sobota, 26 kwietnia 2014

Rozdział 20

Kończyliśmy oglądać z Louisem film kiedy drzwi od naszego domu otwarły się z hukiem. Chwilę później w drzwiach stanęła moja trójka. Uśmiechnęłam się do ich ,a oni stanęli jak wryci kiedy tylko zobaczyli Louisa.
-Siema stary, tyle czasu cię nie było!-podszedł Rick i przywitał się z moim bratem ,to samo zrobił Zack ,a później Victoria.
-Des ty kretynko! Jak mogłaś wyjść z imprezy i nic nam nie powiedzieć!-wydarła się Vicky ,a ja zrobiłam minę niewinnego stworzonka.
-Byłam tak pijana ,że nogi same mnie niosły-zaśmiałam się ,a oni wraz ze mną.
-Mogłabyś chociaż odbierać telefon.-dodała oschle, a ja tylko pokiwałam głową.
-Co robicie?-zapytał Zack i usiadł po mojej stronie, a obok niego usiadła Vicky i złapali się za ręce. Popatrzyłam na nich pytająco.
-Kończymy oglądać film-powiedział Louis.
-Więc słucham-powiedziałam w stronę tej dwójki czekając na jakieś wyjaśnienia.
-Um..tak się jakoś składa ,że jesteśmy ze sobą-powiedziała nieśmiało moja przyjaciółka.
-UU słodko słodko gołąbeczki-zaśmiał się Lou i zagwizdał wyzywająco ,a Rick zaczął się śmiać równo ze mną.
-Przestańcie-mruknęła blondynka.
-Gratulujemy robaczki. Cóż domyślałam się ,że coś z was będzie bo wczoraj nie odklejaliście się od siebie ani na sekundę-powiedziałam żartobliwie ,a Vicky zmarszczyła brwi ,Zack tylko się zaśmiał i przytulił ją mocniej.
-W nocy pewnie też się nie odklejali-skomentował Louis.
-Louis nie wiem o czym ty myślisz ,ale przestań-warknęła Vi. Niebieskooki pokazał jej językiem zboczone rzeczy. Jak dzieci...
-Ja tam wiem swoje i nie powiecie mi ,że nic nie było-upierał się Louis ,a po Victorii coraz bardziej widziałam ,że Louis ma racje.
-Dobra już dajmy im spokój są razem i super, nie zawstydzajmy ich-zakończyłam. Vicky wyszeptała dzięki.
-Lou, a może ty taki ciekawski bo twoje życie seksualne jest jakieś słabe-zaśmiała się Zack.
-Chciałbyś mieć takie życie seksualne jak ja-odparł mu i wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem.
-Pograjmy w coś ,albo oglądnijmy coś razem-zaproponowała Vicky chcąc zakończyć ten temat. Zgodziliśmy się wszyscy i wymyśliliśmy ,że zagramy w pokera na cukierki. Louis i Rick pojechali po słodycze  ,a my zrobiliśmy kanapki i rozłożyliśmy wszystko w salonie.
-Cieszę się ,że jesteście razem-powiedziałam w stronę przyjaciół. Uśmiechnęli się.
-My też się cieszymy.-odparli równocześnie.
-Widzę ,że to ,że chodzicie do jednej klasy nie stanowi już problemu-zaczęłam ,bo zawsze Vicky brała ten argument na górę, jako pierwszy.
-No wiesz jakoś nie ,poza tym będziemy uczyć się we dwójkę.-rzekła blondynka.
-Chyba zbyt dużo się nie nauczycie-zaśmiałam się.
-Nie martw się ,będziemy umieć więcej niż cala klasa razem wzięta-upierała się Victoria.
-Ja będę nad wszystkim panował-wtrącił Zack. Uśmiechnęłam się.
-Dobra dobra ,oby wam się dobrze ułożyło.
-Nie dziękujemy, żeby nie zapeszać-dodała Vicky i słodko pocałowała Zacka w usta. Kurcze pasują do siebie i to bardzo. Po kilkunastu minutach wrócili z trzema kilogramami cukierków owocowych. Zaczęła się gra. Oczywiście ,że wygrywał Louis i oczywiście , że je przegrywałam. Nigdy nie miałam szczęścia  w kartach. Graliśmy tak dobre trzy godziny ,aż do momentu kiedy Louis nie zabrał wszystkich cukierków.
