sobota, 8 listopada 2014

Rozdział 55.

Zayn
następnego dnia

Od jakichś piętnastu minut leżę i bawię się włosami Emily, leżącej na moim nagim torsie. Przegadaliśmy wczoraj strasznie dużo czasu, jest naprawdę zajebistą osobą. Jest miła, pozytywna, sarkastyczna i cholernie słodka. Początkowo myślałem, że to będzie znajomość tylko na jedną noc, ale teraz mam nadzieję, że spędzimy razem więcej czasu.
Dowiedziałem się, że ma dwadzieścia cztery lata, tak naprawdę ma na imię Faith, a Emily to jej drugie imię, którego często używa i ma na nazwisko Hassen.
 Przełożyłem między palcami kolejny kosmyk brązowych włosów dziewczyny, jednak przez przypadek pociągnąłem za niego. Emily mruknęła i przełożyła się na drugi bok. Chwilę później otworzyła oczy. Zamrugała kilka razy i uśmiechnęła się delikatnie, a ja poczułem ciasnotę w  bokserkach. Jest piękna.
- Cześć Zayn - jej uśmiech się poszerzył. - Wyspałeś się?
- Mhm, bardzo - posłałem jej uśmiech. - A ty, Faith?
- Proszę, nienawidzę tego imienia. Wyspałam, dobrze się z tobą śpi. Swoją drogą, ciekawe kto macał moje włosy, hm?
- Nie mogłem się powstrzymać, tylko to mam na swoją obronę. Czemu, jest piękne.
- Mi się nie podoba, nie wiem, cokolwiek.
- Faith, Faith, Faith, Faith. Lalalalala, Faith. - zacząłem śpiewać piskliwym głosem.
- Zamknij się. - powiedziała, zakładając ręce na piersiach.
- Faith, Faith, Faith, Faith, Faith... Faith! - kontynuowałem.
- Zamknij się, Malik! - Em była coraz bardziej poirytowana.
- Faith, Faith, nanana, Faith, Faith, sialalalala, Faith. - wciąż śpiewałem, ale zacząłem się też śmiać.
- Zaaaayn, skończ, proszę. Co mam zrobić, żebyś przestał? - zapytała patrząc mi w oczy.
- Hmm - udałem zamyślenie, po czym wskazałem palcem na moje usta. Dziewczyna poderwała się z miejsca i dała mi szybkiego buziaka.
- Ej, to się nie liczyło. Za krótko. - spojrzałem na nią z udawaną złością, a gdy ona ani drgnęła, zacząłem śpiewać dalej. - Faith, Faaaith, Faith, lalala, Faith. Więc, Faith?
Brunetka westchnęła i usiadła mi na kolanach. Zbliżyłem twarz do jej i wyszeptałem: 
- Mm, lepiej. 


Louis

Za niecałe trzy tygodnie odbędzie się mój ślub, bardzo się z tego cieszę. Przygotowania idą pełną parą, niedługo Sarah i Des idą na zakupy, żeby kupić sukienki - dla panny młodej oraz druhny. Ślub odbędzie się w Walii, więc za dwa tygodnie razem z moją narzeczoną i siostrą wyjeżdżamy. Matka dołączy do nas dwa dni przed ślubem i weselem, bo ma coś tam w pracy, nie wiem dokładnie. Swoją drogą, cholernie nie mogę się doczekać tego dnia.

