czwartek, 17 kwietnia 2014

Rozdział 16- wasz świąteczny bonus xD

Malik bez problemu ich rozdzielił i Max'a trzymał po swojej lewej ręce ,a Ricka po prawej.
-Ten kretyn zaczął!-warknął Max-chciałem porozmawiać z dziewczyną, a on mnie odpychał ileż można-dodał. Co? Z dziewczyną? Którą?
-Z byłą dziewczyną-poprawił go Rick- Nie moja wina ,że ten idiota nie rozumie jak się do niego grzecznie mówi żeby się odczepił.
-Dobra spokój już ,chcecie mieć problemy przez jakieś szczeniackie bójki? Chcecie się bić zapraszam na boks, prowadzę zajęcia, a nie w szkole.-mówił zły Malik. Prowadzi boks? NO NO.
-Po co tu przyszedłeś Max?-zwrócił się do tego idioty.
-Jak mówiłem chciałem porozmawiać z Des ,a on mi nie chciał pozwolić-tłumaczył się.
-Może miał powód-syknął Malik ,a ja aż zmarszczyłam brwi ze zdziwienia, tak jak i wszyscy.
-Nie zostaniecie za to ukarani ,ale nie cieszcie się ,jeszcze jedna taka akcja i będą konsekwencje. Lubię was obu, więc lepiej tego nie psujcie i rozejdźcie się w pokoju- powiedział szybko i puścił obydwu chłopaków. Victoria pode mnie podeszła i objęła mnie ramieniem.
-Ani mi się śni-prychnął Rick.
-Będę walczył Des-powiedział Max i odszedł bardzo wkurwiony. Wgapiałam się w niego z wielkimi oczami ,wiedziałam ,że mi się zaświeciły. Wszyscy na mnie patrzyli ,to znaczy cała trójka. Zrobiło mi się głupio.
-Pieprzony idiota-warknął Zack.
-Jeżeli już się uspokoiliście idźcie pod sale lekcyjną-powiedział wychowawca. -Des wszystko okej?-zapytał po krótkiej chwili.
-Tak-wyszeptałam i spojrzałam na Victorię. Ona kiwnęła głową dając znak ,abyśmy już szły. Bez słowa i lekko zszokowana ruszyłam za przyjaciółką. Na końcu korytarza odwróciłam się za siebie ,ale Malika nie było ,dlaczego poczułam rozczarowanie? Chciałam żeby stał i patrzył dopóki nie zniknę za rogiem? To głupie, przecież on nic dla mnie nie znaczy ,więc dlaczego tak jest? Pewnie jestem oszalała po tych ostatnich dwóch dniach. Stanęliśmy pod klasą od fizyki, oparłam się o ścianę. Większość klasy ukradkiem na mnie zerkała i coś sobie szeptali. Pewnie już cała szkoła wie i widziała ten filmik nabijając się ze mnie, ale nie miałabym im tego za złe ,sama nad sobą się użalam, śmieję się sama z siebie ,że jestem taką idiotką ,łatwowierną kretynką. Victoria, Rick i Zack zawzięcie o czymś dyskutowali i zerkali co jakiś czas na mnie.  W końcu zdecydowali się do mnie podjeść.
-Słuchaj Des ,mamy pewien pomysł.-zaczął Rick.
-Jeśli chcecie zemsty na Max'ie czy coś tego typu na mnie nie liczcie ja się wypisuje.
-Nie, spokojnie, on i tak dostał za mało ,ale to załatwi się później.
-Więc co wymyśliliście?
-W piątek wieczorem Spencer robi imprezę u siebie w domu, no wiesz tam dwie, czy trzy ulice dalej od twojego domu i pomyśleliśmy ,że może wybralibyśmy się tam, co?-zapytała Victoria.
-To chyba nie jest dobry pomysł.-powiedziałam kręcąc głową.
-Właśnie to jest genialny pomysł ,napijesz się ,rozluźnisz ,potańczysz ,zapomnisz o tym dupku i wrócisz do żywych.-zapewniała przyjaciółka.
-Mam chore kolano ,impreza odpada.
-Jeju Des ,to nie będziesz tańczyć ,napijemy się kilka drinków ,pogadamy, pośmiejemy się, zrelaksujesz się ,a potem  wrócisz do domu. Choć raz nas usłuchaj i chodź z nami. Kiedy ostatnio byłaś na imprezie?
