obiecałem jej to ,że potowarzyszysz nam i jej bratu.
-Mogłeś powiedzieć o tym wcześniej ,ja się nigdzie nie wybieram i koniec tematu. Jedz-warknęłam
-Des..
-Jemy i jedziemy-przerwałam mu, a Louis pokręcił głową i zaczął jeść.
Chwile później wracaliśmy już do domu.
-Des jak cie proszę chodź ,no błagam cie. Siostrzyczko chodź.-nalegał całą drogę.
-Louis daj mi już spokój ,ja nie idę i koniec, a wy bawcie się dobrze i pozdrów ich wszystkich.
-Jesteś taka uparta.-mruknął ,a ja tylko prychnęłam. Gdy zaparkował samochód pod domem wysiadłam i biorąc swoją sukienkę i plecak szybko weszłam do domu.
-Cześć-powiedziałam do mamy i wbiegłam na górę. Wzięłam szybki prysznic ,wysuszyłam włosy ,przebrałam się w piżamę i ułożyłam wygodnie na łóżku włączając telewizor. Ktoś zapukał.
-Wejdź-powiedziałam.
-Des ,jeśli zmienisz zdanie daj mi znać-powiedział Lou.
-Nie męcz mnie już , nie mam ochoty i tam nie pójdę ,nie będę niańką jakiegoś brata Miley, którego nie znam.
-Nie niańką ,ale towarzystwem.
-Oh wszystko jedno. Nie.-powiedziałam twardo ,a Louis wyszedł. Poczułam jak wibruje mój telefon. Podniosłam się aby go sięgnąć. Dzwoniła Sarah. ciekawe czego ona chce?
__________________________________________________________________________-_____
Lejdis uwaga uwaga:
otóż następny rozdział (tak jak i ten) będzie dość spokojny ,bez jakiś wiecie, AKCJI
ale spokojnie ,wszystko się zacznie dziać i będzie ta Akcja.

niedziela, 4 maja 2014

Rozdział 24

Louis i Malik przywitali się po przyjacielsku, a ja stałam jak wryta. Malik miał skórzaną sportową kurtkę, typową na motocykl i buty też do tego przeznaczone. Obok niego stały dwa kaski. Jeden biało-czarny ,drugi czarno-zielony. Ale po co mu dwa?
-Witaj Des-odezwał się Malik. Przełknęłam ślinę. Kurcze, ta skóra dodaje mu jeszcze więcej seksu,niż rzeczywiście on ma go w sobie.
-Dzień dobry-odpowiedziałam cichutko. -Um..Louis ,ja m-może pójdę do domu zanieść zakupy ,mama chciała coś słonego-wydukałam.
-Daj spokój pojedziemy razem. Podoba ci się? -wskazał na całego czarnego ścigacza ze srebrnymi akcentami. Był wspaniały, ale to nie zmieniało faktu ,że należał do Malika. Czułam jak serce skacze mi w piersi. Wiedziałam ,że Malik wyczuł moje zdenerwowanie bo wpatrywał się we mnie dość wiercącym wzorkiem.
-Fajny-powiedziałam cicho i starłam się patrzeć wszędzie ,tylko nie na Malika.
-Zayn, Des zawsze chciała takim pojeździć ,nawet była ze mną na pokazie, przewiózł byś ją?-zapytał Louis ,a ja myślałam ,że się przesłyszałam. Miałam wielką ochotę udusić brata gołymi rękami.
-Daj spokój Louis ,wcale nie chce-wykręciłam się. Mój głos drżał. Oczywiście ,że chciałam i chce, ale
nie z tym przystojnym, kurwa, nauczycielem!
-W samochodzie aż podskoczyłaś z radości gdy dowiedziałaś się ,że mój kolega ma ścigacz i cie może przewieść.
-Ale już mi się odechciało-warknęłam. Louis się zaśmiał. Bo nie wiedziałam który to ten KOLEGA!
-Des ,zobaczysz ,spodoba ci się ,będę jechał powoli-wtrącił się Malik. Widziałam po jego oczach ,że jest rozbawiony.
-Dobra jak ona nie chce to ja się przewiozę-powiedziała Louis. O nie! Kurwa ,chyba nie zostawi mnie w tym garażu samą z nim!
-Nie!-odezwałam się szybko. Louis zmarszczył brwi.
-T-to może ja pojadę z tobą?-zapytałam.
-Bezpieczniej będzie jeśli pojadę sam ,Zayn jest bardziej doświadczony w prowadzeniu takiego sprzętu ,ma prawo jazdy tej kategorii ,a ja nie mam. Jeśli nas złapią razem będzie duży mandat.-wyjaśnił. Co za drań.
-A jak ciebie samego złapią?-zapytałam z chamską barwą głosu.
-To będzie mniejszy mandat.-wywróciłam oczami.
-Dobra ,idę do domu-westchnęłam i chciałam już wyjść.
-Czekaj Des. Co ci zależy?-spytał Louis. Wzruszyłam ramionami.-Zayn przewiezie cie kawałeczek ,potem ja pojadę i wrócimy razem.
