poniedziałek, 2 czerwca 2014

Rozdział 33

Wstawiam rozdział dzisiaj ,bo nie wiem co będzie jutro. Do dziewczyny, która własnie jutro obchodzi urodziny: Spełnienia marzeń!♥ Iza. 

Kiedy Max kończył wypowiadać te słowa, na mojej twarzy pojawił się grymas. 
-Już pogadaliśmy, pa-rzuciłam i przygotowałam się do odejścia ,ale on znowu mnie zatrzymał.-Możesz mnie nie dotykać?-warknęłam.
-Nie denerwuj się-parskał i cofnął ręce-Mam ci do przekazania pewną bardzo ważną rzecz, możliwe ,że mi jeszcze za to podziękujesz.
-Wątpię.-mruknęłam.-Dobra mów, ale się streszczaj.
-O nie, nie, tutaj rozmawiać nie będziemy, chodź-pociągnął mnie w stronę drzwi wyjściowych.
-Ja się śpieszę, albo mówisz teraz albo wcale.
-A co idziesz do kina?-zapytał, posyłając mi kpiący uśmiech. Zmarszczyłam brwi.
-Skąd wiesz?-zapytałam podejrzliwie.
-Mógłbym ci wszystko powiedzieć, ale nie tutaj.
-Więc gdzie?
-Chodź pod murek obok szkoły.
-Pada...
-Z cukru jesteś?-zapytał ironicznie ,a ja przewróciłam oczami-Zobaczysz Des nie będziesz żałować, to znaczy będziesz żałować swoich decyzji-popatrzyłam na niego jak na idiotę, ale ruszyłam w stronę wyjścia szkoły. Muszę szybko załatwić sprawę z tym kretynem i muszę znaleźć Alexa. Szliśmy w ciszy. Kiedy wyszłam przed budynek szkoły niebo było mocno zachmurzone ,jednak deszcz na chwile zatrzymał się
i nie padało. Szybko podeszłam pod szkolny murek i oparłam się o niego, a Max stanął na przeciwko.
-Mów czego chcesz-zaczęłam.
-Ja wiem ,że nie jestem święty i że między nami nigdy już nic nie będzie i że mnie nienawidzisz..
-Wow!-przerwałam mu.
-Ale chce żebyś wiedziała jedno. Alex to nie jest dobry wybór Des...
-Kogo jak kogo, ale ciebie to już nie powinno obchodzić.-znowu mu przerwałam. Wiem ,że to było niekulturalne, ale jednak to silniejsze ode mnie. 
-On nie jest wobec ciebie fair.-kontynuował chłopak.
-Jakoś ci nie wierze. Jeżeli zaciągnąłeś mnie tutaj tylko po to ,aby mówić te swoje przemyślenia ,to daruj sobie ,ale nie mam ochoty ich słuchać. Na razie.
-Wiedziałam ,że mi nie uwierzysz ,więc mam dowody!-podniósł głos, a ja zrobiłam krok w jego stronę.
-Dowody?-prychnęłam.-Niby jakie możesz mieć te dowody?
-Poczekaj zanim je zobaczysz, a raczej usłyszysz daj mi skończyć.-założyłam ręce na piersi czekając aż skończy gadać te brednie.
-No.-mruknęłam.
-Alex to cwaniak. Chce wykorzystać ciebie do czegoś niedobrego, jego nie obchodzi to czego ty chcesz, on potraktuje cie jak przedmiot.
-Przestań chrzanić, on nawet nie jest moim chłopakiem ,więc jak może mnie potraktować jak przedmiot?
-Do tego właśnie zmierzam.-syknął.-Widzę ,że tobie się nie da nic powiedzieć. Posłuchaj tego.-wyjął telefon nacisnął kilka przycisków i zwiększył głośność.
-Co to jest?
-Słuchaj ,nie gadaj.
"-Myślisz ,że Des poleci na ciebie ,bo ty okażesz się jej oparciem po naszym rozstaniu?-usłyszałam głos Max'a.
-Wiesz co ci powiem?-syknął tym razem Alex.
-No słucham?-Max.
-W dupie mam to jak Des czuje się po waszym rozstaniu. Udawałem i udaje jej przyjaciela, ale to tylko dlatego ,że ona okazała się bardzo naiwna.
-Widocznie jej nie znasz.
-Nie znam? Już pozwoliła się pocałować, po dwóch dniach większego kontaktu-prychnął Alex.
-I co to zmienia?
-To ,że będzie jadła mi z ręki. Jutro umówiłem się z nią do kina ,a po kinie zaproszę ją do siebie, tam ulegnie mi całkiem.-w tym momencie rozpoznałam śmiech Max'a, a moje ciśnienie wzrosło. To nie może być prawda!
