wtorek, 6 maja 2014

Rozdział 25

-O czym gadaliście?-zapytał Louis kiedy jechaliśmy już do domu.
-Tak po prostu, o niczym ciekawym ,o tym wyjeźdźcie co ma być niedługo-powiedziałam szybko.
-Ah tak. Nie wiem jak Zayn i inny nauczyciel zwami tam wytrzyma.-zaśmiał się.
-Nic się nie bój ,będzie grzecznie i spokojnie-zapewniłam ,a on znowu się zaśmiał.
-Tak jasne. Des jutro po szkole ,po twoim treningu pojedziesz ze mną do centrum handlowego ,muszę coś kupić ,dobrze?
-Jasne ,że tak ,ale kończę koło siedemnastej.
-Nie ma sprawy ,otwarte jest do dwudziestej trzeciej więc zdążymy.
-A co chcesz kupić?
-Zobaczysz jutro-powiedział i zaparkował przed domem. Wzięliśmy zakupy i weszliśmy do domu.
-Czy wy robiliście te smakołyki ,że was dwie godziny nie było?-zawołała mama z salonu.
-To Louis się ociągał mamo-odkrzyknęłam i wzięłam z siatki paluszki oraz chipsy i powędrowałam do salonu. Otworzyłyśmy przekąski i zaczęłyśmy jeść.
-Beze mnie?-oburzył się Louis i wrył się między nas dwie zabierając nam chipsy.
-Oddawaj to!-krzyknęłam i starałam się wyrwać mu jedzenie.
-Jak powiesz "Louisku ty mój najpiękniejszy, najukochańszy, najwspanialszy i najmądrzejszy braciszku na świecie".
-W życiu-prychnęłam
-To nie jesz-powiedział i zaczął specjalnie jeść robiąc mi 'smaka'
-Dobra-przewróciłam oczami-"Louisku ty mój najpiękniejszy, najukochańszy, najwspanialszy i najmądrzejszy braciszku na świecie daj mi chipsy"
Mama się tylko z nas śmiała. Po obejrzeniu filmu udałam się na górę ,aby wziąć gorący prysznic. Po kąpieli powtórzyłam parę rzeczy do szkoły i zasnęłam.
*
Nadchodziła czwarta lekcja ,siedziałyśmy z Victorią w szkolnej stołówce i piłyśmy kawę z mlekiem kiedy do sali wszedł Malik i również poszedł coś zamówić. Nie wiem czy to była herbata ,kawa ,woda czy coś innego, wiedziałam ,że było to coś w kubku. Usiadł dwa stoliki dalej od nas. Kiwnęłyśmy do niego głowami na "Dzień dobry" ,a on obdarzył nas tym swoim ładnych, białym uśmiechem.
Obserwowałam go i widziałam ,że on przygląda się również mnie. Dwie minuty później do pomieszczenia weszła Samanta i gdy zobaczyła Malika uśmiechnęła się do niego, podeszła pod ladę ,zamówiła wodę niegazowaną i podeszła pod jego stolik.
-Mogę usiąść z panem?-spytała słodko, a we mnie się coś poruszyło. Nie no chyba nie byłam zazdrosna, chyba to nie to?
-Jasne ,ale masz dużo wolnych stolików ,możesz usiąść ze znajomymi, a wybierasz nudnego nauczyciela?-zaśmiał się i upił łyk napoju.
-Niech pan nie przesadza ,nie jest pan nudny. Poza tym zawsze siadam ze znajomymi więc teraz coś dla odmiany-pisnęła i usiadła naprzeciw niego, tyłem do nas. Zarówno ja jaki Vicky obserwowałyśmy ich ,ale Samanta później mówiła tak ,że mało co było słychać. Nie wspomnę już o tym ,że miała bluzkę z wielkim dekoltem. Budowała się we mnie ogromna ciekawość o czym rozmawiają. Zasłoniła mi widok Malika i na swój sposób mi to przeszkadzało. W końcu od wczoraj mogę mówić do niego jak do kolegi, oczywiście poza szkołą. Ciężko mi przyznać ,ale chyba jednak byłam z a z d r o s n a. Eh...nie mam powodów, nie mam, ale jednak byłam. Pewnie przez to wszytko co się "między nami wydarzyło". Bo nie ukrywam, chociaż byłam pijana to wciąż pamiętam ten pocałunek, smak jego ust, jego dotyk, głos uśmiech, zdziwienie ,śmiech ,oddech i zapach. Wszystko i to bardzo dokładnie. Och ja chyba oszalałam.