-Nie wiem-wzruszyłam ramionami-U ciebie na osiemnastce.
-Dwa miesiące temu!-prychnęła Vicky-Więc zgadzasz się?-zapytała z nadzieją
-Nie wiem Vicky, ja chyba nie mam nastroju do zabaw ,chce spać i nic więcej nie robić-ziewnęłam teatralnie.
-Wyśpisz się ,spokojnie ,chodź z nami ,musisz się rozluźnić.-Victoria kiwnęła głową do chłopaków-PROSIMYYYY-powiedzieli równo ,a ja lekko się uśmiechnęłam.
-Będziemy cie pilnować-zapewnił Zack.
-Sama się upilnuje.
-Taaak, to znaczy że idziesz-ucieszyła się Victoria.-Poza tym do piątku kolano już będzie lepsze i przyjdziemy po ciebie-przytuliła mnie lekko. Zabrzęczał dzwonek na lekcje. Nie wiem dlaczego ,ale już na samą myśl ,że będę mogła choć na chwile zapomnieć o tym dupku ,o tym ,że mnie zranił robi mi się lepiej. Mają racje, kilka drinków i będzie ze mną okej ,a co będzie dalej to na razie nie ważne. Weszliśmy do sali i zaczęła się lekcja. Wszyscy słuchali w skupieniu ,zgłaszali się na oceny, bo wszyscy chcą jechać na tą wycieczkę. Dawno nie widziałam u mnie w klasie takiego zapału ,ale to pewnie dlatego ,że nigdy nie było tak ciekawej nagrody.
*
Przed ostatnią lekcją Victoria zwolniła się bo musiała jechać na kolejną kontrole u dentysty. Rick i Zack szli przede mną i rozmawiali na temat tej przyszłej imprezy. Skręciłam w lewo do toalet bardzo dyskretnie, tak żeby mnie nie zauważyli. Weszłam do środka. Było kilka pierwszoklasistek. Podeszłam pod lusterko. Byłam bardzo blada, tak jak nigdy, aż sama siebie się wystraszyłam. Umyłam ręce bo miałam porysowane długopisem. Wciąż źle się czułam po tym co się wydarzyło wczoraj. Opuściłam toaletę i wychodząc zderzyłam się z kimś. Podniosłam wzrok to był Max. Cholera jasna!
-Chcę przejść-warknęłam i odpychając go zrobiłam dwa kroki ,ale on złapał mnie za rękę i zatrzymał. Wyszarpałam mu ją . Nie chciałam jego dotyku.
-Czego chcesz?-spytałam marszcząc brwi.
-Chciałabym z tobą porozmawiać ,ale spokojnie, bez krzyków-powiedział zbliżając się, a ja tym samym się oddalałam.
-My już nie mamy o czym rozmawiać Max.
-Des słuchaj ,ja chciałem cię przeprosić ,chcę błagać o wybaczenie ,ja w tedy na tej imprezie byłem mocno zalany, nie kontrolowałem niczego ,zachowałem się tak głupio ,teraz żałuję.-powiedział cicho ,a ja się zaśmiałam.
-Jesteś taki żałosny Max. Poszedłeś na imprezę nic mi nie mówiąc i okłamując mnie ,że byłeś u babci ,a teraz
tłumaczysz się ,że byłeś pijany i nie wiedziałeś co robisz? Masz mnie za aż taką idiotkę?-syknęłam wściekła.
-Ja wiem jak to wygląda w twoich oczach ,ale naprawdę to nie miało tak być.
-Dobra ja nie chce tego słuchać i nie chce mieć z tobą nic wspólnego, już nigdy-powiedziałam z zimną krwią i znowu podjęłam próbę odejścia od niego ,ale on znowu mnie złapał i szarpnął mocno za rękę ciągnąc w swoją stronę. Kolano mnie zabolało i syknęłam z bólu.
-Chce żebyś do mnie wróciła-warknął, nagle zmienił mu się nastrój? Zmarszczyłam brwi. Czy on oszalał? Poczułam jak mocno ściska moją rękę.
-Po moim trupie ,nienawidzę cie-odwarknęłam ,a on przybliżył twarz do mojej.
-Mam też dla ciebie ważną informacje Des-szepnął mi do ucha. Nie wiedziałam co on może mieć do powiedzenia ,to skończony kłamca.
