poniedziałek, 10 listopada 2014

Epilog

 Des

- Cześć - usłyszałam znajomy głos, na co odwróciłam się i ujrzałam Zayna.
- Uhm, hej - odpowiedziałam. Czułam się nieco niezręcznie.
- Chciałem cię przeprosić... Trochę przegiąłem ostatnio. - powiedział i wbił wzrok w podłogę.
- Dobrze, no w sumie, ja też. Wybacz. - spojrzałam na niego z lekką nieśmiałością.
Chwilę później między nami zapadła cisza. Była trochę niezręczna, ale Zayn postanowił ją przerwać.
- Więc, co zamierzasz teraz robić? - zapytał, ale gdy zobaczył moją zdezorientowaną minę, dodał - No wiesz, skończyłaś szkołę.
- A, no tak. Idę na studia. Um, a ty? - zapytałam.
- Wyjadę. Z Faith postanowiliśmy się wynieść, prawdopodobnie gdzieś za granicę. - powiedział, gdy zapalał papierosa.
- Faith? - zapytałam, chociaż spodziewałam się odpowiedzi, że to ta dziewczyna, z którą przyszedł.
- Moja dziewczyna. - odpowiedział, spoglądając mi tym razem w oczy. - A ty, masz kogoś?
- Och, szczęścia. - powiedziałam.- Um, nie.
I wtedy stało się coś, czego bym się nie podziewała. Zayn popchnął mnie na ścianę za mną i mocno mnie pocałował. Odwzajemniłam pocałunek, a on złapał mnie mocniej w talii. To był najbardziej intensywny, najbardziej namiętny pocałunek, jaki kiedykolwiek przeżyłam. Moment później oderwał się ode mnie i spojrzał mi w oczy. Uśmiechnął się i wyszeptał mi do ucha:
- Żegnaj, Des.
Następnie wrócił do środka, a ja zostałam sama na zewnątrz. Wtedy zrozumiałam, że go kocham.


Koniec



OKEJ WIEC JUZ JEST KONIEC. JAK WSPOMNIALAM PROLOG II CZESCI PT ' DEEPER' DODAM 1 GRUDNIA TEGO ROKU. 
W MIEDZYCZASIE POSTARAM SIE NAPISAC KILKA ROZDZIALOW NA ZAPAS ZEBY DODAWAC JE SZYBCIEJ.
DZIEKUJE WAM WSZYSTKIM ZA WSZYSTKO, ZA WSZYSTKIE KOMENTARZE, I TE POZYTYWNE I TE NEGATYWNE, DZIEKUJE
CHOLERNIE MI SIE PODOBA TEN EPILOG, NAPRAWDE. TA SCENA POCALUNKU DAYNES JDSBFJKQDBGQ
WIEC TUTAJ NIE MA HAPPY ENDU, ALE WLASNIE WAHAM SIE JAK ZAKONCZYC II CZESC. 
DEEPER BEDZIE PISANY TEZ TUTAJ, NA TYM SAMYM BLOGU. MOGE WAM TROCHE POSPOILEROWAC JESLI CHCECIE, NAPISZCIE W KOMENTARZACH CO CHCIALYBYSCIE WIEDZIEC I JESLI TO BEDZIE DOBRE PYTANIE ( TYPU GDZIE I KIEDY BEDZIE AKCJA, CZY BEDA CI SAMI BOHATEROWIE ITP.) TO ODPOWIEM



LUV YA ALL X


 


Rozdział 56.

