piątek, 2 maja 2014

Rozdział 23

Był już czwartek. Śpieszyłam się na trzecią lekcje ,bo oczywistym było to ,że na lekcje z Malikiem nie chodziłam już cały tydzień. Przyjaciele męczyli mnie dlaczego go unikam więc pokrótce opowiedziałam im ,że będę z nim na ślubie. (Pominęłam oczywiście nasz pocałunek) Victoria się zachwyciła i powiedziała ,że ona by tak chciała. Przewracałam oczami na każde jej uwagi. Obiecali ,że nikt poza nimi z tej szkoły nie dowie się o tym ,że Malik będzie na ślubie Louisa. Przez te ostatnie dwa dni dużo czasu spędziłam razem z Alexem. Max niejednokrotnie się nam przypatrywał, ale ja nie chciałam zwracać na to uwagi, nie chciałam o nim myśleć. A z Axelem dobrze mi się rozmawiało i nigdy nie brakowało tematów. Przekroczyłam próg szkoły i udałam się pod pracownie chemiczną. Trwała przerwa ,ale mojej klasy jeszcze nie było. Stwierdziłam ,że dziewczyny na pewno się przebierają. Wreszcie zobaczyłam jak idą całą chmarą. Przywitałam się ze wszystkimi.
-Des chodź na chwilkę-pociągnęła mnie na bok Vicky.
-Co jest?-spytałam.
-Malik prosił abyś się do niego wstawiła.
-Niby po co?!-oburzyłam się.
-Nie chodzisz na jego lekcje i nie usprawiedliwiasz tego, musisz do niego iść ,dzisiaj na długiej przerwie. Tak powiedział.
-Nie.
-Des, nie rób sobie problemów ,pamiętasz co ostatnio powiedział ci dyrektor? Nie chcesz chyba ,żeby cie wyrzucili na sam koniec?
-No nie.
-Więc pójdziesz tam, pogadasz z nim chwile i już. W końcu to z nim będziesz na ślubie Louisa-zachichotała na końcu.
-Obiecałaś ,że nie będziesz mi o tym przypominać.-warknęłam ,a ona podniosła ręce w geście poddania i pokiwała głową. Zabrzmiał dzwonek na lekcje i weszliśmy. Przez cały czas myślałam nad tym czy iść do tego Malika tak jak kazał, czy może jednak pozostać przy swojej upartości i tam się nie stawić? Przecież ja nie wypowiem przy nim żadnego słowa. Jak będzie wyglądać nasza rozmowa? On będzie coś mówił ,a ja "YYYYY"?  Mam nadzieje ,że nie ma zamiaru wspominać nocy z piątku na sobotę bo bym chyba zemdlała. Mijały lekcje i gdy zbliżało się do długiej przerwy czułam rosnące zdenerwowanie w swoim brzuchu. Ręce mi się trzęsły i nie mogłam się na niczym skupić. Zadzwonił ostateczny dzwonek ,a ja czułam ,że zbladłam.
-No Des idź i jak przyjdziesz to opowiesz co chciał-poganiała mnie przyjaciółka. Kiwnęłam jej głową i ruszyłam do pokoju wuefistów przy sali gimnastycznej. Byłam już całkiem blisko kiedy zatrzymał mnie Alex.
-Hej Des ,nie widziałem cie dzisiaj, gdzie się chowasz?-zapytał i posłał mi swój udany uśmiech.
-Tak jakoś wyszło, wybacz-odwzajemniłam uśmiech.
-Jest super pogoda chodźmy na lody ,długa przerwa to jednak długa przerwa-pociągnął mnie w przeciwnym kierunku niż powinnam była pójść. Byłam już tak blisko tego pokoju ,ale nie chciałam odmawiać Alexowi. Uznałam ,że rzeczą przyjemniejszą będą te lody niż ta cholernie trudna rozmowa z Mlikiem. Wymsknęliśmy się przez ogrodzenie i pobiegliśmy do sklepu spożywczego niedaleko szkoły. Ja kupiłam sobie lody czekoladowe ,a Alex waniliowe. Usiedliśmy na ławce przed sklepem i zajadaliśmy.
-Kocham taką pogodę ,pojechał bym teraz na plażę i wskoczył do morza.-rozmarzył się zielonooki.
-To jedźmy nad to morze teraz-zażartowałam i zaśmialiśmy się.
-Ej poróbmy coś ciekawego w weekend.-zaproponował.
-Kurcze wiesz bardzo chętnie ,ale przyjechał na krótko mój brat i weekendy chciałabym spędzać w jego towarzystwie.
-Oh nie szkodzi ,to jak już twój brat pojedzie to porobimy coś fajnego ,żeby się nie nudzić co?
-No jasne ,a co masz na myśli?-zapytałam. Polubiłam Alexa ,jest o wiele sympatyczniejszy niż ten dupek.
-Razem się coś wymyśli ,pojedziemy na jakieś kręgle ,basen ,albo do zoo.