Wyobraźcie sobie! Całe trzy kilogramy tylko dla niego! Nie powiem ,bo przez całą grę śmialiśmy się średnio dwa razy na minutę. To mnie odstresowało ,to mnie przywróciło do normalności po ostatnich przeżyciach. Koło godziny dziewiętnastej włączyli Horror, Piątek 13-stego. Nienawidzę filmów tego typu ,ale większość przegłosowała. Cały film chowałam twarz za Zackiem albo za Louisem. Działy się tam okropieństwa ,że czasem mnie mdliło. Zwłaszcza ,że pomogliśmy jeść cukierki mojemu bratu.
-Louis na ile tu przyjechałeś?-zapytała Rick.
-Jeszcze nie wiem, jakieś dwa tygodnie-odpowiedział wesoło.
-Znudziło ci się mieszkanie w Walii czy stęskniłeś się za rodzinką?
-Stęskniłem się, a poza tym musiałem ogłosić że żenię się niedługo-powiedział ucieszony ,a Vicky od razu mu pogratulowała.
-Wreszcie Lou bo już się starzejesz-zaśmiała się moja przyjaciółka ,a Louis udał oburzenie.
-Dwadzieścia lat to nie jest starość, młoda-odparł jej.
-Dwadzieścia nie ,ale dwadzieścia osiem to już trochę bardziej. Sarah jest w ciąży?
-Oszaleliście. Nie ,na razie nie staramy się o dziecko. Sarah kończy studia.
-Na razie tak mówisz ,a za kilka miesięcy dzwonisz i mówisz "Mamo będziesz babcią"-przekomarzała się Vicky, a my słuchaliśmy ich z rozbawieniem. W pewnym sensie Victoria ma racje. Ja to bym chciała zostać już ciocią. Pod sam koniec filmu ogarnęło mnie wielkie zmęczenie. Później czułam jak ktoś niesie mnie po schodach i kładzie na łóżku. Nie miałam sił się rozebrać, marzyłam o głębokim długim i spokojnym śnie.
*
Obudziłam się i powoli przetarłam oczy. Spojrzałam na zegarek ,wskazywał czternastą. Ja pierdziele ile ja już śpię! Szybko podniosłam się z łóżka i podbiegłam do szafki. Zerknęłam w stronę okna i świeciło słoneczko ,stwierdziłam ,że jest ciepło. Wybrałam jeansowe spodenki z wyższym stanem , krótką bluzkę w kropki ,która kawałek odsłaniała brzuch, dobrałam zwykłą bieliznę. Weszłam do łazienki i od razu wskoczyłam pod prysznic. Wykonałam swoje rutynowe czynności ,ubrałam się ,wysuszyłam włosy
i lekko pomalowałam. Gotowa, odświeżona i wypoczęta wyszłam z łazienki. Była już czternasta trzydzieści pięć. Akurat załapię się na jakiś obiad czy coś ,bo w brzuchu burczy mi niemiłosiernie. Hmm..mam ochotę na jakieś pyszne naleśniki z syropem i o tak..Kakao! Zabrałam z szafki nocnej telefon i wyszłam z pokoju kierując się na schody. Z kuchni dochodziły jakieś głosy. Rozpoznałam Louisa i chyba mojej mamy i kogoś jeszcze. Byłam coraz bliżej. Z uśmiechem na ustach przekroczyłam korytarz i stanęłam w drzwiach kuchni. Zamarłam w jedną sekundę i upuściłam telefon. Przy stole siedziała mama ,Louis i Kurwa mać, Zayn Malik!
-Wstałaś kochanie-zaczęła mama.
-Cześć Des chciałbym...-zaczął Louis ale ja szybko uciekłam z powrotem na górę zamykając się w pokoju i z bijącym serce oparłam się o drzwi. O cholera! Jeśli on przyszedł powiedzieć o wszystkim coś się wydarzyło sobotniej nocy? Przecież matka mnie zabije za takie coś! Nie! Obiecał ,że nic nie powie ,a tymczasem siedzi w mojej kuchni! Cholera Cholera! Cały mój dobry nastrój poszedł w zapomnienie. Co ja teraz zrobię? Przecież nie mogę tam zejść ,nie mogę patrzeć na tego człowieka ,nie po tym co zrobiłam. Wszystkiego bym się spodziewała ,ale nie tego ,że ujrzę go u siebie w kuchni.
