środa, 4 czerwca 2014

Rozdział 34

Przeczytajcie notkę pod rozdziałem!

-Des?-odezwał się Zayn. Podniósł moją brodę do góry i patrzył mi w oczy, w zapłakane oczy.
-Tak naprawdę ta cała historia ma początek piątego marca dwa tysiące dziewiątego roku.-zaczęłam.-Jak to często bywało pokłóciłam się z mamą, bo nie chciała puścić mnie z koleżankami do kina za moje "bezczelne" odzywki. Wściekła wybiegłam z domu i marzyłam o tym aby zrobić jej na złość. Udałyśmy się do kina najdalej położonego od mojego domu, żeby mama nie mogła mnie szybko znaleźć. Droga była długa ,więc zajęła dużo czasu, film jaki wybrałyśmy był to thriller ,jednak ja i koleżanki mające po trzynaście lat przestraszyłyśmy się. Nie chciałam tego pokazać. One w połowie filmu wyszły z kina ,ja uparta chciałam wytrwać do końca i im opowiedzieć. Pojechały do domu ja zostałam. Film się skończył, wyszłam przed kino. Był już wieczór, marzec ,więc było ciemno ,a w dodatku było zimno i ślisko-pociągnęłam nosem i zaczerpnęłam powietrza, Zayn w skupieniu słuchał.-Przerażał mnie nawet najmniejszy podmuch wiatru. Nie miałam pieniędzy na bilet autobusowy, ani na taksówkę. Podbiegłam do jakieś pary i zapytałam czy mogę skorzystać z telefonu. Zgodzili się i natychmiast zadzwoniłam do taty. Odebrał po kilku sygnałach. Obudziłam go bo spał po kilkudniowym remoncie jaki robił wraz z Louisem u nas w domu, a w dodatku miał grypę. Wystraszona zapytałam go czy może po mnie przyjechać. Zamarudził i zapytał mnie czy nie mogę zabrać się z koleżankami. Odpowiedziałam ,że nie bo jestem sama, nie znam drogi jest ciemno i zimno. Tata powiedział ,że jest bardzo zmęczony, źle się czuje, bo ma wysoką gorączkę i poprosi mamę. Ja natychmiast krzyknęłam do telefonu ,że nie chce mamy ,chce aby przyjechał po mnie on, albo nie wrócę do domu. Tata zrezygnowany poprosił o adres albo o szczegóły, podałam mu nazwę kina i zapytałam parę od której wzięłam telefon o adres. Tata obiecał ,że przyjedzie za kilkanaście. minut. Czekałam na niego dokładnie piętnaście minut. Wsiadłam i się przywitałam. Tata nie wyglądał dobrze, jego nos był cały czerwony ale jego twarz była blada ,a czoło pokrywał pot. Okazało się ,że mamy nie było w domu, bo gdzieś pojechała nie biorąc telefonu. Tata oczywiście zapytał o co poszło ,a ja w nerwach wszystko mu powiedziałam. Jadąc poparł mamę ,na co jeszcze bardziej się zdenerwowałam. Powiedział ,że pojedzie szybciej bo bardzo słabo się poczuł. Ja się nic nie odezwałam. Oparłam zwyczajnie głowę o szybę i oglądałam mijane krajobrazy. Po chwili zorientowałam się ,że zjeżdżamy coraz bardziej na lewą stronę. Przerażona spojrzałam na tatę ,a on miał zamknięte oczy, zemdlał. Zaczęłam krzyczeć, a potem pamiętam tylko uderzenie w drzewo
od strony kierowcy i ból.-łzy po moich policzkach zaczęły co sekundę skapywać na podłogę ,albo na Zayna. Tym razem to on od razu mnie przytulił.
-Des, ale w tym zdarzeniu nie ma twojej winy-starał się pocieszyć.
-Jest Zayn, przez moje widzi misie mój tata zmarł  na miejscu ,a ja miałam ledwie rozwaloną głowę i złamaną rękę, żebra oraz obojczyk, nic więcej. Przed pogrzebem pamiętam słowa siostry taty "Gdyby Des nie pojechała do tego kina Fred nie musiałby jechać, Fred by żył ,powinniście ją inaczej wychować".
Inni dawali słowa poparcia, tylko Louis mnie bronił, tylko on. Ja słuchałam tego co mówią ,a oni nie wiedzieli o mojej obecności ,a kiedy się pojawiłam udawali ,że mi współczują. Wiem że reszta maja racje bo to moja wina.
-NIE!-zaprzeczył Zayn.
-Tak ,ale czasu już nie cofnę. Mój tata przyjechał po mnie mimo ,że był w ciężkim stanie.
-Des, data śmierci każdego człowieka jest wyznaczona z góry, to było przeznaczenie.