// double update - rozdział + epilog //

Zayn

Po wyjściu z kościoła wszyscy mieliśmy pojechać swoimi samochodami do restauracji, gdzie miało być wesele. Razem z Faith, z którą jestem od półtorej tygodnia, poszliśmy do mojego mercedesa.  Otworzyłem jej drzwi, a ona usiadła na miejscu pasażera. Obszedłem auto dookoła i wsiadłem za kierownicę. Położyłem dłonie na udach i westchnąłem głośno. Odwróciłem głowę w stronę mojej dziewczyny i pozostałem w tej pozycji. 
- Co jest, coś nie tak? - zapytała zatroskana.
- Um, nie. Wszystko w porządku, tylko chcę trochę odpocząć. Zestresowałem się byciem drużbą, naprawdę. - uśmiechnąłem się lekko. - Jak ci się podobało? 
- Właściwie to nie wiem, było jak na każdym innym ślubie, ale ta przemowa, um, Lewisa? - zapytała niepewna.
- Louisa. - poprawiłem ją i zaśmiałem się pod nosem.
- Ach, faktycznie. Zapomniałam. - pacnęła się delikatnie w czoło i uśmiechnęła. - Ta przemowa Louisa była cudowna, jest świetnym facetem, tak myślę.
- Ej, mam być zazdrosny? - zapytałem żartobliwie. - Okej, jedziemy?
- Mhm. - potwierdziła i spojrzała za szybę. 
Włożyłem kluczyki w stacyjkę i przekręciłem. Spojrzałem jeszcze raz na brunetkę i uśmiechnąłem się. Była idealna, miała świetny charakter i była cholernie piękna. Dziś miała na sobie kremową rozkloszowaną sukienkę, a jej włosy były rozpuszczone i pofalowane, z kolei usta pomalowała na czerwono. 
Dziesięć minut później samochód stał zaparkowany pod restauracją, a my byliśmy w drodze do środka. Restauracja była bardzo ładna, z przodu, przed wejściem, był taras, a wewnątrz wszystko było w różnych odcieniach beżu. Ściany zdobiły wysokie okna, sięgające od sufitu do podłogi. Przy nich powieszone były kremowe firanki związane kokardami tego samego koloru. 
Kiedy odwiesiliśmy marynarki, rozejrzałem się naokoło. Byli już Lou i Sarah, matka Louisa, kilku jego znajomych bodajże ze studiów i inni ludzie, których nie znam. Razem z Faith podeszliśmy do nowożeńców i złożyliśmy im gratulacje oraz trochę pogadaliśmy. Nagle zza jednej ze ścian wyłoniła się Des i spojrzała na mnie. Nie widzieliśmy się prawie miesiąc. Czy tęsknię za Des? Nie wiem, nie. Nie tęsknię.
 Nadal wyglądała tak samo, ale bardziej elegancko. Była ubrana w jasnofioletową sukienkę, która była z ładnego, lejącego się materiału. Wyprostowane włosy kaskadami opadały na jej ramiona. Wydaje mi się, że je przefarbowała, chyba są ciemniejsze, ale może tylko mi się wydaje.
Louis szturchnął mnie delikatnie, przez co powróciłem do rozmowy. Uśmiechnąłem się do mojej dziewczyny i objąłem ją w talii ramieniem.

Des

Zayn. Stał tam naprzeciw mnie. Patrzył na mnie, a ja na niego. Odkąd ostatnio go widziałam minęły chyba wieki. Jest z jakąś dziewczyną. Bardzo ładna. Ale kim ona jest? Jego koleżanką, przyjaciółką, dziewczyną? Może siostrą? Nie, to odpada, przecież on ją obejmuje.
Od czasu rozmowy z Louisem zaczęłam intensywniej myśleć o Zaynie i o mnie. Ostatecznie doszłam do wniosku, że nie mógł mieć racji. Nie zależało mi na nim. Kiedy teraz zobaczyłam go z tą dziewczyną, nic nie poczułam. Dawniej byłabym zazdrosna, wściekła, nie wiem. Ostatnio poznałam jednego chłopaka, Ashtona. Właściwie, to przypadek, ale jest bardzo miły i uroczy, umówiliśmy się za niedługo na spotkanie.
Odwróciłam się i zajęłam rozmową z którąś z koleżanek Louisa ze studiów.

Cztery godziny później

Wewnątrz budynku stało się niesamowicie gorąco, przez co zrobiło mi się słabo, więc postanowiłam wyjść na chwilę na taras, żeby się przewietrzyć. Chwyciłam szarą marynarkę z wieszaka i popchnęłam drzwi. Kiedy tylko znalazłam się na zewnątrz, od razu wciągnęłam sporą ilość powietrza. Robiłam głębokie wdechy i wydechy. Oparłam się o około metrowy, szary murek.
 Przez ostatnie cztery tygodnie sporo się u mnie zmieniło - skończyłam szkołę, złożyłam podania do kilku uczelni w Nowym Jorku i przestałam zadawać się z dawnymi przyjaciółmi. Powód? Dowiedziałam się, że Victoria od paru tygodni plotkuje o mnie z każdym napotkanym człowiekiem, więc nie miałam zamiaru dłużej się z nią przyjaźnić. Zack wyjechał do Australii, ponieważ siostra jego matki zachorowała na raka i jego rodzina zamieszkała w owym kraju na nieokreślony czas. Nathan bez większego powodu przestał się do mnie odzywać, a ostatnio widziałam go po meczu siatkówki dłuższy czas temu. 
Na moje nieszczęście, Oscar się mnie uczepił jak rzep psiego ogona i ciągle pisze do mnie esemesy, a jak nie pisze - dzwoni. Najwidoczniej nie potrafi zrozumieć, że nie jestem nim zainteresowana.
Powiew wiatru sprawił, że zrobiło mi się chłodniej. Opatuliłam się ciaśniej marynarką i potarłam ramiona. 
- Cześć - usłyszałam nagle znajomy głos.




