środa, 20 sierpnia 2014

Rozdział 49

Zayn
Czekaliśmy która z drużyn przybiegnie jako pierwsza, kiedy nagle zobaczyłem jak ciało Des zderza się z ziemią.
-Des!-krzyknąłem, a jaj drużyna, Katherina i Anna popatrzyły w kierunku leżącej dziewczyny. Nie interesowało mnie to która drużyna wygra, jak najszybciej pobiegłem w stronę Des. Moje ruchy skopiował Oscar. Ostrożnie obróciłem dziewczynę, a ona leżała nieprzytomna. Serce od razu podskoczyło mi do gardła. OBY JEJ SIĘ NIC NIE STAŁO! Zacząłem lekko potrząsać jej ramiona
-Des, Des słyszysz mnie? Des obudź się!-mówiłem, a mój głos można było przybliżyć do błagalnego tonu. Dziewczyna ani drgnęła.
-Musimy wezwać pogotowie!-powiedział Oscar, a po chwili wszyscy znaleźli się wokół nas. Przyjaciółka Des kucnęła obok mnie i również mówiła do dziewczyny.
-Przecież karetka tu nie wyjedzie, jak mamy ją stąd znieść?-zapytała Victoria.
-Damy rade.-zapewnił ją Oscar. Ja na pewno dam radę.
-Jej noga się zaplątała w to-odezwała się Samanta, pokazując na jakieś przylepne, zielone łodygi i liście. Des dalej nie odzyskała przytomności ,a to nie wróżyło nic dobrego.
-Pogotowie już jedzie-powiedział Oscar wkładając telefon do kieszeni-Ale musimy ją stąd zabrać-dodał. Nie mogę nawet opisać tego jak cholernie się o nią bałem. Przecież nie tak dawno była w szpitalu z podejrzeniem wstrząsu mózgu. Louis mnie zapierdoli. Miałem jej pilnować.
Jedynym szczęściem, w tym wszystkim było to ,że wschodni brzeg tej góry nie był taki stromy jak pozostałe i jedyna opcja to wybranie tamtej drogi.
-Ja ją stąd zniosę-powiedziałem twardo i delikatnie włożyłem dłonie pod kolana i pod kręgosłup dziewczyny unosząc ją. Nie była ciężka wiec nie było problemów. Wszyscy z zaciekawieniem przyglądali się całemu zajściu i nawet zjawiły się kolejne grupy.
-Zayn sam nie dasz rady jej znieść po tym zboczu, ja pójdę przed tobą i w razie czego będę was łapał-powiedział Oscar i wyminąwszy mnie zaczął schodzić z góry. Zerkałem co jakiś czas na Des, czy aby przypadkiem się nie ocknęła ale nic z tego. Martwiłem się coraz bardziej i wiedziałem, że musi znaleźć się w szpitalu jak najszybciej. Ostrożnie zacząłem schodzić z góry. Myślałem tylko o tym, aby nie upaść i aby nie wypuścić z rąk tej pięknej dziewczyny. Zejście zajęło sporo czasu ale się udało. Kiedy było już płasko usłyszeliśmy wycie karetki. Oscar pobiegł w tamtym kierunku, aby sprowadzić ich na miejsce ,a ja ostrożnie położyłem Des na trawie. Ratownicy przybiegli i przenieśli ją na nosze i zaczęli ją badać na szybko oraz coś do siebie mówić.
-Czy ja mogę jechać?-spytałem po chwili.
-Nie, w karetce jest miejsce na jedną osobę-odpowiedział mi straszy facet i zabrali Des, po czym odjechali na sygnale.
-I co z nią?-usłyszałem głos Anny, wszyscy już zeszli na dół,
-Co z Des!?-zapytali równo jej trójka przyjaciół.
-Nie wiem zabrali ją do najbliższego szpitala w okolicy. Jadę tam.-powiedziałem.
-My też-odezwała się Victoria.
-Nie. Wy musicie tutaj zostać. Macie jeszcze jeden dzień wycieczki, ja jadę do szpitala , muszę zawiadomić matkę Des.-powiedziałem ostro.
-To nasz przyjaciółka.-zaczęła protestować.
-Nie możecie opuścić wycieczki.-warknąłem.
-Zawiozę cie Zayn-zaproponował Oscar. Nie miałem innego transportu, a wkurwiał mnie fakt, że on też będzie w szpitalu. Zauważyłem, że Des mu się podoba, ale to nie powinno mnie dziwić.
-Dobra, chodźmy-powiedziałem i nie czekałam na to co kto ma do powiedzenia. Razem z Oscarem ruszyliśmy biegiem do motelu.
---
Siedzieliśmy godzinę  na korytarzu czekając aż lekarz wyjdzie z sali. Co oni tam tyle robią?!
Matka Des już jest w drodze do szpitala, ale nie pojawi się tutaj jakoś szybko, no chyba ,że weźmie samolot...