-To nieprawda.
-Prawda. Twój tata nie żyje bo tak miało być. Przecież ty też mogłabyś zginąć ,ale to nie był twój czas. Teraz twój tata patrzy na ciebie z góry i czuwa nad tobą, dba o ciebie i jest dumny ,że ma taką córkę jak ty-powiedział Zayn. Oderwałam się lekko od niego.
-I tak bardzo żałuje tego dnia.-zaszlochałam. Zayn kciukiem wytarł łzy z mojego policzka. Wiedziałam ,że moje oczy są zaczerwione tak jak i nos. Uspokajał mnie przez jakieś trzy minuty i trochę pomogło.
-Nie płacz, pokaż mi swój uśmiech, jest taki piękny.
-Jak mam się uśmiechać skoro moja bariera emocjonalna się rozpadła? To mój czuły punkt i jak ktoś w niego trafi ,ja nie mogę się pozbierać.
-Musisz się uśmiechać, twój tata na pewno tego chce, chce żebyś była szczęśliwa. Kiedy płaczesz twoje śliczne oczy tracą tę moc. Uśmiechnij się Des.-powiedział nisko Zayn i palcem wskazującym rozciągnął usta w uśmiechu. Nawet sama się lekko uśmiechnęłam.
-Od razu lepiej. Proszę obiecaj mi ,że więcej nie będziesz płakać.
-Nie wiem.
-Obiecaj-nakazał Zayn.
-Obiecuje.
-Grzeczna jesteś, aż dziwne-zaśmiał się przyprawiając o lekki chichot również mnie. Zorientowałam się ,że jesteśmy bardzo blisko siebie.
-Dziękuje panie profesorze-powiedziałam z wracającym do mnie humorem.
-Nie ma za co moja ulubiona uczennico-powiedział poważnie.
-Ulubiona?-uniosłam brwi.
-Jak najbardziej. Może delikatnie uparta, ale ulubiona-odpowiedział
-Gdyby nie pan ,pewnie wpadłabym w depresje.
-Nie mów tak Des, ty jesteś silna i taka masz być dalej.
-Mam nadzieje ,że dam radę.
-Ty na pewno dasz.
-Zobaczymy-odpowiedziałam cicho. Wtopiłam wzrok w oczy Zayna. Jego tęczówki zaczęły się znacznie rozszerzać, a całe oczy świecić.
-Nie patrz tak na mnie Des-powiedział Zayn.
-Dlaczego?
-Bo chciałbym coś zrobić ,a nie powinienem.
-Może powinieneś?-Zayn po raz kolejny się uśmiechnął.
-Nie-powiedział. Oboje zbliżyliśmy do siebie na minimalną odległość stykając się ciałami.
Stanęłam na palcach i założyłam ręce na kark Zayna, a on połączył nasze usta w pocałunku, kolejnym pocałunku,ale innym niż poprzednie i to jest piękne. Język bruneta błądził po całym wnętrzu moich ust ,a mój starał się mu dorównać ocierając się o jego język. Zayn podniósł mnie za pośladki i usadził na stole. Stanął między moimi nogami i położył dłonie na moich plecach, nie przestając mnie całować. Po chwili z braku powietrza, niechętnie, oderwaliśmy się od swoich ust. Zayn kolejny raz posłał mi uśmiech i niespodziewanie złożył na moich wargach bardzo delikatny pocałunek, ja oddałam mu tym samym.
-Niby nie powinienem ale to jest silniejsze ode mnie, wybacz Des-powiedział.
-Ja wcale się o to nie gniewam.-odpowiedziałam dalej trzymając ręce na jego karku.
-Dlaczego nie znaliśmy się wcześniej? Nie zgodziłbym się na prace w tej szkole.-zaskoczył mnie.
-To znaczy?
-Nie przyjął bym posady nauczyciela gdybym znał cię wcześniej, byłoby lepiej.
-Mam nadzieje ,że dobrze cie zrozumiałam-bąknęłam. Jego słowa zrozumiałam tak ,że Zayn gdyby znał mnie wcześniej chciałby ode mnie czegoś więcej i nie pracowałby jako nauczyciel. ale to chyba nie to...
-Dobrze zrozumiałaś. Jesteś interesującą dziewczyną i czy robię dobrze czy nie ,bardzo mi się podobasz.
Zawirowałaś mi w głowie i nie mogę sobie z tym poradzić.-och cholera. Moje ręce puściły kark Zayna, nie byłam wstanie wydusić z siebie słowa. Zayn widząc moją reakcje odsunął się na bok i przyglądał mi się. Zeszłam z blatu.
