niedziela, 18 maja 2014

Rozdział 30

Niedziela przeminęła stanowczo za szybko. W poniedziałek obudziłam się jak zwykle o równej siódmej i z wielką niechęcią wstałam z łóżka. Pomyśleć ,że jeszcze wczoraj miałam wolne i cały dzień spędziłam z bratem spacerując po okolicy ,grając w bilarda, śmiejąc się i wspominając. Czas tak szybko leci. Fascynujące jest to ,że nigdy nie będziemy w takim "wieku" jak dwie sekundy temu...
Wygrzebałam z szafy jakiś strój, w łazience robiłam to co rano, zgarnęłam plecak i zeszłam na dół. Nie miałam ochoty na śniadanie wgryzłam się tylko w jabłko. Ubrałam buty i wyjrzałam przez okno. Lało, no cóż typowo angielska pogoda. Z wieszaka zdjęłam kurtkę  przeciwdeszczową, założyłam kaptur ,plecak na plecy i wyszłam z domu nie budząc ani Louisa ani Mamy. W chwili kiedy doszłam na przystanek rozpadało się niemiłosiernie, coś jakby z nieba lał ktoś wiadrem, tak bym to mogła opisać ,a ja mądra nie wzięłam parasola. Autobus podjechał ,wsiadłam i ruszyliśmy. Do szkoły wbiegłam jak najszybciej i ściągnęłam kurtkę
wieszając ją w szatni. Podeszłam pod sale, w której mamy mieć lekcje i przywitałam się ze wszystkimi ,a na końcu podeszłam do Victorii.
-No Des-szturchnęła mnie w ramię-opowiadaj jak na tej imprezie było.
-Poznałam brata Miley-zaczęłam jej opowiadać o Nathanie.
-Ej..skoro mówisz ,że dość przystojny, dobrze się z nim gada ,to dlaczego się za niego nie weźmiesz?-zapytała marszcząc czoło. Kiwając palcem wskazującym dałam jej do zrozumienia aby się przybliżyła.
-Bo to gej-szepnęłam.
-Co?!-nie mogła uwierzyć.
-Właśnie to. Nathan to homoseksualista, ale za to zajebisty z niego kolega.
-W życiu zawsze tak jest ,że jak chłopak jest idealny to jest gejem-zachichotałyśmy.
-Wydarzyło się coś jeszcze?-dopytywała przyjaciółka.
-Tak, była taka jedna sytuacja-westchnęłam i opowiedziałam jej o małej bójce w ubikacji.
-Chyba żartujesz?!-wybuchnęła-Di, bardzo dobrze jej zrobiłaś! Szkoda ,że mnie tam nie było! Powyrywałabym jej te kłaki- zaczęła się burzyć, a ja się z niej śmiałam. Postanowiłam nie wspominać nic o Maliku. Wiem ,że obiecałyśmy sobie kiedyś mówić o wszystkim i wszystko, ale temat "Ja i Zayn", jakkolwiek to brzmi, postanowiłam zakryć i nie wyjawiać nic. Zadzwonił dzwonek, a nauczyciel przyszedł dość szybko.
Była już długa przerwa na lunch i całą czwórką udaliśmy się do stołówki. Jak się okazało dyżur dziś miał Zayn.
-Dzień dobry-powiedzieliśmy mu chórkiem, uśmiechnęłam się i on też.
-Dzień dobry-odpowiedział i skinął głową. Zajęliśmy stolik pod oknem.
-To ja dzisiaj wam przyniosę-zaoferował Rick.
-Aleś ty dobry-zachichotała Vicky, a Rick pokazując jej język poszedł w stronę Kate aby zabrać talerze.
Po kilku minutach podał każdemu posiłek i zajęliśmy się jedzeniem.
-Ej patrzcie jeszcze nie całe dwa miesiące i wakacje! Imprezy ,plaża, spanie..-zaczął Zack.
-O tak ,ale jeszcze czekają nas te nieszczęsne egzaminy-odpowiedziała Vicky.
-No własnie-mruknęłam.
-Oj tam zdamy ,wszyscy zdamy i będzie po sprawie.-oznajmił Rick.
-Nie wiadomo-powiedziałam.