-Ja nie chce tego słuchać i puść mnie-warknęłam z buzującą krwią.
-Des szukałem cie-usłyszałam za sobą głos Malika. Max od razu mnie puścił. Dzięki Bogu ,że on się tu zjawił.
-Nie widzi pan ,że rozmawiamy-Max syknął w jego stronę. Malik zmierzył go wzorkiem.
-Mam pilną sprawę ,możecie porozmawiać później-odpowiedział mu.
-Ja nie mam zamiaru z nim rozmawiać ani teraz ani nigdy-wtrąciłam się ,a Malik popatrzył na Max'a.
-To nie jest koniec Des.-syknął Max i  wkurzony odszedł w swoją stronę. Wróciłam wzrokiem na Malika.
-Dziękuje ,że mnie pan tak jakby uratował-bąknęłam i chciałam zrobić krok ,ale O Ironio ,znowu zostałam zatrzymana.
-Poczekaj Des ,chciałem ci przekazać wiadomość ,że jutro możesz przyjść do szkoły dwie godziny później z racji tego ,że masz zwolnienie.
-Super-mruknęłam.
-Mam jeszcze pytanie.
-Jakie?
-Czego on od ciebie chce , robi ci krzywdę?-zapytał. Popatrzyłam na niego pytająco-Chodzi mi o Max'a- sprostował.
-Nie, nic mi nie robi, to znaczy..a nie ważne-poplątałam się ,ale co ja mu miałam odpowiedzieć?
-Jesteś smutna przez niego?-jego pytanie mnie zamurowało, a co go to interesuje?
-Nie jestem smutna ,a w ogóle to chyba nie pańska sprawa-odpowiedziałam.
-Des jesteś inna niż wcześniej ,widać po tobie ,że się smucisz i jesteś smutna ,przez przypadek słyszałem twoją rozmowę z Victorią, wiem co się stało.-powiedział wkładając rękę do kieszeni i zerknął na telefon.
-Niech pan lepiej to zachowa dla siebie-odpowiedziałam.
-Ale chce wiedzieć czy on nie robi ci krzywdy.
-To należy do pana obowiązków?
-Tak, należy-odpowiedział.
-Więc on mnie skrzywdził ,ale sam pan już wie w jakiś sposób i nic poza tym.
-Nie powinnaś się nim przejmować Des, bo...
-Dam sobie rade-przerwałam mu i odeszłam. Nie chciałam się dowiedzieć co on miał mi jeszcze do powiedzenia. Samo to ,że wie o moim problemie jest trochę dla mnie krępujące, co sobie może pomyśleć... Kiedy byłam już pod salą Rick i Zack do razu do mnie podeszli.
-Zniknęłaś Des, nie mów ,że rozmawiałaś z tym idiotą-zaczął Zack.
-Uspokójcie się, nie jestem dzieckiem i tak rozmawiałam z nim ,ale tylko chwile.
-Jemu chyba naprawdę jest mało-wtrącił Rick.
-Bardzo was proszę nie bijcie się już z nim ,olejmy go i tyle.
-Des, to pieprzony kretyn jemu się należy.
-Już dostał i wystarczy.-nie chciałam mówić im co powiedział Max ,bo wiem ,że mogłyby być problemy. Te jego słowa "To jeszcze nie koniec" "Mam dla ciebie ważną informację" O co mogło mu chodzić?? Pytanie czy ja chcę to wiedzieć...Zadzwonił dzwonek na lekcje. Na szczęście to była już ostatnia.
_________________________________________________________________________________
Widzicie jaka jestem dobra ? ;D
a wy też zróbcie mi jakiś prezent na święta :C



Rozdział 15

Obudziłam się o szóstej ,o godzinę za wcześnie. Kręciłam się z boku na bok i nie mogłam uwierzyć ,że to co wydarzyło się wczoraj jest prawdą. Nie mogłam, to było trudne. Nienawidzę zdrady ! Nienawidzę! Moja wredność, zołzowatość w tej chwili poszła w zapomnienie ,nie miałam nastroju dogryzać innym ,zwłaszcza ,że ja sama byłam zraniona, nie miałam na to ochoty. Nie miałam ochoty rozmawiać. Godzina minęła bardzo powoli ,wreszcie wstałam. Z racji tego ,że miałam bandaż na kolanie ubrałam swoje spodnie dresowe ,zostawiłam bluzę Louisa, w łazience umyłam zęby ,pomalowałam rzęsy, związałam włosy w kucyka i biorąc plecak zeszłam ostrożnie na dół. Mama siedziała ubrana w swój "roboczy" strój pijąc kawę.