-Des, Des, Des!-szarpała mnie przyjaciółka za rękę.
-Co?
-Zapatrzyłaś się na tą idiotkę, że ho ho ,chodź szkoda naszego czasu aby coś usłyszeć ,idziemy-wstała ,a ja skopiowałam jej ruchy. Dopiłam łyka kawy.
-Dzięki Kate!-krzyknęłyśmy naszej bufetowej i ruszyłyśmy do drzwi. Spotkałam na sobie spojrzenie Zayna, ale po krótkiej chwili przestałam na niego patrzeć i wyszłyśmy na korytarz aby udać się pod odpowiednią salę. Mijały lekcje, a zbliżał się trening. Pierwszy raz od prawie dwóch tygodni będę mogła zagrać w siatkówkę i cholernie się z tego ciesze.
W końcu nadszedł czas i z dziewczynami pobiegłyśmy się przebrać. Kiedy wyszłyśmy na sale nasz trener już na nas czekał i zaczęła się ostra rozgrzewka.
*
Wyszłam ze szkoły po treningu siatkówki zmęczona ale szczęśliwa.
-No jesteś wreszcie ,czekam już pół godziny-miło przywitał mnie Louis. Ja byłam bardzo podekscytowana i uradowana ,żeby cokolwiek mu odpyskować.
-Jeju jestem taka podekscytowana i trochę zdenerwowana, bo zawody przesunęli nam już na za tydzień w piątek, rozumiesz za tydzień?!-powiedziałam i zapięłam pas.
-Oh słyszałem ,że jesteś kapitanem mała. Szkoda ,że nie będę mógł zobaczyć jak grasz...
-Dlaczego?-zmarszczyłam brwi.
-Po weekendzie wracam do Walii ,mamy mnóstwo spraw do załatwienia razem z Sarah.
-Oh westchnęłam.-Miałam nadzieje ,że będziesz nam dopingował.
-Bardzo bym chciał, ale nie mogę, wybacz mi Des.
-Okej ,spoko przecież to tylko zawody-wzruszyłam ramionami-Jedźmy do tego centrum-dodałam, a brat ruszył z pod szkoły. Louis jechał dość szybko prze ulice miasta i słuchaliśmy głośno muzyki. Lubie z nim jeździć jest dobrym kierowcą. Podjechaliśmy pod galerie handlową, zaparkowaliśmy i udaliśmy się do środka.
-Więc mistrzu co kupujesz?-zapytałam kiedy szliśmy korytarzem.
-Jakąś fajną koszule i spodnie.
-Okej, a na jaką okazje?
-Coś na imprezę.
-Idziesz na imprezę?
-Wszystko ci opowiem jak kupimy coś dla nas.
-Nas?-zapytałam unosząc brwi.-Ja nic nie kupuje wszystko mam.
-Oj nie bądź taka honorowa ,w nagrodę ,że mi pomożesz zafunduję ci jakąś sukienkę czy coś.
-Lou...
-Des..-zamruczał ,a ja się zaśmiałam. Weszliśmy do pierwszego sklepu.
Minęło półtorej godziny, a ta panienka miała tylko spodnie, lekko opięte czarne, ładne.
-Boże Louis piętnasta koszula, rozumiesz!?-warknęłam gdy ten osioł przymierzał kolejne ubrania.
-Ej ale ta jest niezła ,popatrz-pisnął i odsunął kotarkę w przymierzalni. Szczęka mi opadła. Wreszcie!
Boże ! Wreszcie się zlitowałeś i zesłałeś mi na drogę tą koszule!
-Jeju Louis jest genialna!-zachwyciłam się.-Ładnie ci w niej i wyglądasz seksownie-zaśmiałam się.
Koszula była idealna dla niego. Fioletowa z białym kołnierzem i mankietami, naprawdę do niego pasowała
,a w dodatku idealnie układała się na jego ciele.
-Myślisz ,że ta może być?-zapytał.
-Jak najbardziej jestem Za. Z tymi nowymi spodniami będzie tworzyć najlepszy komplet.
-No cóż.
-Posłuchaj mądrzejszej siostry Louis, ten strój jest dla ciebie najlepszy, weź tą koszule.-patrzył kilka chwil i oglądał się z każdej strony. Boże to ja jestem dziewczyną ,a tak nie mam.