_______________________
hejka, macie rozdzial, a za jakos za godzinke dodam epilog.
jak obiecalam macie double update
nanana postanowilam przyspieszyc II czesc i prolog pojawi sie okolo 1 grudnia
zadowolone?
wielki shoutout dla jednej z komentujacych dziewczyn, bo wymyslila nam nazwe drugiej czesci - deeper. 
wiec prolog bedzie zadedykowany wlasnie jej i moglaby podac swoje imie albo jakis pseudonim czy cos. 
nom ok, ladnie pieknie i jeszcze chcialam sie odniesc do jednego komentarza, bo ktos mnie chyba nie zrozumial.
zayn i faith nie zaczeli byc razem po jednym dniu, tylko po dwoch tygodniach. louis mowil o tym po trzech tygodniach. ogarniasz? btw dzieki za rady, bo mi pomoglas i w tym rozdziale probowalam umiescic wiecej ich uczuc i w ogole.
oki doki to do zobaczenia w epilogu lalalalalala

sobota, 8 listopada 2014

Rozdział 55.

Zayn
następnego dnia

Od jakichś piętnastu minut leżę i bawię się włosami Emily, leżącej na moim nagim torsie. Przegadaliśmy wczoraj strasznie dużo czasu, jest naprawdę zajebistą osobą. Jest miła, pozytywna, sarkastyczna i cholernie słodka. Początkowo myślałem, że to będzie znajomość tylko na jedną noc, ale teraz mam nadzieję, że spędzimy razem więcej czasu.
Dowiedziałem się, że ma dwadzieścia cztery lata, tak naprawdę ma na imię Faith, a Emily to jej drugie imię, którego często używa i ma na nazwisko Hassen.
 Przełożyłem między palcami kolejny kosmyk brązowych włosów dziewczyny, jednak przez przypadek pociągnąłem za niego. Emily mruknęła i przełożyła się na drugi bok. Chwilę później otworzyła oczy. Zamrugała kilka razy i uśmiechnęła się delikatnie, a ja poczułem ciasnotę w  bokserkach. Jest piękna.
- Cześć Zayn - jej uśmiech się poszerzył. - Wyspałeś się?
- Mhm, bardzo - posłałem jej uśmiech. - A ty, Faith?
- Proszę, nienawidzę tego imienia. Wyspałam, dobrze się z tobą śpi. Swoją drogą, ciekawe kto macał moje włosy, hm?
- Nie mogłem się powstrzymać, tylko to mam na swoją obronę. Czemu, jest piękne.
- Mi się nie podoba, nie wiem, cokolwiek.
- Faith, Faith, Faith, Faith. Lalalalala, Faith. - zacząłem śpiewać piskliwym głosem.
- Zamknij się. - powiedziała, zakładając ręce na piersiach.
- Faith, Faith, Faith, Faith, Faith... Faith! - kontynuowałem.
- Zamknij się, Malik! - Em była coraz bardziej poirytowana.
- Faith, Faith, nanana, Faith, Faith, sialalalala, Faith. - wciąż śpiewałem, ale zacząłem się też śmiać.
- Zaaaayn, skończ, proszę. Co mam zrobić, żebyś przestał? - zapytała patrząc mi w oczy.
- Hmm - udałem zamyślenie, po czym wskazałem palcem na moje usta. Dziewczyna poderwała się z miejsca i dała mi szybkiego buziaka.
- Ej, to się nie liczyło. Za krótko. - spojrzałem na nią z udawaną złością, a gdy ona ani drgnęła, zacząłem śpiewać dalej. - Faith, Faaaith, Faith, lalala, Faith. Więc, Faith?
Brunetka westchnęła i usiadła mi na kolanach. Zbliżyłem twarz do jej i wyszeptałem: 
- Mm, lepiej. 