Bawiłem się palcami aby jakoś zabić to czekanie. Oscar podniósł się z krzesła.
-Chcesz coś do picia?-spytał, a ja pokręciłem głową w odpowiedzi i wlepiłem wzrok w podłogę z linoleum.
Kurwa. Tak szkoda mi tej dziewczyny. Najpierw jej kolega wysłał ją do szpitala, potem ten popierdolony facet ją napadł, a teraz jest w szpitalu. Co ona takiego zrobiła, że ma pecha?
Nagle drzwi od jej sali się otworzyły ,a z nich wyszedł lekarz. Od razu podniosłem się z krzesła.
-I co z nią?-zapytałem zdenerwowany.
-Pan jest krewnym?-spytał lekarz.
-Nie, ale jetem jej wychowawcą w szkole.-odpowiedziałem.
-No cóż, w takim razie proszę do gabinetu-powiedział doktor , a ja ruszyłem za nim.-Proszę usiąść-wskazał na niebieskie krzesło. Zrobiłem co kazał i on sam zajął miejsce na przeciw mnie.
-Jak doszło do wypadku?-zapytał lekarz.
-Z tego co widziałem i wiem, noga Des zaplątała się ,a gdy ona chciała ruszyć i biec upadła na ziemie. Potem już była nieprzytomna.
-No dobrze. Nie stało jej się nic poważnego, jedynie ma stłuczoną lewą rękę i delikatnie rozciętą skórę głowy tuż pod linią włosów. Nie ma wstrząśnienia mózgu, ani stłuczenia mózgu, jest jedynie kilka siniaków. Prawdopodobnie powodem jej omdlenia było zbyt niskie ciśnienie krwi i domyślam się, że ona czymś była zestresowana, o czym myślała, o czymś niepokojącym.-od razu do głowy przyszedł mi wieczorny incydent.
-A kiedy będzie mogła wyjść?
-Musimy trzymać ją na obserwacji do jutra.
-Na pewno wszystko jest dobrze? Długo była nieprzytomna.
-Owszem, ale to tak jak mówię, jakiś stres i zbyt niskie ciśnienie tym pokierowały, w dodatku wysiłek fizyczny też zrobił swoje.
-Rozumiem, a czy można do niej wejść?-spytałem.
-Jeszcze nie teraz, teraz śpi. Myślę ,że za godzinę, gdy się wszystko unormuje.
-Dobrze, dziękuje za informacje-wystawiłem rękę, a on ją uścisnął.
-Proszę się nie obawiać. I jeżeli przyjdzie matka dziewczyny niech natychmiast do mnie przyjdzie.
-Dobrze-odpowiedziałem i opuściłem gabinet lekarza udając się na moje wcześniejsze miejsce. Oscar wrócił z kubkiem czegoś gorącego i gdy mnie zobaczył zareagował podobnie do mnie.
-Co z nią? Wiadomo coś?-chciałem mu odpowiedzieć, żeby się nie interesował, ale wiedziałem, że to nie czas i miejsce.
-Wszystko jest okej, poza tym, że ma niskie ciśnienie i kilka siniaków.
-A można ją odwiedzić?-spytał, a ja od razu poczułem zjeżone włoski na moim ciele. A on tam po chuj?!
-Nie, lekarz nie wyraził zgody-powiedziałem sucho. Zobaczyłem jak Oscar idzie pod sale Des i zatrzymuje się przy szybie. Zmrużyłem oczy, wcale mi się to nie podobało, a wiedziałem, że muszę się opanować.
Oscar
Des jest niezwykle piękną kobietą. Piękną ale też intrygującą, może czasem irytującą, ale bardzo pociągającą. Kiedy ją zobaczyłem pierwszy raz modliłem się o to aby być jej opiekunem i na szczęście moje modlitwy zostały wysłuchane. Przez pierwszy dzień dobrze nam się rozmawiało, a potem coś się stało. Nie mam pojęcia co i to właśnie mnie denerwuje. Nie wiem czy ja zrobiłem coś złego, powiedziałem coś co mogło ją urazić, że odnosiła się do mnie zimno? Cholera muszę z nią porozmawiać, mam nadzieję, że lekarz pozwoli do niej wejść. Muszę zdobyć jej numer telefonu. Spodobała mi się i nie odpuszczę, muszę mieć z nią kontakt kiedy ich wycieczka się skończy. Od samego początku miałem nadzieje na jakąś randkę, na rozmowy, spacery, może kiedyś pocałunki. Tak dawno nie miałem dziewczyny, tak długo zajęło wyleczenie się z poprzedniego nieudanego związku, ale myślę, że dla niej warto byłoby zaryzykować. Moje serce będzie ponownie złamane jeśli ona mi odmówi, jeśli się odsunie ode mnie odwróci i pójdzie w swoją stronę.