-Śmiej się ,ale zobaczysz, jutro ją przelecę tak jak ty przeleciałeś Margaret chociaż wiedziałeś ,że mi się podoba, "prawdziwy przyjacielu!"
-Ale Des nie jest już moją dziewczyną-prychnął Max.
-Ale była. Sam mówiłeś ,że po rozstaniu żałowałeś tego co zrobiłeś. Des wybrała mnie, zadaje się ze mną. Kiedy jutro mi się odda, wiesz co zrobię?
-Co niby?
-Każe jej zrobić mi dobrze ,a ona to wykona. Tak ją omotam ,że będzie robić mi dobrze kiedy tylko jej rozkażę"-w chwili kiedy usłyszałam te słowa zebrało mi się na wymioty. Poczułam takie obrzydzenie do Alexa jakiego nie da się opisać. Miałam nawet ochotę go zabić.
-Des to nie tak-o wilku mowa. Odwróciłam się w stronę Alexa, który stał z otwartą buzią i czerwonymi policzkami. Max wyłączył nagranie i zaśmiał się.
-To nie tak?!-krzyknęłam-A jak?!-podeszłam do niego i odepchnęłam go.
-Des posłuchaj mnie.-złapał mnie za nadgarstek, ale szybko się wyrwałam.
-NIE.DOTYKAJ.MNIE! Jesteście tacy sami. Może powinniście pracować jako prywatni detektywi
skorą was kręcą nagrania!-krzyknęłam znowu, byłam wściekła na nich obojga i na siebie. Że w ogóle ich znam ,że istnieją.
-Des to co tam mówiłem to nie prawda, chciałem tylko zdenerwować Max'a uwierz mi.
-Nigdy już ci nie uwierzę-syknęłam.-Myślałeś ,że możesz mieć prywatną dziwkę?!-zapytałam wściekła.
-Nie.-powiedział ale z drżącym głosem, nie patrzył mi w oczy ,kłamał.
-Jesteś chujem, obaj jesteście tacy sami!-zacisnęłam zęby. Poczułam jak w moich kącikach oczu robi się wilgotniej od napływających łez. Nie mogłam pokazać im ,że będę płakać.
-Pierdolcie się-syknęłam i wściekła ruszyłam w stronę drogi.
-Pewnie Alex z tobą chętnie-prychnął Max. Stanęłam i zmroziłam go wzorkiem.
-Max ty jesteś taki mądry i pewnie teraz będziesz chciał ośmieszyć mnie i tego chuja-pokazałam na Alexa-jednak nie zapominaj ,że to ciebie wyśmiała ta cała Margaret mówiąc jakiego małego masz penisa
i wiesz co? W tym się z nią zgodzę, Matka natura cie nie lubi-warknęłam wkurzona. Max zrobił poważny i zły wyraz twarzy.
-Des, porozmawiaj ze mną-wtrącił się Alex.
-Zamknij się!-powiedzieliśmy równo z Max'em. Pokazałam im środkowy palec i zaczęłam iść.
-A wiesz co powiem ci ja Des? Ludzie cie ranią i nic ci nie wychodzi  przez to ,że przez ciebie zginął twój ojciec. Bóg cie nie lubi!.-zawołał za mną Max.
ŚWIAT WOKOŁO ZWOLNIŁ. 
To zabolało mnie bardziej niż tysiące noży wbijających się w ciało. Tym razem łzy pociekły z moich oczu jak z wodospadu. Nie odwróciłam się do nich, jednak słyszałam jak Alex coś mówi do Max'a, a potem jak zaczynają się bić. Jak najszybciej opuściłam teren szkoły i zaczęłam biec w odwrotną stronę niż do domu.
Biegłam.
Nie wiedziałam gdzie, nawet nic nie widziałam od natłoku słonych łez. Uszy mi się zatkały od ciągłego szlochu.  Max wiedział jak mnie zranić. Niepotrzebnie mówiłam mu o śmierci taty. On jednak nigdy nie użył tego przeciw mnie, pocieszał mnie, aż do tej chwili. Znowu zaczęło padać i to bardzo intensywnie.
Krople deszczu moczyły moją twarz, włosy oraz bluzę. Kurtkę zostawiłam w szatni szkolnej ,ale nie dbałam o to ,że jest mi zimno. Chodnik w pewnym momencie się skończył, a ja nie patrząc na nic wbiegłam na jezdnie.
Usłyszałam pisk opon.
Stanęłam jak sparaliżowana i czekałam na uderzenie, może nawet chciałam żeby ten samochód uderzył we mnie. Jednak tak się nie stało. Ktoś zdążył wyhamować. Rozpłakałam się jeszcze bardziej czując się bezsilna słysząc w głowie odbijające się jak piłka słowa Max'a. Usłyszałam trzask drzwi i kroki po asfalcie. Byłam cała mokra co mnie cieszyło, bo łzy zmieszały się z kroplami deszczu.