-Chcesz odwiedzić swoją rodzinę?-zachichotałam. On popatrzył na mnie pytająco.
-No Małp-sprostowałam, a on zaczął się śmiać kiwając głową.
-Jesteś serio zabawna-powiedział i kończył jeść loda. Nagle Alexa dłoń zbliżała się do moje twarzy i poczułam jak ociera kciukiem miejsce obok moich ust. Zdziwiłam się tym gestem.
-Odrobina czekolady-wyjaśnił ,a ja się uśmiechnęłam. Skończyliśmy jeść.
-Chyba trzeba wracać ,co?-zapytałam.
-Gdyby mi się chciało tak jak mi się nie chce-westchnął.-Ale chodź-wstał z ławki i wyciągnął rękę. Podałam mu ją i ruszyliśmy do szkoły. Była już lekcja, bo na korytarzach pusto. Udaliśmy się do szafek. Wyciągnęłam swoje książki i przełożyłam te potrzebne. Zamknęłam metalowe drzwiczki i poczułam jak Alex obraca mnie twarzą do siebie. Zmarszczyłam brwi. On jedną ręką złapał mnie za ramię, a drugą położył na moim policzku i powoli zbliżał swoją twarz do mojej. Sekundę później poczułam jak jego usta dotykają moich.
Nie byłam pewna ,czy to dobry pomysł ale nie zrobiłam nic ,żeby to przerwać. Język Alexa poprosił o wejście głębiej, a ja mu to umożliwiłam. Całował mnie powoli głaskając po policzku.
-Jest już lekcja-usłyszałam obok nas głos Malika. Odepchnęłam Alexa w mgnieniu oka i otarłam usta. Alex się zaśmiał.
-Wiemy-odpowiedział Alex.
-To czasem nie powinieneś na niej być?-warknął Malik.
-Powinienem ,ale chyba sam pan był kiedyś nastolatkiem i zapewne pan też wybrałby całowanie takiej dziewczyny niż siedzenie na jakiejś lekcji-odpowiedział Alex ,a Malik zmrużył oczy. Ja za to doznałam zdziwienia. Boże po co on mówi przy nim takie rzeczy?!
-Masz minutę żeby wrócić grzecznie do klasy-rozkazał Malik. Wiedziałam ,że było to skierowane tylko do Alexa ,ale ja też posłuchałam i zbierając plecak z podłogi szybko ruszyłam korytarzem.
-Des tobie nie pozwoliłem iść-powiedział głośno Malik ,ale ja nie zareagowałam tylko szybciej zaczęłam iść.
-DES!-usłyszałam za sobą i gdy skręciłam za róg wybiegłam ze szkoły. Nie chciałam iść na kolejne lekcje ,wolałam być w domu. Zdawałam sobie sprawę ,że mogą mnie czekać kolejne konsekwencje z tym opuszczaniem lekcji ale nie mogłam siedzieć w szkole. Całą powrotną drogę w autobusie rozmyślałam nad tym pocałunkiem Alexa. Nie poczułam nic. To oznaczało tyle ,że nie jestem nim zainteresowana. To nie to ,że całował źle ,ale po prostu nie chciałabym mieć go za chłopaka. W roli dobrego kolegi sprawował się lepiej. Muszę mu dać do zrozumienia ,że między nami nic nie będzie i że przykro mi, jeśli na coś liczył z mojej strony. Nie lubię tego mówić chłopakom ,ale nie mogę też na siłę z kimś być ,zwłaszcza ,że jestem świeżo po nieudanym związku. Poza tym pocałunek z Malikiem był lepszy...
Nie powinnam tak myśleć ,ale to samo rodzi się w mojej czaszce.
Weszłam do domu i od razu skierowałam się w stronę salonu ,bo dochodziły stamtąd dźwięki telewizora.
-Cześć-powiedziałam cicho.
-Już jesteś?-zapytał zdziwiony brat ,a ja pokiwałam głową.-Zwiałaś z lekcji Des.
-Tak i co z tego?-wzruszyłam ramionami.
-Wiesz ,że mama ma na tym punkcie fioła? Wiesz ,że nie znosi gdy dużo opuszczasz? Tak samo było ze mną.
-Tak wiem "Ona zawsze stawia się w pracy jak trzeba"-przedrzeźniałam jej wypowiedź ,a Louis zaśmiał się lekko.
-Co robimy na obiad?-zapytałam.
-Naleśniki?-zaproponował brat ,a ja ochoczo się zgodziłam. Poszliśmy do kuchni i przygotowaliśmy wszystko na ciasto. Po czterdziestu minutach siedzieliśmy przy stole i jedliśmy przepyszne naleśniki z serem i nutellą. Zjadłam trzy i zapchałam się jak nigdy wcześniej. Ociężała poczłapałam do salonu i rzucając się na kanapę włączyłam tv.