Przecież uśmiechała się do mnie gdy mnie zobaczyła, rozmawiała, powiedziała, że mnie polubiła. Nie mogę być jej obojętny. Patrzyła na mnie tak samo jak ja patrzyłem na nią. Z zaciekawieniem i fascynacją, a przynajmniej ja to tak odebrałem. Gapiłem się w szybę już jakiś czas, ona spała spokojnie. Obserwowałem jej unoszącą się klatkę piersiową i obserwowałem jak maszyny mierzą jej tętno. Martwiłem się tak samo jak wszyscy aby nic jej się nie stało. Jeszcze Zayn. Ja chciałem ją uratować ale on wepchnął mi się w kolejkę. Widziałem jak na nią patrzył. Nie wiem czy dobrze myślę, czy nie, ale on tak samo jest zainteresowany Des, ona jemu się podoba. Ale nie wierze w to ,że będzie go chciała, starszego i w dodatku nauczyciela, dlatego
nim się nie przejmuje, gorzej z tym Rickiem. Widziałem, jak dobrze się dogadują. A może to tylko i wyłącznie przyjaciel? Po chwili usłyszałem jakieś krzyki i wyłapałem z nich ,że chodzi o Des. Odwróciłem się ,a jakaś kobieta stała w momencie przy Zayn'ie.
-Gdzie Des!?-zapytała roztrzęsiona. Postanowiłem tam podejść.
Zayn
Zobaczyłem jak do środka wbiega matka Des. Była cała zdenerwowana. Gdy mnie ujrzała przybiegła do mnie.
-Gdzie Des?!-spytała.
-W tamtej sali, ale jeszcze nie można jej odwiedzać.-powiedziałem pokazując na sale.
-Ale czy stało się coś poważnego?-spytała ponownie.
-Nie, jest w porządku z wyjątkiem jej niskiego ciśnienia, proszę się uspokoić, za niedługo wejdzie pani do Des-powiedziałem.
-Dziękuje Zayn, że byłeś w pobliżu, że ją uratowałeś-mówiła i delikatnie się do mnie przytuliła. Pogłaskałem ją po plecach. Przecież w końcu to matka mojego najlepszego kumpla. No właśnie, trzeba mu powiedzieć.
-Lekarz prosił aby pani do niego poszła.
-Nie, ja najpierw muszę zobaczyć córkę, później będę gadać z lekarzem.-powiedziała i podeszła pod szybę. Zorientowałem się, że obok nas cały czas stał Oscar.
-Znasz jej matkę?-spytał zdziwiony.
-Tak, to również matka mojego kumpla, brata Des-odpowiedziałem, a ten pokiwał głową na znak ,że rozumie.
-Pani Tomlinson?-spytał lekarz.
-Tak to ja.-odpowiedziała.
-Może pani pójść ze mną?
-Chciałabym najpierw zobaczyć i przywitać się córką, doktorze, czy mogę wejść?
-No cóż, widzę ,że Des zaczyna się budzić, można wejść, ale jak najszybciej proszę aby pani przyszła do mnie.-powiedział doktor i odszedł. Spojrzałem na sale dziewczyny. Rzeczywiście się obudziła. Na czole po lewej stronie miała zlepiony mały plasterek i jej rękę otaczał biały bandaż. Pani Eva od razu weszła do środka, a Des posłała jej słaby uśmiech. Chciała się podnieść, ale po ruchach pani Tomlinson wywnioskowałem, że jej tego zabroniła. Złożyła na czole córki pocałunek i usiadła na krześle chwytając za rękę. Rozmawiały o czymś , nie chciałem im przeszkadzać więc odszedłem parę kroków.
-Myślisz, że będziemy mogli wejść?-spytał Oscar. Nie ty nie będziesz mógł!
-Nie wiem-odpowiedziałem. Ten nic się nie odezwał. Po chwili z sali wyszła mama Des.
-Zayn proszę wejdź do niej na chwile , ja zaraz wrócę tylko porozmawiam z lekarzem.
-Jasne-zgodziłem się do razu i pukając wszedłem do środka.
-Cześć-powiedziałem uśmiechając się. Ona patrzyła na mnie chwile nie odzywając się.
-Wyjdź stąd Zayn.-nie spodziewałem się tych słów.
___________________________________________________________________________
Kochane w ramach moich ostatnich wybryków dodaję rozdział wam już dzisiaj i muszę powiedzieć, że:
JESTEM BARDZO MILE ZASKOCZONA! LICZBĄ KOMENTARZY POD POPRZEDNIM ROZDZIAŁEM!
OBY ZAWSZE TAK BYŁO, BO TO DAŁO MI KOPA DO NAPISANIA TEGO ROZDZIAŁU!
(mimo, że nie jest jakiś szczególny)

Kocham was moje serduszka najlepsze ♥
 a wy mnie kochacie :)?