-Tak. Akurat ty nie zdasz ,jak masz lepsze oceny do połowy klasy-przewrócił oczami Rick.
-Wszystko się może zdarzyć-zaśmiałam się.
-Ale nie gadamy o szkole-powiedział Zack-powiem wam dobry kawał-zaczął opowiadać, a gdy skończył wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem tak ,że oczy pozostałych zwrócone były na nas. Uspokoiliśmy się i skończyliśmy jeść.
-Ej! A może pojedziemy gdzieś razem na jakiś tydzień?-zaproponował Rick.
-Ja jestem za-zgodziłam się
-Ja też-powiedzieli równo Vicky i Zack.
-No to będą dobre wspomnienia-dodał Rick ,a my zaśmialiśmy się.
Żałowałam ,że wybrałam takie miejsce ,że nie widziałam Malika ,bo siedziałam do niego tyłem, a jakoś tak miałam ochotę na niego popatrzeć. Victoria coś zaczęła opowiadać kiedy poczułam, jak czyjeś ręce kryją mi oczy. Miałam cichą nadzieje ,że to Zayn ,ale wiedziałam, że to nie może być on bo to jest szkoła.
Nagle poczułam pocałunek na prawym policzku i ktoś oderwał ręce od moich oczu. Zamrugałam kilkakrotnie i skrzywiłam się.
-Czy my o czymś nie wiemy?-zapytała Vicky.
-Hej Des, cześć wam-poznałam głos Alexa. Och boże...
-Hej-powiedziałam i się lekko uśmiechnęłam.
-No siema siema, zadałam pytanie-wtrąciła się Victoria.
-Daj spokój o wszystkim wiesz i to nie jest to o czym ty myślisz-przewróciłam oczami.
-Czyli nie jesteście razem?-zapytała.
-Nie.-powiedziałam stanowczo. Alex usiadł obok mnie.
-Jeszcze-powiedział i się zaśmiał tak samo jak moi przyjaciele. Ja posłałam tylko sztuczny uśmiech. Nie chciałabym ,żeby on był moim chłopakiem. To nie to ,że go nie lubię ,bo go lubię ,ale on mnie nie interesuje.
-Pogoda jest taka zjebana ,może pójdziemy do kina, co?-zapytał Alex.
-Nie mogę, mam dzisiaj trening, przecież w piątek zawody-odpowiedziałam.
-A jutro?-zapytał.
-Się zobaczy.-odparłam z uśmiechem ,a on objął mnie ramieniem tak jak Zack obejmował Victorie.
-Super ,a ja będę siedział tak sam jak jakiś kutas-westchnął żartobliwie Rick.
-Musisz kogoś wyrwać wreszcie-poradził mu Zack.
-Tak zorbie-odparł Rick i zadzwonił dzwonek. Wstaliśmy z krzeseł.
-Ej..Skoro ty nie jesteś z Alexem Des to zostaniesz moją dziewczyną?-zapytał Rick śmiejąc się przy tym.
-No pewnie-odpowiedziałam mu ,a on rzucił się na mnie przytulając mnie i całując w policzek, a ja chichotałam.
-Super ,teraz Alex musisz szukać dalej.
-Nie, nie, damy radę w trójkę-odparł Alex a my się zaśmialiśmy.
-To wiecie co ,mi się w sumie jakoś do związku nie śpieszy ,więc bądźcie sobie we dwoje ,a ja będę sama-powiedziałam.
-Kwestia do przemyślenia-odparł mi Rick i wreszcie zdecydowaliśmy się wyjść ze stołówki. Popatrzyłam na siedzącego przy jednym ze stolików Zayna, patrzył na coś obok lady bufetowej. Szkoda. Zastanawiałam się co myśli o tym sobotnim pocałunku? Czy w ogóle o tym myśli i czy w ogóle o tym pamięta? Jak zwykle spóźniliśmy się na historie.
-Świetnie spóźnialscy, miałam zacząć pytać ,a wy spadliście jak z nieba Ustawcie się w rzędzie.-westchnęliśmy na słowa Morgan.
-Des pytanie do ciebie. Kiedy powołano do życia Zjednoczone Królestwo?-boże pytanie jak w podstawówce...
-Pierwszego maja tysiąc siedemset siódmego roku.