Louis

Za niecałe trzy tygodnie odbędzie się mój ślub, bardzo się z tego cieszę. Przygotowania idą pełną parą, niedługo Sarah i Des idą na zakupy, żeby kupić sukienki - dla panny młodej oraz druhny. Ślub odbędzie się w Walii, więc za dwa tygodnie razem z moją narzeczoną i siostrą wyjeżdżamy. Matka dołączy do nas dwa dni przed ślubem i weselem, bo ma coś tam w pracy, nie wiem dokładnie. Swoją drogą, cholernie nie mogę się doczekać tego dnia.

Dzień ślubu

Dopiąłem ostatni guzik koszuli i wygładziłem marynarkę. Za trzydzieści pięć minut będę stał przed ołtarzem razem z moją - już niedługo - żoną. Czekałem na ten dzień strasznie długo, odkąd tylko Sarrie przyjęła moje oświadczyny, czyli dwa lata temu, wyobrażałem sobie ten dzień. Będzie idealny.
- Zayn! Jak wyglądam? - stres zżerał mnie niesamowicie bardzo, więc pytałem mojego drużbę o mój wygląd co około trzy minuty.
-  Mówiłem ci już, że świetnie, nie musisz o to ciągle pytać, głupku. - westchnął kolega i przeczesał włosy palcami. Chyba też był lekko zestresowany.
Kilka dni temu przedstawił mi swoją dziewczynę, Faith, która jednak woli być nazywana Emily. Okej, jest miła i w ogóle, nie mam nic do niej, ale zdecydowanie bardziej shippuję Malika z Des, o tak! Daynes, aw. No, ale co zrobić, jak chce być z tamtą to niech będzie, nie zmuszę go do kochania mojej siostry, prawda? Więc, Zayn postanowił wziąć ze sobą na mój ślub tą dziewczynę. Miałem nadzieję, że po tym dniu coś między nim, a Des się zmieni, ech. Ogólnie to od czasu ich kłótni ani jedno, ani drugie nie powiedziało ani jednego słowa na temat drugiego.
 Po raz czwarty w przeciągu ostatnich dziesięciu minut poprawiłem krawat. Cholera, no, ale stres. Nie spodziewałem się, że to będzie takie straszne. Cokolwiek. Za niecałe pięć minut wychodzimy do limuzyny, a później będziemy już w kościele. Nie mogę się doczekać, żeby  zobaczyć Sarah, moją ukochaną księżniczkę. 
- Malik, zbieraj dupę. Idziemy, bo już dłużej nie wytrzymam. - rzuciłem, wychodząc z pomieszczenia. Zayn i ja szykowaliśmy się w moim i Sarah mieszkaniu, a ona i Des oraz Faith w mieszkaniu matki Sarrie, Annabelle.
Piętnaście minut później stałem przed ołtarzem i czekałem, kiedy moja narzeczona i jej ojciec, George, pojawią się w wejściu do kościoła. Połknąłem nerwowo ślinę i wtedy zobaczyłem ją. Idealne, ciemne włosy były pokręcone lokówką i kaskadami opadały na jej drobne ramiona. Brązowe oczy podkreślał czarno-srebrny makijaż, a jej usta były bladoróżowe. W włosy Sarah był wpięty długi welon. Jej ciało było okryte przecudowną, długą, białą suknią. Była bez ramiączek, do talii była obcisłą, z kolei od pasa w dół mocno rozkloszowana i pokryta kilkoma warstwami białego, błyszczącego od brokatu, czy coś, tiulu. Wyglądała idealnie w chuj, aż poczułem, że mi ciasno. Z każdym krokiem była coraz bliżej mnie, aż w końcu stała przy mnie, naprzeciw mnie. Od dzisiaj będzie moja i tylko moja, ta piękna i wspaniała kobieta będzie tylko moja. Poczułem, że moje serce przyśpieszyło. Uśmiechnąłem się do niej delikatnie, a ona posłała mi najpiękniejszy uśmiech jaki kiedykolwiek widziałem. Tak bardzo ją kocham, nigdy nie pozwolę jej odejść. Sprawię, że będzie przy mnie najszczęśliwszą kobietą na świecie. Będę próbował być najlepszym mężem i ojcem jak tylko mogę być. Obiecuję, przysięgam. Przysięgam na całe moje życie, na wszystko. 
 Ni stąd, ni zowąd przed nami pojawił się pastor. Zaczął swoją przemowę, a później skierował do mnie słowa:
- Czy ty, Louisie Wiliamie Tomlinsonie, ślubujesz tej oto Sarah Annabelle McGregor miłość, wierność, uczciwość małżeńską oraz, że go jej nie opuścisz aż do śmierci?
- Nie. - odpowiedziałem, a oczy wszystkich dookoła zebrały się na mnie. Zerknąłem na Sarah, która wyglądała na przerażoną. - Obiecuję Ci, Sarah Annabelle McGregor, że będziesz przy mnie najszczęśliwszą kobietą na świecie, będę tak wspaniałym mężem dla ciebie, oraz ojcem dla naszego dziecka, jak tylko mogę być. Zawsze będziesz dla mnie najważniejsza i będę cię kochał nawet jeśli ty przestaniesz kochać mnie. Moim największym marzeniem jest zestarzeć się razem z tobą, nigdy nikogo nie pokocham tak bardzo jak ciebie. Cokolwiek by się nie działo, zawsze będę przy tobie. Kochałem cię, kocham i będę kochał do końca mojego życia, bo bez ciebie ono nie miałoby sensu, księżniczko. Dziękuję ci za każdy dzień, który spędziłaś ze mną, jesteś najcudowniejszą, najpiękniejszą i najbardziej uroczą i kochaną kobietą jaką znam, kocham cię tak bardzo mocno.
Oczy Sarah zaszły łzami, myślę, że to ze szczęścia, no, mam nadzieję.
- Dobrze, więc, czy ty, Sarah Annabelle McGregor ślubujesz temu oto Louisowi Wiliamowi Tomlinsonowi miłość, wierność, uczciwość małżeńską oraz, że go nie opuścisz aż do śmierci?
-  Tak, oprócz tego obiecuję, że postaram się być świetną żoną i matką, spróbuję też nie być zbyt upierdliwa, złośliwa i jędzowata. Bardzo cię kocham i cieszę się, że pojawiłeś się w moim życiu i możemy stać tutaj, w tym miejscu. Jesteś najlepszym, co mnie w życiu spotkało. - mówiła, z uśmiechem na twarzy.
Pastor nakazał podać nam obrączki i założyliśmy je sobie nawzajem. Później z jego ust padły słowa:
- Na mocy danego mi prawa ogłaszam was mężem i żoną, teraz możecie się pocałować.
Sarrie nie musiała długo czekać, ponieważ od razu wpiłem się w jej usta. Zebrani ludzie, czyli nasze rodziny i przyjaciele, zaczęli klaskać. 