-Nie, nie pojadę z tym panem ,to mój nauczyciel-powiedziałam bardziej szeptem do Louisa w nadziei ,że Malik nie usłyszy.
-Nie jesteśmy w szkole Des ,możesz do mnie mówić na "ty".-powiedział Malik, czyli usłyszał.-Jakby co jestem Zayn,a teraz chodź.-uśmiechnął się. Przez ten jego cholerny uśmiech pokiwałam głową i tym samym zgodziłam się na to szaleństwo.
-Będę jechał ostrożnie ,bo mam dla ciebie tylko kask i moją kurtkę ,nie mamy ochraniaczy.-powiedział i ściągnął z ramion okrycie i podał mi. Przyjęłam i założyłam na siebie. Zapach był boski, pachniało nim, pachniało tak pięknie. Louis podał mi zielonoczarny kask ,a ja go założyłam. Zayn założył ten biały i zorientowałam się ,że on będzie jechał w samej bluzie.
-Um..a pan nie będzie miał kurtki?-zapytałam ,a on pokręcił głową. Wyprowadził motocykl z garażu i usiadł.
-Siadaj za Zaynem i trzymaj się go mocno-polecił Louis.
-Nie ma się czego innego złapać, muszę jego?
-Nie! No wsiadaj.-Jak powiedział tak zrobiłam. Usiadłam tuż za Zaynem i z wielkim trudem objęłam delikatnie jego pas.
-Trzymaj się mocniej bo naprawdę spadniesz-zaśmiał się Zayn i zasunął szybkę w kasku , ja zrobiłam to samo. Odpalił, a pojazd wydał ten charakterystyczny warkot ,który zawsze mi się podobał. Wzmocniłam uścisk. Przygazował i ruszył z osiedla. Na ulice wyjeżdżał ostrożnie i jechał dość wolno aż do samej autostrady. Tam musiałam złapać się go jeszcze mocniej ,bo prędkość była zawrotna.
Wiedziałam ,że zmarznie w tej bluzie i wiedziałam ,że powinę mieć kurtkę. Moja klatka piersiowa stykała się z jego plecami tak ,że nic by między nas nie włożono. Nie piszczałam, podobało mi się ,podobała mi się ta prędkość ,podobało mi się to jak wszystko mijamy, jak jedziemy między samochodami. Zdawałam sobie sprawę ,że jazda takim motorem nie należy do bezpiecznych i w każdej chwili mogłoby się nam coś stać ,ale miałam dziwne uczucie bezpieczeństwa ,kiedy wiedziałam ,że za kierownicą siedzi On. Jechaliśmy jakieś pięć minut i zorientowałam się ,że skręca z autostrady ,a potem zwalnia i wjeżdża w jakąś drogę mało ruchliwą. Podjechał pod przystanek autobusowy i zgasił ścigacz. Zeszłam z motoru i zdziwiona tym dlaczego stanęliśmy ściągnęłam kask. Przejechałam poburzone włosy ręką i odłożyłam kask na siedzenie.
Zayn również zdjął swój i położył obok mojego.
-Podobało się?-zapytał z uśmiechem.
-Było ekstra, fajne przeżycie i trochę adrenaliny ,to lubię-odpowiedziałam emocjonując swoje zdanie-Ale po co tu stanęliśmy?-zapytałam cicho. Zayn usiadł na ławce i gestem ręki wskazał miejsce obok siebie. Zanim pomyślałam siedziałam już obok niego.
-Unikasz mnie Des. Chcę z tobą porozmawiać. Nawet w szkole mi uciekasz ,nie przychodzisz na lekcje. Czy to wszystko przez ten pocałunek? Prze tą noc?-zapytał bez ogródek. Czułam jak się czerwienie na samą myśl o pocałunku z nim.
-Wiem ,to było nieodpowiedzialne, głupie ,dziecinne z mojej strony i więcej się nie powtórzy. Powinnam pana za to przeprosić.... Przepraszam-powiedziałam nie patrząc na niego ,tylko w moje buty.
-Nie musisz za to przepraszać.-powiedział, a ja delikatnie się uśmiechnęłam.-Nic strasznego się nie stało, że musisz przede mną uciekać.
-Nie byłam sobą, byłam pijana i robiłam takie głupstwa ,że mi wstyd.
-Polubiłem tamtą Des ,tylko szkoda ,że pijaną.-zaśmiałam się.
-Tak to jest jak się nigdy nie pije. Jeszcze raz przepraszam za moje zachowanie ,mam nadzieje ,że pan zapomni.
-Nie mów mi pan kiedy nie ma szkoły ,czuje się staro-zaśmiał się ,a ja to odwzajemniłam.-Nie mam zamiaru o tym zapominać-dodał, a ja popatrzałam na niego wielkimi oczami, ale nie odezwałam się nic.
O cholerka. Dlaczego się ucieszyłam kiedy wypowiedział to zdanie?
