niedziela, 1 czerwca 2014

Rozdział 32

Des
Skończyłam przygotowywać się do szkoły i wreszcie mogłam odpocząć. Rozciągnęłam się na całym łóżku i oddychałam relaksując się. Zastanawiałam się czy Zayn jest jeszcze na dole, może nawet miałam ochotę zejść do nich i po prostu przysiąść się do rozmowy ,ale jakoś zabrakło mi odwagi. Mnie? No własnie...Mnie. Usłyszałam dzwonek do drzwi. Ciekawe kogo znowu niesie? Słyszałam ,że mama komuś otwiera i się z kimś wita. Nawet nie zorientowałam się ,że ona już jest w domu. Po chwili słyszałam kroki po schodach, a zaraz później pukanie do moich drzwi. Usiadłam na łóżku zastanawiając się kto to może być. Miałam nadzieje ,że to Zayn ,ale po co miałby tutaj przychodzić?
-Proszę-zawołałam ,a drzwi powoli się otwierały. Zobaczyłam Alexa. Uśmiechnęłam się lekko rozczarowana, ale nie dałam tego po sobie poznać.
-Cześć Des.
-Hej Hej, co cie sprowadza?
-Wracałem tędy i pomyślałem ,że cie odwiedzę, nie przeszkadzam? Bo jak coś to mogę iść.-wszedł głębiej pokoju.
-Nie, nie ,siadaj, rozgość się-uśmiechnęłam się miło. Pomyślałam ,że skoro już przyszedł ,to niech wejdzie i zostanie
-Napijesz się kawy ,herbaty ,zjesz coś?-zapytałam.
-Nie, dzięki, nie mam ochoty-odmówił i usiadł obok mnie.-Idziemy jutro do tego kina?-zapytał.
-Jutro? Hm...-zaczęłam się zastanawiać. Jakoś mi się nie chciało ,ale nie mogłam odmówić.-Okej ,jutro może być.
-No to świetnie, bo już się bałem ,że mi odmówisz. -posłałam mu uśmiech-A jak po treningu?
-Bardzo dobrze, mamy szanse na wygraną i zrobimy wszystko ,żeby tak było, a wasza drużyna jak?-zapytałam.
-Też idzie nam dobrze.
-No to może wygramy-zachichotałam.
-Może na pewno-odpowiedział mi uśmiechem- Ej słuchaj, mam pytanie. Jak wchodziłem, mijałem Malika ,tego nauczyciela, po co tu był?  Coś przeskrobałaś?-zapytał ,a ja zaczęłam się śmiać.
-Nie, nie był u mnie ,ani do mnie. Tak się złożyło ,że to dobry kolega Louisa, też niedawno się dowiedziałam. Był u niego.
-Ahaa, a ja już myślałem ,że coś się stało i złożył specjalną wizytę twojej mamie.
-Nie, nic z tych rzeczy. Musimy być grzeczni  końcu wycieczka czeka.
-Aa ta na ten mały obóz, czy tam biwak?-pokiwałam głową.
-Tak.
-Też chcieliśmy jechać ,ale nie idzie nam za dobrze, trudno.-wzruszył ramionami.
-Ja to bardzo chce jechać.
-To może weźmiesz mnie do walizki? W łóżku się jakoś we dwoje zmieścimy i będzie nam cieplej-zachichotał.
-Może-odparłam, a Alex zrobił smutną minę, rozśmieszył mnie.
-Ahaa więc skoro jutro idziemy do kina, to na co idziemy? Komedia, dramat, romans, horror?-zapytał.
-Zdaje się na ciebie, zaskocz mnie-zachichotałam.
-Okej ,skoro tak chcesz-odparł-Mogę też zaskoczyć cie na inne sposoby-dodał i zaczął przybliżać się do mnie. Nie wiedziałam co chciał przez to powiedzieć. Był na prawdę bardzo blisko mnie, dotykając dłonią mojej dłoni.