-Opowiedz coś, jak w szkole?-zaczął Louis i zepchnął moje nogi aby sobie usiąść. Typowe dla niego.
-W szkole jak w szkole. Za niedługo mamy te rozgrywki między szkolne i jutro zostaję dłużej bo mam trening ,a kolano już przeszło.-położyłam nogi na jego udach.
-Musicie wygrać ,wiesz nie możecie się zhańbić-ostrzegł brat. On grał w piłkę nożną w drużynie kiedy jeszcze się uczył.
-Jasne ,że tak ,nie ma innej opcji.
-Słyszałem od Zayna ,że jeżeli będziecie mieć dobre stopnie to jedziecie na wycieczkę.
-O tak ,teraz cała klasa się stara.-zaśmiałam się.
-Chyba tylko oprócz ciebie.
-Louis ja mam dobre oceny...
-Nie chcesz jechać?
-Chce.-odpowiedziałam twardo i wpatrywałam się w telewizor oglądając jakiś film.
-Louis wyprowadziłeś dzisiaj Lunę?-spytałam po krótkiej chwili.
-Tak ,biegałem z nią i chyba teraz śpi w koszyku zmęczona.-odpowiedział. Poczułam się strasznie senna ,a moje powieki ważyły sto kilo.
-Des-poczułam szarpniecie-Des wstawaj no!-Louis starał się mnie dobudzić.
-Co?-wychrypiałam.
-Wstawaj pojedziemy do sklepu!-ciągnął za moją rękę.
-Po co?-pytałam senna.
-Po coś dobrego ,Jezu no śpisz już cztery godziny!-krzyknął, a ja leniwie podniosłam się z kanapy.
-Czekaj ogarnę się i pojadę z tobą-odparłam i wyszłam powoli na górę. Poprawiłam włosy i makijaż.
Podeszłam do szafy i przebrałam się. Ubrałam czarne rurki, biały podkoszulek i czarną zasuwaną bluzę z kapturem. Zeszłam na dół i ubrałam Air Maxy ,a następnie poszłam do kuchni wypić sobie sok.
Usłyszałam jak drzwi do domu się otwierają ,a zraz potem przywitanie mojej mamy:
-Jestem Skarby dwa!-krzyknęła , a Luna się zerwała i pobiegła przywitać. Co za pies ,nawet nie zaszczekała ani razu..
-Hej Des i jak w szkole?-boże czy na tym świecie nie ma innych pytań?
-Mamo wszystko jak najlepiej ,a jak w pracy?
-Bardzo ciężka rozprawa za mną ,ale nie narzekam.
-Cześć mamo-przywitał się Louis.-Chcesz coś ze sklepu?
-Wiecie co mam straszną ochotę na coś chrupkiego słonego ,kupcie jakieś paluszki albo chipsy.
-Okej za niedługo wracamy, ciasto na naleśniki i ser jest w lodówce-odpowiedział jej brat i pociągnął mnie do garażu.
Po dwudziestu minutach byliśmy w supermarkecie. Chodziliśmy z Louisem od regału do regału i wybieraliśmy przeróżne smakołyki. Louis jeszcze dołożył kilka piw. Zajęło nam to jakąś godzinę i z pełnymi dwoma koszykami udaliśmy się do kasy. Zastała nas długa kolejka i tak zleciało kolejne piętnaście minut. Wreszcie zapłaciliśmy za wszytko i poszliśmy na parking. Wrzuciliśmy zakupy do bagażnika i zmęczeni wsiedliśmy do samochodu. Louis odpalił samochód i po chwili dostał sms.
-Mój kolega kupił sobie ścigacz ,chcesz jechać ze mną go zobaczyć?-zapytał mnie Louis.
-Jasne ,że tak!-pisnęłam ucieszona. Zawsze jarały mnie szybkie motory i samochody.
-To w drogę!-zaśmiał się Louis i przyśpieszył.
-A będę mogła się przewieść?-zapytałam słodko ,z nadzieją.
-Sama nie ,ale ja albo mój kolega cie przewiezie.
-Okej-westchnęłam. Mogłam się spodziewać ,że nie pozwolą mi prowadzić takiej maszyny. Zastanawiałam się tylko który to kolega. Mark? Georg? John? Liam? Matt? Nie miałam pojęcia.
-Louis ,a który to ten kolega?-zapytałam gdy nie mogłam odgadnąć.
-Zaraz się dowiesz jesteśmy blisko-odpowiedział uśmiechnięty i skręcił w jakąś ulice. Trzy minuty później zaparkował przed dużym, nowym, ładnym, brązowo-kremowym blokiem. Wysiedliśmy z samochodu i Louis prowadził w stronę jakiś garaży. Jedna brama garażowa była otwarta i gdy tylko ją przekroczyliśmy zamarłam. Tym kolegą był Zayn Malik. Mogłam się była spodziewać, że to będzie on.
_________________________________________________________________________________
HYHYHYHY
W kolejnym już będzie więcej Malika. xD