-Jak się czujesz Des?-zapytała z troską.
-Nie jest źle mamo ,kolano nie boli bardzo ,odczuwam ból tylko gdy chodzę ,ale jest znośny.
Podeszłam pod blat w kuchni i wyjęłam tabletkę ,którą przepisał mi lekarz. Popiłam wodą i oparłam się o blat.
-Widać po tobie ,że jesteś zmęczona ,słaba i kompletnie pozbawiona energii ,może chcesz zostać w domu?
-Nie mamo ,oszalałabym chyba-mruknęłam. Ale to była prawda ,oszalałabym jeżeli miałabym siedzieć w domu sama, zwłaszcza po tym co się stało. Nie zniosłabym własnych myśli. Nawet mogłabym zrobić coś głupiego, nowe rany na kostce? Możliwe ,ale minęło tyle lat...
-A co chcesz zjeść?-pytała dalej.
-Nic mamo, nie jestem głodna ,ja już pójdę-podeszłam i pocałowałam ją w policzek. Z szafki na buty wyjęłam swoje air maxy, m a x y nawet buty zaczęły mi się z nim kojarzyć, cholera. Zakładając
kaptur na głowę wszyłam z domu. Droga do przystanku zajęła mi trzy minuty więcej niż zwykle.
Nie miałam nawet ochoty na słuchanie muzyki. Podróż do szkoły tez jakoś minęła i byłam pod budynkiem. Biorąc wdech zaczęłam wychodzić po schodkach. Na korytarzu było już sporo uczniów, udałam się pod klasę ,w której miałam mieć godzinę z wychowawcą. Gdy tylko Victoria mnie zobaczyła natychmiast do mnie podbiegła i przytuliła mnie, rzadko tak robimy bo nie lubimy się mazać ,ale wiedziała że tego potrzebuje.
-Mała ,nie przejmuj się tym idiotom, dostał za swoje.-pogłaskała mnie po głowie.
-Czy wszyscy już wiedzą?-spytałam.
-Nie wiem ,w klasie raczej nie, w klasie tego durnia to nie wiem ,ale czym ty się przejmujesz ,to on jest bardziej wyśmiewany w tej szkole. Laska z którą był na filmiku wyśmiała go publicznie ,że miał małego kutasa-powiedziała Victoria, a ja na chwile się uśmiechnęłam. Może to i prawda. Poczułam jak do naszych objęć dołącza Zack i Rick. Przytulili mnie, a kiedy w końcu mogłam stanąć normalnie zobaczyłam rozciętą wargę Ricka.
-Biłeś się z nim?!-spytałam lekko się denerwując.
-Nie denerwuj się Des ,ale nie mogłem się opanować to taki skurwiel-powiedział zaciskając pięści. Nie chciało mi się na niego gniewać. Uśmiechnęłam się blado. W sumie dobrze mu zrobił.
-Będę nosił twój plecak daj ,kaleko-powiedział po chwili i odebrał ode mnie plecak. Dzwonek zaczął dzwonić ,a my czekaliśmy na Malika. Przyszedł po dwóch minutach. Otworzył klasę, a my weszliśmy do środka ,zajęłam swoje miejsce, a Rick przyniósł plecak. Kiedy wszyscy byli już w klasie Samanta wstała. Spojrzałam na nią ,ale nie obchodziło mnie to co ma do powiedzenia.
-Co się stało Samanto?-zapytał Malik.
-Chciałabym przeprosić moją koleżankę Des ,za moje lekkomyślne zachowanie. Zrozumiałam ,że mogłam doprowadzić do czegoś gorszego. Jest mi wstyd.-powiedziała i zwróciła się twarzą do mnie.-Przepraszam cie Des, nigdy więcej tak nie postąpię , wybacz-powiedziała. Nie chciałam zagłębiać się w to, czy było to szczere, czy tylko po to żeby przypodobać się Malikowi( a raczej to drugie), nie obchodziły mnie jej przeprosiny nic mnie nie obchodziło.