-Ja, ja już muszę iść-powiedziałam zaskoczona jego wyznaniem. Mimo tego ,że pozwoliłam się pocałować ,że tego chciałam , że on mi się podoba, byłam zaskoczona ,jak nigdy wcześniej.
-Powiedziałem coś złego?-zapytał, pokręciłam głową.
-Pójdę już ,dziękuje za wszystko Zayn, do widzenia-powiedziałam kierując się do wyjścia.
-Odwiozę cie ,nie masz kurtki ,a pada-poszedł za mną. Nie wiedziałam czy mam mu odmówić czy nie, ale moje serce podyktowało mi żebym nie odmawiała.
Tak więc w ciszy wyszliśmy z mieszkania. Kiedy wsiedliśmy do windy poczułam jakąś dziwną ale przyjemną aurę.
-Nie chciałem cie wystraszyć Des, chciałem żebyś wiedziała to co od pewnego czasu siedzi w mojej głowie.
-Nie wystraszyłeś mnie, tylko zaskoczyłeś.
-Tak spodziewałem się tego, jednak nie spodziewałem się ,że powiem ci to już dzisiaj. Jestem twoim nauczycielem i wiem ,że raczej nasze pocałunki, czy chociażby spotkania poza szkołą spotkałby się z falą krytyki.
-No właśnie. Obydwoje wiemy ,że źle robimy, ale nie koniecznie źle dla nas.-mruknęłam. Zayn energicznie złapał mnie za biodra i przyparł do ściany, zbliżając usta tuż do moich jednak nie pocałował mnie.
-Gdybym mógł całowałabym cie cały czas.-prawie warknął-Masz niesamowitą siłę przyciągania, masz coś co sprawia ,że gdybyś czegoś chciała robiłbym wszystko i to mnie denerwuje, nie lubię być zdominowany-znowu warknął, a ja patrzyłam na niego wielkimi oczami.
-Przepraszam-szepnęłam ,a on zachichotał. Winda się rozsunęła ,więc Zayn oderwał się ode mnie i przepuścił w drzwiach. Zrobiło mi się bardzo gorąco, czułam jak małe kropelki potu zebrały się w dole moich pleców. Ten mężczyzna ma w sobie coś specyficznego. Jest jak ogień kiedy całuje, delikatny jak jedwab kiedy przytula i pociesza, oraz zabawny gdy tworzy się luźna rozmowa.
Niesamowity.
Wyszliśmy z bloku i szybko przemknęliśmy do garażu. Obok samochodu stał ten śliczny ścigacz.
Podeszłam pod motor i przejechałam po nim palcem wzdychając.
-Kiedy przestanie padać, czeka cie pierwsza lekcja.
-Pierwsza lekcja?-zapytałam z uniesioną brwią.
-Zapomniałaś? Obiecałem ci.
-Ah tak-przypomniałam sobie-Już nie mogę się doczekać.
-Ja chyba bardziej.-oh w mordę on ze mną flirtuje ,jak nic na świecie, on ze mną flirtuje. Czyżby się zapomniał?
-Ciekawe co na to Louis albo moja mama-mruknęłam pod nosem.
-Louis na pewno nie miałby nic przeciwko ,trochę go znam.
-Nie wiadomo, ostatnio źle traktuje moje towarzystwo.
-Wcale mu się nie dziwie-powiedział chłodno z zaciśniętą wargą. Postanowiłam skończyć ten temat, przez który tak na prawdę mocno wycierpiałam.
-Jedźmy już.-zaproponowałam. Zayn jak dżentelmen otworzył mi drzwi i pomógł wejść, następnie sam zasiadł za kierownice i odpalił samochód opuszczając garaż i zamykając bramę garażową.
-Co by się stało gdyby nas ktoś razem zobaczył, ze szkoły?-zapytałam nagle. Zayn zrobił zastanawiający się wyraz twarzy.
-Nie wiem, pewnie mógłby ktoś być zdziwiony, albo pomyśleć ,że porostu cie odwożę w ramach pomocy.
-Nie o to mi chodzi.-bąknęłam.
-Pytasz o to co było na górze?-pokiwałam głową.
-Można się tylko domyślać, ale zależy kto by nas zobaczył.
-Dyrektor?
-Zadowolony by nie był ,ale jak mówiłem to mój wujek, dałoby się mu to wytłumaczyć.
-Jeżeli widziałaby nas pani Morgan wylecielibyśmy ze szkoły.
-Tu się zgodzę.-zrobił chwile przerwy-Ale adrenalina też jest potrzebna do życia.-Mruknęłam tylko coś pod nosem, a mój mózg zaczął pracować wytwarzając nowe przemyślenia.