-Na mocy czego powstało?
-Powstało na mocy Aktu Unii w wyniku połączenia Królestwa Anglii i Królestwa Szkocji w jedno państwo
obejmujące całość wysp Brytyjskich. Dodatkowo połączenie Anglii i Szkocji było dopełnieniem istniejącej już od bodajże tysiąc sześćset trzeciego roku unii personalnej, kiedy Jakub szósty Szkocki został koronowany i zyskał imię Jakub Pierwszy Stuart.
-Na kogo był koronowany?
-No na króla Anglii.
-Dobrze teraz pytanie do Victorii. Moja przyjaciółka zbladła.
                                                                                                               Zayn (Stołówka)
Kiedy zobaczyłem idącą Des wraz z przyjaciółmi od razu przed oczami miałem to co wydarzyło się w sobotę. Szkoda ,że czasu nie da się cofnąć.
-Dzień dobry-powiedzieli chórkiem, a Des prześlicznie się uśmiechnęła.
-Dzień dobry-odpowiedziałem im i obserwowałem jak zajmują jeden ze stolików pod oknem. Ja piłem wodę ,nie miałem ochoty na jedzenie, musiałem tylko z nimi wszystkimi tu siedzieć. Chciałbym podjeść do niej i porozmawiać tak po prostu o czymkolwiek ,może nawet wypytać o sobotę, ale stwierdziłem ,że to chyba zły pomysł. Des i jej przyjaciele zaczęli się z czegoś śmiać, a mi spodobał się jej śmiech. Bardzo wyrazisty ,ale za to taki melodyjny. Ja chyba oszalałem....
Żałowałem ,że siedzi do mnie tyłem ,bo chciałem popatrzeć w jej oczy, być może coś z nich wyczytać. Może jakieś pięć minut później do stołówki wszedł chłopak, chyba jest mu na imię Alex, wiem ,że mam z nim lekcje i trening. Ruszył prosto do stolika przy którym siedziała Des, Rick, Zack i Victoria. Zobaczyłem jak on zakrywa oczy Des ,a za raz później całuje jej policzek. O mało co nie zakrztusiłem się tą wodą, którą piłem. To chyba kurwa nie jest jej chłopak?! Nie widziałem reakcji Des ale miałam nadzieje ,że nie jest zadowolona ,że coś mu powie, on jednak usiadł obok niej i objął ją ramieniem, a we mnie
krew zaczęła krążyć szybciej. No chyba nie jestem zazdrosny? Nie mam nawet najmniejszego prawa być zazdrosny. Louis wspominał coś o tym byłym chłopaku Des i mówił ,że ona nie chce mieć chłopaka ,nie chce mieć drugiego takiego dupka, a z  tego co wiem ten Alex to kolega Max'a, więc coś mi tu nie pasuje. Des zgodziłaby się z nim być wiedząc ,że to dobrzy koledzy? Nie wiem ,ale to nie zmienia faktu ,że wkurwił mnie ten chłopak. Ale co ja sobie wyobrażam? Że co? Że przez jeden, dobra, dwa pocałunki Des nie będzie miała chłopaków w swoim wieku? I będzie interesować się mną? Nauczycielem z jej szkoły? Oczywiście ,że nie, że to niemożliwe. Jetem trochę starszy powinienem używać mózgu ,a nie myśleć jak nastolatek. Postanowiłem już ich nie obserwować, tylko rozglądałem się po sali czy nikt nic nie kombinuje.
Nagle oni wstali bo zadzwonił dzwonek i zerknąłem na nich. Rick przytulił Des, więc znowu odwróciłem wzrok ,a oni wyszli z sali. Zorientowałem się ,że mam lekcje z klasą tego całego Alexa. Poczekałem aż wszyscy uczniowie opuszczą stołówkę i wyszedłem. Udałem się na sale gimnastyczną, odebrałem klucz od szatni i zszedłem do czekających chłopaków. Od razu zmierzyłem wzorkiem Alexa.
Powiedzieli mi dzień dobry ,ja otworzyłem im szatnie i czekałem ,aż się przebiorą. Po trzech minutach wyszli.
Miałem zły humor więc wiedziałem ,że dzisiaj sobie nie pograją. Sprawdziłem szybko obecność.