To zbyt dużo ,ja dopiero się obudziłam i już los zrobił mi "miłą" niespodziankę. A może on zapomniał ,że go całowałam? Nie...on nie był pijany ,tylko ja ,więc to odpada, a szkoda. Usłyszałam pukanie w drzwi.
-Des... mała otwórz.-powiedział spokojnie Louis.
-Louis idź sobie-odpowiedziałam cicho.
-Otwórz pogadamy.-kontynuował.
-Idź-powiedziałam głośniej. Nie chciałam z nim rozmawiać ,bo nie chciałam pokazywać mojego zdenerwowania.
-Chcę ci coś wyjaśnić.
-A ja nie chcę niczego słuchać.
-Nie odejdę dopóki nie otworzysz-zaczął pukać w drzwi bardzo energicznie. Nie kontrolując swoich ruchów otworzyłam mu drzwi.  Wszedł i zamknął je za sobą. Usiadłam na łóżku ,a chwile później dołączył do mnie brat chwytając za rękę.
-Wiem Des ,że doznałaś szoku kiedy zobaczyłaś Zayna ,wiem ,że to twój nauczyciel i wychowawca ,ale tak się złożyło ,że poznałem Zayna rok temu w Walii i się zakumulowaliśmy. Nie mówiłem ci ,bo chciałem zobaczyć twoją reakcje ,ale takiej to się nie spodziewaliśmy-zaśmiał się i podał mi telefon. Z otwartą buzią przyjęłam urządzenie i odłożyłam je na szafkę. O kurwa! Malik to kumpel Louisa! Co będzie kiedy Lou dowie się co ja zrobiłam? Przecież chyba nie będzie zadowolony..
-Chodź na dół, poza szkołą możesz do Zayna mówić tak jak do mnie, na "ty" jemu nie będzie przeszkadzać.-Louis wstał i wyciągnął do mnie rękę. Moje serce zaczęło walić jeszcze szybciej. W życiu tam nie zejdę ,w życiu nie będę mówić do niego na "ty"...Chociaż już mówiłam tak do niego...
-Zapomnij-warknęłam. Wpadłam na mały plan. Nie do końca wiedziałam czy to dobry plan i czy wypali ,ale uznałam ,że warto spróbować.
-Nie chcesz?
-Nie. Dobrze wiesz ,że nigdy nie lubiłam nauczycieli i dla niego też nie zrobię wyjątku ,nawet jeśli on miałby być twoją żoną-warknęłam znowu. Louis zmarszczył brwi.
-Tylko dlatego ,że masz uprzedzenie do wszystkich nauczycieli nie zejdziesz na dół?
-Tak.
-Des ,przecież nie znam cie jeden dzień ,widzę ,że nie o to ci chodzi. Gdybyś ty widziała swoją minę.
Jakbyś zobaczyła jakiegoś ducha czy coś tego stylu. Powiedz. Zrobiłaś coś Zaynowi w szkole ,że tak się zdziwiłaś i zwiałaś?
-Co?!-wybuchnęłam-Jak tak możesz myśleć, nic mu nie zrobiłam. Ale mam go gdzieś i nie będę do niego mówić na `ty` bo to twój kolega.
-Denerwujesz się Des ,czyli jest coś o czym nie wiem. Ale się dowiem ,jak nie od ciebie to od Zayna.
-Louis! Naprawdę tu o nic nie chodzi, ja ..um..ja nie chce tam iść, po prostu.
-Nic nie jadłaś od wczoraj. Będziesz się głodzić?
-Przecież nie będzie tam siedział wiecznie-mruknęłam.
-Tak ,ale dosyć długo ,zaplanowaliśmy sobie coś.
-Okej więc idź do swojego gościa i daj mi spokój-warknęłam znowu.
-Nigdy nie widziałam cie takiej dzikiej. Aż tak go nie lubisz?
-Tak-odpowiedziałam bez wahania. Kłamałam ,ale musiałam grać.
-Będziesz  musiała go polubić i poznać bardziej prywatnie.-powiedział Louis.
-Nie mam powodów.
-Masz.
-Niby jakie?-uniosłam brwi wyczekująco.
-On będzie z tobą w parze jako drużba na moim ślubie.