-Des chodźcie bo kolacja!-krzyknęła z korytarza moja mama. Od razu gwałtownie odwróciłam głowę
w stronę drzwi i przyznam, że odetchnęłam z ulgą. Miałam przeczucie, a raczej byłam przekonana ,że on chce mnie pocałować, a tego nie chciałam, wystarczy, że już raz zaczął mnie całować.
-Idziemy!-odkrzyknęłam.
-Ja nie chce robić kłopotu i nie jestem głodny-wykręcał się.
-Nie rób przykrości mojej mamie, chodź.-pociągnęłam go za rękę. Niechętnie, ale za mną poszedł. Zeszliśmy na dół do kuchni, gdzie siedział Louis i mama. Lou wlepił wzrok w Alexa jakby go chciał zabić. Dziwne, niepokojące spojrzenie.
-Siadajcie i nakładajcie ile chcecie. Smacznego-powiedziała mama.
-Smacznego-odpowiedzieliśmy równo. Mama zrobiła półmisek pełen skrzydełek z kurczaka w miodzie i do tego sałatkę grecką. Ślinka zaczęła mi cieknąć. Usiadłam na swoim miejscu ,a Alex usiadł obok mnie.
-Pani Tomlinson, dziękuje, ale ja nie jestem głodny, przyszedłem tylko do Des.-powiedział miło Alex. Louis ciągle mierzył go wzrokiem. Ah tak..oświeciło mnie. Louis wie ,że Alex to przyjaciel Max'a, dlatego tak na niego patrzy.
-Widzisz ,że jest na tyle ,zjedz chociaż trzy.-uśmiechnęła się mama załatwiając to dyplomatycznie.
Alex nałożył sobie te trzy skrzydełka i łyżkę sałatki. Ja natomiast nałożyłam pięć skrzydełek. Byłam głodna ,bo po szkole nie jadłam nic
-I jak? Smakuje?- mama zapytała Alexa.
-O tak ,bardzo pyszne, jednak dobrze, że się skusiłem-odpowiedział jej ,a Louis coś mruknął pod nosem. Popatrzyłem na niego pytająco, ale obdarzył mnie pustym spojrzeniem.
-Długo się kolegujecie?-zapytała mama.
-Kolegowaliśmy się już dużo wcześniej ,ale teraz jakoś więcej czasu spędzamy razem-mówił Alex.
-Ah rozumiem-zaśmiała się mama.-Jutro też możesz wpaść do nas na kolację-zaproponowała, a Louis prawie zakrztusił się kawałkiem pomidora.
-Bardzo bym chciał ,ale jutro mamy inne plany.
-Oh szkoda, jakie jeśli można wiedzieć?
-Idziemy do kina.-zabawne ,że siedzi nas czwórka ,a tylko mama i Alex rozmawiają. Ja nie mogłam wtrącić się do ich dyskusji bo zbyt ciekawiło mnie dziwne zachowanie Louisa. Ja rozumiem ,że on nie jest jakiś normalny ale teraz to aż mi się dziwnie zrobiło. Pokłócił się z Sarah? Czy co? Nawet nie usłyszałam co mama odpowiedziała Alexowi ,totalnie się wyłączyłam.
-Dziękuje-wstał gwałtownie Louis i wrzucając, dosłownie, talerz do zlewu wyszedł z kuchni.
-Ja już muszę iść, bardzo dziękuje za pyszną kolacje i za rozmowę-wstał Alex i pocałował moją mamę w rękę.
-Nie masz za co dziękować, zapraszamy częściej.-obdarowała go szczerym uśmiechem-Des odprowadź kolegę-poleciła, a ja się otrząsnęłam.
-O tak już ,chodź Alex.-zawołałam go ruchem ręki i wyszłam na korytarz kierując się do drzwi.
-Masz świetną mamę ,nawet nie wiedziałem ,że osoby pracujące w sądach mogą być takie wyluzowane.-powiedział Alex.
-Moja mama taka jest gdy chce, zazwyczaj zachowuje się jak w pracy ,sztywna, poważna i konsekwentna, teraz ma po prostu dobry humor-odpowiedziałam.
-Pewnie przesadzasz-odparł.-Wiesz, mam wrażenie ,że twój brat chyba mnie nie polubi.