---------------------------------------
następny rozdział będzie ostatnim rozdziałem, co prawda zamiast tego ten miał być jednym długim rozdziałem, ale podzieliłam to na dwa. 
drugą część zacznę pisać w nowym roku, a po zakończeniu I części deep wezmę się za fake, czyli moje inne ff, ktore mialam zaczac dawno temu. 
po nastepnym rozdziale bedzie krotki epilog, krociutki. 
co do II czesci, bedzie pisana na tym samym blogu i bedzie sie nazywala po prostu 'deep part II'  lub ' deep... again'
chcialam jeszcze powiedziec zebyscie nie porownywaly mnie do sunshine bo jestesmy dwoma innymi osobami i prosze was nie piszcie w komentarzach ' piszesz coraz bardziej podobnie do sun shine' ok? i nie, nie mam z nia kontaktu.
a nasza faith/emily zostala cher lloyd, bo nie bylo prawie wcale glosow, a cher jest moja girl crush forever
okej chyba nic wiecej nie mam do powiedzenia, tylko przeprosiny.
ten tydzien byl dla mnie ciezki i nie chodzi wcale o szkole, nie mialam zbyt duzo czasu i w ogole dlatego rozdzial tak pozno. w ramach przeprosin 56 + epilog beda w poniedzialek/wtorek nie wiem dokladnie
dziekuje za czytanie i komentowanie oraz wyswietlenia, jestescie kochani