Boje się jednej rzeczy. Że ja, głupiutka nastolatka, zakocham się w dojrzałym już mężczyźnie, który mnie uwiedzie, zmanipuluje, może nawet wykorzysta i zrani. Nie mówię ,że Zayn na pewno taki jest, ale wiele razy słyszałam o takich przypadkach. Przecież on jest nieziemsko przystojny, dlaczego nie znajdzie sobie kobiety, nie dziewczyny ,a kobiety, poważniejszej, starszej ,może bardziej doświadczonej w życiu?
Dlaczego pocałował mnie? To będzie temat numer jeden w moich myślach. Kto wie czy dla Zayna to coś naprawdę znaczy ,czy on tak tylko mówi? Może, wyglądało to bardzo przekonywająco i prawdziwie ,ale kto wie... Zapatrzyłam się w mijane krajobrazy, które zostały przecinane przez maleńkie kropelki deszczu. Wszystko wokoło straciło swój urok zakrywając się szarą barwą złej londyńskiej pogody.
Nie ma tej zieleni na drzewach czy trawnikach ,ani kwiatów soczyście kolorowych, nawet niebo zgubiło swój błękit i to mnie dobija.
Zanim się zorientowałam byliśmy już pod moim domem.
-Dziękuje za wszystko Zayn, chce aby nasza rozmowa została tylko między nami.
-To jest oczywiste.-uśmiechnęłam się lekko i wysiadłam z samochodu. Pomachałam mu na pożegnanie i wbiegłam do domu. Mamy nie było, Luna spała, Louis wyjechał. No właśnie! Louis wyjechał, znowu będę sama jak palec. Musze szybko do niego zadzwonić i przeprosić go.
Wyjęłam z kieszeni komórkę i wybrałam z kontaktów numer brata. Odebrał po trzech sygnałach.
-Halo?-dość twardo i nieprzyjemnie, pewnie jest mną rozczarowany.

_________________________________________________________________________________
Przyszła pora aby trochę ponarzekać i się powymądrzać. Dawno tego nie było.
A więc, jak 99% z was się pewnie już domyśliło ,że poruszę temat KOMENTARZY, których ostatnimi czasy znacznie UBYŁO. 
No cóż. Jak zwykle ja was mogę jedynie o nie grzecznie poprosić.
Także, BARDZO WAS PROSZĘ ZOSTAWIAJCIE PO SOBIE ŚLAD, to dla mnie mega ważne,
nawet głupie "ok" ";)" czy "rozdział fajny" bądź "beznadziejny" daje mi dużo, pewnego rodzaju KOPA.
Chcę abyście były aktywne poprzez komentowanie ,abyście tworzyły ze mną tego fanfica.
Co przez to rozumiem? To znaczy mówicie co ewentualnie mogę zmienić, czy styl pisania, dialogów, czego nie pisać, co was irytuje, może nawet jakiś pomysł na dalsze rozdziały, to dałoby mi dużo i wam pewnie też.
Oczywiście będę brała wasze uwagi w miarę możliwości i będę robić wszystko aby to WAM się podobało.
Bo to opowiadanie NIE JEST MOJE ,a jest wasze, ja jestem tylko AUTORKĄ.
Uwaga teraz wyrażę swoją opinie! (Nikt nie musi brać jej do serca :D)
Nie mam zamiaru robić czegoś co jest dla mnie beznadziejne, pozbawione sensu, może nawet denerwujące i w ogóle NEGATYWNE.
Nie mam zamiaru umieszczać pod każdym rozdziałem słów typu:
"NOWY ROZDZIAŁ ZA 30(albo ilekolwiek) KOMENTARZY.
Co to znaczy ,że co?
Że jak będzie 29 komentarzy to mam wam napisać "Bye bye lejdis ,jebcie się rozdziału nie będzie i już
chociaż mam napisane 10 kolejnych ale ni chuja wam nie wstawię bo brakuje komentarza" :)
Ja rozumiem ,że jest to jakaś strategia ,ale ,że tak powiem  Z DUPY STRONY.
Dla mnie to jest  GŁUPIE i szczerze nie rozumiem po co inne autorki tak robią.
W pewnym sensie to szantaż ,co nie? A szantaż jest karalny xDDD
Moim skromnym nic nieznaczącym zdaniem ,powinno się pisać i dodawać rozdział chociażby się miało
tylko jednego czytelnika. Dla mnie jedna osoba jest ważna. Ja osobiście mam niewielu czytelników
ale jakoś mnie to nie zraża, bo chociażby jest was 20 osób ja będę dla was pisać bo was kocham.

Przemyślcie moją pierwszą propozycje :)
Pozdrawiam
(aha fajnie ,że moja notka to jak pół rozdziału ;x, mam nadzieję ,że czytało się przyjemnie)
ADIEU 
<3