-Des!? Nic ci nie jest?-poznałam po głosie Malika. Jeszcze tylko jego tutaj brakowało. Odwróciłam zapłakaną i całą rozmazaną od tuszu twarz w jego stronę. Nie widziałam dokładnie jego twarzy mój obraz był zamazany ,ale widziałam jak się zbliża.
-Co się stało?!-zapytał z nutą paniki.
-Ja..ja..nie..oni....-nie mogłam nic powiedzieć, brakowało mi sił i brakowało mi powietrza. Serce waliło w mojej klatce piersiowej bardzo mocno. Nowe łzy spłynęły wzdłuż moich policzków. Nie zwracając uwagi na nic, cofnęłam się cztery kroki w tył na pobocze i uklęknęłam na zimnej jezdni. Starałam się zetrzeć rękawem łzy. Zaczerpnęłam powietrza. Zorientowałam się ,że Zayn kuca obok mnie i poczułam dłoń na moim kolanie.
-Des, powiedz co się stało?-zapytał ciepło. A ja pokręciłam głową i pod wpływem impulsu rzuciłam się na niego przytulając się. Tego mi było trzeba. Ciepła drugiej osoby, która mnie nie skrzywdzi. Poczułam jak Zayn pociera ręka o moje plecy i głaszcze głowę mówiąc kojące "Cii, spokojnie". Chciałabym żeby był tutaj Louis. Niepotrzebnie się z nim kłóciłam, w dodatku on miał racje. Przejrzał Alexa. Mogłam go posłuchać. Musze jak najszybciej znaleźć się w domu.
-Ch..chce d..do Louisa-wyjąkałam mocniej wtulając się w Zayna. On także zdawał się nie przejmować deszczem. Włosy miał już cale mokre ,tak jak ja.
-Des..przecież Louis dzisiaj rano wyjechał do Sarah.-kiedy usłyszałam te słowa znowu się rozpłakałam trzęsąc się z emocji. Nawet nie wiedziałam ,że wyjeżdża, wiedziałam ,że w tym tygodniu ale nie wiedziałam ,że akurat dzisiaj, w jeden z najgorszych dni mojego życia.
-Musimy wstać Des, musisz się uspokoić-powiedział bardzo ciepło i delikatnie podnosił się na nogach podnosząc przy tym mnie. Po raz kolejny otarłam łzy. Zayn prowadził mnie pod jego terenowy samochód i usadził mnie na miejscu pasażera. Sam szybko przeszedł na stronę kierowcy i ruszył od razu. Prędkość jaką nabrał była dość szybka, ale mnie to nie przeszkadzało. Deszcz był coraz silniejszy. A ja cicho płakałam dalej opierając się o szybę. Zayn nie odezwał się przez całą drogę nic. Musiał być nad czymś skupiony.
Po chwili zobaczyłam jak auto się zatrzymuje w jakimś garażu. To nie było obok mojego domu...
Zayn wybiegł z samochodu i podbiegł do mnie otwierając mi drzwi i pomagając wyjść ze środka.
-Do mnie było bliżej Des, musisz powiedzieć co się stało, ktoś ci coś zrobił?-zapytał.
-Tak-wyrzuciłam szybko. On ściągnął swoją kurtkę i zakrył nią mnie zakładając na głowę kaptur.
-Mamy do pokonania kilkanaście metrów-wyjaśnił szybko i obejmując mnie ramieniem szybko ruszyliśmy w stronę bloku. Otworzył drzwi do klatki schodowej i udaliśmy się do windy. Z tego co zauważyłam wcisnął numerek dwanaście, to było chyba ostatnie piętro. Winda szybko pokonała odległość i jej drzwi rozsunęły się. Wyszłam ,a Zayn prowadził. Otworzył drzwi po prawej stronie od windy i wpuścił mnie do środka.
Od razu podbiegł ten jego pies i skoczył mi na nogi. Uśmiechnęłam się przelotnie i pogłaskałam go po głowie, a on zamerdał ogonem.
-Scoby, do siebie już-polecił twardo Zayn ,a pies posłuchał i zniknął za rogiem korytarza. Zayn ściągnął mi kurtkę swoją jak i moją. Przeczesałam opadnięte na czoło kosmyki mokrych włosów i pociągnęłam lekko nosem. Rozglądnęłam się dookoła i zorientowałam się, że mieszkanie jest ładnie urządzone, dość nowocześnie. Znaczy stwierdzam tak widząc korytarz i kawałek salonu.