-Biorę-zasunął zasłonkę i czekałam aż wyjdzie. Minęło kilka minut i panienka już wyszła, skierowaliśmy się do kasy.
-Teraz kupimy coś tobie ,bo cię wymęczyłem-zachichotałam i wszyliśmy ze sklepu.
-Ja mam sporo ciuchów.
-Oj daj spokój, kupimy fajną kieckę.-objął mnie ramieniem i ruszyliśmy dalej. Weszliśmy do jakiegoś butiku dla pań i oglądaliśmy przeróżne ubrania. W ręce wpadła mi cała czarna sukienka, przez jedno ramie, obcisła, nie za krótka nie za długa.
-A ta?-zapytałam brata.
-Noo czarna kocica-zaśmiał się.-Do przymierzalni-pokierował, a ja wykonałam jego polecenie. Wyszłam ubrana w moją sukienkę.
-Sex Bomba-skomentował brat.-Wyglądasz prześlicznie Des, musisz mieć tą sukienkę ,zobacz tylko-podszedł i obrócił mnie dookoła. Sukienka ładnie leżała na mojej tali i nie miała ogromnego dekoltu. Podobała mi się.
-To ją bierzemy-powiedziałam.
-Oczywiście ,że tak , nie ma innej opcji-rzekł Lou. Szybko się przebrałam i brat zapłacił za sukienkę.
Poszliśmy do KFC. Kiedy Lou przyniósł nasze zamówienia szybko zabrałam się za jedzenie.
-Powiesz mi wreszcie co to za impreza?-zapytałam jedząc frytki.
-Już ci mówię. Znasz dobrze moje najlepsze koleżanki i najlepszych kolegów z liceum prawda?-pokiwałam głową.
-No więc ugadaliśmy się, że cała nasza siódemka, chłopak prawie w twoim wieku, jeszcze Zayn idziemy jutro do klubu. Ty też idziesz.-dodał ,a ja zatrzymałam swoje czynności.
-CO? Ja nigdzie się nie wybieram Lou-pokręciłam głową.
-Ależ się wybierasz ,już powiedziałem ,że będziesz,
-Nie! Ciekawe co ja tam będę robić z wami, to twoi przyjaciele nie moi. W dodatku co z Sarah?
-Sarah o wszystkim wie ,zgodziła się, nie ma problemu. A wracając do ciebie Miley bierze ze sobą młodszego brata, rok starszego od ciebie i prosiła abym zabrał ciebie ,żeby on miał z kim pogadać w swoim wieku ,żeby się nie nudził. Chodź Des ,obiecałem jej to ,że potowarzyszysz nam i jej bratu.
-Mogłeś powiedzieć o tym wcześniej ,ja się nigdzie nie wybieram i koniec tematu. Jedz-warknęłam
-Des..
-Jemy i jedziemy-przerwałam mu, a Louis pokręcił głową i zaczął jeść.
Chwile później wracaliśmy już do domu.
-Des jak cie proszę chodź ,no błagam cie. Siostrzyczko chodź.-nalegał całą drogę.
-Louis daj mi już spokój ,ja nie idę i koniec, a wy bawcie się dobrze i pozdrów ich wszystkich.
-Jesteś taka uparta.-mruknął ,a ja tylko prychnęłam. Gdy zaparkował samochód pod domem wysiadłam i biorąc swoją sukienkę i plecak szybko weszłam do domu.
-Cześć-powiedziałam do mamy i wbiegłam na górę. Wzięłam szybki prysznic ,wysuszyłam włosy ,przebrałam się w piżamę i ułożyłam wygodnie na łóżku włączając telewizor. Ktoś zapukał.
-Wejdź-powiedziałam.
-Des ,jeśli zmienisz zdanie daj mi znać-powiedział Lou.
-Nie męcz mnie już , nie mam ochoty i tam nie pójdę ,nie będę niańką jakiegoś brata Miley, którego nie znam.
-Nie niańką ,ale towarzystwem.
-Oh wszystko jedno. Nie.-powiedziałam twardo ,a Louis wyszedł. Poczułam jak wibruje mój telefon. Podniosłam się aby go sięgnąć. Dzwoniła Sarah. ciekawe czego ona chce?
__________________________________________________________________________-_____
Lejdis uwaga uwaga:
otóż następny rozdział (tak jak i ten) będzie dość spokojny ,bez jakiś wiecie, AKCJI
ale spokojnie ,wszystko się zacznie dziać i będzie ta Akcja.