Dzień ślubu

Dopiąłem ostatni guzik koszuli i wygładziłem marynarkę. Za trzydzieści pięć minut będę stał przed ołtarzem razem z moją - już niedługo - żoną. Czekałem na ten dzień strasznie długo, odkąd tylko Sarrie przyjęła moje oświadczyny, czyli dwa lata temu, wyobrażałem sobie ten dzień. Będzie idealny.
- Zayn! Jak wyglądam? - stres zżerał mnie niesamowicie bardzo, więc pytałem mojego drużbę o mój wygląd co około trzy minuty.
-  Mówiłem ci już, że świetnie, nie musisz o to ciągle pytać, głupku. - westchnął kolega i przeczesał włosy palcami. Chyba też był lekko zestresowany.
Kilka dni temu przedstawił mi swoją dziewczynę, Faith, która jednak woli być nazywana Emily. Okej, jest miła i w ogóle, nie mam nic do niej, ale zdecydowanie bardziej shippuję Malika z Des, o tak! Daynes, aw. No, ale co zrobić, jak chce być z tamtą to niech będzie, nie zmuszę go do kochania mojej siostry, prawda? Więc, Zayn postanowił wziąć ze sobą na mój ślub tą dziewczynę. Miałem nadzieję, że po tym dniu coś między nim, a Des się zmieni, ech. Ogólnie to od czasu ich kłótni ani jedno, ani drugie nie powiedziało ani jednego słowa na temat drugiego.
 Po raz czwarty w przeciągu ostatnich dziesięciu minut poprawiłem krawat. Cholera, no, ale stres. Nie spodziewałem się, że to będzie takie straszne. Cokolwiek. Za niecałe pięć minut wychodzimy do limuzyny, a później będziemy już w kościele. Nie mogę się doczekać, żeby  zobaczyć Sarah, moją ukochaną księżniczkę. 
- Malik, zbieraj dupę. Idziemy, bo już dłużej nie wytrzymam. - rzuciłem, wychodząc z pomieszczenia. Zayn i ja szykowaliśmy się w moim i Sarah mieszkaniu, a ona i Des oraz Faith w mieszkaniu matki Sarrie, Annabelle.
Piętnaście minut później stałem przed ołtarzem i czekałem, kiedy moja narzeczona i jej ojciec, George, pojawią się w wejściu do kościoła. Połknąłem nerwowo ślinę i wtedy zobaczyłem ją. Idealne, ciemne włosy były pokręcone lokówką i kaskadami opadały na jej drobne ramiona. Brązowe oczy podkreślał czarno-srebrny makijaż, a jej usta były bladoróżowe. W włosy Sarah był wpięty długi welon. Jej ciało było okryte przecudowną, długą, białą suknią. Była bez ramiączek, do talii była obcisłą, z kolei od pasa w dół mocno rozkloszowana i pokryta kilkoma warstwami białego, błyszczącego od brokatu, czy coś, tiulu. Wyglądała idealnie w chuj, aż poczułem, że mi ciasno. Z każdym krokiem była coraz bliżej mnie, aż w końcu stała przy mnie, naprzeciw mnie. Od dzisiaj będzie moja i tylko moja, ta piękna i wspaniała kobieta będzie tylko moja. Poczułem, że moje serce przyśpieszyło. Uśmiechnąłem się do niej delikatnie, a ona posłała mi najpiękniejszy uśmiech jaki kiedykolwiek widziałem. Tak bardzo ją kocham, nigdy nie pozwolę jej odejść. Sprawię, że będzie przy mnie najszczęśliwszą kobietą na świecie. Będę próbował być najlepszym mężem i ojcem jak tylko mogę być. Obiecuję, przysięgam. Przysięgam na całe moje życie, na wszystko. 
 Ni stąd, ni zowąd przed nami pojawił się pastor. Zaczął swoją przemowę, a później skierował do mnie słowa:
- Czy ty, Louisie Wiliamie Tomlinsonie, ślubujesz tej oto Sarah Annabelle McGregor miłość, wierność, uczciwość małżeńską oraz, że go jej nie opuścisz aż do śmierci?
- Nie. - odpowiedziałem, a oczy wszystkich dookoła zebrały się na mnie. Zerknąłem na Sarah, która wyglądała na przerażoną. - Obiecuję Ci, Sarah Annabelle McGregor, że będziesz przy mnie najszczęśliwszą kobietą na świecie, będę tak wspaniałym mężem dla ciebie, oraz ojcem dla naszego dziecka, jak tylko mogę być. Zawsze będziesz dla mnie najważniejsza i będę cię kochał nawet jeśli ty przestaniesz kochać mnie. Moim największym marzeniem jest zestarzeć się razem z tobą, nigdy nikogo nie pokocham tak bardzo jak ciebie. Cokolwiek by się nie działo, zawsze będę przy tobie. Kochałem cię, kocham i będę kochał do końca mojego życia, bo bez ciebie ono nie miałoby sensu, księżniczko. Dziękuję ci za każdy dzień, który spędziłaś ze mną, jesteś najcudowniejszą, najpiękniejszą i najbardziej uroczą i kochaną kobietą jaką znam, kocham cię tak bardzo mocno.
Oczy Sarah zaszły łzami, myślę, że to ze szczęścia, no, mam nadzieję.
- Dobrze, więc, czy ty, Sarah Annabelle McGregor ślubujesz temu oto Louisowi Wiliamowi Tomlinsonowi miłość, wierność, uczciwość małżeńską oraz, że go nie opuścisz aż do śmierci?
-  Tak, oprócz tego obiecuję, że postaram się być świetną żoną i matką, spróbuję też nie być zbyt upierdliwa, złośliwa i jędzowata. Bardzo cię kocham i cieszę się, że pojawiłeś się w moim życiu i możemy stać tutaj, w tym miejscu. Jesteś najlepszym, co mnie w życiu spotkało. - mówiła, z uśmiechem na twarzy.
Pastor nakazał podać nam obrączki i założyliśmy je sobie nawzajem. Później z jego ust padły słowa:
- Na mocy danego mi prawa ogłaszam was mężem i żoną, teraz możecie się pocałować.
Sarrie nie musiała długo czekać, ponieważ od razu wpiłem się w jej usta. Zebrani ludzie, czyli nasze rodziny i przyjaciele, zaczęli klaskać. 




---------------------------------------
następny rozdział będzie ostatnim rozdziałem, co prawda zamiast tego ten miał być jednym długim rozdziałem, ale podzieliłam to na dwa. 
drugą część zacznę pisać w nowym roku, a po zakończeniu I części deep wezmę się za fake, czyli moje inne ff, ktore mialam zaczac dawno temu. 
po nastepnym rozdziale bedzie krotki epilog, krociutki. 
co do II czesci, bedzie pisana na tym samym blogu i bedzie sie nazywala po prostu 'deep part II'  lub ' deep... again'
chcialam jeszcze powiedziec zebyscie nie porownywaly mnie do sunshine bo jestesmy dwoma innymi osobami i prosze was nie piszcie w komentarzach ' piszesz coraz bardziej podobnie do sun shine' ok? i nie, nie mam z nia kontaktu.
a nasza faith/emily zostala cher lloyd, bo nie bylo prawie wcale glosow, a cher jest moja girl crush forever
okej chyba nic wiecej nie mam do powiedzenia, tylko przeprosiny.
ten tydzien byl dla mnie ciezki i nie chodzi wcale o szkole, nie mialam zbyt duzo czasu i w ogole dlatego rozdzial tak pozno. w ramach przeprosin 56 + epilog beda w poniedzialek/wtorek nie wiem dokladnie
dziekuje za czytanie i komentowanie oraz wyswietlenia, jestescie kochani