-Chodź ,zorbie ci coś ciepłego do picia.-powiedział Zayn ,a ja ruszyłam za nim. Weszliśmy do niedużej ,ale bardzo przytulnej kuchni. Była ona w kolorach beżu ,brązu, czerni i bieli. Meble były ciemnobrązowe z połyskiem,  natomiast blaty miały kolor waniliowy,a płytki kolor beżowy. W meblach wbudowana była kuchenka ,okap, piekarnik i zlew ,a na przeciwko drzwi znajdowało się małe okno ze zwykłą skromną firanką i roletami. Bez słowa usiadłam przy stole na jednym z krzeseł. Zayn podszedł pod lodówkę i coś z niej wyciągnął. Słyszałam jak coś jeszcze robi ,ale nie wiedziałam co, bo zajęłam się bawieniem się swoimi brudnymi od tuszu palcami. Z moich włosów skapywała woda.
-Dać ci jakąś bluzę?-zapytał Zayn ,a ja pokiwałam głową, bo muszę przyznać ,że dreszcze przechodziły przez moje ciało. Zayn szybko wyszedł z kuchni i dwie minuty później wrócił.
-Chodź pokażę ci łazienkę-polecił miło. Wstałam i ruszyłam za nim. Wychodząc z kuchni przeszliśmy przez mały salon, o ciemnej panelowej podłodze, jasnożółtych i białych barwach z kominkiem, wielkim telewizorem i jakąś półką na książki oraz małą komodą ,sofą i fotelami w kształcie piłek. Skręciliśmy korytarzem. Zayn otworzył pierwsze drzwi, dalej widniały jeszcze dwa wejścia do jakiś pomieszczeń. Przed oczami pojawiła się niewielka łazienka o szarej i zielonej kolorystyce. Na samym końcu ustawiony był duży prysznic. Po prawej stronie znajdowała się umywalka ,na ścianie duże lustro ,a w kącie muszla. Z lustra wystawały małe lampki ,a na suficie halogeny. Przy prysznicu zwisały ręczniki, a na półce przy umywalce poustawiane były męskie kosmetyki.
-Możesz wysuszyć sobie włosy jeśli chcesz-powiedział uśmiechając się, a ja kiwnęłam głową.
Zniknął za drzwiami zostawiając mnie. Od razu ściągnęłam z siebie mokre ubrania i założyłam grubą ciepłą niebieskoczarną bluzę Zayna. Zapach taki jak zawsze, ładny. Zdjęłam frotkę z głowy i włączając suszarkę do gniazdka zaczęłam delikatnie suszyć włosy. Nie zrobiłam tego porządnie ,raczej tak byle jak żeby woda nie kapała. Urwałam kawałek papieru i namaczając go zmyłam sobie twarz. Włosy związałam. Zebrałam moje górne odzienie i wyszłam z łazienki. Od razu poszłam do kuchni.
-Masz może jakąś reklamówkę na to?-zapytałam z chrypką.
-Rozwieszę ci to ,wyschnie-odebrał ode mnie ubranie-Masz pyszne kakao ,rozgorzej się-wskazał na biały parujący kubek. Uśmiechnęłam się i znowu usiadłam na stołku. Upiłam łyk. Naprawę było pyszne ,więc brałam kolejne łyki. Nie zwracałam uwagi na to ,że jest nieco ciepłe. Chłopak ponownie pojawił się w kuchni i usiadł naprzeciw mnie.
-Um..powiesz co się stało? Ktoś cie skrzywdził?-spytał cicho. Wlepiłam wzrok w stół.
-Nie do końca ale można tak to nazwać-odparłam wymijająco. Nastała minuta ciszy.
-Okej jeżeli nie chcesz mówić ,to nie mów, ale czasem jest lepiej wyrzucić z siebie to co złe. Pij kakao
zaraz cie odwiozę do domu jak się rozgrzejesz-powiedział Zayn.
-Ja po prostu nie wiem jak mam to powiedzieć, za dużo jak na tak krótki czas. Nie spodziewałam się ,że usłyszę coś takiego.-Zayn zmarszczył brwi. -Tu chodzi o Alexa i o Max'a.
-Zrobili ci coś?-zapytał, a ja pokiwałam głową.-Co takiego?!-powiedział już ostrzej. Zaczęłam opowiadać mu wszystko. Mimo tego ,że to nauczyciel ,mimo tego że znam go krótko ,mimo tego, że to przyjaciel Louisa czułam ,że mogę mu się wygadać. Skończyłam opowieść na nagraniu.
-Ale to nie to było najgorsze. To co było na tym nagraniu mnie nie obchodzi, bo nie zależy mi na Alexie.
-I dobrze ,że cie to nie obchodzi, nie można przejmować się takimi dupkami.
-Ja wiem, byłam wkurzona tym co usłyszałam ,ale to nie dlatego płakałam.
-Więc dlaczego?-zapytał Zayn. Przypomniałam sobie słowa Max'a, moje oczy znów wypuściły łzy. Zayn od razu wstał z krzesła i w sekundzie znalazł się przede mną kucając.