-Nie ma sprawy, nie gniewam się na ciebie ,każdy ma czasem gorsze chwile-odpowiedziałam wstając i kiwnęłam do niej głową. Po czym usiadłam.  Klasa patrzyła na mnie z otwartymi ustami, razem z Samantą. Chyba nikt nie spodziewał się tego ,że będę taka miła ,grzeczna i spokojna. Ale nie miałam ochoty na użeranie się z nią ,nie miałam na nic ochoty. Doszłam do wniosku ,że takim sposobem będę miała to z głowy, bo wcale nie chciało mi się opowiadać dyrektorowi, czy bóg wie komu, co zrobiła Samanta. W głowie miałam tylko wyrzuty sumienia ,że oddałam się Max'owi, a on potraktował mnie tak podle. Gdybym tylko się nie zgadzała na ten seks ,nie byłabym taka przygnębiona ,dałabym mu w pysk i zerwała i byłoby po sprawie. Niestety było inaczej. Tak bardzo żałowałam swojej decyzji. Oparłam głowę na rekach i patrzyłam się w okno.
-Des jesteś chora?-zapytał Zack,a cała klasa popatrzyła na mnie.
-Nie wiem ,może tak-odpalam beznamiętnie.
-Nie patrzcie się tak-syknęła Victoria w ich stronę i chyba poskutkowało.
-Di przestań już zadręczać się tym co było, proszę, nie mogę patrzeć jak jesteś taka nieobecna-powiedziała szeptem łapiąc mnie za rękę.
-Vicky wszystko byłoby dobrze gdybym ja nie zgodziła się sama wiesz na co, wiesz jak się teraz czuje?
Najpierw pieprzył ją ,a potem mnie, byłam jak ostatki ze stołu.
-Nie gadaj głupot, musisz przestać o tym myśleć ,miej to w dupie tak jak zawsze.
-Kurwa ja go na prawdę lubiłam ,a on zrobił takie coś ,jeszcze to kolano ,nie mogę chodzić na treningi,
mam dość-westchnęłam i położyłam głowę na ławce. Vicky pogłaskała mnie uspokajająco. Nie słuchałam nawet o czym klasa rozmawia z Malkiem , ale wiem ,że coś dyskutowali.
-I teraz najważniejsza informacja dzisiejszej lekcji-zaczęłam słuchać w momencie gdy Malik wypowiedział te słowa.
-Na początku czerwca będzie trzydniowa wycieczka.-rozległ się pisk po klasie-Ale ,żeby na nią pojechać
cała klasa musi pracować i być zaangażowana. Wygrywa klasa ,która będzie miała najwyższą średnią ocen za miesiąc maj, czyli w tym miesiącu. Jest dopiero początek ,a widzę po ocenach ,że nie są złe ,ale jeżeli na prawdę chcecie jechać musicie wszyscy się wziąć za naukę i zdobywać jak najlepsze stopnie, to pojedziemy.
-A dokąd ta wycieczka?-zapytała Margaret.
-Pięćdziesiąt kilometrów od Londynu w pewnej miejscowości. Jest tam mały motel przy wielkim lesie.
-Woow-ktoś się zachwycił.-Co tam będziemy robić?
-Jeśli wygracie to mniej więcej ma być tak ,że w ciągu dwóch pierwszych dni będziecie podzieleni na drużyny, będą czekać was różne zadania ,w lesie i poza lasem, drużyna która wygra będzie miała jakieś nagrody, będą ogniska , odwiedzicie muzeum leśnictwa, ogólnie taki mini obóz przetrwania , telefony i wszystkie urządzenia będą zabierane ,dostaniecie je tylko na jakąś godzinę po kolacji ,a w trzeci dzień pobytu w ramach relaksu wykupiony zostanie całodzienny pobyt w parku wodnym. Koło godziny osiemnastej powrót. Tak mówił dyrektor.-zakończył Malik.
-Ej trzeba się wziąć do roboty taka wycieczka może być ciekawa-powiedział Mark.
Wszyscy się zgodzili i zaczęła się klasowa dyskusja. Wycieczka podobała się nawet mnie ,kręcą mnie takie zabawy, ale nie miałam sił aby wdać się w rozmowy z klasą.
-Kto byłby naszym opiekunem?-zapytała Olivia.
-Ja jako wasz wychowawca i jeszcze jeden nauczyciel, nie wiadomo kto się by zgodził. No ale żeby pojechać trzeba zapracować ,liczę na was-odpowiedział. Dzwonek zadzwonił dość szybko co bardzo mnie ucieszyło. Wstałam z krzesła i chwytając za plecak ruszyłam do wyjścia.