-Teraz tobie się wydaje, pewnie pokłócił się z narzeczoną i nie ma humoru.
-No nie wiem ,patrzył na mnie bardzo chłodno.
-On się o mnie martwi. Louis wie o tym co zrobił Max i będzie teraz z dystansem podchodził do wszystkich moich znajomych.
-Aa to dlatego, teraz już rozumiem. Okej muzę wreszcie lecieć, jutro mam ciężki sprawdzian z algebry.
-Powodzenia.
-Nie dziękuje. Pa Des-nachylił się i pocałował mnie w policzek.
-Pa Alex-otworzyłam mu drzwi, a on machając mi wyszedł. Nie wiem dlaczego ale ucieszyłam się ,że już poszedł. Przez tą pogodę byłam zmęczona. Wyszłam na górę i skierowałam się do pokoju Louisa.
-Przeszkadzam?-zapytałam.
-Nie, siadaj mała-zaprosił mnie do środka. Usiadłam obok niego na łóżku.
-Louis mam pytanie, dlaczego tak dziwnie się zachowywałeś podczas kolacji?
-Dziwnie?-odpowiedział pytaniem.
-Przerażająco patrzyłeś na Alexa, jakby był jakimś wrogiem.
-Może nim jest.
-Louis, Alex to nie Max, nie wszyscy są tacy sami.
-Des, cholera ,to jego przyjaciel tak?
-Były.
-Jeden chuj, oni są tacy sami! Nie podoba mi się ten chłopak i nie chce abyś się z nim spotykała. On cie zrani.
-Nie, nie, nie. Nie będziesz mi mówił z kim mam się spotykać-zaczynałam się denerwować.
-Des, ja chce dla ciebie dobrze ,jesteś moją małą siostrzyczką i będę o ciebie dbał, więc chociaż raz mnie posłuchaj.
-Znam Alexa, on jest dla mnie miły, dobrze mi się z nim rozmawia, to dzięki niemu wiem o tym co zrobił Max.
-No właśnie, dzięki niemu, a może on ma w tym jakiś interes?
-Co ty bredzisz? Pokłóciłeś się z Sarah?-zapytałam coraz bardziej zła.
-Nie z Sarah wszystko w porządku, chodzi mi o ciebie Des. Nie pozwolę ci się z nim spotykać.
-Ja wcale nie będę pytać się ciebie o zgodę.
-Des przestań być uparta i zacznij myśleć trzeźwo, on cie zrani tak jak jego kumpel, widać po nim ,że nie jest okej.
-A ty to co, jasnowidz?-prychnęłam.
-Uwierz mi Des, i proszę cie, nie idź z nim jutro do żadnego kina.
-Pójdę, nie będę siedzieć w domu jak idiotka.
-Znajdź sobie kogoś innego.
-Zrozum ,że Alex nie jest moim chłopakiem ,tylko kolegą!
-Według ciebie tak ,a skąd wiesz czego on chce?
-Bo wiem, przestań już, nie wiem co cie ugryzło.
-Po prostu nie jestem taki głupi, żeby go nie przejrzeć!
-Czyli uważasz ,że ja jestem głupia! Świetnie!-wstałam zła i podeszłam pod drzwi.-I wiesz co?!! Pójdę do tego kina ,ba, nawet chce żeby on został moim chłopakiem!-krzyknęłam i wściekła weszłam do swojego pokoju zamykając drzwi na klucz. Zrzuciłam z siebie ubranie, wzięłam piżamę i bieliznę i weszłam do łazienki. Zdjęłam bieliznę i wzięłam szybki uspokajający prysznic. Nie suszyłam włosów, ubrałam się tylko i szybko położyłam się na łóżku. Usłyszałam pukanie.
-Des-głos Louisa.-Des otwórz drzwi , pogadamy na spokojnie.-ja nie odezwałam się nic.-Nie gniewaj się, wiesz ,że jesteś dla mnie najważniejsza, chce dla ciebie dobrze. Otwórz-nadal nic nie odpowiedziałam. Udawałam ,że śpię ,aż do chwili kiedy naprawdę zasnęłam.