-Będziesz już chodzić na moje lekcje?-zapytał po chwili.
-Tak, a przynajmniej spróbuje-uśmiechnęłam się.
-To dobrze.-powiedział.
-Um..mam pytanie.-zaczęłam.
-Tak?
-Dlaczego pan zechciał, to znaczy zechciałeś pracować u nas w szkole?
-To nie jest tak do końca. Otóż dyrektorem szkoły jest mój wujek. Ja zwykle uczyłem wychowania fizycznego w podstawowej szkole ,ale mój wujek poprosił mnie abym popracował tutaj przez te dwa miesiące i został waszym wychowawcą za panią Barkley, a od września znajdą już nauczyciela na stałe. Ja jestem tylko na zastępstwo. Nigdy nie uczyłem w liceum i nie mam zamiaru więcej.
-Czyli uczył pan um..uczyłeś tylko w podstawówce?
-Tak.
-Uczysz dalej?
-Nie, już od roku nie, teraz  jestem trenerem tenisa i boksu.-tenisa...nic gorszego nie mógł wybrać...
-Oh ciekawe życie-powiedziałam żartem.
-Tsa-westchnął.-Już niedługo ślub Louisa, słyszałem waszą kłótnie poniekąd na mój temat. Naprawdę przeszkadza ci to ,że prawdopodobnie będziemy razem w parze?
-Um..nie, teraz chyba nie, ale wtedy przeszkadzało bo sam pan wie co się wydarzyło. Jest pan moim nauczycielem ,nawet przez te dwa miesiące.
-Czyli to wszystko przez ten pocałunek?-zaśmiał się.-Chyba nie było aż tak źle?-powiedział z rozbawieniem.
Pokręciłam głową. On w ogóle nie jest skrępowany ,za to ja non stop się czerwienie i non stop się zawstydzam. Nigdy taka nie byłam. Co jest?!
-Chodźmy już ,bo zaczyna się ściemniać.-wstał,a ja zrobiłam to samo. Założyliśmy kaski i wsiedliśmy na ścigacz, po czym odjechaliśmy. Objęłam go tak, żeby czuć się bezpiecznie i ruszyliśmy. Całą drogę czułam jego zapach, ma cudowne perfumy i są bardzo "wytrwałe", nawet po takiej jeździe zapach pozostał. Kiedy dotarliśmy na miejsce Louis siedział w garażu na krześle i rozmawiał przez telefon. Ściągnęłam kask i kurtkę i oddałam Zaynowi.
-Myszko już są ,w takim razie do usłyszenia. Kocham cie ,słodkich snów-wiedziałam już z kim rozmawia.
-Długo was nie było coś.-powiedział.
-Zagadaliśmy się prze chwile ,masz stary-odpowiedział mu Zayn i podał kurtkę ,kask i kluczyki. Louis dopadł motocykl jak jakaś bestia. Odpalił ,przygazował i już go nie było. Znowu byłam sam na sam z Zaynem. Ale czułam się już znacznie lepiej w jego towarzystwie niż wcześniej.
-A jak z twoim kolanem?-zapytał stając obok mnie.
-Chyba już dobrze ,siniak zszedł, nie boli. Jutro już będę na treningu.
-To dobrze, bo przecież zawody coraz bliżej-pokiwałam głową.
-Ja już pójdę ,powiedz Louisowi-zebrałam się do wyjścia ,ale poczułam jak on łapie mnie za nadgarstek. Zatrzymałam się. Przyjemne dreszcze przeszły przez...NIE! STOP!
-Lou zaraz będzie ,zaczekaj tutaj-wskazał na krzesło. Posłuchałam go i usiadłam. On oparł się o swój ,chyba swój, samochód na przeciwko mnie. Patrzyłam przez chwile na niego ,tak jak i on patrzył na mnie ,ale żadne z nas się nie odezwało. Chciałam, chciałam się odezwać ale nie wiedziałam co mam powiedzieć.
-Czemu nic nie mówisz?-odezwał się pierwszy.
-Nie mam o czym mówić-wzruszyłam ramionami.-Niech pan coś powie.
-Ah wiem, nie było cię w środę na lekcji i przekazywałem klasie informacje na temat tego wyjazdu. Na razie jesteście klasą z najlepszą średnią ale to wszystko możne się jeszcze zmienić-powiedział ,a ja się uśmiechnęłam.
-To bardzo dobra wiadomość, fajnie byłoby pojechać.
-Jesteście zdolną klasa dacie rade.
-Tsa-mruknęłam.-znowu zapadła cisza. Nie patrzyłam na niego, patrzyłam na swoje buty ,jednak czułam, jego wzrok na sobie.
-Des-zaczął, ale w tej samej chwili podjechał Louis. Nie dokończył ,a mnie było głupio się dopytywać ,co chciał mi powiedzieć, chociaż byłam ciekawa.
_______________________________________________________________________________
Cześćććććććććć jak się spało po weekendzie? xDD
ale mam dobry humor ;D
Do zobaczyska w next chapterze <3