-Des możesz zostać na chwilę?-zapytał pan Malik, popatrzyłam na niego i kiwnęłam głową. Przypomniałam sobie o moim zwolnieniu. Postawiłam plecak na ławce i z zeszytu wyjęłam papierek. Klasa spustoszała. Bez słowa podałam kartkę Malikowi. Przyjął ją i zaczął czytać.
-Powiedz dokładnie jak z tym twoim kolanem jest?-zaczął i odłożył zwolnienie.
-Nic wielkiego jest tylko stłuczone ,zero obrażeń wewnętrznych ,za jakiś tydzień mi pewnie przejdzie-odparłam zwyczajnie.
-Na pewno nic? Widać po tobie ,że coś nie tak.-powiedział i zbliżył się krok w moją stronę. Ja doskonale wiem ,że widać po mnie jak chujowo się czuje ,ale nie chce aby ktoś się litował i pytał co się stało.
-Wszystko okej tylko um...nie wyspałam się zbyt dobrze.-odpowiedziałam ,a on zmrużył oczy ,nie uwierzył mi, no trudno. Przecież on CHYBA słyszał to co powiedziałam w szatni.
-Jeżeli chcesz ,żeby kolano szybko wróciło do formy rób sobie wieczorem masaż kolana, wcieraj maść lub jakiś krem ,ale ostrożnie ,to nie zaszkodzi ,a na pewno pomoże-powiedział ciepło. Uśmiechnęłam się.
Jego wzrok chwile spoczął na bluzie Louisa.
-Tak ,męska-odpowiedziałam kiedy marszczył brwi. Zaśmiał się.
-Po prostu widziałem już gdzieś tą bluzę i się przyglądam.-no to nie jest unikat, jest ich więcej.
-Pójdę już ,do widzenia-powiedziałam i biorąc plecak szybko ,oczywiście w miarę możliwości, wyszłam z sali. Victoria Zack i Rick już na mnie czekali. Rick odebrał ode mnie plecak i ruszyliśmy korytarzem. Przeszliśmy może jakieś pięć metrów ,a oni się zatrzymali. Nie wiedziałam po co ,ale odpowiedź przyszła bardzo szybko.
-Des!-krzyknął Max i zaczął iść w naszą stronę bardzo szybko. Rick, Victoria i Zack momentalnie stanęli przede mną zasłaniając mnie. Poczułam się jeszcze gorzej niż minute wczesnej ,wszystko co złe stało się bardziej wyraziste.
-Lepiej stąd kurwa idź Max-warknął Rick.
-Nie z tobą chce rozmawiać ,chce pogadać z Des.-odwarknął Max.-Des proszę ,daj mi chwile.-wychylił się zza głowy Vicky. Zamknęłam powieki ,żeby czasami nie poleciały mi jakieś łzy.
-Kurwa serio idź stąd człowieku ,nie rozumiesz ,że ona nie ma zamiaru rozmawiać z takim śmieciem jak ty?! -wtrąciła się Victoria. Wyczułam wielkie napięcie pomiędzy nami wszystkimi.
-Des błagam daj mi dwie minuty ,proszę ja nie chce tego tak kończyć.-powiedział głośniej i chciał przepchnąć się przez moich przyjaciół, ale Zack i Rick uniemożliwili mu to i przytrzymali go za ręce ,on się wyrywał wyklinając coś.
-Puścicie mnie ,ja chcę Des.-powiedział już dużo głośniej. Zdałam sobie sprawę ,że nie odezwałam się ani słowem odkąd tu się pojawił.
-Miałeś ją ale spierdoliłeś to ,wiec teraz wypad idź sobie to tamtej laski-syknął Zack. Chyba za ostro i za głośno ,ale już było po. Max odepchnął Ricka ,a potem Zacka ,jednak nie na długo. Rick w nerwach uderzył go z pięści w wargę. Max się odsunął i złapał za twarz.
-Pożałujesz-warknął i rzucił się na Ricka.
-Co wy robicie! Uspokójcie się!-krzyknął Malik i w ułamku sekundy stał już przy nas i rozdzielał chłopaków.
_______________________________________________________________________________
HEJ HO !
nie wiem co mam napisać ,więc kończę już xD
Do następnego <3