Wstałam rano i bolała mnie głowa. Jeszcze dobrze się dzień nie zaczął a, ja już mam go dość. Ubrałam na siebie czarne rurki, biały t shirt i niebieską bluzę. Weszłam do łazienki, umyłam twarz, zęby, związałam włosy w wysoką kitkę i zrobiłam delikatny makijaż. Wyszłam z pomieszczenia, wpakowałam potrzebne rzeczy do szkoły ,zgarnęłam telefon i zeszłam na dół. W kuchni było pusto, na co się ucieszyłam ,bo na pewno kazaliby mi jeść śniadanie, a ja głodna nie byłam. Napiłam się tylko szklankę wody i wzięłam tabletkę na ból głowy.
Ruszyłam pod wyjściowe drzwi ,założyłam na nogi czarne adidasy i ubrałam na siebie moją kurtkę przeciwdeszczową ,bo uwaga, znowu pada!
Usłyszałam kroki po schodach. Nałożyłam na plecy plecak i chwyciłam klucze chcąc wyjść z domu.
-Des, zaczekaj-powiedział Louis ,na co się odwróciłam.
-Cześć-burknęłam. Nie ukrywam ,że jeszcze byłam na niego wkurzona.
-Możemy porozmawiać, ale spokojnie?-zapytał.
-Wybacz spieszę się.-odparłam.
-Odwiozę cie do szkoły i pogadamy.
-Obejdzie się bez Louis ,cześć-nacisnęłam klamkę i przekroczyłam próg domu.
-Des, nie będzie już czasu na..
-Pa-przerwałam mu i zamknęłam drzwi przed nosem. Szybkim tempem ruszyłam na przystanek. Musiałam nawet kawałek przebiec ,bo wyszłam za późno z domu.
W szkole wyżaliłam się Victorii, która oczywiście powiedziała co myśli. Czyli, że i ja mam trochę racji i Louis i ,że nie potrzebnie się pokłóciliśmy. Może faktycznie przesadziłam? W końcu Louis chce dla mnie dobrze ,a mnie łatwo zdenerwować.
-Czyli dzisiaj po szkole nie masz czasu, tak?-zapytała przyjaciółka.
-Dzisiaj akurat nie, no wiesz kino.
-Ty naprawę chcesz się kłócić z bratem?
-Czekaj, czekaj, to ,że Louis nie chce abym tam szła to jego problem. Pomyśl. Czy on zrezygnowałby ze ślubu z Sarah gdybym ja tego zażądała?
-Nie mam pojęcia, ale pewnie nie, przecież oni się kochają...
-No własnie, nie zrezygnowałby, dlatego ja pójdę do kina z Alexem i będę się z nim zadawać.
-Ale Ty go nie kochasz. No chyba ,że..
-Nie, oszalałaś. Nie interesuje mnie nic więcej poza koleżeństwem.
-Eh rób już jak uważasz.
-Taki własnie mam zamiar. Um..chyba ,że chcecie iść z nami?
-Alex nie byłby zadowolony.
-Dlaczego tak twierdzisz?-zapytałam zaskoczona.
-Miałam ci tego nie mówić, na razie, ale no..Bo Zack mi mówił ,że Alex wypytywał się o ciebie, podobno ma jakieś większe plany wobec ciebie.
-Coo?!-otworzyłam szerzej oczy. -Oh kurcze nie chce dawać mu kosza.
-A co? Zgodzisz się na związek?
-Nie.
-Więc?
-Żyję z myślą ,że jednak zachowa swoje zamiary w wewnątrz i nic mi nie powie.
-Nie byłabym tego taka pewna.
-Dobra ,my to lepiej notujmy ,bo będzie kiepsko z wycieczką-zmieniłam temat i zajęłam się robieniem notatki z angielskiego.
Lekcje właśnie się skończyły i szłam korytarzem aby zanieść niepotrzebne rzeczy do szafki. Kiedy się z tym uporałam postanowiłam poszukać Alexa i dokładnie umówić się do tego kina. Nagle poczułam jak ktoś lekko szarpnął mnie za ramię.
-Musimy pogadać, TERAZ.