-Co dzisiaj robimy?-zapytał jeden chłopak, którego imienia jakoś nie pamiętałem.
-Ćwiczycie całą godzinę. Dookoła sali na początku truchtem potem przyspieszyć. Jazda-dmuchnąłem w gwizdek ,a oni ruszyli. Cały czas obserwowałem Alexa i wiedziałem ,że muszą się dzisiaj nieźle namęczyć. Po piętnastu minutach biegów kazałem im robić sto pompek i dwieście brzuszków. Kiedy to wykonali przyszedł czas na skłony i rozciąganie ,a następnie ćwiczenia mięśni grzbietu i dalej mięśnie brzucha. Widziałem po nich ,że są cali czerwoni ,co mnie jakoś nie przejęło. Gwizdałem na zmianę ćwiczenia ,a z nich lało się już strumykami. Mają szczęście ,że choć trochę są wyćwiczeni, bo zakwasy jakie mogłyby ich czekać nie pozwoliłyby im poruszać nogami ani rękami. Powinni się cieszyć ,że kazałem im robić tylko sto pompek i dwieście brzuszków, bo ja zwykle robiłem dwa razy tyle i dziękuje swojemu trenerowi do dzisiaj. Lekcja się skończyła ,a oni nie mieli siły nawet wstać z parkietu.
-No panowie, dzisiaj daliście z siebie prawie wszystko ,zobaczycie ,że wyjdzie wam to na dobre, możecie iść pod prysznice.-powiedziałem i opuściłem sale idąc do pokoju wuefistów. Przerwy mieli tylko dziesięć minut ,a pięć przeznaczyli na odpoczynek. Zostało im tylko pięć na prysznic i przebranie się. Kiedy opuszczali sale słyszałem tylko "Kurwa ja mnie wszystko napierdala", nawet powiedział to sam Alex ,więc byłem zadowolony z dzisiejszej lekcji.
Dzień mijał i cieszyłem się, bo dobiegał czas mojej pracy.
-Zayn zaczekaj-zatrzymał mnie William.
-Tak?
-Wiem ,że już idziesz ,ale nie zostałbyś razem ze mną na treningu dziewczyn w siatkówce? Poprowadziłbyś trening ze mną, bo byłoby lepiej i nie ukrywam ,że chciałbym by wygrały w piątek.-od razu do głowy wpadło mi ,że Des gra.
-Okej w sumie nie mam nic do roboty.
-Świetnie to za pięć minut na sali-powiedział ściskając mi dłoń. Zmieniłem kierunek i poszedłem się przebrać w sportowe ciuchy. Razem z Williamem zakładaliśmy siatkę i pompowaliśmy piłki czekając na dziewczyny. Wyszły ,rozgrzały się i rozpoczął się trening. Des jest naprawdę dobra tak samo jak Harriet i Zoe, one chyba są najlepsze z całej szóstki. Ścinały bardzo dobrze ,może nie perfekcyjnie ,ale jak na amatorki było dobrze. Zorientowałem się, że najwięcej uwagi poświęcam własnie Des, ale nie chciało mi się tego zmieniać.
Podobał mi się wyraz jej twarzy kiedy skupia się na odbiciach, albo jak się denerwuje.
Po dwóch godzinach trening się skończył. Wziąłem prysznic, przebrałem się i wreszcie skończyłem prace.
Wychodząc ze szkoły zobaczyłem jak Des wychodzi za bramę ,a padało od samego rana bardzo mocno. Nie miała parasola ,więc przyśpieszyłem kroku aby dogonić dziewczynę.
_________________________________________________________________________________
No ja wiem wiem, zawaliłam i tak dalej ,ale co ja mogę poradzić....-.-
Najchętniej to nie chodziłabym do tej głupiej szkoły i pisała tu rozdziały i by było pięknie.
Ale no cóż...życie.
Mam nadzieję ,że mnie jakoś zrozumiecie ,bo mimo wszystko nie każe czekać wam na rozdział
dwa miesiące ,a co najwyżej tydzień? Góra dwa...
:)

I tak was kocham ,dziękuje za komentarze ,wyświetlenia ,za to ,że jesteście.
Papapa <3